PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=378865}

Kumple

Skins
2007 - 2013
7,8 89 tys. ocen
7,8 10 1 89135
7,2 13 krytyków
Kumple
powrót do forum serialu Kumple

Będzie mi ich cholernie brakować!
Mimo zmiany obsady, mimo czasem przesadzonych i przerysowanych wątków, mimo czasem spadku formy.
Bo spadek formy był, ale to niczego nie zmienia - kocham ich! i zawsze będę!

6 lat ! 6 niesamowitych lat ! Kończy się Skins, kończą się Kumple!

Bo była fala krytyki, że zmieniono obsadę. I bardzo dobrze!
Ile można opisywać wciąż i wciąż perypetie tych samych osób? Z reguły takie sprawy stają się nużące i musicie to przyznać.
Zmiana generacji uczy zmian? uczy przyswajania ich? bardzo możliwe! I nie powiecie mi, że ostatecznie nie pokochaliście kolejnych generacji?
Bo ja tak!

nigdy nie zapomnę momentów, tak wielu momentów:
- kiedy Cassie pokazywała Sid'owi jak oszukuje rodziców kiedy razem jedzą
- jak leżała z nim na trampolinie
- jak Chris'owi trzeba było zmieniać opatrunek, uśmiałem się nieźle !
- albo Jal, kochałem tę postać, jej zadziorność, jej ironie, ale i jej zagubienie..
- albo sprawa z rozwalonym klarnetem? nie pamiętam imienia tego gangstera, ale nieźle było namieszane.. i ten jej wiecznie zimny ojciec!
- albo Tony i Michelle ! uwielbiam ich, ten tekst z końca generacji: "Tony, byliśmy dobrzy, prawda?" na co on odpowiedział: "Byliśmy nawet lepsi."
- albo jak Tony żegnał się z Sid'em na lotnisku, potok łez wylałem..
- albo jak Tony'ego potrącił autobus i potem krzyk Effy!
- i jak Tony jechał autobusem na początku 2 sezonu i podskoczył (a ja razem z nim) mijając inny
- albo ojciec Tony'eg, w ogóle jego rodzice, uwielbiałem ich!
- albo jak Chris starał się o Angie i co ona mu zrobiła na koniec..
- albo szalona Sketch i jej zdjęcia, i Maxxie i to jak sypiała z Anwarem
- albo jak scenarzyści zniszczyli postać Cassie, czyniąc z niej postać złą, jak mi to nie pasowało, ale teraz się z tego śmieję



hm, w drugiej generacji, ten niepokój, ta niechęć do nich, to że zabrali mi starą obsadę i wstawili super, świeże, czyściutkie nic. I potem wszystko się rozrosło, nabrało kształtów i pokochałem ich
- wątek Effy-Freddie-Cook - ta niesamowita miłość, walka, uczucia, wszystko rozdarte, ach!
- jak Freddie zajął się Effie, jak mył ja w wannie i leciało "Ebb Tide" (http://www.youtube.com/watch?v=AdvP6tOaiTY)
- albo jak ta bała się, jak zaczeła wariować, jak znalazła się na paradzie i zgubiła się tam
- w ogóle Effy! któż to był! ona niszczyła, miała charakter, rozdzierała serca... była zagubiona jak nikt jeszcze...
- jak myślała, że zabiła Katy, jak "Dog Days Are Over" uświetniło późniejsze sceny i ogólnie jakie Effy miała "odpały"
- w ogóle na tym ognisku, jak Cook ich nastraszył i wtedy nastąpił konkretny rozłam, odłączenie go od grupy
- albo Panda, ach! cóż to była za dziwaczna osoba ;o
- pamiętacie zieloną herbatkę u cioci Thomas'a? :D
- albo jak poszli do klubu, gdzie ochroniarz nie chciał ich wpuścić, a potem to już w ogóle..
- a JJ?! i jego ataki furii, i ta dziewczyna z dzieckiem!
- a pamiętacie siostrę Freddiego? :D miałem wrażenie, że ona będzie jedną z postaci w 3 generacji, tak nie bylo, ale uwielbiam ją, była tak głupia, zajmowała się tak głupimi sprawami, była przedziwna
- Naomily ! co ja z nimi przeżyłem, tyle emocji! ten kryzys w ich zwiazku..
- tez mieliście ten strach, kiedy oglądaliście "w następnym odcinku.." i słyszyscie kwestię Emily "Gdybym skoczyła, wszystko byłoby łatwiejsze" czy jakoś tak !
- i wyraz twarzy Naomi i jej dziwaczny pisk "Emily, bałam się!", na co tamta: "Ty zawsze się boisz"
- i finał generacji, czyli genialnie zagrana scena przez Lily, ta jej przemowa w szopie Freddiego
- właśnie.. Freddie :( bylem w ogromnym szoku po scenie z bejsbolem..
- a "I'M COOOOOK!" zapamiętam do końca życia, zwieńczenie całej jego postaci i idealne zakończenie generacji.



