Seria 7 nie odbiega jakością od poprzedników, ale odczuwam już zmęczenie. Wszystko przez melancholijność scenarzystów. Mamy masę powrotów do starych odcinków (Victoria, Slutty Pumpkin, Ted=Robin, Barney=Robin), a ostatnio powrót Marshalla i Lilly do starej haty. Cąły czas jest śmiesznie, cały czas jest awesome, ale zaczyna się nudzić taka wtórność. :P
myślę że chcą pomieszać wszystkich ze wszystkimi by do końca nie było pewne z kim skończy, a poza tym jako że to sezon w którym mamy się dowiedzieć kto jest matką, to dobry czas na dokończenie historii które miały w sobie jakąś tam nutkę tajemnicy :)
Chyba coś ci się pomyliło, zakontraktowany jest już ósmy sezon, więc w tym matki swoich dzieci Ted jeszcze nie pozna.
Też uważam, że w tym ją pozna. Gdyby stało się to w ósmym sezonie to nie zdążylibyśmy jej poznać. Ostatni sezon pewnie będzie o ich drodze do ołtarza.
Jeżeli jeden sezon to rok z życia bohaterów to i tak bardzo szybko. Raczej mało osób bierze ślub po roku od poznania co nie?
Na pewno jej nie pozna, już po pierwszym odcinku było wiadomo, że ostatnią sceną tego sezonu, bedzie to jak Ted będzie rozmawial z panną mlodą (przyszła panną Stinson). Taki sam byl schemat poprzedniego sezonu, w pierwszym odcinku sezonu dowiadujemy się że Ted pozna matke na slubie, ale nie wiadomo czyim, w ostatnim odcinku dowiadujemy sie że to Barneya. W tym sezonie na początku mamy gadkę "czy na pewno wybrałem dobry krawat", a Lily przychodzi i mówi, że Panna młoda wzywa Teda, więc oczywiste, ze sezon zakończy się tym plot twistem kiedy poznajemy panne młodą. W najlepszym wypadku, będziemy mieli jeszcze jeną scenę. Ted po rozmowie z panną młoda wychodzi na zewnątrz, zaczyna padać i podchodzi do niego dziewczyna z żółtą parasolką i zasłania przed deszczem, oczywiście widzimy ją tylko z tyłu. i koniec sezonu
czas najwyższy, bo ja nadal nie wiem skąd Ted przy łóżku miał ananasa, a powiedział że to opowie innym razem.
kurde sukienki nie pamiętam, ale za to ten ananas tak mi w pamięci zapadł że czasami aż mnie od środka zżera skąd on się tam znalazł...
i się wyjaśniło:D myślałam że się ze śmiechu posikam jak go w tej sukience zobaczyłam:D
fakt, fajnie to wyszło :)
ja czekam jeszcze na odcinek z kolesiem, który był w sklepie kiedy Ted kupował czerwone kowbojki, który ma być z Robin oraz na odcinek kiedy Marshall będzie w kasynie, na początku sezonu 7 był pokazany urywek kiedy Marshall wygrywa a Barney siedzi obok , ciekawi mnie dlaczego Barney miał wtedy krawat w kaczuszki pomimo że już go nie nosi.
właśnie też dziś zauważyłam że Barney już kaczuszek nie nosi, czyżby zakład minął? czasami ja się tak gubię w odcinkach że szok;) Jakoś nie mam poczucia czasu, ale zawsze chętnie oglądam bo zawsze mam banana na twarzy:D
z oglądaniem to podobnie jak ja :) chociaż przyznaję że ten sezon nie jest porywający (z wyjątkiem kilku odcinków)
co do krawatu w kaczuszki to przestał go nosić po odcinku z huraganem (S07E09)
Zostały jeszcze 3 odcinki - mam nadzieję że kilka kwestii jeszcze wyjaśnią
marshall i lil dali mu mozliwosc zerwania zakladu z krawatem za 3 dodatkowe 'policzki' ;)
a tak tak;) coś mi świta;) to nie było jeszcze wtedy co on z nora był i mial jej rodziców poznać?
Prawdopodobnie nigdy i to jest magia tego ananasa. Chyba, że ten ananas będzie miał jakiś związek z matką (był tak narąbany, że jakoś wykradł tego ananasa czy coś w tym stylu) lecz bardzie prawdopodobne, że nie dowiemy się tego.
Mi się wydaje że jednak odbiega: coraz gorsze pomysły na odcinki, przez wyżej wspomnianą melancholijność serial wydaje się kierować w stronę telenoweli a postać Barneya 'zmiękła', dalej jest infantylny i szalony ale po co robią z niego romantyka, czy żałosny romantyk Ted im nie wystarczy?
Bo ta historia dojrzewa wraz z bohaterami. Ostatnie historie są przez to bardziej refleksyjne, bo i postaci inaczej podchodzą do życia ( w sposób bardziej poważny). Taka konwencja serialu. A 7 sezon jest świetny.
Jak dla mnie nie jest już tak śmiesznie jak w pierwszych sezonach, a poza tym tak jak mówisz cały czas powroty do starcyh wątków. Mnie się już osobiście serial zaczyna nudzić i nie oglądam go już z taką ciekawościa i nie czekam ze zniecierpliwieniem na kolejne odcinki. Troche mi tego brakuje
ja mam wrażenie że scenarzyści już nie mają pomysłów dlatego odświeżają stare kotlety :(
Też czasami mi się tak wydaje. Jeszcze są tam jakieś przebłyski (np. The Broath był momentami całkiem zabawny), ale serial już chyba bezpowrotnie stracił impet. :/
W końcu dowiem się kto jest matką, stwierdzę "aha" i to będzie tyle.
