PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78160
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Na tym forum wstawię moje pierwsze opowiadanko na temat "Bones". :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba i moje męczarnie nie poszły na próżno... No nic... To teraz postaram się ja najszybciej przepisać te story i muszę zrobić małe poprawki... ;)

mara625

Opowiadanie nosi tytuł "Wyznania Antropocholiczki czyli z Pamiętnika Dr. Temperance Brennan" ;P

No więc jedziemy...
Część 1 :)
Nazywam się Temperance Brennan, jestem najlepszą w swoim fachu Antropologiem Sądowym. Poświęcam się całkowicie swojej pracy, dlatego jestem po prostu najlepsza. Nikt nie może ze mną konkurować jeśli chodzi o kości. Piszę również książki, które przyniosły mi wielką sławę jak i pieniądze.
Znam się na antropologii, umiem walczyć, strzelać, ale niestety nie potrafię nawiązać kontaktu z ludźmi. Nie rozumiem ich i nie chcę zrozumieć... Może to i lepiej dla nich...
Nie umiem rozmawiać ze zwykłym człowiekiem - bardziej niż z nim dogadałabym się z jego kośćmi. Już one by mi powiedziały o nim wszystko, dlatego całe dnie spędzam w Instytucie Jefferssona. Zdarza się, że również zostaję tam na noc, no bo po mam wracać do pustego domu, gdzie nikt na mnie nie czeka... Wolę być w tym czasie w pracy, ponieważ to mój drugi dom, w którym dobrze się czuję i nie myślę o swoim życiu, tylko skupiam się na pracy.
Ludzie mnie nie lubią, bo jestem oschła, nie znam się na współczesnej pop-kulturze i frazeologizmach oraz przysłowiach. Nie rozumiem ich znaczenia i dlaczego ludzie ich używają skoro są takie nielogiczne i bez sensu. Ale kto tam zrozumie człowieka ? Nie wiem, ale na pewno nie ja...
Badając kości zapominam o całym świecie a czas płynie nie ubłagalnie i nie zauważę nawet kiedy wokół mnie nikogo już nie ma. Wszyscy wracają do swoich mieszkań a ja nie chcę siedzieć w pustym domu nie mając nic do roboty, dlatego pracuję i Instytut stał się dla mnie drugim domem.
Czasami wydaje mi się, że nikogo oprócz tych cholernych kości nie ma obok mnie nawet gdy Instytut jest pełen ludzi, ale i tak czuję się samotna. Mam tylko kości... - czyjeś kości... Dzięki nim niekiedy nie czuję się sama, wiem że to głupie ale tak się czuję... Nie potrafie tego wytłumaczyć logicznie - z antropologicznego punktu widzenia. Jestem zbyt logiczna, żeby to wytłumaczyć. Przecież te kości "nie żyją" nie da się z nimi rozmawiać, a jednak ja się czuję jakbym je rozumiała...
Nie mam nikogo tzn nie powiem, że nie spotykam się z mężczyznami - bo się spotykam ale tylko po to by zaspokoić swoje potrzeby biologiczne - jednym słowem umawiam się z nimi tylko na seks. Nic więcej mnie z nimi nie łączy i nie chcę, żeby kiedykolwiek połączyło, ponieważ wszyscy których kiedyś kochałam... - opuścili mnie przez co trafiłam do systemu, do miejsca, gdzie nikt nie chciałby spędzić choćby godziny a ja wytrzymałam tam... trochę czasu. Trochę czasu to za mało powiedziane. Trwało to długo - dla mnie za długo... Międzyczasie bywałam w rodzinach zastępczych, u których wcale nie było lepiej....
Nie chcę zostać znowu sama - czuć po raz kolejny ten ból, ten okropny ból i żal, przez który tyle wycierpiałam, gdy opuszczali mnie najbliżsi - najpierw rodzice - później mój brat Russ... Dlatego nie dopuszczam do siebie nikogo... Wolę być nadal sama niż znowu cierpieć przez opuszczającą mnie osobę, której zaufałam... - Nie chcę takiego życia... W bólu odchodzących ode mnie osób, których kochałam... Dlatego nie wierzę w miłość... - czegoś takiego nie ma, nie istnieje. To są tylko hormony zachodzące w naszych mózgach nic więcej... Nie ma miłości i koniec...
Żaden z moich kochanków (tylko na jedną noc lub dłużej jeśli w pełni mnie zaspokoją) nie zna mnie taką jaka jestem na prawdę... A może to i dobrze ? - Sama nie wiem... Nie nie wiem wiem... Pozostaję przy swoim. Nie odkrywać prawdy o sobie - to moja prywatna, priorytetowa sprawa, o której nikt nie wie i nie może się dowiedzieć... i będę się tego trzymać. Wolę pozostać w oczach wszystkich ludzi jako zimna, nieczuła ryba (bo tak mnie nazywają) niż zaufać komuś, otworzyć się przed nim, pokazać prawdziwą siebie, żeby zaraz po tym ponownie mnie zostawiono samej sobie - skrzywdzono. Pobawiono się i wyrzucono jak starą, znudzoną zabawkę. Nie zrobię tego nigdy... Nie chcę przeżywać tego po raz kolejny...
Czasami brakuje mi kogoś, kto by się mną zajął, opiekował i troszczył o mnie każdego dnia oraz abym mogła przytulić się do silnych ramion mężczyzny, który będzie mnie chronił przed złem tego świata, ale zaraz powraca ta okropna wizja bycia bycia samej, oszukanej przez kogoś kochanego i powraca również płakanie po nocach, a tego nie chcę przeżywać - to za bardzo boli... więc pozostaję pod maską zimnej i nieczułej ryby...
Kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, kiedy miałam rodzinę, której już nie mam, marzyłam o pięknej, prawdziwej, czystej miłości, o mężczyźnie, który będzie mnie kochał ponad wszystko, który zostanie moim mężem, o dzieciach, wielkim domie z ogródkiem i białym płotkiem... O tym chyba marzy każda dziewczynka w moim wieku, ale z dniem kiedy zostałam sama, te wszystkie marzenia zniknęły i już nigdy nie powróciły, nie powracają ani nigdy nie powrócą... Już nie chcę tego wszystkiego jak mam to stracić i już nie odzyskać. Zostałyby mi tylko wspomnienia a tego nie chcę...

Nie szukałam nikogo komu mogłabym zaufać, oddać całą siebie, po prostu nie chciałam...

Aż pewnego dnia...

<<na tym kończę pierwszą część Pamiętnika Bones... Jeśli chcecie będę pisać dalej, jeśli nie na tym skończę moje pisanie a więc wszystko zależy już od Was :P Proszę o komentarze i szczerze jak Wam się podoba... >>

Pozdrawiam :):)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Przeczytałam i powiem Ci, że...jest super :)
tylko czekam na ciąg dalszy bo ucięłaś w kiepskim momencie ;d
tzn dobrym w sumie ;d bo trzymasz w napięciu ;p
życzę dalszej weny :)

mara625

masz zdrowo nasrane w garach,chomąto na plery i orać pole

mara625

Dziękuję bardzo za tak miły komentarz... :) Heh.. Nawet nie wiesz jak mi się cieplutko zrobiło w serduszku ;) He he jeszcze raz dziękuję... :)
I mam nadzieję, że wena mi dopisze ;) Zabieram się więc za drugą część ;)
Pozdrawiam ;)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Bardzo śliczne.... Takie ciepłe i zarazem bardzoooooo "Bones" xD... Serdecznie Pozdrawiam (Agata również)

ocenił(a) serial na 9
sandrakk

Maryś, moja Droga, Kochana!!!! Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że zaczęłaś pisać:) Teraz ja też będę miała okazję podziwiać Twoją twórczość. Tak! Twórczość.:) Powiem Ci najszczerzej, jak tylko mogę, że bardzo mi się podoba ten rozdzialik. Udało Ci sie zachować charakter postaci Bones, pięknie piszesz z jej punktu widzenia. Czuło się wszystkie te emocje, które chciałaś przekazać. Zrobiło mi się smutno, jak czytałam tą część. Brennan naprawdę miała straszne dzieciństwo, straszne życie, które ukształtowało ją tak, jak ukształtowało. Przez stratę rodziny, straciła umiejętność do kochania, ufania ludziom, nie szuka miłości, bliskiej osoby, bo to kojarzy jej się wyłącznie z bólem, a ona nie chce już więcej cierpieć.
Masz bardzo fajny styl pisania, bardzo mi się podoba:)
Rzeczywiście skończyłaś w takim momencie, że napięcie roooośnie! To dobrze, bo sprawiłaś, że nie mogę się doczekać kolejnych części, mam nadzieję, że wena dopisze i szybciutko wrzucisz cedeczka:)i Pisz, pisz, pisz, jak najwiecej, bo wychodzi Ci to świetnie!:):*
Super Maryś!!!:)
Kisses:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 7
sandrakk

