Oglądając dwa pierwsze odcinki przypomniałem sobie czemu zarzuciłem z 20 lat temu czytanie cyklu ksiązkowego po Rogu Valerie chyba i przerzuciłem się na ambitniejsza fantasy w rodzaju "Kroniki Covenanta" Stephena Donaldsona czy Davida Gemmella. Płaskie to było niczym Terry Brooks chociażby.
Swoją drogę ciekawe czy Jordanowi w 1990 nie drżała ręka przy pisaniu tych pierwszych tomów, bo 80% z tego to czysty Tolkien. Nie bał się zarzutów o plagiaryzm?
Film jak film, da się oglądać. Oczywiście do śniadych i ciemnych cer człowiek musi się już chyba przyzwyczaić, ale jak musieli wrzucić pół-Hinduskę w główną rolę, nie mogli wybrać jakiejś ładnej, tylko Kartofalny Nos?!
Te watykańskie flagi Białych Płaszczy mnie po prostu rozwaliły.
Z plusów, podoba mi się jak Aes Sedai rzucają czary. To jest prawdziwe tkanie zaklęć, a nie jak większości filmów srruuu i leci fireball. Coś na zasadzie Dragonlance, kiedy Raistlin rzucał zaklęcia i był wtedy bezbronny, a Caramon go chronił. Mag jest "vulnerable" i to by korelowało z większością fabularnych systemów fantasy RPG.