Ja rozumiem, że szok, no ale pierwsze o czym się myśli to żeby przytulać i całować osobę która ma atak serca? Położyli to zakończenie, ona stoi jak słup, potem krzyczy i wbiega pod prysznic. Kobieto dzwoń po karetkę, reanimuj. To była taka żenua. Dramatyzm na siłę.
Najgorsze jest to, ze od połowy odcinka już było wiadomo, że to jego pierwszy i ostatni odcinek. Od razu dalo sie wyczuć, że zostanie uśmiercony...
Ja się zorientowałam dopiero jak patrzył na nią przy wyjściu, że coś będzie w tym stylu, ale myślałam, że ma raka i jej to potem wyzna.
Cała ta scena w mieszkaniu, spiewanie, jasne światło - wszytsko dawało znaki, że sorry ale to je bnie.
A w dodatku w nagraniach z planu była randka Carrie z jakimś facetem i pocałunek więc wiadomo było, że albo sezon się rozpocznie już jak Big będzie niezywy, albo umrze w trakcie. Szybko poszło.