trzecią generacje znienawidziłem na początku, ze względu na stereotypowość, na zamerykanizowanie sie serialu (odludek - Frankie, szkolna gwiazda - Mini, kapitan drużyny i jej chłopak - Nick, dwie ciamajdy - Alo i Rich itd.), ale teraz uważam, ze był to celowy zabieg, niszczenie stereotypów, wszyscy są ludźmi, wszyscy popełniają błędy, ukazano pewien kontrast, zmieniono podejście do życia bohaterów diametralnie!
- hmm, pamietacie laleczkę Frankie? i animacje jaką stworzyła? <3
- albo ucieczkę ze sklepu, jak ukradły tusze do rzęs?
- albo jak Frankie pierwszy raz spotkała Matty'ego, jak celowała do niego z broni, w jaka była rozstrzęsiona!
- albo pamiętacie Luke'a i to jak zniszczył wszystko po kolei? i jaki był brzydki :o
- albo Mini, którą problemy złamaly i stała się osobą z uczuciami, i uwielbiam te jej długie zęby, które w połączeniu z ruchem rąk, a dokładniej z machaniem tymi bransoletkami, dają słodki efekt :D
- wojna w gospodarstwie Alo ! <3
- Liv i Matty w sklepie z przebraniami ! <3
- albo jak Gracie pomagała Rich'owi zdobyć tamtą dziewczyne z biblioteki
- i jak ten stał się głuchy!
- i najsłodszą scenę w serialu: Rich stał z Gracie pod drzewem i oboje byli tak zawstydzeni i tacy.. pierwsi, wcześni!
- i Grace :( to co sie stało ukierunkowału w sumie 6 sezon, ale dość smutnym faktem jest jej śmierć
- scena z nie-wesela: http://www.youtube.com/watch?v=sGv5Iu0f53Y jak oni skaczą tam, utkwiła mi w pamieci, jest niesamowita, jest cudowna
- i tu kolejny kontrast - koniec 5 sezonu a poczatek 6 - radość, smutek - wszystko w całosci i rozłam.
- i co Rich przeżywał.. uwazam że 6x02 to najlepszy odcinek tej generacji, oczyszczenie. i scena z "Don't You Worry" naprawdę mnie rozniosła emocjonalnie.
- "Nie dorastaj, Gracie"
- Alex i jego babcia, pełni gracji, ogólnie Alex to postac podróżnika, tajemnica, nigdy nie potrafił się osiaść w jednym miejscu, to czyniło go niesamowitym, jednak wciąz potrafił być wspaniałym przyjacielem
- hm.. a nieletnia z którą Alo robił to i owo? ;D
- a filmik Grace na telefonie Liv? był cudowny i wzruszył
- albo "Będzie dobrze" Alex'a i "Nie będzie" Liv w finale
- i już sam finał.. płakałem jak bóbr i.. oddanie się w ręce policji Matty'ego, poród Mini, nowe życie, poznanie matki Frankie i "Bye" na koniec - finał był idealny, był po prostu idealny. perfekcyjnie zakończenie ponadczasowego serialu i to przy pięknyn utworze (http://www.youtube.com/watch?v=t-w7cg9qAvk)
- ogólnie to zakończenie nie było tak depresyjne jak tamtych generacji

