Mam pytanie czy wy również płakaliście na odcinkach z 8 sezonu? Nie chodzi mi o łzy ze śmiechu, ale raczej te ze wzruszenia :)
Płakać nie płakałem, ale scenarzyści z tym planem zdobycia Robin przez Barneya odwalili kawał niezłej roboty :)
to było LEGEN ...wait for it ... DARNE!!!! te zaręczyny to było 100% Barneya w Barney'u klasa sama w sobie!
Ja tam się aż tak bardzo nie wzruszyłem ale szkoda mi bardzo było Teda (scena gdy Barney oświadcza się Robin,a Ted gapi się w okno na swoim przyjęciu)-smutno mi było przez pół dnia :D
Właściwie to tylko raz ten serial wydusił u mnie łzę- w 6 chyba sezonie [spoiler] gdy Marshall dowiedział się o śmierci jego ojca[/spoiler]
UWAGA! post WYŻEJ zawiera SPOILER!!!
Przepraszam bardzo za nieumiejętny SPOILER ale nie ogarniam tego forum-nawet edycji posta nie moge znaleźć. Myślę jednak, że raczej jak ktoś czyta ten temat to już ma za sobą 6 sezon.
tak, ja też ryczałam na tej scenie jak Ty. i jak Barney się oświadczył, jak na weselu Barney dowiedział się, że Robin i Ted nie są razem - pewnie było tego więcej ;)
ja to sie wzruszylem jak w 6 sezonie Marshall mowi, ze ojciec zostawil mu na poczcie glosowej tylko pocket-call, a tu nagle mozna powiedziec ostatnia pomoc ojca w momencie kiedy Marshall tego na prawde potrzebuje.
Spojler!
Dla mnie najsmutniejsze sceny serialu to jak Barney miał wejść do restauracji gdzie siedziała Nora i jej rodzicie, a w efekcie było inaczej (duży nastrój zrobiła muzyka w tle).
Druga scena mega smutna dla mnie to kiedy Barney czeka na Robin tuż po zerwaniu z Norą. Super zrealizowana scena jak świat w oczach, myślach Barney'a płynie znacząco wolniej. No i łącząca scena jak Barney zbiera płatki róż z łóżka Robin (jak pamiętam muzyczka również była nastrojowa)
Oczywiście nie były to sceny abym płakał, ale zaznaczam, że dawały do myślenia:)
ooo tak ta scena jak Robin go wystawia to jest masakra!!!! zachowuje się jak ostatnia zołza! Mnie ten serial bardzo wzrusza co któryś odcinek ściska mi się serce. Jak wczoraj obejrzałam te zaręczyny to nie mogłam uwierzyć jak Barney "wydoroślał" od pierwszego sezonu.Jestem z niego taka dumna! Zresztą większość scen z Tedem też mnie porusza ale ostatecznie wiem że dobrze na tym wyjdzie bo swoją żoną jest zachwycony a gdyby nie ślub Robin i Barneya to by jej nie poznał. ;)
W 8 sezonie naprawdę poruszająca była dla mnie scena gdy Lilly wyznaje Tedowi, że czasami nie chce być mamą. Naprawdę naturalnie to zagrała, podobnie jak w poprzednim odcinku, gdy wyznaje z kolei Marshallowi, że często czuje się, że jest "tylko" przedszkolanką i nikim więcej. Dobrze, że twórcy nie pokazują rodzicielstwa tylko w kolorowych barwach, a Lilly i Marshall mogą sobie pozwolić na odczuwanie zmęczenia dzieckiem i swoim życiem. Poza tym naprawdę dobrze nakręcili scenę załamania i smutku Teda gdy dowiaduje się o zaręczynach Barney'a i Robin.
pamiętasz może, którym odcinku Lily mówiła Ted'owi, że czasami nie chcę być mamą?
Tytuł to Band or DJ, oczywiście w 8. sezonie, ale szczerze nie pamiętam który to z kolei ;d.
