Tematem, wiekiem aktorów, realizmem, sposobem opowieści serial przypomina "Kids" Larrego Clarka. Jest jednak zasadnicza różnica: "Dzieciaki były dramatem - miały ostrzegać, "Skins" to komedia - stworzona dla rozrywki.
Po pierwszym odcinku można dojść do przekonania, że to kolejna produkcja tanio kupująca sobie nastoletnią widownię obrazkami beztroskiej zabawy, seksu(motyw przewodni) i dragów. Na szczęście każdy kolejny odcinek jest lepszy, motorem serii stają sie głęboko ukazane problemy bohaterów.
Jestem już w wieku w którym przestają bawić sceny szalonych imprez a temat "pierwszego razu" nie przyspiesza bicia serca, a jednak każdy odcinek niósł dla mnie dawkę emocji. Dzięki brakowi hollywoodzkiego pudru i naiwnego pouczania mogłem sobie przypomnieć co też kłębiło sie w głowie w tych szalonych latach i zainteresować tym, co mają w niej dzisiejsi 17stolatkowie.
Polecam tym staruchom, którzy nie chcą zezgredzieć do końca ;)
Prócz wszystkiego, to po prostu świetna komedia.
Nie zgodzę się z tobą. Nie oglądałam "Kids", ale "Skins" jest dla mnie serialem przede wszystkim dla starszej widowni. Pokazuje, że ochrona młodych ludzi, przed problemami "świata dorosłych", nie jest dobrym pomysłem, bo ich też to dotyczy. Różnica jest taka, że dorośli to dorośli, "radzą" sobie w świecie, mają doświadczenie, wiedzą z kim rozmawiać i gdzie sięgać, gdy mają problemy. Inna sprawa, że tego nie robią. Te dzieciaki zostawione są samym sobie, rodzice nie widzą, że problemy dzieci stworzyli sami, nie chcą im pomagać i widzieć problemów, karają, a nie rozwiązują problemów.
Myślę, że serial nie jest komedią, jest raczej ironiczny.