jak Wam się podobał odcinek? Uważam, że był lepszy od poprzedniego. Na plus wreszcie Robin i
Barney(może dlatego, że osobno?). Szkoda, że nie pokazali matki, myślałam, że to ona zaprzyjaźni
się z Robin.
Też myślałem, że pokażą matkę. Ogólnie odcinek słaby.Wczoraj zacząłem oglądać Przyjaciół, bo widziałem kiedyś tylko kilka odcinków i przez cały odcinek śmiałem się, że aż mnie brzuch bolał a tu? siedziałem wpatrzony w monitor i zero reakcji, bo tak naprawdę nie było w tym odcinku nic śmiesznego. No może przy ostatniej scenie, kiedy Barney, Ted i Marshpillow siedzieli na leżakach i patrzyli na przechodzącą laskę i wcześniej kiedy Marshall się zaciął albo ograł w pokera Ranjita trochę się uśmiechnąłem ale od serialu komediowego wymaga się jednak dużo więcej niż jedna-dwie śmieszne sceny przez 20 minut... Dobrze, że Barney z Tedem sobie wyjaśnili wszystko i wreszcie nie było tego sztucznego, przesłodzonego i głupiego "Aww!" Robin i Barney'a ale była Patrice, która mnie irytuje jak nikt inny w tym serialu, w ogóle nie wiem co ona robi na tym ślubie, jak po tym wszystkim mogli ją zaprosić... Niby to dzięki niej B&R są razem ale i tak wygląda to co najmniej dziwnie. Do tej pory broniłem tego serialu, wiadomo że z każdym sezonem bohaterowie się zmieniają i może brakować pomysłów no ale bez przesady... I niech pokażą w końcu tą matkę bo robi się cholernie nudno oglądając w kółko naprutą Lilly, płaczącą bez powodu i mówiącą wszystkim dookoła co mają robić i pierdołowatego Teda kombinującego tylko jak tu poprawić humor Robin i przesłodzonego do porzygu Barney'a i Robin z tym ich sztucznym "Aww!" i dokańczaniem po sobie zdań...
Zgadzam się z każdym Twoim słowem, z jednym wyjątkiem. Nie mam nic do postaci Patrice, bardziej natomiast denerwują mnie reakcje Robin na jej widok. Jakoś te jej wrzaski od początku mnie nie przekonują.
Ale reszte Twojej wypowiedzi jak najbardziej popieram, ten odcinek można byłoby uznać za niezły gdyby HIMYM był serialem obyczajowym a nie komediowym.
HIMYM nigdy nie było serialem stricte komediowym, jak na przykład Bing Bang Theory. Mieliśmy w końcu nawet śmierć ojca Marshalla i zostawianie się przy ołtarzu. Myślę, że ostatni sezon też będzie właśnie bardziej obyczajowy niż komediowy, bo to w końcu pożegnanie z bohaterami.
Nie no to jest typowy sitcom, poza tym co kilka sekund możemy usłyszeć sztuczny śmiech w tle. Fakt, że najnowszy sezon nie jest ani trochę śmieszny to już inna kwestia. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że Przyjaciele to nie serial komediowy.
te wrzaski Robin też mnie wkurzają w sumie na równi z Patrice... Są tak sztuczne, Robin ma w serialu coś koło 32 lat a zachowuje się jakby miała połowę tego, jak jakaś niedoje...na nastolatka. W każdym serialu komediowym są odcinki bardziej lub mniej obyczajowe jednak nawet podczas scen rozstań, śmierci i potem pogrzebów potrafią wpleść w to wątki komediowe, a w HIMYM jest od 7 sezonu jakby na odwrót - to serial obyczajowy z wątkami komediowymi, jest ich jak na lekarstwo... Od 7 sezonu jedyne odcinki, które zapadły mi w pamięć to ten z krawatem w kaczuszki, Ted szukający nowego hobby kiedy Robin wyprowadziła się z jego pokoju, a najbardziej rozśmieszył mnie "drunk train", w 8 sezonie odcinek pierwszy i ten podwójny z zaręczynami B&R były warte uwagi i ewentualnie ten z wieczorem kawalerskim Barney'a reszta nie zrobiła na mnie większego wrażenia coraz mniej legendarnego Barney'a, teraz to taki pantofel, który mówi, że wszystko jest legendarne ale już bez "wait for it!", bo nie musi czekać anymore, bo ma już Robin, Lilly zachowuje się jak rozkapryszony bachor, płaczę bez powodu, scena z odcinka, w którym razem z Marshallem płakali za Marvinem oglądając jego zdjęcia w telefonie była tak żenująca... Czekam z niecierpliwością na odcinek pt "How Your Mother Met Me" i "Slapsgiving 3" ale to dopiero po nowym roku niestety.