Prawie płakałam kilka razy, ale przy zaręczynach Robin i Barneya naprawdę :) To było takie cudowne... Uwielbiam 8 sezon i nie rozumiem czemu większość narzeka że jest słaby
Ja placze niemal na kazdym odcinku z kazdej serii, wiec zapewne zalapie sie tez i na 8 ma :P
Mysle że płacz to przesada ale jest kilka świetnych scen, oswiadczyny są genialne jak juz ktos wspomniał 100% Barney'a.Smutne było kiedy dowiedzieli się o śmierci ojca Marshall'a no i te oczy Barney'a kiedy myślał ,że Robin wróci o ona przyszła z Kevinem :)
mnie też wzruszył wiele scen w HIMYM. Płakać mi się chciało jak Robin wystawiła wtedy Barney'a, gdy miała zerwać z Kevinem i jego akcja w jej pokoju. Smutne było to jak nie poszedł na spotkanie z rodzicami Nory i wtedy też jak z nią zrywał. Miałam łzy w oczach jak Ted uświadomił sobie, że wszyscy ruszyli dalej a on stoi w miejscu i jak "rozmawiał" z matką. Oczywiście też rozmowa Lily z Tedem o Robin i o rodzicielstwie. Aha i jeszcze smutne było jak Ted wracał szczęśliwy od Robin, bo zaczęli być razem a Marshall siedział w deszczu:(
Hmm..płakać to nie płakałam, ale fakt, że to się robi takie trochę..poważniejsze, sprawa z zaręczynami itp.(szkoda mi było Teda) Chociaż nie wiem czy do końca mi się to podoba, bo przez to Barney się zmienia..a przez wszystkie sezony był "awesome" i mam nadzieję , że do końca się to nie zmieni;P
Przy oświadczynach Barneya, gdy Marshallowi zmarł ojciec... W sumie policzyłabym na palcach jednej ręki.
Oświadczyny co prawda świetne, podobne do tych Chandlera i Moniki z Przyjaciół w tym sensie, że pomysł był podobny. Zbić z tropu (Robin / Monikę) i zaskoczyć na końcu. Nie mniej jednak motyw z Friends'ów bardziej mi się podobał, był bardziej wzruszający, jeśli już pod tym względem na to patrzeć =).
W tym sezonie oświadczyny Barneya mnie wzruszyły, ale najbardziej ,,rozwaliła" mnie scena z 7 sezonu gdy Robin i Ted rozmawiają na dachu (Ted mówi Robin, że nie mogą mieszkać razem, bo on zawsze będzie miał nadzieje, że będą razem) i potem wychodzi z budynku, pada deszcz, a wkoło pełno kobiet z żółtymi parasolkami - Shake it up Florance - zawsze jak słyszę ten kawałek to widzę te parasolki...
Mi w pamięć najbardziej zapadł moment jak Robin dowiedziała się, że nie może mieć dzieci i nikomu nie chciała o tym powiedzieć, a Ted czekał na nią w domu z niespodzianką i powiedział coś w stylu, że nie musi mu mówić co się stało, ale to nie odwiedzie go od tego aby poprawić jej humor (czy coś w tym stylu).
Oglądałam dziś finałowy odcinek sezonu 8 i pod koniec odcinka się wzruszyłam jak były zbliżenia na każdego aktora a później widok idącej matki :)
ogólnie było sporo wzruszających scen ale płakałam jedynie przy śmierci ojca Marshalla i na oświadczynach Barneya :)
ja podobnie jak Ty, kiedy pokazał się napis że do ślubu pozostało 56 godzin i zaczęła się końcowa scena, pokazali matkę idącą w stronę kas, M&T i B&R jadących na ślub a potem zaniepokojoną minę Marshalla stanęły mi świeczki w oczach ale jedyną sceną przy której się popłakałem były oświadczyny B&R, oglądałem tą scenę chyba z 20 razy i cały czas działa na mnie tak samo i w odcinku 8x1 kiedy zaczyna się kawałek Band Of Horses - The Funeral, świetny kawałek, pasujący do tej sceny do dialogu Teda i Klausa i do Robin, która znajduje wspólne zdjęcia z Barneyem, które ukrył w jakiejś skrytce. Było jeszcze parę scen we wcześniejszych sezonach przy których miałem świeczki w oczach, kiedy umarł Marshallowi ojciec, kiedy Barney rzucił Norę dla Robin a ona weszła do pubu z Kevinem i dla Barney'a zatrzymał się na chwilę czas,
dla mnie cały 8. sezon to wielkie wzruszenia. wielu odcinków, które mnie wzruszyły pewnie nie pamiętam, ale te spoza 8. sezonu to na pewno:
- śmierć ojca Marshalla
- gdy Robin wyznała Kevinowi, że jest bezpłodna
- gdy po tym jak Barney dowiedział się, kto jest jego tatą i pojechał do jego domu na kolację, ale nie mógł znieść zazdrości, że nie miał prawdziwego dzieciństwa i zabrał kosz do koszykówki z domu ojca, wszyscy stali wpatrzeni w okno w domu Teda, a Barney stwierdził, że dzieciak chciałby mieć taki kosz
Tak, ryczałam jak bóbr, najbardziej oczywiście na scenie zaręczynowej Barney'a i Robin - coś niesamowitego, co ten facet zrobił dla kobiety :)
Wzruszyła mnie też wcześniejsza scena w taksówce, gdzie zakochany Ted jednak powiedział Robin o zaręczynach Barney'a i nawet podwiózł ją pod ten budynek, bo wiedział, że tego własnie ona chce - niesamowicie dojrzały gest i na pewno było mu strasznie ciężko to zrobić.
