Wyjaśnijcie mi czemu tyle ludzi oskarża Robin z jednej strony o egoizm (w kontekście rozwodu z Barneyem) i sądzi, że była nieszczęśliwa w czasie kiedy wypadła z grupy?
W kontekście pierwszego - problemem Barneya było, że nie mógł prowadzić bloga, co jest komiczne i nie można tego traktować poważnie. Ok, podróżowanie bywa męczące, ale dlaczego to Robin powinna rezygnować z marzeń? Za Barneyem nie stało nic oprócz wygody.
Co do drugiego: R. spełniła swoje marzenia, podróżowała, a widziałam komentarz, że straciła czas. Jak? Dziwi mnie brak zrozumienia, że ludzie mogą chcieć różnych rzeczy i nie tylko dzieci + stabilizacja się liczą.
Myślę, że oskarżając Robin o egoizm ludzie maja na myśli to, że zainteresowała się Tedem kiedy rozwiodła się z Barneyem, była samotna a Ted "akurat wtedy" miał już kogoś :)
Nie chodziło o prowadzenie blogu, to był tylko pretekst. Tak naprawdę Barneyowi przeszkadzało podróżowanie. Można to zauważyć, gdy rozmawia z Tedem w barze i zapewnia go, że wszystko jest ok. Barney wolał stabilizację, a Robin przez pracę podróżowała i to było przyczyną. Jeżeli to co napisałeś/aś byłoby prawdą spłyciłoby ten serial do granic możliwości.
widzów oburza to, ze rozstali się z tak głupiego powodu. dorośli ludzie powinni walczyć o te miłość, szukać innych rozwiązań, iść na kompromisy.
nie wiem.. może twórcy chcieli pokazać dzisiejszy bezsens wystawnych ślubów? np. Kim Kardashian chyba rok organizowała swój ślub a zakończyła małżeństwo po 72 dniach.
co do drugiego: wypadła z paczki. owszem realizowała się, ale po jej minie np. na ślubie Teda, na spotkaniu po latach widać, że nie jest szczęśliwa i czuje się nieswojo w tym towarzystwie. a Teda "dostała" dopiero po 17 latach (2013 -20130) z bagażem, ze zmarłą żoną, zdjęciami na kominku, wspomnieniami o niej, dziećmi, dziadkami do strony matki itd.
Robin zawsze miała taką głupią przypadłość, że zaczęła się interesować mężczyznami dopiero jak oni już byli w jakimś poważnym związku. Poza tym zawsze przekładała karierę (czyli siebie) nad wszystko inne, więc te oskarżenia są całkiem zrozumiałe. Robin jest po prostu bardzo płytką osobą, stąd też po części wynika jej egoizm.
błąd ;P jak była z tym dziennikarzem, Donem chyba, to związek był na pierwszym miejscu - w końcu odmówiła poważnej stacji.
dobra:
- gdy dowiedziała się, że nie może mieć dzieci powiedziała to swojemu facetowi, dwa, powiedziała, ze nie chce mieć dzieci i zapytała czy mu to odpowiada - to nie jest egoizm
- pozbyła się psów, gdy była z Tedem, bo mu przeszkadzały - nie egoizm
- zawsze była szczera w stosunku do swoich facetów - powiedziała Tedowi czego chce, powiedziała hindusowi, że zdradziła, zapytała się Barneya czy jest szczęśliwy w małżeństwie - tak egoiści nie postępują.
Czyli teza jest błędna, bo Robin myślała jednak o innych :)
Musiał bym obejrzeć jeszcze raz stare sezony, a znalazło by się sporo nieegoistycznych zachowań.
Chyba nie zrozumiałeś co miałem na myśli. Uznaję Robin przede wszystkim za płytką osobę (spróbuj udowodnić, że jest inaczej), a mówiłem o niej egoistka w takim kontekście, że zawsze przekładała własną karierę nad związki. Ten przypadek z Donem to jedyny raz w serialu gdzie postępuje inaczej.
Oczywiście, że jest inaczej - miała marzenia, pasje i zainteresowania. Była odważna. Przez takie cechy ludzie są trudni, ale nie płytcy. Płytki to był Barney. Właściwie jak rozumiesz płytkość?
