Nie macie wrażenia, że Dawson był ogromnym egoistą? Były momenty, gdzie doprowadzał
mnie do szału. Jego przyjaźń z Joey była momentami bardzo jednostronna. Ona miała z siebie
dawać wszystko, ale on już nie potrafił się odwzajemnić. A już odcinek, w którym Dawson
dowiaduje się o tym, że Joey jest z Paceym, to zakrawa o paranoję. Nie dość, że kompletnie
nie brał pod uwagę tego, że Joey ma prawo pokochać Pacey'ego (no bo kim on w ogóle
jest?), to na dodatek kazał jej dokonać wyboru. Jak w ogóle można żądać czegoś takiego od
przyjaciółki? Nie byli wówczas razem, Joey nie zdradziła Dawsona, za to on nie miał oporów
latać za Jen. Naprawdę jego zachowanie było dla mnie szokujące. Szantażował ją
emocjonalnie, zabronił mieć z nim nawet kontakt. Ja ogarniam, że artysta, wrażliwiec, neurotyk,
itd. I to się w sumie ciągnęło przez dalsze sezony. Może nie w takim stopniu, co w trzecim
sezonie, ale jednak. To trochę tak, jakby uznał, że ma monopol na Joey, która jest jego
własnością.
Ja nie wiem, jak można tak kogoś krzywdzić i tłumaczyć się miłością do tej osoby. Pacey miał
swoje za uszami, ale jednak kierował się zawsze dobrem Joey. Dla niego najistotniejsze było,
to żeby była szczęśliwa. Nawet jak wtedy z nią zerwał, to w jakiś tam pokrętny sposób uważał,
że to dla jej dobra. A Dawson? Miał zawsze gdzieś uczucia Joey, najważniejsze było, to co on
myśli i czuje. Ile czasu potrzebował, żeby rzekomo "uwolnić" ją i pozwolić jej popłynąć z
Paceym.
Dlatego nie rozumiem, jak fani serialu mogli kibicować im jako parze i czuć się po zakończeniu
zawiedzionymi, że ostatecznie Joey związała się z tym, kogo naprawdę pokochała, a nie tylko
pozwoliła sobie wmówić, że to miłość. Nie twierdzę, że Joey nie kochała Dawsona, ale była to
bardziej miłość braterska, przyjacielska. Jako parze nigdy by im nie wyszło.
Zgadzam się z każdym napisanym przez Ciebie słowem. Rewelacyjnie to podsumowałaś.
Dawson był wielkim egoistą. Kiedy dowiedział się o tym, że Joey i Pacey są parą to przeszedł samego siebie. Zachował się okropnie zarówno w stosunku do Joey jak i Paceya. Nie liczył się z ich uczuciami. Traktował Joey tak jakby była jego własnością. Nie miał prawa robić jej takiej awantury. Od czasu kiedy on i Joey przestali być parą minęło sporo czasu. Posunął się nawet do tego, że powiedział ,iż nadal ją kocha (scena po regatach). Zanim dowiedział się, że Joey i Pacey coś do siebie czują nie wykazywał zainteresowania w stosunku do Joey, nie sprawiał wrażenia zakochanego. Mimo wszystko jeśli Ci na kimś zależy, to powinieneś potrafić postawić dobro przyjaciela, czy ukochanej osoby nad swoim własnym. Dawson często zachowywał się dziecinnie i niedojrzale, tak jakby był pępkiem świata. Denerwowało mnie to, że zawsze uważał się za lepszego od Paceya. Przyjaźnił się z Paceyem od dziecka, a w tamtym momencie potraktował go jak śmiecia. Bez wahania ocenił, że Paceyowi zależy tylko na seksie. Od tego momentu Dawson próbował zaczynać jakąś chorą rywalizacje z Paceyem, ale Pace nie dawał się w to wciągać. Dawson nigdy nie wybaczył Paceyowi tego, że zakochał się w Joey. Pace wiele razy próbował odbudowywać tę przyjaźń, ale bezskutecznie. Ich relacje nigdy nie były już takie jak wcześniej.
Pacey był trochę taką czarną owcą w serialu. Miał sporo problemów, często pakował się w tarapaty, ale jednocześnie był dobrym człowiekiem i wspaniałym przyjacielem. Dla Joey był w stanie zrobić wszystko. Robił to bezinteresownie, dla niego liczyło się tylko to by była szczęśliwa. Przykładów jest mnóstwo: walczył jak lew o uratowanie B&B; pomagał Joey w akcji protestacyjnej mimo, że musiał patrzeć jak się mizdrzy do tego gościa z koledżu; groził Charliemu, że się z nim policzy jeśli skrzywdzi Joey itd. Był jej podporą kiedy go potrzebowała, odchodził ze złamanym sercem, bez słowa wyrzutów gdy go odtrącała. To on był najbardziej dojrzały z całej paczki, najszybciej dorósł. Pomimo tego, że tak bardzo ją kochał był w stanie powiedzieć, że chciałby ją widzieć szczęśliwą, bez względu na to czy u boku Dawsona, czy jakiegoś kolesia z Nowego Yorku.
Joey wyjawiła Jen, że zawsze wiedziała z kim powinna być. Kochała Paceya, ale bała się tego uczucia, uciekała przed tym uczuciem. Ich związek był pełen pasji. Była między nimi chemia zarówno podczas pocałunków, jak i podczas kłótni. Miłość do Dawsona była niewinna, taka bardziej braterska. Parę razy próbowali być parą, ale to nigdy nie wychodziło i trwało krótko. Joey kiedyś powiedziała, że rodzina Dawsona była jej rodziną, jego dom jej domem. Dawson był jej bratnią duszą, był jej bliski. Jednak to Pacey był miłością jej życia.
