PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
2005 - 2014
8,0 209 tys. ocen
8,0 10 1 208930
7,2 24 krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

przestali być zabawni. Więcej - gra aktorów zmieniła się na gorsze i wyglądają, jakby grali od niechcenia. Powtarzane zbyt wiele razy lamenty Lilly spowodowane tym, że nie zobaczyła raczkowania - męczące...

Melody86

Racja. A przecież wątek z dzieckiem stwarzał duży potencjał na zabawne sceny a tu nic, same suchary, wymuszone żarciki. To w takim Dexterze (który przecież sitcomem nie jest) gdy głównemu bohaterowi urodziło się dziecko było parę scen pełnych inteligentnego, zabawnego humoru..

Melody86

Masz rację, ale to nie dotyczy jedynie tej pary, tylko wszystkich bohaterów.

Robin stała się wiecznie niezadowolona i niezdecydowana - chce być z Barneyem, nie chce być z Barneyem, chce, nie chce... Czy kogokolwiek jeszcze te jej rozterki obchodzą?

Odtwórca roli Barneya od początku sezonu wygląda trochę dziwnie, jakby sobie coś w twarzy ponaciągał i teraz wkładał sporo wysiłku w zwykłą mimikę, a do tego zawsze przed kręceniem wypijał trzy RedBulle.

U Teda dla równowagi gra aktorska jest prawie zerowa. Ted w sumie nic nie robi, jest tylko irytującym nieudacznikiem. Polubiłam Teda z czwartego sezonu (wtedy zaczęłam oglądać), wrażliwego romantyka, który marzył o ustatkowaniu się i nic mu z tego nie wychodziło. Jeszcze na początku sezonu siódmego , kiedy żalił się Robin, że już traci nadzieję, cały czas ta postać była "żywa" i interesująca, ale potencjał się wyczerpał, w tej chwili Ted jest takim zdziwaczałym facetem, że nie wiem, jakim cudem ma sobie teraz tę żonę znaleźć. Ten wątek z ostatniego odcinka, w którym przejął całą opiekę nad dzieckiem przyjaciół i bez porozumienia z nimi powiedział dziadkowi dziecka, że daje mu "wolne" na miesiąc - dawny Ted nie był takim idiotą i egoistą. Dawniej Ted w monologach skierowanych do dzieci opowiadał o tym, jak ważne w jego życiu było zaprojektowanie nowojorskiego biurowca - teraz budowa jakoś tak mimochodem się skończyła, a dowiadujemy się tego tylko z rozmowy Teda z Marshallem. We wcześniejszych odcinkach Ted podsumowałby to zakończenie jednego etapu zapowiedzią nowego, który doprowadził go do poznania żony, pokazano by jakąś ładną scenkę z żółtymi parasolkami i puszczono fajną muzykę, a teraz nic, ot, było, minęło, pozanudzajmy was dalej przygodami Marshalla i Lilly.

No i ta nieszczęsna para. Oboje aktorzy wydają się mieć już dosyć swoich ról i starać się je widzom obrzydzić. Lilly przez większość czasu albo ma minę starej zrzędy, albo wydaje z siebie irytujące ryki (odcinek o rodzicach chrzestnych, teraz to przegapianie raczkowania). O co chodzi, czy Hannigan, która sama nie tak dawno urodziła, chce pokazać, że młode matki to niezrównoważone idiotki? O Marshallu scenarzyści dopiero teraz przypomnieli sobie, że był zabawnym facetem z sercem na dłoni, przez kilka tygodni był równie irytujący jak żona, a przemawianie głosem "wewnętrznej bogini" z piątego odcinka sięgnęło absolutnego dna.