Mówisz o karierze, ale to nie chodziło tylko o to (w sensie, kasa, sława i tak dalej), ale też o ambicje, rozwój, pragnienie zmiany. To nie jest płytkie.
I to bardzo dziwne kryterium egoizmu - nie dla każdego związek jest najważniejszy, ale to nie znaczy że ten ktoś jest egoistą. DziadekKaziu świetnie pokazał, że R. myślała i dbała o innych.
Oczywiście, że Robin była płytka. Takie przykłady:
- "efekt homara", czyli Robin zawsze najbardziej chciała mieć to, czego mieć nie mogła. Przeważnie zaczęła interesować się mężczyznami w momencie jak już byli z kimś innym związani
- Bardzo szukała poklasku u mężczyzn, najlepszy przykład jest w odcinku gdzie zdejmowała pierścionek zaręczynowy, aby tylko inni mężczyźni zaczęli ją dostrzegać
- "Naked man"
efekt homara można odnieść właściwie do wszystkich ludzi, gdyż przedmiot pożądany przez osoby trzecie staje się atrakcyjniejszy - uczą tego na ekonomii, naukach społecznych, psychologii. Tu zatem twoja definicja powierzchowności leży ;)
Poklask u mężczyzn - zważywszy, że ojciec Robin nie akceptował faktu, że ma córkę a nie syna, a ona nie czuła z jego strony wsparcia, z łatwością można wywnioskować, że szukała akceptacji u innych, między innymi poprzez kokietowanie mężczyzn.
Naked man - wszyscy z grupy to przetestowali, czy to znaczy, że wszyscy są płytcy?
Moja rada, dokładnie sprawdź jakie osoby określa się mianem osób płytkich, powierzchownych.
Ameryki nie odkryłeś z tym efektem homara u ludzi, ale Robin zawsze chciała mężczyzn w momencie jak już byli zajęci: Teda (Victoria, Stella, Tracy), Barneya (Nora, Quinn), Colina i innych.
Nie rozumiem drugiego uzasadnienia. Zrobiłeś je na siłę.
Co do Naked man - jest tu delikatnie różnica między myśliwym, a zwierzyną. Poza tym chodziło mi też o zachowanie Robin wobec tego gościa - spotykała się z nim tylko po to, aby udowodnić samej sobie, że właśnie nie jest płytka.
A jak powyższe przykłady zachowania Robin wciąż nie są dla cebie płytkie to wyjaśnij mi geniuszu na czym to polega.
a czy przypisuje sobie odkrycie Ameryki? ;>
uzasadnienie z ojcem Robin jest banalnie proste, wątek ten przewija się przez wszystkie sezony.
Naked man - obie strony idą do łóżka z tego samego powodu. Poza tym Robin nie umówiła by się z nim 2 raz gdyby nie reakcja grupy, która później i tak przystała an tym, że naked man nie jest taki zły.
Osoba płytka, powierzchowna - osoba niezdolna do głębszej refleksji nad podejmowanymi przez siebie decyzjami. Osoby płytkie niezdolne są do podejmowania zachowań empatycznych, a ich priorytety i cele nie uwzględniają ich wpływu na osoby trzecie.
Piłeczka twoja "geniuszu", zdefiniuj osobę płytką ;]
Zabawne jest to, że akurat ta część trochę pasuje do Robin - "osoba niezdolna do głębszej refleksji nad podejmowanymi przez siebie decyzjami" :D
Osobiście nie uważam że Robin jest płytka, choć może to trochę tak wyglądać... Moim zdaniem to po prostu trudny charakter objawiający się tym, że jest trochę jak dziecko - nie wie czego dokładnie chce, nie rozumie siebie, nie potrafi zaakceptować istniejących sprzeczności... Jeśli coś bym nazywał płytkim, to jej tożsamość, i właśnie dlatego też moim zdaniem wasza kłótnia nie ma większego sensu (bo to po prostu nie jest jednoznaczna w odbiorze postać)
"osoba niezdolna do głębszej refleksji nad podejmowanymi przez siebie decyzjami"
Przecież to zdanie pasuje do wszystkich 3 punktów:
1. Ile razy dała Barneyowi czy Tedowi kosza, aby później (jak już chłopaki sobie ustatkowali z kimś innym życie) płakać, szlochać, że już nie są wolni. To zdanie, które powiedizała Tedowi na weselu Stelli: "ale jakbym zmieniła zdanie co do ślubu i dzieci to byłoby fajnie, gdybyś był jeszcze wolny". Przecież tak co do joty postępuje osoba płytka/pusta/niezdolna do głębszych refleksji.
