Jak ktoś znajdzie mi serial lepszy ode tego to dostanie ode mnie piątaka.
Uwaga! Proszę nawet się nie męczyć z szukaniem. Można co najwyżej znaleźć serial tak samo dobry, albo porównywalnie dobry, ale nigdy nie lepszy.
Dałem kiedyś temu serialowi ocenę 8/10 I dodałem do moich ulubionych. Jednak teraz mogę powiedzieć, że 10/10 jest jak najbardziej bardziej zasłużone. Piękny, świetny serial. Szkoda, że wszystko się kiedyś kończy.
To jest serial tak samo dobry, ale na pewno nie lepszy.
Ale za to mogę polecić BoJack Horsemana, bo to jest cudo.
Nienawidzę teori wielkiego podrywu nie rozumiem jak można go porównywać z jak poznałem zawszą matkę albo z przyjaciółmi.
dobrze trafiles, zajebisty serial ;) fajne sa seriale ze kiedy sie koncza zaczynasz zalowac ze za szybko ogladales.
Oj tak... za szybko się kończą : ( Jak np. 4 sezon Sex Education... Bardziej smutne tutaj jest fakt, że to niestety ostatni sezon. Bo jeszcze można przemóc ten ból oczekiwaniem na następny sezon... Ale kiedy wiesz, że nie nastąpi takowy to jest koniec,
Ja też z czasem oceniam ten serial coraz wyżej. Na początku był genialnym sitcomem, potem zaczął skręcać z stronę obyczajowego i oceny zaczęły trochę spadać, potem pod koniec pojawiło się kilka odcinków-zapychaczy i oceny zaczęły bardzo spadać, a potem był finał który podzielił wszystkich. Jedni zatrzymują się na tym etapie bo wciąż nie mogą go przeboleć, inni wracają do oglądania całości i w zamian wygrywają możliwość doczytania wszystkiego co małym drukiem. Za nic nie spodziewałabym się 10 lat temu że to powiem, ale ten serial jest jak wino. Im starszy (i my starsi) tym lepszy.
A odpowiadając na początkowe pytanie - znam seriale równie dobre ale z zupełnie innych gatunków. Inne sitcomy (również tu wymienione) są raczej płytkie w porównaniu.
Świetnie powiedziane. Oglądałam kiedyś serial na bieżąco, czekałam niecierpliwie na premierę każdego odcinka i w pewnym momencie - chyba około 7 sezonu - zaczęłam już oglądać mniej regularnie, później przestałam w ogóle i przez wiele lat znałam zakończenie tylko dlatego, że przypadkiem trafiłam na nie w internecie. Nie czułam potrzeby wracać do serialu. Około pół roku temu zaczęłam nadrabiać zaległości, oglądać finał, oglądać wszystko od 1 sezonu i dla mnie serial nie ma sobie równych w tym gatunku. Wiadomo, gusta są różne. Ale po ponad 6 latach odkąd "rzuciłam" serial, a teraz znowu wróciłam uważam, że widzę w serialu coś więcej niż kiedyś.
Na pewno świetny serial ze względu na wspomnienia z dzieciństwa i ogólnie mega spoko. Jednak nie jest lepszy, a może jedynie tak samo dobry,
Tak druga, genialne odcinki przeplatane z bardzo nudnymi, dobry, choć bardzo nierówny niestety
A w życiu :) Żeby nie było, obejrzałam szesć sezonów Friendsów i wiećej juz mi sie nie chciało, nie rozumiem fenomenu, HIMYM lepsze jak dla mnie. Tak samo bohaterowie - lubię Teda, Lily, Marshalla, no i genialnego Barneya - Robin trochę mniej - natomiast z Friendsow sympatyczny był tylko Chandler.
Przyjaciół kojarzyłem jeszcze z telewizji w latach 90tych, ale jakoś mnie do siebie nie przekonywał. HIMYM śledziłem od drugiego sezonu na bieżąco. Byłem nim zachwycony do 4 sezonu, potem zaczęła się już forma spadkowa, a dwa ostatnie sezony to już żenada totalna (SPOJLER - chociażby motyw z małżeństwem Barneya). Na Friends zdecydowałem się dopiero w tym roku, po ustawicznych namowach mojej połowicy. Do tej pory miałem Przyjaciół jako takie mniej śmieszne "HIMYM". Ale teraz, po obejrzeniu całości, mogę stwierdzić że a)HIMYM po prostu bezczelnie zerżnęło pomysły z Przyjaciół! Niemal co odcinek miałem deja vu b)Friends są dojrzalsi. Poziom humoru z Friends nie dorasta temu z HIMYM (szczególnie z ostatnich sezonów). Zabawne, bo przecież oba seriale są do siebie bliźniaczo podobne i dotykają tych samych sfer życia. Ale jednak. Chociażby taki Barney - jest prześmieszny, racja, ale jednocześnie jest tak bardzo przekoloryzowany. c)Przyjaciele nie mają słabych sezonów i tendencji spadkowej.
