Obejrzałam odcinek - historia samotnego Barneya z pieskiem uroczy i przezabawny. Oczywiscie
Teda i już od dawna nużących wątków dotyczących jego osoby nie zabrakło - cieszę się że juz
więcej victorii nie zobaczymy. Działała mi na nerwy. Lily i Marshall - jak zwykle wymiatają :)
odcinek 8/10 :)
jak zobaczyłam moment kiedy Viktoria postawiła Tedowi ultimatum, to miałam tylko jedną myśl "znowu Przyjaciele". Ale ciesze się że szybko odeszli od tego wątku i mamy wreszcie Viktorie z głowy :)
Victoria była fajną postacią w gdy po raz pierwszy pojawiła się w serialu (sezon 1?). Odkąd ją ponownie wprowadzili w finale sezonu 7, bo niby była "niedokończoną sprawą" Teda, zaczęła mnie wkurzać z tym zmuszaniem go do wyboru między nią i Robin. I jak się faktycznie okazało cały jej wątek w sezonach 7-8 był po prostu zapychaczem bo nie wydaje się żeby cokolwiek w fabule zmienił bądź na coś wpłynął.
Lilly i Marshall byli dla mnie wyjątkowo męczący w tym odcinku i chyba po ślubie i dziecku ich wątek jest już raczej skończony i można się spodziewać że tego typu dziwne sytuacje z ich udziałem będą się teraz pojawiać, bo czymś czas antenowy trzeba wypełnić. To, co z Tedem się dzieje jest denerwujące. Staje się coraz mniej przystosowany społecznie rzuca dziwnymi, nieśmiesznymi żartami, głupieje i dziecinnieje. Zaczyna się wręcz robić denerwujący, to już nie ten Ted z początku serialu który był zabawny i któremu się kibicowało. Barney to też już nie ta sama postać, starego Barneya rozstanie z Quinn by aż tak nie ruszyło.
Zastanawiam się też czy sprawy przypadkiem nie zmierzają znów w stronę Teda i Robin (po co?), skoro wszyscy wiedzą że Robin wyląduje przed ołtarzem z Barneyem (chociaż czy i co z tego wyjdzie to nie wiadomo).
L&M Team zaczyna być lekko irytujący. Zamiast fajnej, dojrzałej, mądrej pary mamy zaserwowaną jakąś zdziwaczałą dwójkę nieśmiesznych rodziców z poczuciem humoru a la sobotnie filmy familijne na Polsacie. Chciałabym też już mieć "klepnięty" wątek Robin i Barneya, bo trochę przeciągają to wszystko.
Ale Ted Mosby... Grrr! Nie mam zamiaru przeprowadzać tutaj głębokiej analizy postaci, bo to nie Bergman, tylko amerykański sitcom, ale Ted nie zasługuje na żadną dziewczynę. Z każdą nową panną pokazuje, że w sumie z niego jeden wielki buc. Próba rozwiązania problemu "Victoria albo Robin" tchórzliwa. Prócz tego, sama myśl, by zerwać kontakty z Robin, najbliższą przyjaciółką, nie bacząc w sumie na jej uczucia, jest obrzydliwa. Ted myśli o sobie, tylko o sobie, jeśli sobie ubzdura, że jakaś kobieta może być "tą jedyną", jest w stanie zrujnować jej życie, by ją do siebie przyciągnąć, a potem odrzucić, gdy się okazuje, że jednak to nie ta. To już Barney jest lepszy w swoich poczynaniach (przynajmniej był).
A ogólnie, to już się trochę zestarzali nasi bohaterowie, chyba czas kończyć.
Odcinek taki sobie brak pomysłów mam taką nadzieje że w końcu się dowiemy kto jest jego żoną i matką ich dzieci tylko to mnie interesuje bo sam serial już niestety stracił poziom. Wypaliło się to wszystko no nic tak to już jest na siłę robione odcinki szczególnie w sezonie 8 .
kurde po raz kolejny Ted i jego pitolenie o Robyn. ileż można, dajcie już z tym spokój
Robyn i Barney to jedyne rozwiązanie i nie wyobrażam sobie Teda z Robyn
Zgadzam się, Ted i Robin- nie ma mowy! Niechże on sobie wreszcie znajdzie tę jedyną...zdecydowanie za długo to się ciągnie.
