Bardzo mile zaskoczenie. Zapychacz fabuly ale bardzo dobrze zrobiony, autentycznie smieszny:D (nareszcie)
Też mi się podobał, zgadzam się, że autentycznie śmieszny, fajny powrót do znanego motywu, w którym bohaterowie cofają się w czasie aby opowiedzieć jakąś historię która ma wpływ na ich obecne życie. Nawet Ted mnie rozśmieszył. SPOILER Scena z Lilly też była dość poruszająca i w sumie podoba mi się co scenarzyści dla niej zaplanowali. Zwłaszcza, że przed urodzeniem dziecka Lilly rzeczywiście była oddana sztuce i trochę nieprawdziwie i sztucznie wyglądałoby, gdyby tak po prostu wyrzekła się swoich pasji bez żalu aby móc poświęcić się synowi i byciu przedszkolanką. No i to co podobało mi się zarówno w tym jak i w paru innych odcinkach ósmego sezonu, to że Marshall zmężniał. Ostatnio miałem okazję obejrzeć kilka odcinków poprzednich sezonów i Marshall był dla mnie najbardziej irytującą postacią ze wszystkich. Wiecznie miał jakieś takie płaczliwe spojrzenie, ciągle jakieś problemy, a to z pracą, a to z ojcem, z niespełnionymi marzeniami, czuć w nim było jakąś taką bezradność. Podoba mi się, że w końcu ta postać stanęła na nogi. On i Lilly tworzą teraz naprawdę dobrą, dojrzałą parę i to chyba dobre posunięcie scenarzystów, że oboje w końcu się ustatkowali, nie tylko w sensie fizycznym (mają dziecko), ale też psychicznie, zwłaszcza po tym odcinku.