Świetne :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny cdk.
pozdrawiam :]]

mara625

Dziękuję Wam Wszystkim za tak miłe komentarze ;) Każdy z nich bardzo mnie cieszy i motywuje do dalszego pisania... ;) Niestety nie wiem jeszcze kiedy ukaże się kolejna część, ponieważ muszę wprowadzić poprawki, bo wydaje mi się, że ciągle czegoś brakuje... Ale postaram się wrzucić jak najszybciej :)
Jeszcze raz dziękuję i bardzo serdecznie Was pozdrawiam :):):):):)

PS: Sandrakk pozdrów również Agatę ode mnie ;)

mara625

A teraz pora na ciąg dalszy ;)
"Wyznania Antropocholiczki czyli z Pamiętnika Dr. Temperance Brennan"
Część 2 :)

Aż pewnego dnia poznałam Jego - wysokiego, bardzo dobrze zbudowanego, umięśnionego i zabójczo przystojnego mężczyznę. Pierwszy raz w życiu poczułam na widok jakiegokolwiek faceta jak moje nogi stają się z niewyjaśnionego powodu miękkie. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. Jestem antropologiem i nie umiem logicznie wytłumaczyć tego... czegoś co mnie ogarniało jakby od środka... Bardzo dziwnie się czułam - pojawiło się u mnie jakieś niewyobrażalne mrowienie a w brzuchu coś mnie przyjemnie skręcało. Myślałam, że to przez to że jeszcze dzisiaj nic nie jadłam, ale to chyba jednak nie to... Hmmm... dziwne uczucie, lecz przyjemne, bez żadnego bólu ani nic z tych rzeczy... po prostu to było wspaniałe...
Inaczej nie potrafię tego opisać choć jestem autorką książek i powinnam umieć opisać wiele sytuacji, ale tej nie potrafię, gdyż nigdy wcześniej nie znalazłam się w takiej sytuacji.... Czyżby to była... Nie, nie, nie, nie to niemożliwe.. Ja nie potrafię kochać, życie mnie tego nie nauczyło, więc to na pewno nie jest to... Zresztą nie ważne... Nic nie jest ważne w już na pewno nie to...

Wracając do tego mężczyzny to miał piękne, ciemno - czekoladowe oczy o wyrazistym spojrzeniu pełnym... Hmmm... ciepła... ??? Nie nie ma czegoś takiego jak ciepło płynące z oczu ani żadna miłość od pierwszego wejrzenia...
Temperance zapomnij, tego nie było... te rzeczy nie istnieją... Nie było o tym w ogóle mowy... Huh... Ok...
Ale nic po prostu nie podważało faktu, iż potrafiłabym patrzeć w te niesamowite oczy godzinami... Ich przenikliwa głębia pochłaniała mnie całkowicie - bez cienia litości, a ja bez walki się temu poddałam jak statek na pełnym morzu obezwładniony przez fale i burze na szalejącym sztormie... Ale o tym staram się nie myśleć...

Od razu poczułam, że chcę się z nim znaleźć w łóżku...
Po jego idealnie symetrycznej i wprost proporcjonalnej budowie ciała jako antropolog stwierdziłam, że będzie rewelacyjnym kochankiem, takim jakiego jeszcze nie miałam. A właśnie takim jakiego potrzebowałam do zaspokojenia moich potrzeb biologicznych...
Oczami wyobraźni widziałam nasze nieprzespane, długie i bardzo namiętne noce...
Już nie mogłam się doczekać, chwili kiedy znajdziemy się w którejś z naszych sypialń...

Przyszedł on do mnie na uczelnie na mój wykład o antropologii i okazało się, że mój obiekt seksualnych fantazji nazywa się Seeley Booth i jest agentem FBI, który prosi mnie o pomoc w sprawie zabójstwa.

Dopiero po tym jak się przedstawił i wyjawił powód swych "odwiedzin" ocknęłam się i mogłam mówić...
Jego oczy, zniewalający uśmiech , wdzięk i urok osobisty sprawił, że zgodziłam się mu pomóc. Nie mogłam odmówić... No bo która kobieta oparła by się takiemu facetowi...??? No która... ?? Pewnie żadna... Na pewno. Jestem o tym przekonana...

Dość szybko udało mi się ustalić przyczynę zgonu jak i same dane ofiary. Dokonałam tego wraz z moim zespołem, w którego skład wchodzi: mój asystent - Zack Addy, entomolog - Jack Hodgins i artystka, która wykonuje portrety ofiar - Angela Montenegro, która z czasem została moją jedyną jaką mam przyjaciółką - najprawdziwszą... Z nimi wszystkimi czuję specjalną więź... - byli moimi przyjaciółmi - ludźmi których bardzo potrzebowałam. To prawie jak rodzina choć nie spokrewniona i nie taka jaką miałam... Ale dosyć o mojej przeszłości... Czas na teraźniejszość... Nie chcę wracać do tego co było tylko wspomnieniami...
Tak więc oni wszyscy są mi bardzo bliscy, choć nigdy się do tego nie przyznałam - nie chcę ich stracić po tym jakbym powiedziałabym im całą prawdę... Wolę ich oszukiwać niż aby odeszli... I tak niech zostanie...
Najbliższą bratnią duszę czuję przy Zacku, ponieważ jest on taki jak ja (uwielbia antropologię, poświęca się niej całym sobą, ma wysokie IQ, jednak w odróżnieniu ode mnie ma liczną rodzinę, jednak oni go nie rozumieją, jego zamiłowanie do kości... - ja go w pełni rozumiem), dlatego wiem, że się rozumiemy choć nie rozmawiamy na tematy prywatne tylko na czysto - zawodowe... On nie wie co ja na prawdę myślę.... Nikt nie wie... A tak bardzo bym chciała, aby wiedzieli, że nie są mi obojętni... Ale się boję podjąć takiego kroku, nie potrafię po raz kolejnym zmierzyć się z tym co się stało w przeszłości a na pewno bym musiał tego dokonać gdyby tylko wiedzieli.... Ale ja nie chcę, za bardzo się boję... Dlatego lepiej, żeby nie wiedzieli jak bardzo są mi bliscy, aby mnie nie opuścili...

Wracając do sprawy... Okazało się, że agencik doskonale wiedział kim była ofiara i jak zginęła, a potrzebował tylko jakiś śladów, poszlaków, żeby złapać mordercę, ale nie powiedział mi o tym, ponieważ chciał sprawdzić czy faktycznie jestem taka dobra jak o mnie mówią. Zrobił mi test, który zdałam rewelacyjnie... Żadnych pomyłek... Powinnam się cieszyć, ale bardzo się wtedy na niego wściekłam... Przestałam myśleć o seksie z nim mimo jego walorów... Nie pozwalała mi na to moja obrażona duma.

Po jakimś czasie przeszła mi złość na Bootha i wróciła na niego niepohamowana ochota na jego ciało..

Spotykaliśmy się w ramach pracy, a że byliśmy wtedy jako takimi partnerami zawodowymi nie mogłam zaciągnąć go do łóżka. Nie pozwalała mi na to etyczność. Dlatego pracowałam ile tylko miałam sił a nawet więcej, aby jak najszybciej zakończyć sprawę, a co za tym idzie nie pracowalibyśmy już razem a to z kolei mogło zaprowadzić nas wprost do łóżka... A bardzo tego chciałam, więc robiłam wszystko co w mojej mocy...