2. Robin kiedyś była gotów przespać się z jednym gościem, aby tylko wyjść na kobietę atrakcyjniejszą od innej kobiety (odcinek "the window"). Aha, uprzedzę kolejny kontrargument - Robin nie ograniczała się wtedy do pomocy dla Teda, po prostu chciała wyjść na atrakcyjniejszą kobietę. Była wkurzona po tym, jak ten gościu i tak koniec końców wybrał Maggie. Inny przykład - poderwała gościa tylko po to, aby sprawdzić czy wciąż jest atrakcyjna (s06e01). Takie szukania zainteresowania u innych mężczyzn nie robi za bardzo z kogoś osoby "głębokiej".
3. Robin nie umówiła się z Mitchem drugi raz na randkę przez reakcję grupy, a dla reakcji grupy - nie chciała wyjśc na zdzirę w oczach Marschalla (no i w swoich). Każda kobieta, która przespała się z kimś na ten podryw żałowała tego później i było jej zwyczajnie głupio, że tak łatwo dała się poderwać(koleżanka matki też tak miała).
Jakoś nigdy nie przypisałbym określenia "płytka" w stosunku np. do matki, natomiast ty chyba wciąż nie widzisz różnicy w zachowaniu i podejściu jej oraz Robin.
dla mnie osoba płytka, to taka która pozbawiona "otoczenia", znajomych etc nie reprezentuje sobą nic ciekawego, nie ma pasji ani zainteresowań. Z całej paczki najpłytszy był oczywiście Barney (i nie, nie ma różnicy między "łowcą" a "zwierzyną" to dokładnie ten sam poziom pragnień). Długo płytka była Lilly, która interesowała się tylko mieszaniem w życiu innych - co jest najpłytszą rzeczą jaką można robić (pod koniec wrzucili ten wątek ze sztuką, wcześniej tylko o tym gadała i że "chciałaby"). Marshall, Robin i Ted nie byli płytcy.
A co do poklasku i atrakcyjności - każdy ma swoje słabości, wiele ludzi pragnie być atrakcyjnymi. Może to faktycznie "płytkie", ale bardzo ludzkie. Ot, odrobina złożoności w serialu. Ciągle nie napisałeś czym jest płytkość według Ciebie.
Osoba płytka - osoba krótkowzroczna, niezdolna do przejawiania głębszych uczuć, kierująca się w życiu prostymi zasadami i jest to osoba o nagiętym kręgosłupie moralnym.
W jaki sposób to pasuje do R.? Na moje oko żadne określenie do niej nie pasuje.
I to dość dziwna definicja. Osoby nie planujące dalekosiężnie przyszłości (żyjące tu i teraz, chwilą) są płytkie? Osoby żyjące prostymi zasadami (np. wyznają zasadę że najważniejsza jest pomoc innym, albo szacunek do siebie i innych) są płytkie? I czy jakiekolwiek zasady są w praktyce proste? I oczywiście niemoralni ludzie mają często bardzo głębokie spojrzenie na rzeczywistość, w przeciwieństwie do posłusznych, ale bezmyślnych moralistów;>
Oczywiście, że nie chodziło mi o takie wartości jak pomaganie innym. Chodziło mi o takie bardziej cyniczne wartości jak płytkie traktowanie ludzi czy parcie na kasę.
Robin najpierw odrzuciła względy Teda, by później powiedzieć "tak" Barneyoiw, by później o mało co nie uciec ze ślubu z nim, by później się z nim rozwieść i oczywiście by później płakać, że Ted nie jest z nim
Albo inny przykład - była w związku z Kevinem, przespała się z Barneyem, który zerwał dla niej z Norą, ale ona i tak odrzuciła jego względy. Zraniła dwóch bliskich sobie mężczyzn za jednym razem.