"Robin ma w serialu coś koło 32 lat a zachowuje się jakby miała połowę tego"
A niby kto tam zachowuje się normalnie? Barney? A może Marshall lub Lily? :) To jest serial komediowy, cechy każdego bohatera są celowo przerysowane. To, co napisałeś o Robin, równie dobrze można by było napisać o pozostałych bohaterach i też by się zgadzało ;P
no w sumie racja... Tam chyba Marshall wygląda na takiego najbardziej dojrzałego, ma momenty że mu odwala ale jeszcze mieści się w normie... Lilly swoim zachowaniem rozkapryszonego bachora, który ciągle płaczę, a zamiast ssać butelkę z mlekiem ssie słomkę z drinkiem doprowadza mnie już do szału, nie licząc B&R z ich "Aww!" którzy zachowują się jak para nastolatków a nie jak dorośli ludzie, którzy biorą zaraz ślub no i wspomniane wrzaski Robin, jeżeli kogoś śmieszą powinien zbadać sobie głowę no i jedynie do Teda się przyzwyczaiłem bo zawsze był pierdołą i wiadomo czego się po nim spodziewać, Lilly stała się taka od czasu ciąży, non stop płakała, pozostali też dopiero kiedy scenarzystą skończyły się pomysły stworzyli coś jakby zupełnie innych bohaterów bo patrząc na całą paczkę w sezonach 1-6 a 7-9 są oni nie do poznania... W Scrubs JD i Turk też zachowywali się jak dzieci mimo że sami mieli już dzieci i byli lekarzami, więc takie zachowanie nie bardzo im pasuje, jednak oni swoim zachowaniem śmieszyli a paczka z HIMYM staje się przez to żałosna, bo to nie jest ani trochę śmieszne...
A mógłbyś mi opowiedzieć jak sobie wyjaśnili sprawę Barney i Ted? Nie zrozumiałem tego fragmentu w całości.
Po prostu Ted powiedział prawdę Barney'owi, oczekując od niego zrozumienia, o ile potrafi to zrobić. No i obiecał oczywiście, że nigdy nie stanie im na drodze i takie tam ;)
Barney przeprasza Teda że się na nim wyżywał, ze jest zły na siebie bo to on powinien być wtedy na miejscu Teda, a nie bawić się z 12-latkami w Laser Tag a Ted był po prostu dobrym przyjacielem i chciał jej tylko pomóc i co innego gdyby nadal coś do niej czuł i zapytał Teda czy czuje coś nadal do Robin i w tym momencie zaczął padać deszcz, Ted wypiera się ale po chwili mówi że czasem nadal do niej coś czuje, potem Barney wybucha i Ted mówi mu że nienawidzi tych uczuć i nikt bardziej jak on chciałby, żeby one zniknęły ale to nie działa w ten sposób, że nie ma w sobie guzika "wyłącz", potem Ted przysięga kładąc dłoń na The Bro Code i Ted wtedy mówi "Nigdy nie dopuszczę do sytuacji, w której między mną, a Robin zacznie dziać się coś więcej, bo nie chcę cię stracić jako przyjaciela, waszej dwójki i zrobię co w mojej mocy, żeby jak najszybciej o niej zapomnieć, tylko pytanie czy ty mi pozwolisz?" właściwie to jedyna scena warta zapamiętania z tego słabego odcinka i dobrze, że to zamyka już mam nadzieje definitywnie wątek T&R. Ale nadal nie wiem jak scenarzyści zamierzają rozwiązać to dalej. Bo niby jak to ma wyglądać, Ted w weekend kocha jeszcze Robin a pod jego koniec spotykając matkę zakocha się w niej i to będzie tak jakby jednak ten guzik "off" mu się znalazł? Nie da się z dnia na dzień odkochać w kimś kogo uważało się przez tyle lat za miłość swojego życia...