Pewnego dnia czy wieczoru (już nawet nie pamiętam) upiliśmy się w knajpce, ponieważ z mojej winy Booth musiał mnie zwolnić. Oboje mieliśmy na siebie ochotę, widziałam to w Jego oczach. Byliśmy nieco wstawieni, ale nawet to nie mogło nam przeszkodzić w osiągnięciu zamierzonego przez nas celu...
Bardzo szybko wydostaliśmy się na zewnątrz, by złapać taksówkę, aby zawiozła nas gdzieś gdzie moglibyśmy to zrobić... - jak najszybciej się zaspokoić. Wtedy zbliżyłam się do Niego na niebezpieczną odległość, dotknęłam czubek Jego nosa swoim nosem... a następnie błyskawicznie zaatakowałam Jego usta. Objął mnie - poczułam się cudownie.
A pocałunek był niesamowity. Nie mogłam się od Niego oderwać, ale z drugiej strony gdyby mnie nie trzymał już bym leżała na ziemi...
Jeszcze z żadnym nie czułam tego co z Nim... Czułam się niesamowicie...

W pewnym momencie...

<<na tym kończę... :P:P:P>> Następna część ukaże się jak ją wymyślę i przepiszę oczywiście ;)
Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie :):):):):):)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Czemu musisz zawsze kończyć w tych najlepszych częściach? Ale to i tak plus twoich opowiadania .. One są Boooooskie ;] Agatka czytała bo jej wydrukowała i była zachwycona ;]

ocenił(a) serial na 9
sandrakk

Maryś, przepraszam, ze dopiero teraz przeczytałam, ale nie miałam kiedy. No, ale juz nadrobiłam i WOW! Muszę Ci powiedzieć, że zakochałam sie w Twoim opowiadaniu od pierwszego czytania:P i to zostaje. To wszystko jest takie prawdziwe, tak jakbym czytała myśli Bones, świetnie potrafisz oddać jej uczucia, myśli, nawet rozterki i zastanawianie się nad wszystkim. Po prostu pięknie!
Ach ta Bones, nie chce przed nikim odkryć prawdziwej twarzy, bo boi się, że jak to zrobi, znowu wszyscy ją zostawią. To jest takie straszne, że ta przeszłość tak na niej ciąży i decyduje o całym jej życiu, które ma teraz... Strasznie mi jej żal.
No i taaak, Agent Gorący! Hehehe, świetnie opisałaś to, co myślała, jak go spotkała. Czytając wierzę w każde Twoje słowo. I tak, Brennan, miłość od pierwszego wejrzenia, to było to!
I ponownie skończyłaś w takim momencie, że teraz nie mogę się doczekać kolejnej części, napięcie rooośnie, rOOOśnie!
Po prostu cudowna część, bardzo mi się podoba Maryś i będę Ci powtarzać- nie przestawaj pisać, bo masz do tego talent:)
To teraz niecierpliwie czekam na cedeka:)
Kisses:*

mara625

Dziękuję za miłe słowa Kochane :):) To bardzo ale to bardzo podnosi na duchu :) Heh... Aż chce się pisać tylko teraz jakby utknęłam w martwym punkcie... Nie mogę dokończyć części, którą właśnie piszę... RRR... Ale nie można się denerwować na wenę, bo się obrazi całkowicie i będzie klops... :P:P
Sandrakk przekaż Agatce, że bardzo mi miło, że czyta to co napiszę i że życzę jej szybkiego powrotu do zdrowia :):) ;) He he nie szkoda było kartki i druku, żeby zaraz drukować xD :P:P he he... No i Tobie też dziękuję... :):) Za tak miłe słowa :):)

Kasiu... Jej nie wiem co mam powiedzieć.. :P Ale chyba za bardzo mnie chwalisz... Jej... Dziękuję Ci za wszystko :*:* Heh...
He he nie mogłam się powstrzymać, żeby Bootha nie opisać w taki właśnie sposób w jaki opisałam xD :P he he...
He he dokładnie tylko Bones nie chce się do tego przyznać nawet przed swoim Pamiętniczkiem :P:P xD he he...
Dzięki, ale żeby tam od razu talent xD :P:P W końcu piszę o czymś co tak na prawdę mnie fascynuje a nie tam jakieś nieciekawe opowiadania szkolne... rrr... jak sobie o nich przypomnę to mi się słabo robi... :P A co Ty na to, żebym pokazała mojej polonisce to opowiadanie ??? ;P:P he he...

I w ogóle dziękuję wszystkim tym co czytają i komentują moje wypocinki.. :):)
Ściskam Wam i pozdrawiam bardzo serdecznie :)
PS:Postaram się mimo przeciwności losu jak najszybciej dodać cedeka.. ;)

ocenił(a) serial na 8
mara625

Witam witam ;] Marysiu... Twoje opowiadania są świetnie , takie realistyczne ;] Podoba mi się to w jaki sposób oddajesz w swoich opowiadaniach uczucia , emocje. Są takie szczere ;] Wiedziałam że weźmiesz kiedyś ten długopis czy tam ołówek , kardkę do ręki i napiszesz nam coś fantastycznego , takie Bones powinno być. Czekam jak wiele innych fanów twoich opowiadan na kolejna część. Mam nadzieje że te przeciwności losu bardzo szybko odejdą i będzie następna część. Hehe i będzie fajnie. Gorąco Pozdrawiam ;]


Wkońcu trafiłam na jakąś niezabezpieczoną sieć WiFi ;]
Pozdrawiam serdecznie Agatka i Sandra.

Zapomniana

O jaki miły gość nawiedził to forum ;) Witaj Agatko, tak dawno Cię nie było... Mam nadzieję, że już wszystko w porządku... :):):) Dziękuję, że we mnie wierzyłaś ;) A tak dla uściślenia to wzięłam zielony cienkopis do mojej prawej dłoni i zaczęłam pisać na pojedynczych kartkach ;) :P heh... Jeszcze raz dziękuję, taki każdy miły komentarz napawa mnie entuzjazmem do dalszego pisania ;)
Ok, mam nadzieję, że również odejdą te przeciwności losu :P:P ;)

;)
Pozdrawiam :)

mara625

Na sam początek bardzo chciałabym przeprosić za tam długą zwłokę w pisaniu a raczej w przepisywaniu, bo część powstała już dawno, ale nie miałam czasu ja przepisać... Jeszcze raz przepraszam Wszystkich, którzy czytają moje opowiadanko :)
A teraz dość mojego gadania czas na.. Miłego czytania :):):):)

"Wyznania Antropocholiczki czyli z Pamiętnika Dr. Temperance Brennan"
Część 3 :)

W pewnym momencie zrozumiałam, że to jest to czego potrzebuje. Mam na myśli prawdziwą siebie czyli ramiona ukochanego mężczyzny a ja w nich, to jak się czułam kiedy po raz pierwszy Go zobaczyłam, no i oczywiście Nasz pocałunek... Był taki słodki - wyjątkowy. W Jego objęciach znowu zaczęłam marzyć jak wtedy kiedy byłam małą dziewczynką, a te marzenia przyszły same - nie chciałam ich a one powróciły z nie nacka... Próbowałam nie myśleć o nich ale nie potrafiłam. To było silniejsze ode mnie...
Dziwnie... Ale czułam, że to coś wyjątkowego, ponieważ nigdy nie przeżywałam tego co z Nim a przecież całowałam się w wieloma facetami i to nie był mój pierwszy raz... Dlatego przerwałam pocałunek - odepchnęłam Go od siebie, ponieważ wszyscy mężczyźni, z którymi łączyło mnie łóżko prędzej czy później odchodzili ode mnie zostawiając mnie samą. Nie to, że chciałam trwałego związku, ale to, żeby byli blisko mnie a tak się nie zdarzało..
A Jego za nic nie chciałam stracić, a straciłabym na pewno gdybym chciała zaspokoić swoje potrzeby... Myślałam wtedy, że dołączy do grona moich przyjaciół, czyli mojego zespołu, pomimo tego że jest agentem i Jego zawód nie ma nic wspólnego z nauką. I właśnie wtedy mogłabym spędzać z Nim czas, niczego innego wtedy nie pragnęłam (to uczucie przewyższyło pragnienie spełnienia) jak być przy Nim. A gdybym zaryzykowała tylko dla chwil uniesienia odszedłby jak każdy, a tego nie chciałam, więc pohamowałam moją ochotę na Niego i wolałam odejść i zostawić Go samego, a sama wsiadłam do taksówki i odjechałam, aby przypadkiem nie zmienić zdania. Sądziłam wówczas, że postępuję słusznie...

A później pokłóciliśmy się...

Dobrze dla mnie, kiedy okazało się, że dostałam zaproszenie do Gwatemalii, abym pomogła zidentyfikować szczątki. Zgodziłam się bez wahania. Przecież to mój zawód. Ale i nie tylko dlatego. Chciałam przemyśleć to co się wydarzyło między mną a Boothem, albo po prostu zapomnieć, ale nie mogłam przez ten cały czas tego zrobić. Cały czas o Nim myślałam. Ale mam nadzieję, że rok mi wystarczy aby zapomnieć...

