To chyba najczęściej powtarzane zalecenie z ust reżysera. Sam koncept jest na prawdę ciekawy. Ludzie wplątani w swoje życie (zdrady, miłości, konflikty), z początku nawet nie zauważają, że zostają najechani przez kosmitów. Bo też i kosmici są mądrzejsi, niż w Dniu niepodległości czy Bitwie o Los Angeles. Nie wbijają na Ziemię razem z drzwiami. Najpierw precyzyjnie i potajemnie paraliżują życie. Świetna jest też konstrukcja samych Obcych (jedna z najciekawszych i najbardziej nieludzkich). Ciężko nawet określić motywy i uświadomić metody.Niestety, sporą część efektu psuje metoda twórcza. Jako że serial ma opowiadać o uczuciach, to postacie rzeczywiście PRZEŻYWAJĄ. Wg twórców przeżywanie to głównie gapienie się z bólem w oczach. Najlepiej przez 10 sek. po każdym zdaniu. W tle koniecznie pompatyczna, ponura muzyka. Jeśli ktoś jest fetyszystą oczu, będzie zachwycony. Każda czynność jest celebrowana. Np. wjazd terenówką do obozu trwa kilkanaście sekund, jest filmowany z 4 różnych ustawień i oczywiście oczy... Najzabawniejsze są momenty, gdy (niczym w Parku Jurajskim) narasta muzyka, bohaterowie wytrzeszczają w szoku oczy... i okazuje się, że gapią np. w puste niebo lub ogród. Wszystko trwa dokładnie 2 razy dłużej, niż powinno. Odkryłem to w 5 odcinku, gdy liczba przerw na przeżywanie, idiotycznych zachowań i bezsensownych odpowiedzi zmusiła mnie do oglądania większości z dwukrotnym przyspieszeniem. Co prawda nie słyszałem muzyki, za to świetnie nadążałem za fabułą. Ba! Nawet teksty można było swobodnie czytać, bo tak są przeciągnięte. Ponarzekałem, choć w sumie uważam serial za niezły. Oceniam o wiele wyżej, niż produkcyjniaki o nalotach humanoidalnych kosmitów w zbrojach, pałujących się w bezpośrednich bojach artyleryjskich z dzielnymi marines. Moja rada: gdy po oczach bohaterów poznacie, że zbiera im się na smętne pitololo, przyspieszcie 2 razy. Nie obawiajcie się, będziecie mieli wystarczająco dużo czasu, by zwolnić w rzadkich momentach akcji.