Dla mnie słaby, kolejny niestety. Tylko Barney 'znów singiel' trzyma poziom z fajnym motywem psa. Reszta to przejedzona opowiastka, gdzie Vicotria po raz kolejny odchodzi w ten sam sposób (troszkę inwencji twórczej panowie producenci - litości), powracający motyw Ted- Robin (na co to komu? producenci obudzili się nagle w 6-7 sezonie, że przecież Ted kiedyś kochał Robin i nagle powracają do tego tworzac nowe zupełnie irracjonalne odcinki) oraz motyw Robin- Barney "best wingman" - czyli i tak skończy się B i R razem.
Lilly to już nie ten wiek chyba, a Marshal sam w pojedynke nie uciągnie motywu pary Marshal-Lilly.
Generalnie wieje nudą i im szybciej skończa, tym lepiej. Niestety, producenci musza pogodzic się z tym, że nie będą to nowi 'przyjaciele', albo niech zmienią scenarzystów. Kiszka.
barney motyw z psem mi się podobal, ale szkoda że go musiał oddać.Mógłby sobie sprawić psa na stałe to by było słodkie;)
Ted masakra, znowu rujnuje kolejny związek bo nie może odejść od Robin, która w 7 i 8 sezonie jest dla mnie okropnie irytujaca, tylko wszystkim coś niszczy, kiedyś była lepsza a teraz to taka mdła suka. Lily i marshall od pojawienia sie dziecka sa zwyczajnie przerysowani. szkoda że odeszla quinn jej zwiazek z b. utrzymywał wg mnie poziom serialu.
mam wrażenie, że jakiś inny ten odcinek był, czy jakieś inne ujęcia niż zwykle, trochę więcej śmiechu w tle. Też może ktoś to zauważył ?
Ja zauważyłem, że w niektórych momentach śmiech dorzucony był zupełnie nietaktowanie. Wiadomo, każdy ma swoje poczucie humoru, no ale nie wiem przykładowo (bo nie pamietam z odcnika) Barney odbiera telefon komórkowy - śmiech. Trochę to smutne.
Odcinek bardzo przypominał mi ten z przyjęciem z poprzedniego sezonu. Tyle, że tamten raził konwencją, a ten (5-ty) także treścią.
Smutny jest upadek tego niegdyś błyskotliwego serialu. Koniec. Szkoda 20 minut tygodniowo na taką kiszkę.
Zdecydowanie jeden z najgorszych odcinków w serialu.
T+V - szkoda słów.
T+R - znowu ?
M+L - żenada. W tym sezonie są beznadziejni.
B - Jedyny + w tym odcinku. Chociaż Barney odżył.
Matkę poznamy zapewne koło 18 odcinka. Przeraża mnie jednak wizja 9 sezonu. To już będzie za dużo. Jeżeli serial dalej będzie trzymał tendencję spadkową będzie trzeba obniżyć gwiazdki :)
Mnie odcinek bardzo się podobał.
Barney z psem to strzał w 10!
Koniec mdłego związku Teda z Victorią. Lubię jak jest trochę poważnych scen (scena w barze Teda i Victorii), ale nie za dużo.
Robin z Nickiem fajnie wypadli w tym odcinku. W końcu był pokazany szerzej ich związek.
Marshall i Lilly już gorzej wypadli, a szczególnie Lilly.
Co do miłości Teda do Robin to wiem, wiem, że znowu... Ale zawsze byłem za nimi:)
Wg mnie serial powinien się skończyć na tym sezonie, bo serial traci swoje atuty. Ciągłe przeciąganie czegoś, kolejne związki i rozstania i aktorzy już nie najmłodsi (bardzo widać to po Lilly). Serial zaczyna robić się telenowelą.
Poziom trzymają Barney i Matshall, czasem podłączy się Robin. Reszta już słabizna.
Nie wiem, dlaczego kazdy hejtuje watek Teda i Robin. Wedlug mnie <jak do tej pory> byla to najlepsza para. W dalszym ciagu im kibicuje i mam nadzieje, ze w jakis magiczny (zarazem logiczny) sposob beda znowu razem.