Minął ten długi okres czasu, a ja nadal pamiętam... Próbowałam inaczej sypiając z innymi ale to wszystko na nic. Cały czas myślę o Boothe i o naszym pocałunku....
W końcu mogłam wrócić do Waszyngtonu - do mojego domu - głównie do Instytutu i do mojego zespołu - przyjaciół, za którymi bardzo tęskniłam, ale im tego nie powiem... Drogi Pamiętniczku już wiesz dlaczego...

Bardzo się ucieszyłam, gdy na lotnisku zobaczyłam moją przyjaciółkę Angelę. Jej widok sprawił, że czułam jakby w końcu komuś na mnie zależało, że ktoś na mnie czeka i cieszy się z mojego powrotu... Można powiedzieć, że byłam wtedy szczęśliwa.
Jeszcze bardziej rozbawił mnie jej widok obnażającej się przed jakimś idiotą, aby wymusić na nim podanie informacji na temat mojego przylotu z Gwatemalii... To było coś... Ale taka właśnie jest Angela - zwariowana, zdecydowana na wszystko, otwarta, uczuciowa itd. dużo by wymieniać... Chciałabym być kiedyś taka jak ona, ale nie potrafię się tak bawić życiem jak ona potrafi... Jestem na to zbyt poważna boję się zaryzykować, i jestem zbyt racjonalna a to przeszkadza w pewnych działaniach... Nigdy nie będę taka jak Angela - ja tak nie umiem...
Szedł za nami jakiś facet. Oczywiście zorientowałam się i zaatakowałam go. Okazał się on agentem. Bardzo śmieszna była jego mina kiedy z torby wypadła mi czaszka... Ale miałam z niego ubaw.
Zatrzymali mnie. Próbowałam tłumaczyć kim jestem i dlatego przewoziłam czaszkę - bez skutecznie. Nic nie rozumiał ten człowiek...
I wtedy do sali wszedł ktoś kogo znam i o kim myślałam tyle czasu - ktoś kogo nie widziałam rok... - Agent Specjalny FBI Seeley Booth. Wytłumaczył kim jestem i zabrał mnie stamtąd. Później dopiero dowiedziałam się, że moje zatrzymanie zaplanował, abyśmy mogli się spotkać (a ja wtem czas chciałam o Nim zapomnieć), ponieważ chciał abym pomogła mu po raz kolejny. Byłam zła - tym razem nie podziałał (na początku) na mnie Jego urok. Byłam tak wściekła, że nie zwracałam uwagi na Jego walory... Nie chciałam mu pomagać, bo FBI za ostatnią sprawę, którą razem prowadziliśmy przyznali sobie zasługi, a o nas nic nie wspominała, ale również to mnie zdenerwowało, że nie chciał zabierać mnie w teren, ponieważ uważał, że zezulce (tak nas - uczonych nazywał) powinni siedzieć w Instytucie. To mnie bardzo rozłościło...

Później jednak zgodziłam się Mu pomóc, ponieważ z jednej strony intrygowała mnie sprawa Cleo Eller, a z drugiej strony chciałam po prostu się z Nim widywać, ponieważ przy nikim nie czuję się tak pewnie jak przy Nim...
A pełen udział w sprawie załatwiłam szantażem - nie miał wyboru, musiał się zgodzić - albo miałam jeździć w teren, albo wszyscy dowiedzieli by się kim była ofiara i że była w ciąży z senatorem, a wtedy kariera Bootha była by skończona. Nie był zadowolony z szantażu - a kto by był... Antropolog szantażuje agenta FBI - nie ma co... Ale taka jestem...
Mam co chciałam - Booth zabierał mnie w teren, a tego właśnie chciałam - spędzać z Nim czas, choćby taki ale czas. Przy Nim czułam się ważna... hmm... no i te Jego oczy i uśmiech - mogłam się w niego wpatrywać ale nie za długo i tak aby nie widział...
Nie raz przyłapałam Go jak na spoglądał, ale to na pewno dlatego, że nadal chciał pójść ze mną do łóżka... Ja tez tego chcę, ale tego nie zrobię...

Kłóciliśmy się bardzo często - zresztą nie ma się co dziwić - dwa całkiem inne, odmienne charaktery - Booth kieruje się uczuciami, emocjami, przeczuciami i sercem - czego kompletnie nie rozumiem... Jak można polegać na mięśniu, który przepompowuje krew ? To nieracjonalne i chyba nigdy tego nie zrozumiem, bo tego nie da się zrozumieć z antropologicznego punktu widzenia.
A ja, no cóż polegam na nauce, faktach, dowodach, baniach, doświadczeniach realistycznych opartych na dowodach, śladach, i przebiegu zdarzeń czli dla mnie istnieje tylko siła umysłu, wiedzy i nauki. Nigdy nie nauczę się tego jak to robi Booth... a najdziwniejsze jest to, że Jego intuicja się sprawdza i nie wiem jak On to robi... Nie potrafiw tak chociaż orzed wszystkimi udaję, że jestem najlepsza we wszystkim a tak nie jest... Nie znam się na człowieku z ludzkiego punktu widzenia.

Pomimo tych przeciwności doprowadzilismy do zapudłowani - Booth oczywiście mnie poprawił - zapuszkowania spracy mordu na Cleo Eller. Jestem z siebie dumna. Jak zawsze zresztą... Nie kryję tego, że jestem inteligentna i mądrzejsza od innych,i trzy doktoraty, bo taka jest prawda...
Na pogrzebie Cleo bylismy wszyscy - ja, Booth, Angela, Zack, Hodgins a nawet Goodman (którego tez traktuję jak przyjaciela, mimo że jest moim szefem).
Podszedł do mnie Booth (staliśmy sami) i podziękował mi za pomoc w sprawie, powiedziałam Mu, że moi rodzice zaginęli gdy miałam 15 lat - On z kolei odpowiedział, że jako snajper zabił wiele osób i teraz chciałby złapać przynajmniej tyle samo przestępców. Po krótkim namyśle odpowiedziałam: "Chętnie Ci w tym pomogę". Uśmiechnął się do mnie - odwzajemniłam uśmiech i razem poszliśmy przed siebie... Oboje udaliśmy się do swoich mieszkań - Booth odprowadził mnie do mojego domu a sam następnie udał się do swojego.
Od tamtej pory zostaliśmy partnerami - zawodowymi oczywiście - zawsze to sobie powtarzam...

Kolejna zbrodnia...
<<muszę Wam zdradzić, a pewnie już się domyśleliście, że to opowiadanko piszę jakby na faktach ;) :P Czyli możecie się domyślić co będzie dalej.. :P Ale więcej juz Wam nie powiem :P ;) >>
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 10
mara625

widzę, że dobrze zrobiłam namawiając cię do pisania. ; P Bardzo mi się podobało, czekam na więcej. ; ))

ocenił(a) serial na 10
zakrencona_

Bardzo ciekawe ;] Lubie czytać twoje opowiadania (podobnie jak Aga) , Bardzo jej się podobały ;] Kazała mi wszystkich was pozdrowić... Każde twoje opowiadanie jej drukuję ;]

Serdecznie Pozdrawiam ;))

I mam ważne pytanie " Kiedy do Będzie następna część!!!!! ;p ;] "

sandrakk

Dziękuję i również pozdrawiam :)

Hmmm... Ciężko mi odpowiedzieć na Twoje pytanie ale postaram się jutro dodać, a jak dobrze pójdzie to będzie jeszcze dzisiaj... :P

ocenił(a) serial na 10
mara625

No to bardzo się ciesze ;] Agata niemogła się doczekać dosłownie i nie tylko ona bo ja też ;] Masz od niej gorące pozdrowienia ;]

ocenił(a) serial na 10
mara625

wow!!! piszesz świetnie, z wyczuciem emocji jakie towarzyszą Temperance. już dawno nie czytałam czegoś równie dobrego.
z niecierpliwością czekam na kolejne części. :-)
pozdrawiam Genialną Autorkę

ocenił(a) serial na 9
madzia_27bu

Maryś, Kochana, przepraszam, ze dopiero teraz czytam, ale z moim czasem ostatnio słabo. Nadrobiłam już zaległości i teraz mogę Ci powiedzieć, że... że z każdą kolejną częścią przekonujesz mnie, do historii Tempe, każda kolejna część pokazuje jaki masz talent i udowadnia, że dobrze, iż zaczęłaś pisać!:) Niesamowicie opisujesz emocje Tempe, będę Ci to powtarzać, ale taka jest prawda. Bardzo mi się podoba to, jak przedstawiłaś historię z Boothem i to jak stali się zawodowymi partnerami:)
Naprawdę bardzo piękna część, niesamowite emocje no i początek historii, co?:P
Super, super, super!!!
Pisaj jak najwięcej, ja z chęcią będę czytać każde słowo:)
Nom i teraz czekam oczywiście na kolejną część. Mam nadzieję, że wena dopisze:)
Kisses:*:*:*:*:*

mara625

Dziękuję bardzo za pozdrowienia Sandra i pozdrów ją też ode mnie ;) No i Ciebie również pozdrawiam :)

Kasiu dziękuję za tak miłe słowa i nie musisz przepraszać.. ;) heh... eee... początek ich wspólnej historii ?? :P nom dobrze postaram się napisać :P:P he he...

