Braunek jako Izabela to pomyłka! Przyznaję Jerzy Kamas ratuje cały film swoją grą, ale to nie wystarczy.. Zdecydowanie lepsza jest wersja z roku 68.
No widzisz , rzecz gustu , jak dla mnie jest lepsza w tej roli od Beaty Tyszkiewicz w wersji z 68r. przy całym dla Pani Beaty szacunku i sympatii.
W ogóle uważam , że wersja z 68r. ma dużo gorszą obsadę : Dmochowski w roli Wokulskiego ? Nieporozumienie jakieś.
W tej wersji podoba mi się jedynie Kalina Jędrusik w roli Kazi Wąsowskiej.
Jest dużo lepsza jako ta postać od Barbary Wrzesińskiej.
A swoją drogą to jeden z moich ulubionych seriali .
No i książkę czytam raz na pół roku mniej więcej ;-)
No każdy ma fioła , albo parę ;-)
Zgadzam się całkowicie. Film byłby świetny, gdyby nie ta beznadziejna i coś nie za bardzo piękna aktoreczka:/
Nie zgadzam się, zarówno jeśli chodzi o p. Braunek jaki i o porównanie wersji. To właśnie pani Małgorzata ze swoją pretensjonalnością i udawaną niechęcią lepiej odwzorowała literacką postać młodej Łęckiej. W Beacie Tyszkiewicz nie było tej kapryśności, tej "lalkowatości" i mimo całej sympatii uważam, że była najsłabszą rolą w filmie z 1968 r.
A same filmy ciężko jest porównywać - film Bera jest wierną adaptacją powieści z genialnymi kreacjami pierwszoplanowymi Pawlika czy Kamasa, ale także drugoplanowymi - Englerta, Kwaskowskiego czy Emila Karewicza. A Has to Has - dobrze, że najlepszej formie Film gdzie główny nacisk idzie na klimat (nadawany zdjęciami i scenografią). Choć nie ukrywam, że kilka kreacji podobało mi się - np. (zawsze świetny) W. Gołas czy M. Dmochowski (troszkę inny, ale fajny). Mnie podobał się bardziej film Bera. Pozdrawiam...
Zacznijmy od tego , że Łęcka była młoda i zdecydowanie lepiej pasowała do tej roli Braunek w wieku 21 lat niż 30-to letnia Beata Tyszkiewicz.
Nadal nie zamierzam się przywalać do pani Tyszkiewicz , ja tylko uważam , ze to nie była dla niej rola.
A mnie się oba filmy podobają,szkoda że ten starszy rzadziej jest emitowany. A Łęcka lepsza Braunek. A już Oleńka z Potopu to cudo.
Abstrahując od gry aktorów, film Hasa, chociaż starszy, jest dużo lepszy niż serial pod względem technicznym - jeśli chodzi o montaż, zdjęcia czy scenografię (jak zawsze u Hasa - cudo). Oprócz niewątpliwych walorów wizualnych, wnosi coś do dyskusji nt powieści, a już Ber nie pokusił się o własną interpretację. Jego serial jest bliski oryginałowi i bardzo poprawny, ale to tylko tyle.
A mnie się bardziej podobał serial. Nie popieram "ulepszania" doskonałych dzieł, jakim niewątpliwie jest powieść Prusa. Własna interpretacja pomoże kiepskiemu utworowi, ale zaszkodzi dobremu. Może w filmie Hasa nie tyle zaszkodziła, ile dużo lepiej oglądałoby mi się "interpretację" pana Głowackiego. A od obu Izabeli razem wziętych ładniejsza jest Marta Lipińska w roli pani Stawskiej:)))
Lalka z 1968 roku wcale nie jest próbą ulepszenia literackiego pierwowzoru. Po prostu każdy po przeczytaniu książki powinien sobie odpowiedzieć na pytanie o czym jest, więc ją zinterpretować, a reżyser, biorąc ją na warsztat musi wiedzieć co przy jej pomocy chce powiedzieć. Z resztą, jak powiedział kiedyś Has, nie chodzi o to, żeby robić filmy w ogóle, ale żeby robić swoje filmy.
Masz rację, ale, wg mnie, nie całkiem. "Lalka" Hasa za wiele z dzieła Prusa nie ma. Bohaterów, choć nie wszystkich, trochę głównego wątku, ot i wszystko. Powstał praktycznie inny utwór. W takim razie czemu Has nie zmienił w ogóle wszystkiego, a w napisach końcowych nie umieścił "z wykorzystaniem wątków z powieści Bolesława Prusa pt. "Lalka"? I nie byłoby dyskusji. Scenografia rzeczywiście ładna, świetny przykład travellingu, technika b. nowoczesna jak na tamte czasy, ale w roli Wokulskiego bardziej podobał mi się Kamas (wrażliwszy i bardziej neurotyczny - jak książkowy Wokulski) niż Dmochowski, który był, jak dla mnie, zbyt ociężały. Wolę też Braunek niż Tyszkiewicz i Pawlika niż Fijasa. Najlepsza w ekranizacji Hasa była wg mnie Kalina Jędrusik, ale sceny z nią skrócono do minimum.
