Jestem w drugim sezonie i naprawdę cieszę się, że żonka Johna odeszła. Sceny w których rozmawiali były irracjonalne, a raczej takie było zachowanie głównego bohatera, przecież osoby opanowanej, oczytanej a przy żonie zachowującej się jak chłoczyk, któremu mama nie chciała kupić zabawki.
Drugą sprawą było ciągnięcie wątku z Alice, jej pojawianie się w każdym ocinku było coraz bardziej irytujące; dobrze, że w drugim sezonie pojawia się już rzadko.
Trzecią sprawą były łatwe śledztwa. Godzina to chyba było za mało na jakieś rozbudowane śledztwa, które praktycznie rozwiązywały się same. W drugiem sezonie mamy 4 odcinki i dwie sprawy i już to jakoś wygląda.
To były trzy główne grzechy autorów, które wyeliminowali, zobacze jak to będzie po drugim sezonie, które i tak zobaczę bo serial generalnie jest krótki, choć trzeba przyznać, że szybko przy nim leci czas.
Reasumując: w każdym odcinku mamy świra, którego i tak ostatecznie nasi dzielni policjanci złapią. Czym większe miasto, czym więcej ludzi tym większa szansa na kogoś, kto będzie chciał spełnić swoje pragnienia, nieco odbiegające od normy :)
w 3 sezonie kontynuacja tego co w 2; tyle, że Alice prawie w ogóle nie ma, oprócz tego mamy znowu 2 śledztwa rozciągnięte na 2x2 odcinki. 4 sezon już niepotrzebny.
Ogółem serial oczywiście zrobiony pod silnego stróża prawa, który ma do pomocy jakieś przeciwieństwo. dodatkowo Londyn. Sherlock jak nic. tylko, że nie taki sprytny, no i czarny. Proste śledztwa, lepsze było to co działo się poza nimi.
I jeden z największych absurdów jaki widziałem, czyli ciągnięcie wątku Alice Morgan aż do końca.