eeech obejrzałam, tragedii nie było, szału też nie. ot coś w kompie pobzyczało....
znów motyw kanapek, pijana Robin i jedna słuszna Lily... dla mnie nudne. Ciekawi mnie co kryje się pod tytułem następnego odcinka...
Aha. W odcinku "The Rough Patch" Barney w nagraniu do Teda mówi : "...Może to oznaczać dwie rzeczy: Albo jestem martwy, albo jestem w związku. Jeśli jestem martwy, chcę abyś uczcił moją pamięć zabierając moje zwłoki do Hamptons i odtwarzając "Weekend u Berniego"..." :)
motyw z przybiciem piątki kelnerowi świetny :D serial faktycznie z kazdym sezonem coraz mniej smieszny, ale zdarzaja sie im niezle pomysly, jak ten :)
Mnie właściwie już od dawna serial w ogóle nie śmieszy i przy tak zaniżonym kryterium stwierdzam, że mi się podobał. Różne przedstawianie tych samych historii w zależności od narratora zawsze uważałam za jeden z najfajniejszych wyróżników "Jak poznałem waszą matkę". Inna sprawa, że od połowy odcinek był zupełnie przewidywalny.
ale co więcej miał wnieść większość odcinków wszystkich sitcomów nie zmienia /nic/ w życiu bohaterów, na tym polega ta formuła - podglądamy ich pokręcone życia, ale nic poza tym ;) jeżeli w którymś z odcinków jeden z głównych bohaterów zmienił pracę to stało się bardzo dużo.
Właśnie chyba Barney słaby w tym odcinku, co mnie zdziwiło.
Jedyny moment, w którym śmiałem się na głos to Ted przybijający piątkę za drugim razem ;)
Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na to, że najlepszym smaczkiem w odcinku był KAPITAN?
Jak dla mnie był zaje***.
Te wszystkie sceny gdzie to on niby był powalały mnie:)
Aż w końcu przyznanie racji Teda, że jednak tam był aby go rozweselić. No i na końcu stwierdzenie Kapitana, że jakiś koleś wyrwał jego asystentkę (czy kogoś tam). Dla mnie rewelacja:)
Piątka Teda z kelnerem również fajna.
jak dla mnie Kapitan rządzi czyli niezapomniany ejdżent cooper;p ciekawe, że w serialu pojawia się też druga postać z twin peaksu czyli leland palmer/ojciec robin