Cóż, ja się nie zgodzę po prostu, podczas gagów Friendsów nie śmiałam się ani razu tak do rozpuku, a przy HIMYM - co chwilę. A Joey od siódmego sezonu był po prostu głupawy. Natomiast Friends miało rewelacyjne zakończenie - mimo wyprowadzki twórcy pokazali, że paczka dalej będzie razem, a tu nam zafundowali rozwód i rozpad paczki. Wiem ze nie mogli zrobić identycznego zakończenia ale udaję, że ten finał nie istnieje ;p
Witaj, The Office - amerykańskie. Ale trzeba przejść przez pierwszy sezon. To co się później dzieje jest nie do opisania. Trzeba to po prostu przeżyć. Rola Steve'a Carell'a miażdży !
Mając na uwadze, że bardzo podoba mi się najnowszy serial ze Steve'm Carell'em to może być to serial w nie moim typie. Twierdze tak na podstawie tego, że nie przypadł ten serial fanom The Office.
No byłem zmuszony jako że robiłem coś na studia na ten temat. Co prawda tylko kilka odcinków, ale... w sumie nie całych. Po co Ja to oglądałem? Hmm. Tak czy siak to coś tam się zapoznałem i pewnie jakbym nie miał co oglądać to może być to dobry zapychacz czasu.
Ja? W jakim sensie nazywasz mnie trollem? W którym momencie merytoryczna rozmowa zamienia się w nazywanie drugiej osoby trollem?
Obejrzyj sobie Sopranos, The Wire albo Breaking Bad to zmienisz zdanie :) Nie mówię, że serial Jak poznałem waszą matkę jest zły ale na pewno nie tak dobry jak te wyżej wspomniane.
No akurat jest dużo wyżej od Breaking Bad. Znaczy - trudno porównywać te seriale, bo jeden to komediowy sitcom, a inny to historia, która łączy się w całość i nie chce się do tego wracać. Chociaż lepszym przykładem serialu, który ogląda się raz i mimo, że było całkiem fajnie to drugi raz już się nie chce oglądać tych samych odcinków to pierwszy sezon "The Witcher".
A jeśli już mam wskazać mega serial, który niejako przewyższa "Jak Poznałem Waszą Matkę" jest "BoJack Horseman". To jest mega serial, który łączy historię, komedie z poważną historią. Ale jak już pisałem - różne typy seriali.
Szanuję za opinie, ale mimo wielu bardzo podobnych wątków to jednak całość jest inna. Inni bohaterowie, którzy mają własny charakter. Zupełnie inne historię. Tylko zakończenie jest podobne i z grubsza założenia. Jednak zupełnie w inny sposób jest prowadzona historia i jest to zupełnie coś innego. Gdzie masz np. taką Rachel? Wiesz, to jednak coś nowego, a nie odgrzewany kotlet.
Trzecia planeta od słońca (dvd), Dwóch i pół, Teoria wielkiego podrywu - ale nie są lepsze, moim zdaniem ten sam poziom, świetne.
Gdy oglądałam od czasu do czasu na Comedy Central, HIMYM wydawał mi się zabawny, i powiedziałam sobie, że jak będzie kiedyś możliwość obejrzenia całości, to na pewno tak zrobię. Dzięki "Netflixowi" tak się stało, no i cóż .... bez rewelacji jak dla mnie. To znaczy, na tyle okay, by obejrzeć wszystkie sezony, ale zdecydowanie to najsłabszy z sitcomów, które oglądałam, mam tu na myśli: Friends, Full house, Brooklyn 99, Fuller house, czy moje ukochane Modern Family. Oglądanie 9 sezonów, by dowiedzieć się, że : UWAGA SPOILER żona Teda umrze, a ten znowu będzie z Robin!! WTF? Scenarzysta musiał być nieźle wściekły, pisząc coś tak okropnego. Ponadto cały ost sezon jest o przygotowaniach do ślubu Robin i Barneya, po czym tuż przed końcem się rozwodzą. Pytam, to po co to wszystko? Mocno ryzykowali tworząc tak podobny serial do "Friends", i niestety nie wyszło im to najlepiej. Oczywiście bywały śmieszne momenty, ale takie z których naprawdę się zaśmiewałam mogłabym wyliczyć na palcach jednej ręki. Potrzebowałam około 3 sezonów, aby polubić ich na tyle by chcieć dalej kontynuować oglądanie, gdzie przy "Modern family" wystarczyły mi pierwsze odcinki 1 sezonu. Nie wspominając o tym, że rozwiązanie , które podali nam scenarzyści HIMYM kompletnie rozbiło w moim odczuciu tą paczkę. Intrygi i romanse, niczym "Moda na sukces", każdy z każdym. Aktorsko nie powiem było naprawdę dobrze, ale jednak nie wrócę już do tej produkcji, a już na pewno do ostatnich odcinków.
Ten serial jest bardzo dobry, ale bardziej takie 7,5/10 niz 10/10. Moze gdyby powstal przed przyjaciolmi czy diabli nadali, to by byl lepszy.
Mamy tu genialnego Barneya, fajnego Marshalla i Lilly, przecietna Robin i mega wkurzajacego i irytującego Teda.
Ten koles nie pasuje do tego serialu. Jestem na 8 sezonie, ale gosc tak irytuje, jest taki ciapowaty i strasznie nudny. Ani smieszny, ani zabawny, takie ciepłe kluchy ktory się zakochał i był żałosny aż do porzygu. W przyjaciolach moglby byc odbiciem Rossa, ale ten chociaz był zabawny, tak jak kazda postać z tamtego serialu. Tutaj, gdyby nie Barney to by to był strasznie słaby serial.