Ten serial może zachwycić tylko tych, których zaczaruje "egzotyczność" średniowiecznej Korei. Niestety ja już wiele sageuków widziałam, więc trudno mi nie dostrzec schematyczność fabuły, typowej dla zombie filmów i innych filmów o zarazach wszelakich. Wiadomo, że zaraza musi się rozprzestrzenić, więc oglądamy szerek błędów ludzkich, które wiemy jak się skończą. Typowe pytanie:"Kto jest bardziej niebezpieczny: zombie czy człowiek".
Krew leje się dość gęsto, reżyser w końcu może sobie poszaleć bez telewizyjnej cenzury.Muszę jednak przyznać, że zachowuje jednak pewną klasę a jest nawet kilka scen, które robią wrażenie (piękna scena z cieniem zombie za parawanem). Natomiast soundtrack wypada słabo jak zwykle bywa u Koreańczyków.
Jeśli chodzi o aktorów to robią porządną robotę. Ryoo Seung-Ryong (Jo Hak-Joo) gra jak zwykle znakomicie charyzmatycznego czarnego charaktera z ludzką twarzą. Zwrócił moją uwagę Kim Seong-Kyu (Young-Shin), który wyróżniał się na ekranie. Natomiast najsłabiej wypada Kim Hye-Jun (Królowa), która stroi cały czas tą samą minę, pokazującą jaka to ona zła.
Pomimo kilku wad Kingdom to wciąż przyjemna rozrywka z dreszczykiem. Coś tam nas przestraszy, coś rozśmieszy a coś i zaciekawi. Wybaczymy zapewne także nielogiczności. No, ale kto oczekuje logiki od filmu o zombie. Bo może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego tych zombie nie da się po prostu spalić.