Jeszcze raz dziękuję Wszystkim za tak miłe komentarze, które dodają mi skrzydeł (zupełnie jak Red Bull :P) heh... po za jednym negatywnym komentarzem na tym forum ale myślę, że nie przeszkodzi mi on w dalszym pisaniu ;)

A i jeszcze jedno... Chciałam Was bardzo przeprosić, albowiem pisałam, ze dzisiaj pojawi się następna część ale z przykrością muszę stwierdzić, że nie uda mi się na dzisiaj wrzucić części... Mam ją już napisaną ale nie mam czasu jej przepisać i muszę Wam się przyznać, że nie podoba mi się ta część... Jakaś taka... Hmmm... trudno mi powiedzieć czego w niej brakuje... A juz wiem brakuje emocji Tempe i uczuć takich jak w poprzednich częściach ale nie potrafiłam nic wymyślić, bo staram się pisać z serialu a nie pamiętam odcinków za bardzo i muszę sobie pokojarzyć... heh... A więc jak coś będzie nie tak to proszę napiszcie...
Jutro jak wrócę do szkoły to postaram się wrzucić... ;)

Pozdrawiam Serdecznie ;)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*

mara625

Witam wszystkich serdecznie :)
Na początek chciałam Was Wszystkich bardzo przeprosić za tak długie czekanie... Życzę miłego czytania choć sama nie jestem pewna o jakości tej części, ale nie mogę juz Was tak trzymac w niepewności... Liczę na szczere komentarze... :) No to lecimy ;)

"Wyznania Antropocholiczki czyli z Pamiętnika Dr. Temperance Brennan"
Część 4 :)

Kolejna zbrodnia - prowadziliśmy sprawę zamordowania ucznia elitarnej szkoły i to był dla mnie następny pretekst na spotkania z Boothem, ale przecież nigdy Mu tego nie powiem, ani nie przyznam się na głos tylko na papierze a tego nikt nie przeczyta...
Stęskniłam się za Nim po ostatniej sprawie, a bez morderstwa nie ma powodów zawodowych na Nasze widzenia...Ale teraz przynajmniej jest...
Chłopak nazywał się Nestor Olivos, chociaż dla mnie po nim pozostały same kości. Nie angażuję się w takie sprawy uczuciowo, staram się nie zwracać uwagi na twarz ofiar, zrekonstruowanych przez Angelę. Ona w przeciwieństwie do mnie patrzy na te portrety, bo przecież je stwarza reaguje bardzo uczuciowo, patrzy na to "sercem" choć wcale tego nie rozumiem, podobnie jak Booth... Przeżywają to co się stało...
Dlatego wolę się nie angażować w takie sprawy, ponieważ taki widok smuci, żali a ja nie chcę przeżywać czegoś co mnie nie dotyczy osobiście, wiem może to zabrzmieć egoistycznie i bezdusznie, ale nie potrafię smucić się za kogoś... To jest trudne... Ja już swoje przeżyłam i nie chcę znowy przechodzic czegoś podobnego... Tak na prawdę szukam odpowiedzi na zagadkę sprzed lat, kiedy zaginęli moi rodzice...
Może kiedyś ich odnajdę i dowiem się co tak na prawdę zaszło w wigilijny dzień... w tym feralnym dniu kiedy zostałam sama.. Porzucona na pastwo tego strasznego systemu.. Nigdy nie zapomnę tego dnia...

Wracając do sprawy... Była trudna, ponieważ szkoła utrzymywała, że chłopak popełnił samobójstwo. Po przeprowadzeniu profesjonalnej analizy ustaliłam, że to ktoś zabił. Booth rozpoczął śledztwo, mimo nacisków na FBI ze strony szkoły i wysoko postawionych rodziców... Zajęliśmy się tą sprawą jak każdą (w zasadzie dopiero naszą trzecią... )

Z dnia na dzień wydawało mi się, że coraz lepiej dogaduję się z Boothem. Jedna rzecz, która mnie irytowała w Jego zachowaniu to fakt, że zwracał się do mnie Bones. Cóż za okropne przezwisko - nienawidzę go... A On jakby miał to gdzieś... Ciągle słyszę te Jego Bones... Bones to... Bones tamto... Doprowadza mnie to do wściekłości. Od zawsze am do mnie mówił, bo uważał, że to przezwisko jest dobre, bo właśnie tym się zajmuję... - kośćmi...
Zawsze za to na niego krzyczałam, miałam tego dosyć.

Podczas rozwiązywania tej sprawy wszyscy jedliśmy lunch w Royal Dinner. Dość przyjemna knajpka. Booth ja bardzo lubi i zna, dobrze dogaduje się z barmanem - Sidem, który wie co kto chce do jedzenia - dziwne, ale potrafiw jakiś niewiarygodny sposób wyczuć kto czego potrzebuje i udaje mu się, bo to co zawsze mi poda bardzo mi smakuje... Jestem pod wrażeniem umiejętności tego faceta. Booth mówi, że to dlatego że się zna bardzp dobrze na ludziach...

To było bardzo żmudne śledztwo, ale wszyscy jesteśmy najlepsi w swoim fachu, najlepsi w tym co robimy, dlatego wszyscy wspólnie doprowadziliśmy do skazania mordercy chłopaka.
Aby uczcic nasze zwycięztwo (i nie tylko) poszliśmy do Royal Dinner - od teraz staje się to moja ulubiona knajpa i zawsze będę w niej jadać.

Booth nie miał przepustki, jako że nie był pracowniekiem Instytutu. Aby mógł wejśc na platformę bez towarzyszącemu mu przy tym charakterystycznego alarmu załatwiłam Mu przepustkę, bo ten dźwięk zawsze mnie rozprasza i denerwuje... Ale nie tylko dlatego... chciałam, aby dzięki niej na prawdę należał do NAS - do mojego zespołu - do mojej "stworzonej rodziny" choć nie prawdziwej, bo nie jesteśmy spokrewnieni, ale dla mnie byli ważni, zupełnie jak rodzina...
Od teraz stał się jej członkiem... Z czego bardzo się cieszę...

Teraz coraz częściej zdzarzały się morderstwa, a oto ono:
Pod jedna z kawiarni w Waszyngtonie eksplodował samochód - SUV (Booth też jezdzi SUV-em). Ginie kierowca i czterech przechodniów. Oczywiście badam szczątki na miejscu, aby nikt ich nie naruszył, by nie zniszczyli cennych dowodów mogących pomóc w sledztwie. Mam na myśli tych idiotów - techników z FBI. Oni nic nie umieją zrobić porządnie, tylko potrafią utrudniać śledztwo przez swoją niekompetencję. dlatego zabieraz w teren tylko swoich ludzi. Zack często mi pomaga, a Hodgins i Angela bardzo dobrze wykonują swoją pracę w Instytucie.

Okazuję się, że SUV należał do Hamida Marsuka, dyplomaty z Bliskiego Wschodu. Jeśli Marsuk był kierowcą, trudno będzie obalić podejrzenie, że dokonał on samobójczego zamachu bombowego. Moja ekspertyza potwierdza, że Marsuk zginął na miejscu wybuchu, ale zarówno ja jak i Booth nie jesteśmy przekonani o jego winie. On tak twierdzi z intuicji i przeczucia, a ja po zbadaniu szczątek... Ważne jest to, że oboje się zgadzamy... Podoba mi się taka sytuacja...

