Jestem w trakcie 3 odcinku, i naprawdę z każdym jest coraz lepszy, jedyny powód dla którego fajni narzekają jest utrata Biga... give me a break.... O czym miałby być ten serial? Powiem szczerze, jak oglądałem 1 odcinek to trochę nie byłem pewny, no bo brak Samanthy, Carrie żonata, no o czym miało by to być?? Czuć totalnie stary serialowy vibe.. Każdy fan to zauważy i uszanuje decyzje Kinga... <3
Dla mnie natomiast coraz gorzej. Dwa odcinki wcześniej opłakiwanie Big'a, a teraz robienie z niego znowu czarnego charakteru, tajemnice, Carrie znowu na niego zła. Te lata, które razem spedzili poszły w zapomnienie, a ona znowu sie nie czuje dość dla niego dobra. Plus to jak olała temat alkoholizmu Mirandy? Charlotte sie martwi, a ta do niej "przestań". Ma gdzieś problemy przyjaciółek, bo zawsze ona jest najważniejsza - tutaj akurat konsekwencja w stosunku do SATC, dla Carrie zawsze liczyla sie tylko Carrie. O nagłym oświeceniu Mirandy, ze może jednak nie jest hetero już mi się nawet nie chce pisać.