Ten odcinek słaby jak cały ten serial niestety nie to samo niech to kończą wreszcie heehe.
Motyw z tabletem zerżnięty w całości od Jarosława K., tylko czekać na pozew o bezprawne wykorzystanie patentu. Poza tym fakt, ten odcinek ssie
Marshall narazie ratuje ten sezon, ogolnie on caly czas trzyma poziom ;) Genialna rola, genialny aktor. Btw. wiadomo kiedy pojawi sie juz na miejscu? Jakieś spojlery? :>
z każdym odcinkiem akcja posuwa się godzinę do przodu. W tym tempie może w tym roku jeszcze go zobaczymy wśród paczki... Założę się, że jak dojedzie już nie będzie śmieszył tak jak teraz, bo znów zacznie się sprawa z jego nową pracą i nie będzie wiedział jak o tym powiedzieć Lilly itd. i znowu kilka odcinków skupi się na tym żeby ukraść twórcom trochę czasu. ogólnie kolejny melodramat obyczajowy nie komedia
Było powiedziane, że matkę wszyscy poznają przed Tedem, więc.. myśl, że Marshall szybko wróci. ;)
Z Wisconsin do Nowego Jorku jest prawie 15 godzin jazdy. Biorąc pod uwagę, że te godziny mijają dość powoli, to Marshall chyba nie tak szybko dotrze do reszty paczki. I pewnie Ted spotka matkę na samym ślubie czyli pod koniec sezonu więc będzie to męczące dość. A nie! Przecież było już pokazane, gdzie się spotkają. Na stacji pociągu po ślubie! Ted urwie się z wesela wcześniej i tam spotka matkę. Tak więc męczarnia nas czeka:)
Ale czekaj... Przecież pokazali jedną scenę Teda z matką jak on na nią patrzy gdy ona gra. Pamiętasz ? Kawałek łokcia matki ? :)
Hehehe, no nie bardzo. Pamiętam właśnie tę scenę na stacji kolejowej. Ale może chodzi o to, że tam znowu się spotkali i wspólny powrót do Nowego Jorku ich zbliży.
wiem że Ted pozna ją na końcu ale Marshall prędko nie wróci, wiadomo już że w 7 odcinku również nie będzie go jeszcze wśród paczki
Wedlug mnie Marshall jest najbardziej irytujaca postacia serialu.
W sumie mozna powiedziec, ze trzyma poziom, poniewaz zawsze taki byl.
Tylko w przeciwienstwie do obecnych odcinkow, w poprzednich byl zabawny.
Szału nie ma. Wg mnie poprzedni odcinek był lepszy. Jak dla mnie w tym odcinku najśmieszniejsza była Robin, reszta jakaś taka nijaka. A pomysł z wirtualnym Marshallem zerżnięty z TBBT, ale niestety znacznie mniej śmieszny.
Już drugi odcinek czekam aż pokaża Matke znowu..... :( jak dla mnie dwa ostatnie odcinki na minus, ewentualnym plusem jest to, że zmierza ku ostatecznemu zakończeniu Robin-Ted
Nie wiem czego tak narzekacie na te najnowsze odcinki. Może jesteście już znudzeni serialem, Te 9 lat dla tych co oglądają od początku może być za długo jak na oglądanie serialu. Ja oglądnąłem 7 serii w ok 5 miesięcy mniej więcej Maj - Wrzesień 2012. Potem na bieżąco 8 i teraz 9 sezon. Co prawda nie oglądałem 4 odcinka, ale pozostałe 3 w tej serii były naprawdę dobre, a już na pewno lepsze niż 7 sezon. Wiadomo że z każdym sezonów scenarzyści mają coraz mniej pomysłów. Co do samych odcinków to 1 mnie rozbawił, śmiałem się dość często, no i wreszcie poznaliśmy trochę bardziej matkę. 2 od był trochę gorszy ale też na niezłym poziomie. Natomiast 3 był naprawdę świetny i wiele razy się zaśmiałem.
