Wolałabym, żeby Barney był jednak z Robin, a Ted doczekał starości z Tracy. Ted zasługiwał na to, tyle czasu szukał tej jedynej, bardzo lubiłam jego postać, tę jego romantyczność i wrażliwość. Z drugiej strony myślę, iż będąc w związku z Matką i tak wciąż coś czuł do Robin. Kochał ją do szaleństwa przez tyle lat, tego nie da się od tak wymazać. Może to i dobrze, że na końcu miał szansę być jak mi się wydaje z największą miłością swojego życia.