W pewnej chwili wydawąło mi się, że booth jest o mnie zazdrosny, ale to przecież niemożliwe, bo jak można kochać kogoś takiego jak ja ? - Nie da się... Nikt mnie nigdy nie kochał, nie kocha i nie pokocha... Taka juz jestem i nikt tego nie zmieni... Wiem to od chwili kiedy musiałam sobie radzić sama w życiu, bez wsparcia najbliższej rodziny... Wydawało mi się i tyle, nie ma co do tego wracać...

W toku śledztwa ustaliliśmy, że Marsuk nie był sprawcą, a ofiarą zamachu,a prawdziwy sprawca może zaatakować ponownie. Już wiemy kim on jest...
Po sprawdzeniu domu podejrzanego wiedzieliśmy gdzie zamierza podłożyć bombę własnej roboty. Udaliśmy się w to miejce ze wsparciem. Naszym celem było znalezienie terrorysty. Poszłam z Boothem... Pozpoznałam podejrzanejgo po tym jak kulał i miał wyraźne obciążenie na jednym ramieniu. wskazałam tego mężczyznę Boothowi. On jednak nie był pewnien czy mam rację, dlatego nie strzelał, bo nie chciał zabić niwinnego człowieka. Dlatego zawołałam podejrzanego, a gdy sie odwrócił Booth miał pewność, że to ten którego szukamy i oddał jeden celny strzał w głowę. Nic dziwnego i trudnego, przecież to były snajper...
Tym razem uratowaliśmy życie wielu ludziom i to jest kolejny powód do dumy...

Zamknęliśmy sprawę i poszliśmy do Naszej ulubionej knajpki - royal Dinner. Tym razem sami - ja i Booth. Rozmawialiśmy i po raz kolejny podziękował mi za pomoc. Dla mnie to nic trudnego, ani nie przyjemnego, w końcu bardzo podobała mi się praca z Nim...
Potem wyszedł i zostałam sama, ale nie sama tak jak kiedyś - mam przyjaciół i Jego za przyjaciela... Nie wiem czemu ale czułam się szczęśliwa przy Nim i niech juz tak zostanie...
Coś wydaje mi się, że teraz będziemy się widywać częściej...

Następnego dnia...
Ciąg Dalszy Nastąpi :) Ale jeszcze nie wiem kiedy :P Mam nadzieję, że się podobało.. :) Pozdrawiam Wszystkich :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

Przecież dobrze wiesz że nam wszystkim się podobało ;] .... Lubie czytać twoje opowiadania. Są takie bonesowe jakby czytać streszczenia odcinków. Przepraszam że tak mało dziś napisałam ale net się zacina i po około jakiś 5 minutach wyskakuje Error i przeglądarka się wyłancza ;p Musze ściągnąć nową;p

Pozdrawiam Serdecznie ;]

ocenił(a) serial na 10
Zapomniana

Mara, bardzo mi sie podoba forma opowiadanie, jako pamietnik :)
Świetnie !

ocenił(a) serial na 8
mara625

łaał. masz dar. te twoje opowiadania są cudowne ! czekam na kolejne części. XD

mara625

Dziękuję za miłe komentarze... :) One dodają skrzydeł... ;)
Pozdrawiam :)

ocenił(a) serial na 8
mara625

jak red bull xD

Zapomniana

zgadza się ;)

mara625

Oto następna część. Zyczę wszystkim przyjemnego czytania ;)

"Wyznania Antropocholiczki czyli z Pamiętnika Dr. Temperance Brennan"
Część 5 :)

Następnego dnia udałam się do Bootha (do Jego biura w siedzibie FBI), aby wystawił mi specjalne pozwolenie od FBI na broń. Chciałam ją mieć, ponieważ przydałaby mi się w sledztwach i dla bezpieczeństwa, aby móc się samą obronić przed napastnikiem, albo po prostu, by uratować życie agentowi.
Nie docierały do Niego żadne argumenty (jak zostanie ranny albo zginie to nikt mnie nie obroni) i tak odrzucił moje podanie. Mogłabym się zwrócić do Cullena, ale on mnie nie lubi... Po ostatnim razie jak postrzeliłam podejrzanego bez ostrzeżenia...
Więc nie dostałam pozwolenia na broń przez FBI, ale tak łatwo się nie poddam. Będę powtarzała to Boothowi do końca... Dla własnego jak i Jego bezpieczeństwa...

Wtedy do Bootha przyszedł jeszcze ktoś - a była to kobieta... Na sam jej widok poczułam zazdrość... jak jakaś kobieta może do Niego przychodzić, ale w sumie nie ma się co dziwić... Jeszcze nigdy nie zaznałam takiego uczucia, ale oczywiuście nie dałam tego po sobie poznać... Przywitałam się i wróciłam do laboratorium, aby przypadkiem nic nie poznali po moim zachowaniu... Nie wiem o czym rozmawiali. Najchętniej zostałabym, ale to wydałoby się podejrzane... dlatego wolałam tego uniknąć.

Później dowiedziałam się od Bootha, że ta kobieta jest adwokatką Howarda Eppsa - człowieka skazanego 7 lat temu za zamordowanie 17-letniej April Wright. Ona twierdzi bowiem, że jest niewinny i próbowała przekonać do tego śledczego, który go aresztował czyli samego Agenta Specjalnego Seeleya Bootha. On z kolei po namyśle postanawia dla "czystego sumienia" ( Nie wiem co to znaczy, ale tak powiedział, to jest nie możliwe jak jakieś sumienie może być czyste... Nigdy nie zrozumiem tych powiedzonek) sprawdzić wszystkie dowody i przeanalizować fakty jeszcze raz, aby nie skazać niewinnego człowieka. Booth jest uczuciowym twardzielem... Podoba mi się to w Nim... Poprosił mnie i mój zespół o pomoc, na co ja się zgodziłam prawie od razu.
Będzie to jednak bardzo trudne, ponieważ Epps oczekuje na egzekucję w celi śmierci w więzieniu stanowym, a do egzekucji pozostało jedynie 30 godzin.
Zabraliśmy się wszyscy do pracy, aby zdążyć w razie ewentualnej niewinności skazańca, by nie wykonali wyroku...

Na jaw wychodzi wiele nowych faktów, ale to i tak za mało, aby uzyskać zgode sędziego na wstrzymanie egzekucji...

"Nie wiem, czy ten mężczyzna jest winny, nie znam się na ludziach, ale znam się bardzo dobrze na swojej pracy i dowiem się prawdy za wszelką cenę..." Tak powiedziałam Boothowi kiedy zpytał się mnie czy uważam, że Epps jest niewinny... I dowiemy się tego...

Ta cała prawniczka myślała, że sypiam z Boothem. Mówiła, że mi się podoba, dlatego Mu pomagam w tej sprawie. Nie wiem skąd ona to wiedziała, ale wykręciłam się tym, że to bardzo interesująca sprawa... Ale ona miała rację. Nie potrafiłam Mu nie pomóc. Nie umiałam Mu odmówić, kiedy patrzył na mnie tymi swoimi ciemnobrązowymi oczyma... i jeszcze ten uśmiech... uch...
Ale oczywiście nie przyznałam się to tego przed nią ani przed nikim innym, ponieważ to nie mogło wyjść na jaw...
Miałam ochotę ją walnąć ja w twarz, kiedy powiedziała, że jest zainteresowana (pewnie jak każda...) Boothem - moim Boothem, ale nie mogłam, bo wszystko było by jasne, że też jestem Nim zainteresowana, a do tego dojść nie mogło... Tak doradziła mi moja logika, dlatego się opanowałam...
A po za tym nie mam u Niego żadnych szans, ponieważ ma już dziewczynę,a z tego co słyszałam to nigdy nie dopuścił się zdrady... A po drugie ta Jego pięknośc jest cytatą, długonogą blondynką, a mnie daleko do Jego ideału kobiecego, dlatego nigdy nie będzie mój tak na prawdę i już się z tym pogodziłam...