Jeśli dalej będzie podważał w tych zachowaniach "płytkość" Robin to możemy tak dyskutować w nieskończoność. Więc zakończę tutaj swoje wywody z mojej strony ;)
oook, zwyczajnie całkowicie inaczej rozumiemy płytkość;) dla mnie to są przykłady raczej niestabilności emocjonalnej lub strachu.
"niezdolna do przejawiania głębszych uczuć" - Robin jednak je przejawiała i to nie raz. Przykład ślubu Teda ze Stellą - przejmowała się, opuściła ślub bo było to dla niej za dużo. Odczuwała uczucia i to spore.
Nie można na podstawie kilku zachowań budować tezy, która nie obroni się gdy spojrzy się na postać całościowo.
Gdyby bohater jakiegokolwiek serialu był osobą "pustą" to taki serial by nikogo nie interesował. Nawet Dexterem szarpały uczucia.
A to, że ktoś z kimś sypia bo może - no sorry, do tanga trzeba dwojga. Przykład jak Ted sypiał z Robin gdy byli współlokatorami. Czyli co? Ted jest płytką postacią?
Lily wyjechała do SF bawić się w malarstwo, egoistka - jest płytka?
Marshal zgadza się być sędzią nie mówiąc nic żonie - to ci płytki cham ;]
Tak, egoizm to jeden z przejawów płytkości. Wyjazd Lily do SF był jej "jednorazowym" przejawem płytkości. No bo jednak wyjeżdżając do SF Lily:
- porzuciła kilkuletni związek
- zerwała zaręczyny i przygotowania do ślubu
Marschalla niepowiedzenie o zostaniu sędzią to w ogóle inny kaliber.
A jak Ted "bezuczuciowo" sypiał z Robin to obydwoje byli płytcy. W takim sensie, że nie dostrzegali tego, że ranią 3 osobą. Jak najbardziej przyklad płytkości.
Akurat z drugim zgodzę się z DziadekKaziu, gawlacki. w Himym kwestia tego, że uciekała od byciachłopcem i chciałaakceptacji i zauważenia w niej kobiety, stąd się takzachowywała ( z resztą scena z pierscionkiem jest idealną kopia odcinka z pierścionkiem lily jak poderwała geja)
Naked Man - tu się zgodze z toba, ten odcinek był akurat konkretnie o tym, że Robin leciała na ten numer jak każda (2/3) tylko nie potrafiłasię do tego przyznać. aczkolwiek nie wiem czy podchodzi pod bycie płytkim, po prostu odcinek pokaza, że nie była wyjątkowapod względem oparcia się temu ruchowi.
Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, aby wśród tych poderwanych lasek na naked mana była jakaś taka, o nie płytkim charakterze...
Ja dorzuce jej rozmowę z Tedem na weselu punchyego, gdy przestał wierzyc, oraz gdy upierał się, że bez względu na wszystko będzie z zoey. A co do przekładania kariery nad związki, szczerze, ta scena z barneyem to jest pierwszy raz kiedy od dawna słyszę, żeby pracowała, badź uganiała asię za karierą.
A co do podrózowania Robin - Tedowi to nie przeszkadzało praktycznie nigdy, ba nawet jej pomagał wielokrotnie.
No ale dlaczego pierwszy raz zerwali z Tedem? Bo nie chciała zakładać rodziny tylko chciała pracować.
Uganiała się za Tedem, bo był zajęty.. ja rozumiem, że każdy człowiek ma efekt homara ale nie w takim stopniu, żeby uganiać się za osobą, która już nie ugania się za Nią bo ma kogoś innego.
Niestety tak to wygląda, że chce aby się nią interesowano a jeśli nie to płacze.
Kiedy się uganiala za Tedem? Przy Victorii? Sorry, ale czuła coś do Teda od zawsze, tylko się tego bała (było to przedstawione w finale I sezonu) i to on spieprzył sprawę okłamując ją,że zerwał z Victorią. Potem była Stella, i do momentu ślubu praktycznie nic nie chiała zrobić, praktycznie, zwiała do Japonii, tylko to że Barney zmanipulował ją do powrotu i to, że się lekko spiła spowodowało,że powiedziała co mysli. Jak Ted się załamał po Stelli nie próbowała do niego uderzać z szacunku. Potem z ważniejszych lasek była Zoey, która była negatywną postacią i Robin tylko ratowała przyjaciela. Janette w ogóle olewała. Z resztą widząc cierpienie Teda naprowadziła go na Victorię ponownie. Tylko z Barneyem miała chore relacje i to od początku.
