Jeśli ktoś lubi Bridgertonów, to pozycja obowiązkowa.
Ten serial ma wszystko co trzeba, złożonych bohaterów, ciekawą fabułę i piękną muzykę - wciąga, bawi i wzrusza. Myślę, że obejrzę go jeszcze nie raz.
Całkiem przyjemnie się oglądało ☺️ bardzo podobała mi się ostatnia scena pod łóżkiem - nawzajem widzieli siebie wciąż jako młodych ☺️ szkoda, że nie zostało pokazane co się stało z Reynoldsem - dlaczego Grimsby już go nie widywał?
Myślę, że niektóre osoby, które lubią Bridgertonów mogą być zaskoczone (celowo nie wskazuję, że zawiedzione, bo absolutnie nie o to mi chodzi) samą atmosferą serialu. Już z wywiadów wynikało, że serial jest bardziej kameralny niż Bridgertonowie, ale zmienia się też cała atmosfera, tu jest cięższa, mroczniejsza, nawet jak bohaterowie mają wspólne chwile ciągle są jakieś przeciwności, nie dostajemy typowych scen szczęśliwych jak w Bridgertonach (w pierwszym sezonie bale, spacery, przyjęcia, miesiąc miodowy, a w drugim również bale, wyjazd na wieś, zawody, pływanie łódką). Tu praktycznie cały czas akcja skupia się na mroku, gdzie pojawiają się iskierki. Dużą część fabuły bohaterowi spędzają z dala od siebie. Buduje to napięcie, pozwala się wczuć i wzruszyć, ale nie ma tej lekkości. Królowa Charlotta to serial bardziej dramatyczny, a przez to bardziej przyziemnie pokazuje miłość, Bridgertonowie za to mieli taką fabułę, że można było oglądać ich kilka razy i za każdym razem miało się przyjemność z oglądania - przyjemna muzyka, lekka fabuła, humor, kolor pleneru (w królowej przewaga ciemnych barw, większość akcji toczy się w murach zamku, ciemnych i ponurych). Oba seriale niby z tego samego uniwersum, ale zupełnie inne. Na pierwszy rut oka wydaje się jakby były kompletnie realizowane przez inną ekipę filmową. Ten serial bardziej przypomina mi serial Sisi niż Bridgertonów.
Ku mojemu zaskoczeniu serial podobał mi się bardziej niż Bridgertonowie. Piękna, wzruszająca historia miłosna. Grimsby tańczący solo w ogrodzie już zupełnie mnie rozbroił. Ja też chcę wiedzieć, co się stało z Reynoldsem!