Po ustaleniu nowych faktów i sprawdzeniu wszystkich dowodów, oraz dzięki logicznemu myśleniu doszliśmy do miejca, w którym znaleźliśmy jeszcze więcej szczątków. Okazało się, ze Epps wszystko wcześniej sobie zaplanował, aby opóźnić jego egzekucję, bo doskonale wiedział, że nie mogą go uśmiercić po znalezieniu kolejnych szczątków i dowodów w jego sprawie. Wiedział również, że znajdziemy te ciała, bo jesteśmy najlepsi w swoim fachu. Tym sposobem załatwił sobie "dłuższe życie" do wyjaśnienia sprawy...
Booth był zły sam na siebie, że przez nas egzekucja tego drania nie dojdzie do skutku. Prawniczka Eppsa po tym jak się dowiedziała o tym co zrobił jej klijent popłakała się i wybiegła z celi... A ja złamałam mu nadgarstek, po tym jak mi dziękował dotykając mojej ręki... Ma za swoje... Jedynie tyle mogłam zrobić dla jego ofiar...
Szczerze żałowaliśmy swojej skuteczności... Gdybyśmy nie zajęli się tą sprawą już dawno byłby nieżywy...

Tradycyjnie juz poszlismy do Royal Dinner... Rozmawialiśmy z Sidem, a później poszedł po coś do jedzenia, no i zostaliśmy sami... Booth przepraszał mnie, że zmarnował mi weekend... Wcale nie zmarnował... Gdybym nie zajęła się tą sprawą to i tak pracowałabym do późna nawet w weekend jak zawsze zresztą, bo nie mam do kogo wracać... Mieszkam sama...
Nie byłam w ogóle na Niego zła i powiedziałam, że nie ma za co przepraszać... Nie gniewam się o to na Niego... Odparłam również "że odbieranie życia innym nie powinno być łatwe... niczyjego...". Uśmiechnął się do mnie tylko i odparł "za długo ćwiczyłaś przemowę z okazji Nobla". Patrzyliśmy sobie w oczy (nie mogłam oderwać swoich oczu od Jego... To było niesamowite uczucie...) i trwało by to dłużej gdyby nie przyszedł Sid z przysmakami dla Nas.
Troszkę byłam zła, że Nam przerwał, ale po chwili uświadomiłam sobie, że dobrze że tak się stało, bo mogło by się to skończyć zupełnie inaczej, a tego nie chciałam... Aby potem odszedł... Niech zostanie tak jak jest, bo jest dobrze i nie chcę tego zepsuć...
A moje potrzeby biologiczne będę musiała zaspokoić z kimś innym...
Po skończonym posiłku grzecznie udaliśmy się do swoich mieszkań...
W domu myślałam o sprawie... Głównie przeze mnie nie doprowadzili do skazania zabójcy 17-latki i innych dziewcząt. Źle się z tym czułam i aby zapomnieć nie czuć tego rzuciłam się w wir pracy, aby zapomnieć...
Z czasem udało mi się nie myśleć aż w końcu zapomniałam...

Od razu uprzedzam, że nie wiem kiedy będzie kolejna część, bo ona jeszcze nawet nie powstała na papierze.. Ale postaram się jak najszybciej coś napisać... Najszybciej w weekend dopiero a najpóźniej to chyba w którymś tam tysiącleciu... :P:P
Pozdrawiam ;)

ocenił(a) serial na 8
mara625

a nie szkodzi. poczekam. XD heh. jak zwykle superr ;)

indywidualistka.

Dzięki... ;)

ocenił(a) serial na 8
mara625

nmzc. one są świetne więc warto. ;DD

ocenił(a) serial na 10
indywidualistka.

czekamy na cedka ; ]]] i mamy nadzieje że wema kiedyś cię napadnie xD

sandrakk

Dziękuję bardzo ;) Wena mnie dopada, czasami nawet w nieoczekiwanych okolicznościach, tylko problem u mnie tkwi w czasie.. Niestety nawet nie mam kiedy przepisać to na kompa... :(
Postaram się jak najszybciej napisać... :P
Pozdrawiam :):):):)

mara625

Witajcie po tak długiej nieobecności :):) Mam nadzieje, że jest jeszcze ktoś kto będzie chciał przeczytać to co stworzyłam :) A jak nie to skończę z pisaniem... Ok dość mojego gadania czas na...
"Wyznania Antropocholiczki czyli z pamiętnika Dr. Temperance Brennan"
Część 6 [Miłego czytania]

Pewnego razu, gdy byłam już w pracy do Instytutu przyszedł Booth z kolejną prośbą o pomoc w zidentyfikowaniu właściciela ręki znalezionej w ciele martwego niedźwiedzia. Nekropsja zwierzęcia wykazała dużą ilość fragmentów kości... Właśnie nekropsja, a nie autopsja jak błędnie mówił Booth.
Sprawę przekazano Boothowi, dlatego że pracuje ze mną i wiedzą, że na pewno sobie poradzę, bo przecież jestem najlepsza... I się nie mylą... Dojdę kto to był i dlaczego zginął...
W środku, w sobie ucieszyłam się na Jego widok, a która by się nie cieszyła ?!?!?!?? Tylko aby się czasem nie zorientował próbowałam Go zbyć, ale w taki sposób, by sobie nie poszedł... Udało mi się...
Przedstawił mi wszystkie informacje na temat ofiary... zdjęcia itp. Okazało się, że muszę z Nim pojechać na miejsce zbrodni. Z jednej strony ucieszyłam się na tą wieść, ale drugiej nie wiadomo co mi może przyjść do głowy gdzieś, gdzie będziemy sami..., dlatego musiałam udawać wściekłą i swoją drogą dobrze mi to wyszło...
Już w moim gabinecie ustaliłam, że ręka została odcięta człowiekowi zanim jeszcze niedźwiedź ją znalazł, więc to musiało być morderstwo... Pojechaliśmy na miejsce (do stanu Waszyngton) w celu przeprowadzenia śledztwa.

[Coraz lepiej czułam się w obecności Bootha]

A przy okazji... W drodze do stanu Waszyngton zawarłam z Boothem umowę. Miałam zaprosić go na kolację na koszt Instytutu w zamian za broń... Bardzo chciałam ją mieć, dlatego zgodziłam się mówiąc: "Zaczniemy od śniadania"
Gdy dotarliśmy na miejsce rozmawialiśmy o małych miasteczkach. Wspomniałam wtedy o Gwatemali. Booth odparł, że też tam był. Na co ja "Po co byłeś w Gwatemali ? Ekoturystyka ?" Jakże zdziwiła mnie odpowiedź Bootha: "Pojechałem tam kogoś zastrzelić z 500 m"
Nasze partnerstwo "się rozwija"... On mówi mi o swojej przeszłości, a ja na razie jeszcze nie... Nie mam odwagi, ale czuję (choć to głupie...), że mogę Mu ufać i powiedzieć... Więc powiem, ale nie teraz... Ale kiedyś na pewno...

W toku śledztwa wyszło na jaw, że nie szukamy zwykłego mordercy, lecz kanibala...
Prace utrudnia kilku mężczyzn, którzy interesują się zarówno sprawą jak i mną, co bardzo mi przeszkadzało w wykonywaniu swych obowiązków. Nie lubię jak ktoś mi przeszkadza pracować, nawet jeśli tym kimś jest przystojny facet. A na prawdę był tam jeden, z którym poszłabym do łóżka, ale nie mogłam w czasie pracy...
Dla odprężania za namową Angeli udaliśmy się do baru potańczyć i się napić. Wszyscy faceci chcieli ze mną tańczyć i wypytywali mnie o sprawę, ale ja im nic nie mówiłam dla dobra śledztwa...
W końcu przyszła pora na Bootha... Zrobił odbijany i po chwili z Nim tańczyłam. Powiedział mi, że oni wszyscy mnie podrywają i tylko udają zainteresowanie sprawą... Muszę przyznać, że z Boothem o wiele lepiej mi się tańczyło niż z nimi wszystkimi... W jego ramionach czułam się znakomicie i w ogóle On ma coś takiego w sobie, że przy Nim kobieta czuje się jeszcze pewniej i bezpieczniej. Najchętniej dłużej zostałabym w Jego objęciach, ale tego nie mogłam zrobić...

Ustaliliśmy zabójcę i przyskrzyniliśmy go. Walnęłam go podczas zatrzymania w głowę, aby nie wysłuchiwać jego kanibalistycznych wywodów, przez co spotkałam się ze zdziwioną miną Bootha...
Po wszystkim poszliśmy coś zjeść. Podczas posiłku opowiadałam Boothowi o kanibalizmie i o Charlim (z nocnej zmiany). Kiedy wspomniałam o jego walorach Boothowi jakoś dziwnie odechciało się jeść... Ciekawe dlaczego...?? Zaproponowałam Mu wtedy płatki kukurydziane, ale też nie chciał, więc zjadłam sama.
Poczekał aż skończę i razem, lecz osobno udaliśmy się do swoich pokoi. Nazajutrz spakowaliśmy się i wróciliśmy do Waszyngtonu....