Wątek o tym, że każdy z nas ma kogoś, kogo trzyma "w dole" (nawiązanie do "Milczenia owiec") i późniejsze stwierdzenie, że wtedy tak naprawdę sami się krzywdzimy i to siebie trzymamy w tym dole i unieszczęśliwiamy się zawiścią do kogoś innego. To był przepiękny motyw i jakże prawdziwy, dający do myślenia.
A, jeszcze scena na pogrzebie, gdzie Marshall był zdołowany ostatnimi (nic nie znaczącymi) słowami ojca i ta jego późniejsza mina, gdy jednak się okazało, że na nagraniu z sekretarki jest coś więcej niż szum z kieszeni :)
Mnie jakos w ogole nie wzruszyla scena oswiadczyn Barneya, pewnie dlatego, ze jakos zbytnio nie kibicuje tej parze. Wiem, ze malo to prawdopodobne, ze NIE beda razem, ale w dalszym ciagu mam cicha nadzieje.
Jedyna scena, ktora doprowadzila mnie do lez to ta w ktorej Ted i Robin zrywaja:
Robin: Nie polecimy do Argentyny, prawda?... Wiec co nam pozostalo?
Ted: Na razie zwrocmy waltornie
Robin: To dla mnie ja ukradles
Ted: Dla ciebie ukradlbym cala orkiestre
I jeszcze ta muzyka w tle
Jak do tej pory (wd. mnie) najromantyczniejszy moment w kinematografia.
A najbardziej boli fakt, ze w szczegolnosci zerwali, dlatego ze Robin nie byla gotowa na powazny zwiazek. A teraz jest...
Ale bylo rowniez wiele scen, ktore do tej pory wywoluja u mnie gesia skorke i sklaniaja do jakis przemyslen m.in:
-Zerwanie Barneya z Nora, mianowicie moment kiedy Barney idzie do restauracji aby ja odzyskac
-Jak Robin opowiada swoim nie istniejacym dzieciom jak poznala ich ojca,
A z tego sezonu:
-Ted, gdy uswiadamia sobie, ze walka pomiedzy Zapasnikami a robotami wydarzyla sie 5 lat temu, a on jako jedyny z grupy stoi w miejscu,
-Oraz wyznanie Lily,
Wiecej tego bylo, ale teraz nie moge sobie przypomniec.
Kiedy Robin opowiadała te historie swoim ''dzieciom''. który sezon jak da radę to odcinek też proszę.
i wiem, że to już niemożliwe, ale cały czas marzę żeby Robin i Ted byli ze sobą.
Ciekawe: napisales dokladnie to co ja.
A drugi zabawny fakt: wczoraj zalozyles konto
Aha rzeczywiście. Przeczytałem większość postów odnośnie tego tematu, a najwidoczniej na twoim się zatrzymałem. Wybacz
Ja nigdy nie płakałam przy oglądaniu HIMYM - ani na odcinkach z ósmego sezonu, ani z żadnego innego. Nie mam uczuć : C.