A ja osobiście uważam że to czy dany sezon czy odcinek jest świetny zależy w głównej mierze od okresu swojego życia (akurat w tym serialu). W pierwszym sezonie Marshal jescze studiował, Lily była jego dziewczyną, Ted dopiero co skończył studia i zaczynał dorosłe życie, Robin podobnie, a Barney zachowywał się jak beztroski dzieciak. Po 7 sezonach, Mrschal skończył studia i pobrali się z Lily, a także kupili mieszkanie, spodziewają się dziecka i oboje pracują. Ted po wielu perypetiach odkrył swoje powołanie i został wykładowcą a także zaprojektował budynek w NY, kupił dom i zostało mu jeszcze założyć rodzinę... Barney poznał ojca, i zaczął poważnie myśleć o związaniu się z kimś na stałe, trochę wydoroślał:) A Robin według mnie po wielu perypetiach dalej jest w tym samym miejscu co na początku. Zobaczymy jak scenarzyści zakończą jej historię... Ten serial od początku opowiada o wchodzeniu człowiek w poważne życie. Ludzie się wtedy mieniają i wszystko dookoła się zmienia. W pierwszych sezonach wątki odcinków były bardziej imprezowe itp. teraz już bardziej obyczajowe poruszające ważniejsze problemy. Zobaczymy jak już za niedługo się to skończy:)
Dokładnie tak. Bohaterowie dojrzewają i bardzo dobrze, pojawiło się w ostatnich dwóch seriach kilka poważniejszych tematów i akurat mi bardzo się to podobało.
Gdyby mieli zamiar dalej przeciągać, pewnie byłabym zła, ale że czeka nas już tylko jeden sezon, to nie mam nic przeciwko temu, że w serialu zrobiło się trochę poważniej.
7 seria miała kilka gorszych odcinków, ale też kilka świetnych a myślę, że najlepsze właśnie przed nami w ostatniej serii - niedługo Ted pozna matkę, powoli zaczną zamykać wątki pozostałych bohaterów i powinno być bardzo ciekawie.
Mi sezon 7 podoba się bardziej od 6, choć też zaczyna mnie już irytować. Bardzo brakuje mi hasełek Barney! Nie pamiętam kiedy ostatni raz słyszałam "Leged..." W momencie gdy ta cała jego Karma powiedziała, że przestanie tańczyć, gdy wyjdzie za mąż, aż sie prosiło żeby wstawić tam "Challenge accepted!" zamiast tego mieliśmy tylko głupkowaty uśmieszek na twarzy Barneya. No: WTF?
7 sezon jak i 6, szczerze mowiac nie za bardzo mi się podobają... taki fajny serial byl na poczatku, a teraz sie wzieli za uczucia w serialu komediowym, jakoś tego nie kupuje. Ted byl od tego, a teraz wszystkich w to mieszaja i po co ja sie pytam, najlepszą postac tego serialu zniszczyli (czyt. Barney'a) w tych dwóch sezonach chyba nie bylo jakiegos takiego odc ktory by mi zapadl w pamieci jak z poprzednich np. epicki Playbook. Wielka szkoda, ale i tak obejrze do konca z nadzieja an to, ze się polepszy ^^
Coś zaczyna się w tym serialu psuć. Jakby zabrakło im już pomysłów na dalszą fabułę. Takie to na przymus się wydaje. A naprawdę aktorzy mają potencjał i dają radę. Nie powinno się tego marnować.
Po pierwszych czterech sezonach serial zasługiwał na ocenę 9/10 - naprawdę myślałem, że Friends w końcu doczekali się godnego konkurenta. Niestety po obejrzeniu każdego kolejnego sezonu serial w moich oczach tracił i systematycznie obniżałem mu ocenę. Kwintesencją beznadziejności w jaki popadł ten serial jest jednak dopiero sezon siódmy (chociaż sezon szósty też zdradzał fakt, że twórcom brakuje już pomysłów), który jest po prostu nudny, a większość gagów jest albo żałosna, albo niesmaczna. Jeśli miałbym wystawiać ocenę tylko za ten jeden sezon to byłoby to 3/10, może 4/10, przez co w moich oczach serial mocno stracił - nie ma tu głównego atutu Friends, a mianowicie równego, wysokiego poziomu przez wszystkie sezony, a szkoda, bo zapowiadało się na coś naprawdę niezwykłego...
Siódmy sezon rzeczywiście jest coraz nudniejszy i mniej śmieszny. Ale nie wiem czemu czepiasz się szóstego? Mieliśmy tam dobry wątek zawodowy Teda, a także póki co najlepszy wątek romantyczny z fajną Zoe. Było kilka naprawdę śmiesznych odcinków. Według mnie sezon zdecydowanie bardziej udany od piątego.
A Friends nie trzymali równego poziomu - tam była tendencja zwyżkowa aż do 5 serii, która była już szczytem tego co można osiągnąć w dziedzinie sitcomów.
W Friends najlepsze sezony to 6 i 7 wiec na prawde dlugo utrzymali forme ;) poza tym nawet w kolejnych sezonach nie bylo tak zle, jak teraz jest w HIMYM...
A wg mnie Zoe byla straszna postacia, moze gdyby wzieli inna aktorke? Bardziej nie moglam scierpiec tylko Stelli.
Mam takie samo zdanie jak ktos wyzej, zostal jeszcze tylko jeden sezon, musza wiec zamknac kilka watkow z przeszlosci stad ta melancholia. Mi to sie na swoj sposob spodobalo. Wiecej emocji wzbudza ten sezon, poprzedni wg mnie nie mial w sobie nic ciekawego, poza watkiem smierci ojca Marshalla.