Kto kończy oglądać ten serial? Ostatnie 3 odcinki oceniłem 6,5.i 4 ten najnowszy. Kiedyś oglądałem widząc dobry humor, ciekawą fabułę i co najważniejsze z osobistym zaangażowaniem, byłem ciekawy jak się potoczy historia. Teraz to mi wisi, od czasu do czasu się uśmiechnę, ale większość momentów przyjmuję z zażenowaniem. Jakbym oglądał coś innego.
Niestety serial juz nie jest taki sam jaki był.Znów Ted pokazuje że bardziej mu zależy na Robin niż na Viktori.Barney już nie jest tą samą osoba co kiedyś.Myślałem że Ted ożeni się z Viktorią będzie ślub itd.Barney znajdzie swoją drugą połówkę pod koniec sezonu i wreście było by koniec.Czym dłużej chcą ciągnąć ten serial tym gorzej się go ogląda.W moim odczuciu przez Robin ted nie może sobie ułożyć życia.I bylo by fajnie gdyby zakończyli z postacią Robin ale tego nie zrobią.
Ted wg mnie już wypalony aktorsko. Chociaż osobiście sam im kibicowałem/kibicuję. I podobnie do MikeParcero, już mnie tak to nie bawi jak na samym początku.
Po tym odcinku przestaję oglądać. Wrócę do serialu jak się skończy, obejrzę wszystko na raz. Kiedyś było śmiesznie, teraz to naciągana nuda. No a Ted? Gorszy jak baba.
Niestety ani razu się nie uśmiałem i oceniłem odcinek na 1...
Barney z psem?? Widać, ze nie mają już pomysłów aby to ciągnąć. Widać, że koncepcja poznania matki to 1 góra 2 odcinki i teraz będą zapychać do końca jakimiś bezsensownymi epizodami...
Jednym słowem - dajcie znać jak już pozna matkę to po prostu sobie obejrzę ten odcinek i na to samo wyjdzie.
Serial naprawdę idzie po równi pochyłej. Jestem ostatnią osobą, która krytykuje coś ale już nie daję rady. To, co zrobili z postaciami jest okropne. Lilly I Marshall są nie do zniesienia. Barney też widać zmierza do kategorii L i M czyli chorzy psychicznie. Facet od Robin też jakiś psychol. Jedynie Ted trzyma poziom jako postać. Ehh mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
Marshall przemawiający głosem swojej wewnętrznej bogini i zachwycona tym Lilly - co to, do cholery, miało być? Przemowa Barney'a do psa o samozadowalaniu się językiem - WTF??? Fajnie, że głosy w tle podpowiadały mi, że powinnam się przy tych scenach śmiać. Robin z bezbarwnym facetem, z którym nie ma nic wspólnego, denerwujący Ted... generalnie cały odcinek to nuda wymieszana z zażenowaniem.
Zdecydowanie nie. Brak pomysłów scenarzystów po prostu poraża... Trudno mi uwierzyć, że tak bardzo chcę, żeby ten serial się już skończył. Porażka totalna. Jedynie wątek Barney'a był do przełknięcia, ale też nic na poziomie. Po tych 5 odcinkach 8 sezonu nawet ten 7 nie wydaje się taki straszny...
Jestem tego samego zdania... po 5 odcinkach już mam dość tego serialu. Muszę przyznać, niestety z przykrością, że modlę się już o koniec sezonu.
Oj tam, po co zaraz o koniec serialu, wystarczyłoby dopuścić do produkcji scenarzystę z pomysłami na żarty, które są śmieszne...
piesek jako Skrzydłowy uroczy ;D choć odcinek w sam w sobie trochę o niczym ;P widać że serial zmierza do zakończenia..
Odcinek straszny. Poprzedni był najgorszym w całej historii HIMYM, a ten niewiele od niego odbiega, niestety. L&M są już tak beznadziejni, ze odpychają od oglądania. Odcinka nie ratuje nic, bo nawet na siłę nie znajduję czegoś co mogłoby podnieść go z kolan. Kiedyś to był świetny serial, i nawet teraz jak widzę stare odcinki to padam ze śmiechu, ale to co serwują nam od 7 sezonu to ckliwe badziewie, 8 sezon to całkowity upadek, a oglądanie tego to męczarnia. Już obniżyłem ocenę z 8 na 4 i daję serialowi ostatnią szansę. Jeśli 8x06 nie podniesie poziomu to moja przygoda z tym serialem dobiegnie końca.