Serial miał potencjał, niestety go nie wykorzystano. Największym pozytywem jest pokazanie tajlandzkich problemów, które ubrano w futurystyczne wizje. Ważnych dla nich problemów, czyli przybliża nam ten kraj. Podoba mi się, że nie szukano pozytywnego zakończenia odcinków za wszelką cenę (czyli cenę logiki scenariusza). Na tym koniec plusów. Minusem jest rozwlekłość i przegadanie odcinków. Reżyser traktuje widzów jak ułomnych i tłumaczy słownie rzeczy, które widać, lub które mogą zostać niedopowiedziane. Dodatkowo, wbija się tu do głowy lewicowe tezy, bez żadnej refleksji. Są aksjomatami tych historii, więc zupełnie nie pozostawiono obszaru na dyskusję. Tym samym, należy ten serial odbierać jako twór propagandowy, a nie materiał do rzetelnej rozprawy o problemach. Podobał mi się jedynie odcinek o sex robotach, a właściwie o ludzkiej hipokryzji. Dla odmiany, ostatni odcinek o klimacie, nakręcony w formacie dla dzieci, powinien być zakazany dla ludzi poniżej 16 roku życia, gdyż jeżeli jakiś rodzic puści ten eko-chłam dziecku, to będzie miało traumę do końca życia, jestem o tym przekonany. Tu propagandy użyto jak młotka, niestety, młotka na umysły dziecięcej widowni.