Jedyny moment kiedy Robin naprawdę była dla mnie negatywna, to kiedy przez to, że się przespała z Barneyem on zerwał z Nora.a ona nie zerwała z Kevinem i go okłamała. (chociaż wiedział co zrobiła i jej to wybaczył bo widział, że uznałą to za błąd)
Tym bardziej! Zrezygnowała z kariery dla jakiegoś kolesia, ale dla męża już nie.
bo mąż zaakceptował to gdy brali ślub. Widziały gały co brały. Poza tym to, że zrezygnowała, oznacza, że miłość stawiała na pierwszy miejscu, a nie tak jak deklarowała w 1 i 2 sezonie.
Ale nie kiedy chodziło o własne małżeństwo. To po prostu jedna z głupotek i niekonsekwencji finału.
Mnie osobiście finał się podobał. Nie podobało mi się natomiast, że w odcinku 7x12, kiedy dowiadujemy się, że Robin nie może "skakać o tyczce, Ted na koniec mówi " Ciocia Robin nigdy potem nie skakała o tyczce, ale nigdy nie miała okazji być samotną." To zdanie jest wg mnie sprzeczne z zakończeniem. Co prawda Robin spełniła swoje wszystkie marzenia, ale nie wydawało mi się, by była szczęśliwa. Widać to było w trakcie Halloween, kiedy postanowiła, że na stałe "rezygnuje" z paczki.
Co o tym sądzicie?
"Barney wolał stabilizację, a Robin przez pracę podróżowała i to było przyczyną" no jasne, ale czemu to stabilizacja (i zmuszanie innych do niej) jest ok, a podróżowanie jest strasznym egoizmem? Chodzi mi tylko, że Barney był dokładnie w takim samym stopniu egoistą, a nikt na nim nie wiesza psów (mimo że jest w gruncie rzeczy dość odrażającą postacią, jest chyba też najbardziej lubiany...). Oboje byli odpowiedzialni za rozwód.
Chyba zaletą finału było pokazanie, że każda radość czy "spełnienie" jest zaprawione stratą i goryczą. Mówić, że straciła czas to lekka przesada, byłoby gorzej gdyby uziemiła się się w NY i straciła swoje pasje.
I kompletnie nie zgadzam się że była płytka. Przekładała karierę, czyli zainteresowania. Ted przekładał "romantyzm" nad wszystko inne. Zawsze ma się jakieś wartości i uważam że R. była najciekawsza pod tym względem i najbardziej konsekwentna.
Zn jaRobin nie widziałem jako egoistki, ale jako kobietęo trudnym charakterze ,która bałasię napoczątku stabilizacji uczuc, przy tedzie się to początkowo zmieniło i potem po częsci przy Barneyu. Ale dopiero przeżyciazostatniego odcinka dały jej taknaprawdę do zrozumienia.
Co do rozwodu z Barneyem, to nie było egoistyczne. Wiemy,że od roku próbowali to jakos naprawić, ale ichzachowanie pokazało,że wszystko jest takie samo jak za pierwszym razem jak ze sobą byli, kłótnie, brak zrozumienia, podsumowaniem było to, że Robin szła za karierą, a Barney chciał pozostać w NY,.Spytała się go co szczerze o tym mysli, i że jesli nie jest znią szczęsliwy to może odejśc, bo widziała,ze jednak to nie jest to (ontaksamo)
Robin spełniła swoje marzenia karierowiczki,ale w trakcie rozłąki(przypuszam), zrozumiała, że to nie przebije jej przyjaźni zpaczką, i że jest samotna. wróciłą przeciez do NY to i tak ich unikała(wiemy zjakiego powodu) ale po rozmowie zmatką odważyła się połączyć znów grupę.
Brakowało mi w finale scen z Tedem, w końcu to jej najbliższy przyjaciel (ale wiemy teżże role Teda i Robn sie zamieniły i Robin bedąc blisko zakochanego i szczęsliwego Teda po prostu cierpiała)