Zakończyło się SKINS.
każda generacja spełnila swoja powinność i uśmierciła jednego z bohaterów, co nastawiło serial na dalsze tory, to był taki rytuał, również uczył życia i jego kruchości, nieuchronności śmierci i
będę tęsknić, w oczekiwaniu na trzy odcinki dopełniające, jednak już nie będzie 4 generacji, szkoda, wielka szkoda, bo nie chciałbym, aby na 3 sie zakończyło, mimo iż zakończyło sie pięknie.
będę tęsknić.
ogólnie przed całym serialem myślalem, że to pustota dla imprezowiczów i przewidywalność do bólu i widzę jak bardzo się pomyliłem..
będę tesknić. wy też :)

zapraszam do dyskusji, wypowiadajcie się na temat swoich odczuć, swojej tęsknoty.
<3

ocenił(a) serial na 9
charlie33

Ja też serial zaczęłam oglądać jakieś 3 miesiące temu i od razu się w nim zakochałam :)
właściwie, to wyjąłeś mi z ust wszystko, co mogłabym powiedzieć na ten temat. Czytając te wszystkie sytuacje przez Ciebie wypisane pojawiał mi się na twarzy coraz większy uśmiech. I wiem, że te godziny spędzone z nimi nie były zmarnowane.
Po obejrzeniu I generacji byłam bardzo, oj bardzo zła, że zakończyli to w taki tajemniczy sposób, że się nie dowiem czy Sid znalazł Cassie i tak dalej. Teraz uważam, że to nadaje temu serialowi uroku. Sami możemy sobie dopowiedzieć swoją historię.

Bardzo podobała mi się III generacja, zupełnie inna od poprzednich! Mniej imprezowania, więcej problemów. Czułam, jakbym oglądała inny serial.
Ale zastanawia mnie ta przemiana Frankie. Nie było pokazanego dokładnego momentu, kiedy z chłopczycy stała się dziewczyną i porzuciła swój styl. Po prostu, 6 sezon, a Frankie laska w obcisłych ciuchach :D trochę brakowało mi jej poprzedniego wizerunku.

Pomimo tych krótkich trzech miesięcy spędzonych z bohaterami Skins już mi ich brakuje i będzie brakować ;(

ocenił(a) serial na 8
charlie33

No i będzie esej:)

Dzielimy dużą część ulubionych momentów i masz rację - pomysł ze zmianą obsady co serię był świetny - dzięki temu zamiast przedłużać na siłę, opowiedzieli więcej ciekawych historii.
Kocham ten serial - i zgadzam się, widać było coraz bardziej wyraźny spadek formy, więc cieszę się, że kończą, ale to zdecydowanie najlepszy, najbliższy prawdziwemu życiu nastolatków, prawdziwymi emocjom i ludziom serial o tej tematyce, jaki powstał. Cieszę się, że w pewnym sensie dorosłam z tymi bohaterami.

Moim zdaniem wyżynę osiągnęli na poziomie pierwszej generacji - kocham wszystkie postaci, wszystkie są interesujące, mają głębie. A wydarzenia, mimo, że na ogół zwyczajne sytuacje życiowe, ukazane są w taki sposób, że bardzo angażują widza i wywołują emocje.

W z tej generacji pochodzi większość moich ulubionych postaci: Cassie, Sid, Tony, Chris, początkowa Effy, oraz 3 ulubione relacje w ogóle: Cassie/Sid i Sid/Tony oraz Tony/Effy.

Sid i Cass mieli prawie same niesamowite momenty. Moja ulubiona para w serialu i chyba jedna z ulubionych fikcyjnych par w ogóle. Oboje byli tak cudownie poplatani, oboje mieli trudne charaktery i masę wad, ale razem byli idealni i właśnie tacy prawdziwi - nie wyidealizowana romantyczna historia, tylko dwie zwykłe osoby, uczucie, które dojrzewało powoli, dla którego właśnie największą przeszkodą byli oni sami i ich pokręcone osobowości.
Scena na trampolinie, z udawaniem jedzenia, i oczywiście "Wild world" i ich spotkanie na ławce na końcu pierwszej serii, oraz końcówka drugiej <3 - jedne z mooich ulubionych momentów w serialu.

