Serial jest, nie da się ukryć, znakomity, ale... Moim zdaniem "Pacyfik" jest lepszy. Tamten jest bardziej głęboki psychologicznie. Co jednak w niczym nie ujmuje "Kompanii". A tak swoją drogą, to dawno temu jedynymi którzy robili w miarę dobre filmy wojenne byli Rosjanie. Oczywiście, było w kinematografii ZSRR całe mnóstwo zwykłego propagandowego chłamu, ale zdarzały się prawdziwe perły jak "Lecą żurawie", "Kola" czy "Jak tu cicho o zmierzchu". Zachód (poza UK i "O jeden most za daleko") robił takie prymitywne strzelanki, nadęte dzieła /pseudo/ filozoficzne czy filmy przygodowe. Ten trend przełamali Niemcy robiąc dwa genialne filmy o swoich klęskach - "Stalingrad" i "Upadek". A w ich ślady poszli Amerykanie i uderzyli baaardzo mocno: Wpierw niesamowity "Helikopter w ogniu" później "Szeregowiec Ryan" a po nich "Kompania Braci", "Pacyfik" i "byliśmy żołnierzami" - dzieła gorzkie, krwawe, naturalistyczne i znakomicie zrobione. Tylko pozazdrościć!
"...filmy o swoich klęskach - "Stalingrad" i "Upadek". A w ich ślady poszli Amerykanie i uderzyli baaardzo mocno: Wpierw niesamowity "Helikopter w ogniu" później "Szeregowiec Ryan"..."
Zapoznaj się z datami produkcji tych filmów a twoja teoria runie jak domek z kart. :)
Dokładnie :P Jak możesz stawiać "TeORIE" jak sam dobrze jej nie znasz?
Pozatym dla mnie kompania Braci była cudowna....o niebo lepsza od Pacyfiku ;P
Wydaje mi się, że Pacyfik robiony był przez HBO tylko dlatego, że Kompania zapewniła tej stacji sukces.
Helikopter w ogniu podciągnał bym pod propagande jak w ZSRR. Najbardziej rozwalają mnie napisy końcowe: Wymienieni są żołnierze którzy zgineli tamtego dnia. I jest króciutka wzmianka o SETKACH Somalijczyków, którzy zginęli przez akcj Amerykanów, ale kto by się przejmował jakimiś czarnymi mieszkańcami Afryki, ważne że wiele amerykańskich rodzin straciło ojca/syna/brata.
A i jeszcze oczywiście pokazane jest jaka to zła była armia, która nie pomogła Amerykanom w walkach (była to bodajże pakistańska armia, ale ręki nie dam sobie uciąć). Co z tego, że Amerykanie zrobili misję o której nie poiformowali sztabu tamtej armii? Co z tego że tamci nie mogli się szybko zmobilizować? No jak oni mogli nie pomóc biednym Amerykanom w potrzebie? Nie mieli transportu? Co z tego? Powinni zapieprzać na osiołkach, żeby pomóc bohaterskim Amerykanom.
Dlatego ja Helikopter w Ogniu ustawiam koło filmów i seriali produkcji radzieckiej.
Ty nic nie wiesz! To nie była wojna z Somalią, ale próba uspokojenia sytuacji w głodującej i zrewoltowanej Somalii (i ukrócenia złodziejstwa, bo ponad 90% darów była przechwytywana przez różnych watażków i sprzedawana na czarnym rynku). największym z watażków był Mohammad Farah Adid i właśnie jego chciano" zgarnąć". Doszło do walk, ale to nie była wojna armii przeciw innej armii, ale sił specjalnych US z bandą oprychów na usługach krwawego rzeźnika któremu zupełnie obojętne było czy jego rodacy umrą z głodu czy przeżyją. Gdyby wtedy spuszczono "psy wojny" z łańcucha i pozwolono by im na krwawą jatkę oprychów Adida, to Somalia najprawdopodobniej by była w miarę stabilnym miejscem. "Miękkie serduszka" jednak wrzasnęły: "Zgroza!" I to dlatego w Somalii jest jak jest. Znaczy, kilka lat temu na zachodzie wybuchła afera z firmą (głęboko zakonspirowaną) która świadczyła "specjalne" usługi: Somalijskich niewolników "bargain price! 50 US Dollars". Ale to nie był "gwóźdź" programu. Za na prawdę nieduże pieniądze można było sobie pojechać i postrzelać do tubylców (bez żadnych limitów połowowych czy okresów ochronnych). Firma w porozumieniu z jakimś miejscowym watażką zapewniała pełną anonimowość, przewodników, ochronę i "potrzebne wyposażenie". Jedną zlikwidowano, ale czy była tylko jedna? Raj dla psycholi! "Hostel" na żywo...
