Kiedyś oceniłam ten film dość nisko, ale po obejrzeniu nowszych wersji z 1999 i 2007 roku ta stara wersja zyskała w moich oczach.
Za największy plus uważam zgodność z powieścią i fajne role trójki rodzeństwa Crawford (i wyglądają naprawdę jak rodzeństwo :-). Za największy minu - rola głównej bohaterki Fanny (nie tyle nieśmiała, co momentami wygląda na niedorozwiniętą, niestety...)
Ciekawe kiedy "Mansfield Park" doczeka się godnej ekranizacji jak pozostałe powieści Jane Austen...
Wreszcie udało mi się obejrzeć tę ekranizację i muszę przyznać, że było lepiej niż się spodziewałam. Ze starszych ekranizacji Austen widziałam "Rozważną i romantyczną" i fragmenty "Dumy i uprzedzenia", i choć pierwsza mi się podobała (druga nieco mniej), z biegiem czasu zaczęłam uznawać, że stare ekranizacje, choć wierne książkom, są sztywne i nie powalają aktorstwem i ogólnie nie są porywające, jak niektóre nowe. Ale oglądając Mansfield przekonałam się, że tak źle nie jest i w sumie ekranizacja mi się podobała. Aktorzy fajnie dobrani, najbardziej podobali mi się państwo Bertram i pani Norris oraz rodzeństwo Crawford. Edmund początkowo mi się nie podobał, ale powoli zyskiwał w moich oczach i pod koniec uznałam nawet, że jest dość interesujący. Fanny jest chyba największym minusem, na początku jeszcze mi się podobała, jednak im dalej tym gorzej (najgorsza chyba była scena, w której tłumaczy się wujowi, dlaczego odrzuciła Crawforda i dostaje ataku płaczu, który poraża swoją sztucznością). Ale najważniejsze, że film oddaje to, co moim zdaniem jest w książce najważniejsze. Mam nadzieję, że za kilka lat BBC nakręci film, który tak samo odda sens książki, ale będzie miał formę bliższą moim ulubionym adaptacjom Jane Austen.
Obejrzałam właśnie pierwszą część tej adaptacji i również muszę przyznać, że w porównaniu z nowszymi jest zdecydowanie lepsza. W niektórych momentach słychać dosłownie cytaty z książki. Pani Norris lepiej bym sobie nie potrafiła wyobrazić, pani Bertram - słaba i niezaradna - także idealnie dobrana, podobnie zresztą jak większość postaci - poza Fanny niestety. To jednak jedyna wada, jaką na tym etapie mogę dostrzec.
Ta adaptacja to nie było coś, czego oczekiwałam. Bohaterowie byli niestety posągowi, nie było w nich w ogóle życia. Właściwie w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że ich losy mnie absolutnie nie obchodzą. Miałam wrażenie, że aktorzy wchodzą, wypowiadają swoje kwestie i wychodzą. Chyba jedyną sceną, w której coś się ożywiło, to niezwykle teatralna scena przy bramie, choć miałam ochotę kopnąć Fanny i wrzasnąć "zrób coś, kobieto!", bo ta, mimo że o niej zapomniano, przykleiła zadek do ławki i biernie obserwowała co się stanie, a potem jeszcze twierdziła, że było super. No jak ja nie lubię takich życiowych pierdół!
Całość obejrzałam, mimo że serial miał lekkość buldożera. Raczej nigdy nie powtórzę seansu, a skoro twierdzicie, że pozostałe ekranizacje są jeszcze gorsze, to sobie chyba w ogóle odpuszczę Mansfield Park.
A ja lubię wersję z 1999 roku :). Daje do myślenia.
Niestety faktycznie ta odtwórczyni roli Fanny wydaje się momentami niedorozwinięta :/
Jestem dopiero w trzecim odcinku, ale już widzę, że negatywne głosy dotyczące tego serialu były mocno przesadzone! Faktycznie co do Fanny można mieć wrażenie, że jest trochę przygłupia (prze to dreptanie), ale pamiętajmy, że w książce w większym stopniu przedstawiane są jej myśli i uczucia, i stąd czytelnik ma o niej od początku właściwe zdanie - w filmie tego nie widać, widać tylko taką Fanny, jaką na pierwszy rzut oka widzieli ci, którzy jej dobrze nie znali. Z pozoru była pierdołowata, ale miała wyrazisty charakter i swoje zdanie. A to, że go nie ujawniała, to cecha wychowania wiktoriańskiego i jej pozycji w domu. Wierność książce jest dla mnie duuuużą zaletą, podobnie scenografia i kostiumy. No i ten powolny, niespieszny tryb życia ziemiańskiego, jaki przedstawia Austen:) Co do Edwarda, to chyba nawet w książce nie był superprzystojniakiem. Fanny pokochała go, bo znała go od dzieciństwa jako dobrego i szlachetnego człowieka. Co do innych aktorów - póki co razi mnie trochę rodzeństwo Crawfordów. Ta trwała a la lata 80. jest całkiem nie na miejscu.