Filmy Hasa prawie zawsze różnią się znacząco od książek, na podstawie których były realizowane. I pewnie jego Lalkę można nazwać bardziej filmem o powieści Prusa, wszak to nie ekranizacja. Coś jak Lalka i perła Olgi Tokarczuk. Taka opowieść obok "obowiązującego" nurtu.
Z całym szacunkiem do pana Fijewskiego , to zupełnie mi nie pasował do roli Rzeckiego.
Niestety ten aktor - przy całej swojej klasie kojarzy mi się z chłopkiem roztropkiem.
To oczywiście kwestia ról w "Pancernych" , "Nocach i Dniach" czy "Chłopach" , ale u mnie się jakoś zaszufladkował.
Jej mi tak samo Rzecki nie podchodził, ale byłam z tą opinią tak odosobniona że o niej zapomniałam.
Nie tak wyglądają starzy, pedantyczni i biedni kawalerowie oj nie. Brakowało mu tej nutki "zdziwaczałości" i bądź co bądź przepracowania.
Dzięki za sprostowanie.
Moja pomyłka.
Ale i tak Małgorzata Braunek to dla mnie lepsza Łęcka niż Beata Tyszkiewicz.
Przecież obie grały Izabelę mająć 30 lat, co ty bredzisz (Tyszkiewicz rocznik 38, film 68, Braunek rocznik 46, serial 77).
Braunek jak legumina (z całym szacunkiem) pasuje na Lalkę u Tyszkiewicz za dużo wstępowało energii.Filmy i książka prima.Wersja z 68r. mniej przypadła mi do gustu.
Również uważam ,że Braunek była lepsza niz Tyszkiewicz. Zresztą serial bardziej mi się podoba niż film. Serial jest oblepiony najlepszymi polskimi aktorami : Pawlik, Fronczewski, Karewicz, Pokora Englert i ma klimat .... oczywiście klimat ma rownież film Hasa ale w innym sensie.
Serialowa Izabela i Wokulski byli dokładnie taką parą, na jaką chce się patrzeć i której losy się śledzi. Izabela jest eteryczna, jakby żyła w półśnie idealnie odzwierciedla to spojrzenie i gesty p.Braunek. Śmiem twierdzić, że urodziła sie po to by zagrać tę rolę, kocham tę Izabelę.
Wokulski także jest lepszy, bo jest w nim coś pociągającego i żałosnego jednocześnie.
Pomimo wspaniałego warsztatu i glorii jaka otacza aktorów z wersji filmowej, wyszli na ekranie bardzo patetycznie i "teatralnie". To nie jest historia klasyczna, tu warto uchylić okna i wpuścić trochę świeżego, artystycznego powietrza.
Serial "to ma "
<3
Zdania są podzielone czy rolą życia Małgorzaty Braunek była Łęcka czy Billewiczówna. ;-)
Wokulski grany przez p.Dmochowskiego byl duzo lepszy.Byl kupcem prawdziwym trochr kanciestym ale o golebim sercu.Taku wlasnie był w powiesci. M.Braunek bardzo dobra aktorka ale tutaj nie widac u niej nic z arystokracji, niestety.Urodzila sie do ról noeoczesnych dziewczyn
Taka jest prawda. Nie chodzi o urode, bo ta sprawa zawsze jest dyskusyjna, ale o klasę czlowieka. A pani Beata te klase posiada. Źaluję ze nie moge obejrzec w tv
Filmu Lalka z jej udzialem.
Dla mnie nie powinni krecic takich nudnych seriali na podstawie książek ze szkoły nuda straszna i siłą bym d końca nie wytrwała.
Małgorzata Braunek jest świetna w tej roli! Była znakomitą aktorką, dobrze zagrała kobietę, która nie kocha mężczyzny, ku któremu pcha ją jakaś siła (tu siła okoliczności i pozycji Wokulskiego) - właśnie tak moim zdaniem zachowują się podobnie "osaczone" niewiasty.
A co do kwestii jej urody... poniżej i w różnych miejscach omawia się ten temat... Z jednej strony "ładne bohaterki" filmów powinny być ładne w sposób oczywisty dla większości widzów (więc niby trzeba wybierać tak, by zakrólował stereotyp, typ urody schematycznej), z drugiej strony jeśli ma się wybitną aktorkę o oryginalnym uroku, wymagającym trochę wyrobienia w recepcji urody kobiecej, i w ogóle, pewnego doświadczenia w kontaktach międzyludzkich, a z drugiej strony ma się inną, piękną "dla wszystkich", ale jako aktorkę i osobowość zbyt ograniczoną, to każdy dobry reżyser wybrałby tę pierwszą. Zatem: można było wybrać Annę Dymną, ale charakterem urody i chyba zdolnościami aktorskimi by nie dorównała M. Braunek. I mam wrażenie, że wielu piszących na forum krytycznie o urodzie Braunek, wychowało się na wzorcach powierzchownej urody, tej okładkowej, z kolorowych pism i niezbyt ambitnych filmów.
Nie mam nic do urody M. Braunek, jak i do jej roli w "Lalce". Natomiast co do Anny Dymnej, to choć była bardzo piękną dziewczyną, to w roli Łęckiej jej sobie ni diabła nie wyobrażam.