Kolejna sprawa. Tym razem o wiele trudniejsza od poprzednich dla nas wszystkich. Nawet dla mnie. Kobiety oschłej i pozbawionej uczuć, lecz tylko z pozorów... Starałam się nie okazywać uczuć.... I jak zawsze bardzo dobrze się maskowałam..
Znaleziono zwłoki dziecka w okolicy podmiejskiego centrum handlowego.
Ofiarą okazał się Charlie Sanders.
Widziałam, że wszystkim było ciężko, jednak ja nie okazywałam słabości tak jak nauczyło mnie życie, choć bardzo wstrząsnęła mną historia tego małego chłopca. Z czasem wychodzi na jaw coś strasznego... To, że przed śmiercią został jeszcze zgwałcony...
Wszyscy bardzo to przeżywali... Nawet Booth... Twardy facet z uczuciami...
Na dodatek w Instytucie Jeffersona trwają przygotowania do imprezy dla sponsorów Instytutu, na której obowiązkowo muszą się wstawić wszyscy pracownicy. Nikt z nas nie jest nie jest z tego zadowolony, nawet Angela, która uwielbia imprezować, ale nie tak... Ja wolałabym bardziej pracować... Ale nie mam wyjścia, muszę iść...

Po żmudnym śledztwie ustaliliśmy kto zrobił krzywdę Charliemu i został za to ukarany... Choć nie wiem, czy więzienie jest sprawiedliwie za to co zrobił ten mężczyzna temu dziecku...

Ta sprawa nie ukrywam była mi bardzo bliska, ponieważ dzieci matki zamordowanego mogły trafić do systemu, gdyż ich matka okazała się nie być ich biologiczną..., a ja nie mogłam na to pozwolić, bo wiem jak tam jest z własnego doświadczenia i chciałam uchronić te dzieci od tego miejsca, by nie doświadczyli tego samego co ja.. Dzięki pomocy Bootha mogłam dotrzymać obietnicy danej Shonowi. Wrócili do matki, ponieważ bardzo ja kochali i ona ich tez kochała i czuli się przy niej szczęśliwi i chcieli z nią być... David i Shon mają, szczęście, że trafili na panią Sanders.. Niestety ja nie miałam takiego szczęścia... Może dlatego, że w nie nie wierzyłam...
Jestem z siebie dumna, z tego co zrobiłam dla tych dzieci oczywiście z pomocą Bootha. Gdyby nie On nie udało by mi się to... Za co bardzo Mu dziękuję...

Omawialiśmy sprawę po jej zakończeniu u mnie w gabinecie. Booth w pewnym momencie przeprosił mnie za to, że ja wiem z doświadczenia jak działa system i w pewnym sensie znów musiałam przez to przechodzić. Odparłam wtedy: "Byłam w rodzinach zastępczych, potem przygarnął mnie dziadek". A On na to: "Mówiąc mogą rozdzielić cię z bratem nie myślałaś tylko o Davidzie". Myślałam, że się rozpłaczę i rzucę się agentowi na szyję, a przecież w oczach ich wszystkich muszę pozostać tą twardą panią antropolog. więc powiedziałam: "Kiedyś Ci o tym opowiem, teraz muszę się przygotować na bankiet". I wtedy chciał odejść ale zatrzymałam Go : "Po stronie pasażera mam wgniecenie, bo mówiłeś, żebym nie parkowała pod kątem". A On zaczął się wtedy śmiać i zrozumiałam, że ze mnie żartował, gdy tak mi radził i odparłam, że jest podły, choć tak na prawdę się nie gniewałam. To nawet było zabawne i tak dzięki Niemu miałam dobry humor pomimo prowadzonej wcześniej sprawy i wspomnień z nią związanej...

Gdy już wszyscy byliśmy gotowi na bankiet (oprócz Hodginsa), do Instytutu wpadł Booth z czymś do zbadania na jutro dla Hodginsa. Nie wiem o co chodziło, ale podobno bardzo ważne i Hodgins podziękował za to Boothowi. Dzięki Niemu nie musiał iść na imprezę, na której tak bardzo nie chciał iść...

Wszyscy udali się w swoje strony. Zostaliśmy tylko ja i On. Powiedział, że wyglądam pięknie. "A nawet bardzo..." Nie wiedział co powiedzieć, troszkę się jąkał, co do Niego było nie podobne... Pewnie zrobiłam na Nim tak wielkie wrażenie. Miałam ochotę Go wtedy pocałować, lecz odwagi znów zabrakło i się powstrzymałam, wiadomo dlaczego..
By nie czuć skrępowania podziękowałam Mu za to, że pomógł mi dotrzymać obietnicy danej dziecku i dzięki temu dzieci wróciły do Margaret Sanders. Rozmawialiśmy chwilę i rozstaliśmy się. Każdy z nas poszedł w swoją stronę... Oboje byliśmy uśmiechnięci...

Do mojego gabinetu pewnym krokiem wkroczyła....
Ciąg
Dalszy
Nastąpi :):):):):) Tego dowiecie się w następnej części oczywiście jeśli chcecie... Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że się podobało i czekam na szczere komentarze ;)

ocenił(a) serial na 7
mara625

Bardzo fajna częśc :):)

ocenił(a) serial na 10
Mrs-B

heheh.......... I znówk kolejna część zabójczego opowiadania ; )) Mnie się bardzo podobało , nawet nie wiesz jak długo czekałam jak coś dodasz ;)) ;DDDDD Ależ to jest fajne i jak mówi Agata "Zajezusiste " xDDD (Ps. To zajezusiste wzięła z jakiegoś kabaretu ;D)

sandrakk

Dzięki za komentarze ;)
Sandra ja to nawet wiem z jakiego kabaretu Agata wzięła to "Zajezusiscie" xD he he...
Super... ;) Dzięki i podziękuj też Agatce ;)
Pozdrawiam ;):)

ocenił(a) serial na 10
mara625

Ok , ok podziękuje ;pp.... ależ tu śmiechowo i zajezusiście xD

sandrakk

:) heh... :P:P tak oj jak jest zajezusiscie ;)

użytkownik usunięty
mara625

co za syf, o Boze wyjdz z domu czasem

Jak Ci się nie podoba to nie musisz czytać...

OMG Ktoś maltretuje pierwszy sezon. Straszne. Starczy, że pazerni scenarzyści zrobili z tego serialu masakrę począwszy od 4 sezonu.

_LG_

Już z tym skończyłam, więc Drodzy formułowicze nie musicie się unosić...
Już nie pisałam od dawna i nie zacznę, bo to jest bez sensu....

PS: Dziękuję Wszystkim tym, którzy czytali to co pisłałam...

mara625

Pisz sobie dziecko, co chcesz, ale jeśli nazywasz swoje pisarstwo "twórczością", to twórz coś nowego... I nie nazywaj opowiadaniem czegoś, czym nim nie jest.

_LG_

Dziwne, ale muszę przyznać Ci rację... To nie była żadna "twórczość"... Za późno to zrozumiałam, ale na szczeście za wczas by z przestać pisać...
To nie dla mnie...

ocenił(a) serial na 10
mara625

Marysiu nie przejmuj sie tym co inni napisali mnie osobiście bardzo sie podobało i szczerze to czekam na kolejną część
Nic nie zrobisz jak wypowiadaja sie ci którzy nie sa w temacie jak widać
Pisz Marysiu bo umiesz to robić i to jest twoja "twórczość" czy to sie komuś podoba czy nie
Kisses :*

mara625

Dziękuję Beatko za miłe słowa, kolejna część i tak już się nie pojawi... Już nie piszę... Tylko czytam...

mara625

Moim zdaniem jesteście okropni. Może i nie jest to całkiem pomysłowe "wałkować pierwszy sezon" ale dziewczyna ma potencjał żeby napisać coś fajnego. LG ty o fanfickach Bones wiesz wszystko bo sama napisałaś dużo świetnych partów. Więc do konstruktywnej co prawda krytyki warto dorzucić radę mistrza. Maro625 podziwiam twoją odwagę że odważyłaś się umieścić swoje opowiadanie na forum i życzę dużo pomysłów i szczęścia ;)