Moją drugą ukochaną relacją na tle całości jest trochę chora, destrukcyjna dla jednej ze stron a jednocześnie absolutnie szczera i prawdziwa przyjaźń Tony/Sid. Bo idealnie ukazali, że mimo całkiem różnych charakterów, mimo, że Tony traktował Sida chwilami okropnie a Sid zawiódł po wypadku, mimo miłości do jednej dziewczyny - byli prawdziwymi przyjaciółmi i zawsze mogli na siebie liczyć.
Zapadły mi w pamięć sceny szukania Effy, ukradzenie trumny, ich super piątka:D i oba przytulenia - po śmierci ojca Sida w klubie i na sam koniec drugiej serii, przy pożegnaniu. Mieli masę świetnych dialogów.

A Tony i Effy to zdecydowanie najciekawsze rodzeństwo serialowe, jakie kojarzę. Widać między nimi niesamowitą więź, Tony zdaje się otwarcie kochać tylko ją i tylko z jej zdaniem się liczy, a zdawająca się nie okazywać żadnych uczuć Effy opiekuje się bratem po wypadku. Poza tym - dwa bardzo mocne charaktery, inteligentni manipulatorzy, którzy okazują się potrzebować bliskich dużo bardziej, niż myśleli.

Nie mogę pominąć związku Jal/Chris - który był może trochę stereotypowy - najrozsądniejsza z dziewczyn, która zmienia najmniej rozsądnego z chłopaków - wiele jest takich wątków w innych produkcjach. Ale tutaj mamy smutny, niespodziewany koniec, wiele goryczy co sprawia, że ich historia jest realistyczna i mnóstwo uroku i zabawnych scen, ta para budzi wielką sympatię.

Poza tym - uwielbiam tutaj Effy, w pierwszej serii była moją ulubioną postacią, niestety z czasem straciłam do niej wiele sympatii. Motyw z tym, że milczy przez całą pierwszą serię, poza 2 chwilami - po narkotyku i gdy na końcu ochrzania Tony`ego - czysty geniusz. Postać była tajemnicza, intrygująca, kochałam w niej to, że milcząc i nie wysuwając się nawet na moment na p[ierwszy plan, bardzo zręcznie manipuluje ludzmi w około. I dwie osobowości - grzeczna cicha dziewczynka w mundurku, i bardzo niegrzeczna imprezowiczka nocą - fantastyczne.

Najlepsze odcinki - oba finały, odcinek w Rosji. Ale wszystkie były genialne.


Te dwie pierwsze serie to czysty geniusz, i tylko ze względu na nie zostawiłam tak wysoką ocenę serialowi.
Bo dalej niestety jest gorzej, choć wciąż świetnie.



Druga generacja niesamowicie drażniła mnie przerysowaniem. Było zbyt dramatycznie, w pewnym momencie, jeśli chodzi o związki doszliśmy do "każdy z każdym":) (Katie/Freddie, Freddie/Effy, Effy/Cook (plus kochał ją JJ), Cook/Panda, Panda/Thomas) - chwilami przypominało mi to telenowelę.

Nienawidzę trójkąta Cook-Effy-Freddie, nudził mnie, irytował i zajął większą część fabuły tej generacji. Effy traci ogromną część swojego uroku, Freddie to najnudniejsza postać w "Skins" w ogóle, a Cook chwilami jest przerysowany do granic możliwości, choć interesujący.

Niespodziewaną największą miłością tej serii okazała się być dla mnie Katie - w 3 serii ukazywana tylko jako, "ta zła bliźniaczka", w 4 dostała mój ulubiony odcinek w tej generacji i okazała się być złożoną, interesującą i budzącą wielką sympatię, niezwykle silną osobą.
[I bardzo dziwna myśl - ale pasowałaby mi do Tony`ego:) Ja chcę w tych dodatkowych odcinkach interakcję Tony/Katie, a najlepiej parę - wreszcie ktoś, kto nie dałby sobą pomiatać:)]

Lubiłam JJa, Emily i Naomi, Thomasa - ale ich wątki nie były zbytnio porywające, szczególnie w 4 serii.