taak... jestem znudzony żałosnym poziomem humoru... a w tym temacie mowa konkretnie o 4 odcinku który jest najsłabszy z tej serii, nie oglądałeś więc nie chrzań i nie widziałeś chyba świetnych odcinków skoro mówisz że 3 takim był... i nie zgodzę się że w 7 sezonie były gorsze odcinki bo tam było więcej śmiechu... „Tick Tick Tick..., Drunk Train, Now We're Even, Ducky Tie na tych odcinkach polewałem się ze śmiechu czego nie można powiedzieć o żadnym odcinku 9 sezonu, który póki co ssie i 3 pierwsze odcinki były ok ale daleko im chociażby do tych z 7 sezonu a powiedzenie że 9x3 był świetny pokazuje jak bardzo znasz ten serial i chyba nie oglądałeś go uważnie... świetne to były odcinki w 1 i 4 sezonie, 5-6 tu również było sporo śmiesznych od 7 sezonu ten poziom spada i to bardzo wyraźnie...
Mnie się odcinek bardzo podobał. Śmieszył mnie od początku do końca. Początek jak dla mnie był żenujący ale 4 odcinek pokazuje, że coś jeszcze można z tego serialu wycisnąć:)
Żenujący odcinek. W ogóle cały ten sezon bardzo marny. Ciężko mi uwierzyć taki spadek jakości względem sezonów 1-5.
Proszę was, nie narzekajcie aż tak bardzo przecież to wiadomo że ten serial nie jest już komediowy, naturalna ewolucja, wszystko zbliża się do końca i już widać że to typowe pożegnanie. Wiele momentów było już bardziej na przemyślenie niż do śmiania się, ja to szanuje i nawet mi się to podoba.
Wystarczy się trochę zastanowić nad tym gdzie ten serial zmierza od pewnego już czasu i dlaczego tak się dzieje, a nie bezmyślnie narzekać w co drugim temacie jaki to ten serial jest już beeeeee...
Wydaje mi się, że ludzie nie mają bólu wiadomo czego, bo serial "nie jest już komediowy", bo zapewne pogodziliby się z obyczajową wersją ostatniego sezonu, który mógłby po prostu opowiedzieć nam, co się stało dalej, kim jest matka, etc. Aczkolwiek nie chodzi o to, że HIMYM "nie jest już komediowy", tylko stara się być komediowy na siłę, przez co jest po prostu ŻAŁOSNY. Już odnośnie poprzedniego odcinka pisałam, dlaczego tak uważam - wciąż te same schematy czyli np. powtarzanie scen i tekstów non stop, w tym odcinku Barney biegający wciąż do Teda w ten sam sposób, albo BroCode pojawiający się wciąż w ten sam sposób.
Chociaż muszę przyznać, że podobał mi się wątek Lily i Robin w tym odcinku, uśmiechnęłam się pierwszy raz od momentu, kiedy Marshallowi wypadły z kieszeni cukierki podczas minuty ciszy.
"Aczkolwiek nie chodzi o to, że HIMYM "nie jest już komediowy", tylko stara się być komediowy na siłę, przez co jest po prostu ŻAŁOSNY. "
Bardzo dobre podsumowanie.
Niestety mam wrażenie, że nie tylko scenarzyści sobie odpuścili, ale też aktorzy są już zmęczeni swoimi rolami. Barney, Robin i Ted snują się po ekranie i są po prostu nudni, Marshall i Lily zwłaszcza w ósmym sezonie byli karykaturalni i irytujący; Lily humorzasta i robiąca ciągle denerwujące grymasy, Marshall gadający głosem jakiejś swojej wewnętrznej bogini - koszmar. U Teda ta przemiana była powolna i tak bardzo jej nie dostrzegałam, ale teraz oglądam stare odcinki i uderzyło mnie, że Ted był zupełnie inną postacią; w związku ze Stellą był sympatyczny, inteligentny i zabawny, w sezonie czwartym i piątym był wzruszającym romantykiem... Teraz jest po prostu nudziarzem.