Dla mnie zawsze było oczywiste, że ostatecznie Joey będzie z Paceyem. Jeśli scenarzyści zadecydowaliby inaczej to poczułabym się oszukana.
W zupełności się z Wami zgadzam. Z całej paczki zawsze najmniej lubiłam Dawsona. Takie rozpieszczone dziecko, które długo było jedynakiem, miało wszystko. Jest człowiekiem, który w momencie kiedy przychodzi próba życiowa, nie radzi sobie. Żyje w świecie fantazji i filmu. Wydaje mi się, że pomimo rozstania rodziców i potem tragicznej śmierci ojca, Dawson nie zdążył dorosnąć, jest strasznie niedojrzały. Wtedy, kiedy te wszystkie złe rzeczy mu się w życiu wydarzyły, był już ukształtowaną osobą. Inaczej było z pozostałymi bohaterami serialu. Najgorzej pod górkę mieli właśnie Joey i Pacey. Niby tak różni, jednak tak do siebie podobni. W momencie ujawnienia prawdy o Joey i Pacey'm, Dawson zachowuje się jak skończony frajer, a niby jest ich wieloletnim przyjacielem... Zawłaszcza sobie Joey i dyktuje jej warunki, szantażuje zerwaniem kontaktów i każe dokonać wyboru: on albo ja. Przyjaźń i miłość to dwie różne rzeczy i nie można komuś dyktować takich wyborów. Dodatkowo, wydaje mi się, że ma trochę schizofreniczną osobowość, i nagle wyznaje miłość Joey. Zachowuje się jak pies ogrodnika. Pacey pokazał, że naprawdę kochał Joey (symbolem tego była łódź True Love), Dawson natomiast pokazał, że myśli tylko o sobie. Gdyby nawet przyzwolił na bycie razem Joey i Pacey'go, nie czułby się z tym dobrze, ale też nie potrafiłby sobie z tym poradzić. Myślę, że Joey kochała Pacey'go, ale z jakiegoś powodu bała się to przed sobą przyznać. Od czasu Joey-Pacey relacja Joey - Dawson jest dla mnie sztuczna, jakaś taka plastikowa i bez wyrazu, tak samo relacja Joey-Dawson. To między Joey i Pacey'em czuć zawsze ogromną chemię i coś rozczulającego (bal maturalny). Tych dwoje łączyła wyjątkowa więź, a przecież tak nienawidzili się, choćby w pierwszym sezonie. Co mnie jeszcze denerwuje to, że Dawson winił tylko Pacey'go za zaistniałą sytuację, a nie miał nic do zarzucenia Joey w tej sprawie. Dla mnie to niepojęte. Myślę, że ta ich przyjaźń męsko-męska była trochę na pokaz, skoro Dawson nigdy nie był tak w 100% dla Pacey'go, a po poznaniu prawdy o Pacey'm i Joey totalnie się od niego odwrócił, a wręcz wrogo się zachowywał. Pacey był mu potrzebny jak tło dla obrazu, zawsze w końcu lepiej się wygląda przy takiej czarnej owcy, życiowym nieudaczniku itp. Jest to smutne, ale dla mnie tak to wygląda.
Zgadzam się. Downson i Joey to nie byłaby nigdy dobra para. Oni byli przyjaciółmi-bratnimi duszami, głównie przez spędzone razem dzieciństwo, którego w serialu nie ma:] Dla mnie ich problem polega na tym, że nie potrafią sobie uświadomić co tak naprawdę do siebie czują, co ich do siebie ciągnie. Mogłabym wymienić mnóstwo przykładów jak Pacey troszczy się o Joey i jak ją dobrze zna. Choćby to co mów na imprezie, na której Joey śpiewa. On zna inną Joey i nie jest zdziwiony, wydaję się mi że Dowson by był.
Co do tego wątku zazdrości to myślę, że przyzwyczaił sie, iż Joey jest zawsze koło niego i najzwyczajniej się obraził, że zainteresowała się kimś innym, zwłaszcza kimś takim jak Pacey! Mam wrażenie, że Dowson wykazał się dojrzałością dopiero w ostatnim odcinku.
Wracając do Pacey'go to chyba każda chciałaby mieć takiego faceta. Cierpliwy, wyrozumiały, zawsze kochający. Kiedy Joey rzuciła go dla Eddie'go otrząsnął się po chwili i wrócił by z nią zatańczyć. Po tym jak wygarnął jej na balu też przyszedł i na spokojnie próbował się wytłumaczyć. Moim ulubionym odcinkiem jest ten, w którym utknęli u supermarkecie:)
I mam jeszcze jedno przemyślenie o serialu. Przeczytałam gdzieś, że to dziwne, że tytułowy bohater nie wystąpił we wszystkich odcinkach a jako jedyna była to Joey. W większości przypadków tytułowy bohater znaczy główny a w tym wypadku wydaje się mi, że to Joey była główną bohaterką a Downson's Creek to odwołanie do jej ulubionego miejsca, gdzie uważała, że miała dom. To dlatego tak trudno się jej przyznać do swoich uczuć, wybrać pomiędzy chłopakami, zrobić coś co zrani Dowsona. To tak naprawdę Dowson i Joey utknęli w swoim "związku". A serial jak myślę to hołd oddany przyjaciółce reżysera.
Ja właśnie skończyłam oglądać "Jezioro marzeń" i jestem zawiedziona zakończeniem. Moim zdaniem Joey powinna była albo skończyć z Dawsonem, albo zostać sama, Pacey to jedna z moich najmniej ulubionych postaci. Dla mnie ten serial kończy się w momencie gdy Joey i Dawson siedzą na ławce przed jego domem, patrzą na Lily i mówią, że będą dla siebie ważni na zawsze. Całą resztę usuwam z pamięci, bo dla mnie to jakaś kpina.