PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=436764}
7,2 5  ocen
7,2 10 1 5
Lil' Bush: Resident of the United States
powrót do forum serialu Lil' Bush: Resident of the United States

Umówmy się - Lil Bush nie jest w żadnym stopniu serialem, który może powrócić do łask po latach. Po pierwsze i najważniejsze, jest on satyrą na czasy, od których minęły już prawie dwie dekady - zatem nieaktualny. Po drugie - jest to satyra polityczna, a choć odrobina polityki wystarczy, aby odstraszyć wielu. I w końcu po trzecie - dotyczy amerykańskich osobistości i amerykańskich problemów. Podsumowując, jako produkcja wyśmiewająca amerykańską politykę lat 2000 nie stanowi dla polskiego widza praktycznie żadnej wartości. No chyba, że widz kocha znajdować zupełnie niszowe artefakty kultury i ostatnio zainteresował się tamtym okresem w dziejach USA. W takiej sytuacji Lil Bush staje się bezcennym klejnotem. Perypetie odmłodzonego do wieku szkolnego prezydenta i jego świty aż kipią od rozmaitych odniesień do ówczesnych amerykańskich problemów i skandali, a także do samych pierwowzorów postaci, na których głównie bazuje humor serii. Przykłady? Proszę bardzo - wysysający zwierzętom krew kolega George'a Cheney? Znany z bezwzględności ówczesny wiceprezydent. Młodszy i przygłupi brat George'a, Jeb? Mniej popularny brat Busha, którego kandydatury w wyborach nie poparła nawet matka. Lil Bill obściskujący się na przerwach z bliźniaczkami o nazwisku Lewinsky? Dość oczywiste. Tematyka większości odcinków również opiera się na ówczesnych problemach trapiących Amerykę - znajdziemy odcinki o wojnie w Iraku, poszukiwaniu bin Ladena czy huraganie Katrina. Bez zrozumienia tych wszystkich aluzji połowa dowcipów przelatuje nam ponad głowami, co - z powodu przedawnienia materiału źródłowego - dodatkowo pogrąża serial. A sam, czysty humor? Nie jest może arcydziełem, ale bawi, mimo iż bywa toaletowy bądź niesmaczny (zwłaszcza gdy dotyczy aborcji czy religii, więc tematów kontrowersyjnych nie tylko w Ameryce). Z drugiej strony, głupawy i nieograniczony humor idealnie pasuje do tematyki serialu, którą jest w końcu wyśmianie wszystkiego i wszystkich. I dostaje się w nim zarówno Republikanom, jak i Demokratom, jak i przywódcom zza granicy (w przedostatnim odcinku pojawia się pewna postać, którą chcielibyśmy ostatni raz oglądać właśnie te piętnaście lat temu). Tematyka niektórych odcinków również przetrwała próbę czasu - mamy zatem historię, gdzie George do wykonywania obowiązków domowych zatrudnia imigrantów, czy opowieść o olimpiadzie w Chinach. Pojawiają się też liczne odniesienia do popkultury, głównie muzyki (w wielu odcinkach parodiowany jest jakiś zespół). Podsumowując - większości serial nie poruszy, ale ktoś mający pojęcie o Ameryce sprzed kilkunastu lat może się nieźle pośmiać.