W trzecim nie ma już Tony'ego (którego grał genialny Nicholas Hoult) i serial wart jest 6/10. Od czwartego szybki pionowy spadek z 6 na 1.
Może nie oglądaliśmy tego samego sezonu 3 i 4 ale w moich grał Jack O'Connell - genialna postać cooka - który bije aktorów w swoim wieku naturalną ekspresją wyrażania emocji. Rola Hoult'a była ok ale zagrał 2 sezony jedną miną.
Ja tam w tym serialu najbardziej wielbię sezon 3 i 4 właśnie. Mogłabym oglądać w kółko, a sezon 1 i 2 jest dla mnie spoko, ale jakoś zbytnio się nie fascynuję tymi postaciami. A np. taki Cook - geniusz :D
Ja bardzo lubię pierwszą generację, ale dużo bardziej się wciągnęłam w drugą. Za to odpowiedzialny jest oczywiście Cook :D Nie potrafię zliczyć ile razy widziałam jego odcinek w 4s. Ta postać to najlepsze, co się trafiło Skins, moim zdaniem najlepiej zagrana. Cook płacze- mam ochotę go przytulić, Cook wpada w furię- mam ciarki, wzrok Cooka, kiedy patrzy na Effy- niezastąpiony, każda najmniejsza emocja uchwycona. No to się nazywa prawdziwy talent.
Seriale są o ty tyle zajebiste, że aktor ma sporo czasu aby idealnie zarysować postać wdł scenariusza. Życiowa rola O'Connella puki co..
na pewno bardzo się do tej roli przyłożył, w wywiadach widać było zawsze jego duże zaangażowanie, jest zdecydowanie najbardziej kojarzony z tą rolą, ale widziałam kilka innych produkcji, w których zagrał i na pewno nie mogę narzekać, on ma naturalną zdolność do wydobywania wszystkiego, co najlepsze z granej postaci, nigdy nie byłam zawiedziona oglądając jego role. Faktem jest, że Cook jest też świetnie napisany, czytałam gdzieś wywiad z jednym z głównych twórców Skins, że Cook na początku wcale nie miał być tak wielką postacią, ale nie mogli zmarnować potencjału Jacka i w ten sposób go rozwinęli, za co jestem bardzo wdzięczna, nie wiem, czy ktoś inny zdołał by udźwignąć tak napisaną rolę.