Wiem wszystko co napisałeś i co z tego? Czy Amerykanie tam w czymś pomogli? Poprostu wkutwia mnie to, że Amerykanie zostali pokazani jako święci i tylko ich śmierć jest warta opisu w filmie, a nie Somalijczyków którzy zginęli na swojej ziemi przez akcje Amerykanów. Widziałeś napewno scene w której syn przez przypadek zabija swoje ojca. Czy to dziecko też zasłużyło na śmierć? Dziecko które nie miało pojęcia dlaczego strzela do jankesów, po prostu starsi powiedzieli, że tak trzeba więc to zrobił, ale według ciebie zasługuje na śmierć bo jest jednym z "bandy oprychów na usługach krwawego rzeźnika"?
Chodzi mi o to że Amerykanie zaatakowali Adida który rzeczywiście by sk******nem jakich mało, ale nie wzięli pod uwagę że wiele osób postawi się za Adidem nawet nie tylko ci z "bandy oprychów na usługach krwawego rzeźnika" (spodobało mi się to stwierdzenie). Myśleli że ludzi poprą Amerykanów z ich wiecznym problemem niesprawiedliwości. Ale ludzie woleli swoich sku******nów od sku******nów z gwiezdzistą flagą na ramieniu (oczywiście chodzi mi, że Somalijczycy ich tak oceniali).
Ludzie w kraju, w którym nie mieli dostępu do prasy i telewizji, wierzyli w to, co wykrzykiwali spece od Aididowskiej propagandy przez głośniki na rogach ulic. Cała sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana niż Ci się wydaje. Amerykanie zrobili w Somalii znacznie więcej dobrego niż ktokolwiek przed nimi i ktokolwiek po nich. O ludziach podobnych Tobie powiedział kiedyś pewien znany człek: "Czasami jedyną rzeczą potrzebną by zło zatriumfowało jest bierność dobrych ludzi".
Czy w Somalii poprawiło się od tamtego czasu? NIE!!! Więc nie wiem po uj Amerykanie się tam pchali.
W somali nie poprawiło się, mój mały ignorancie, gdyż po Gothic Serpent, przez krzyk takich małych, wesołych lewaczków jak ty, USA musiało się z Somalii wycofać. Powtarzam, poczytaj COKOLWIEK o tamtych latach i o całej operacji ONZ a później USA w Somalii. Unikniesz ośmieszenia w którym coraz bardziej się pogrążasz.
Na prawdę? Pierwszy był "Stalingrad" (1993). Od którego si,ę w sumie, to wszystko zaczęło! To naturalizm tamtego filmu przewrócił do góry nogami kino wojenne! Warto tu wspomnieć jeszcze o "Das Booth" z 1981 r.- pierwszą jaskółkę "nowego kina wojennego". Dopiero po nich "Szeregowiec Ryan" (1998), "Helikopter w ogniu" (2001) oraz "Byliśmy żołnierzami" (2002). Po nich zaś "Upadek" (2004) i "Pacyfik" (2010). "Upadek" poszedł za ciosem jakim był "Stalingrad" i był tylko kontynuacją trendu, a nie jego prekursorem! To twoja teoria runęła jak domek z kart!
brawo brawo manipulacja pierwsza klasa :) teraz zmieniłeś kolejność w porównaniu do pierwszego postu. Dla zobrazowania o co chodzi dodałem daty.
"...filmy o swoich klęskach - "Stalingrad" (1993) i "Upadek(2004)". A w ich ślady poszli Amerykanie i uderzyli baaardzo mocno: Wpierw niesamowity "Helikopter w ogniu(2001)" później "Szeregowiec Ryan(1998)"...
'
To zestawienie" Stalingradu" i "Upadku" miało charakter wyłącznie narodowy, a nie chronologiczny. "Stalingrad", jak by na to nie patrzeć, był PIERWSZY. "Upadek" traktuję jako niejako kontynuację egzorcyzmowania narodowej przeszłości jakie zaczął "Stalingrad". To dlatego ja traktuję je łącznie. Oba walą mocno i oba obnażają prawdę o niemieckiej brutalnej pysze oraz zbrodniach, ale także i o waleczności. Bo to Niemiaszkom trzeba oddać , że walczyli jak lwy. Pod Stalingradem dał najlepsze świadectwo nieustępliwości, wytrwałości i waleczności niemieckich żołnierzy. Podobnie w oblężonym Berlinie. Problem w tym, że walczyli metodami od których włos się jeży, a celem ich walki była realizacja skrajnie nieludzkich fantasmagorii grupy socjopatów z A. Hitlerem na czele.