Jestem w mniejszości, ale kocham Pandę:) Absolutnie pozytywna wariatka, do tego szczerze oddana Effy.

Ulubione relacje - Katie/Emily, Panda/ Effy. Żadna z par w tej serii mnie nie porwała.
Kocham za to całą rodzinę Finchów i ich interakcje. Prawdziwa rodzina, irytująca się nawzajem, ale w razie czego zupełnie sobie oddana.

Za to dostajemy w tej generacji najbardziej otwartą i niespodziewaną końcówkę ze wszystkich. I o ile to, jak zginął Freddie to największa bzdura w serialu, to końcówka z Cookiem robi wrażenie i zapada w pamięć.

Najlepsze odcinki - odc. Katie, finał 4 serii, odcinki Effy i JJa z 3 serii.



Trzecia generacja - widać było, że kończą się im pomysły, bywało nudno, niektóre pomysły (fightclubowy wątek Franky) były tragicznie złe, a jednocześnie ta generacja wywołała we mnie więcej emocji niż poprzednia.
Dwie ulubione postaci (o dziwo, juz od pierwszego odcinka) - Alo i Rich. Pierwszy - absolutnie zabawny, uroczy i budzący sympatię, drugi - okazujący się najsilniejszą i najbardziej dojrzałą osobą tej generacji - po śmierci miłości życia jest załamany, ale nie obarcza tym innych, jest dla nich wsparciem.

Bardzo zaskoczyła mnie ewolucja Mini - z pustej osoby, której nie lubiłam zmieniła się w bardzo silną, mądrą dziewczynę. A ona i Alo to najlepsza, i co ciekawe, naprawdę pasująca do siebie para tej generacji.

Za to Franky z interesującej postaci zmieniła się w 6 serii w osobę nie do wytrzymania - najbardziej schrzaniony wątek w Skins moim zdaniem, dało się z nią zrobić tyle fajnych rzeczy, a próbowali ją zmienić w drugą Effy.
Przeciwnie Liv - niecierpiałam jej w 5 serii, w 6 zdołałam bardzo polubić.

Mamy tu mnóstwo zmarnowanych postaci - Matty, Alex, Grace - dało się z nich wyciągnąć o wiele więcej.
Bardzo lubiłam Nicka, ale nie dostał zbyt ciekawych wątków. A miłość do Franky w 6 serii była moim zdaniem zupełnie niepotrzebna.

Lubiłam parę Rich/Grace, Mini/ Alo, no i przyjaźń Alo/Rich. To 3 najprawdziwsze relacje w tej generacji, poza tym międy bohaterami nie było specjalnej więzi, podobnie jak w drugiej generacji.

Za to dostali absolutnie poruszającą końcówkę, przy tym najmniej otwartą - możemy dopowiedzieć sobie wszystkie wątki, w przeciwieństwie do poprzednich dwóch generacji, gdzie mamy przynajmniej jedną wielką niewiadomą.

Najlepsze odcinki - oba odc Alo, oba Richa, oba finały.


Od pierwszej do ostatniej serii serial ma genialną muzykę i jest świetnie zagrany. No i budzi duże emocje, a to najważniejsze.

ocenił(a) serial na 8
_malena_

Co do Frankie macie rację. Nie ma momentu w którym sie zmieniła, tylko ot tak była inna. I oczywiście wyszło to na gorsze. Królowa dramatu -.-
Była moją ulubioną postacią, i została zepchnięta gdzieś daleko (wysuwając Mini na sam przód).
I hm, co do finału głebięj się zastanawiając mam pewne zastrzeżenia:
- skoro odcinek nazywał się Everyone, to czemu taki nie był? Frankie, Frankie, Frankie ! inne wątki zamknięto za szybko
- tak jak np. wątek Alex i Liv, ich przyjaźni, no napisałem, ze jest on wędrowcem, bo jest, ale proszę, nie tak szybkim! za szybko wszystko to się rozwiązało, chociaż bardzo ładnie

hm i w sumie tyle, ostatnie te minuty z piękną piosenką, wciąż tkwią mi w głowie :)