Jest klimat, walka o sprawę, trochę humoru i ludzkich dramatów. Sam seks ukazany ze smakiem. Wreszcie coś innego w jesiennej ramówce. Mam nadzieję, że ten serial nie będzie identyfikowany przez goliznę, tylko dobra historię.
UWAGA, przy ocenie pojawiają się MINISPOILERY a propos drugiego odcinka. ; )
Drugi odcinek zdecydowanie nie tak mocny jak pierwszy. Raczej taki przejściowy, troszkę zabawny, a troszkę idący niestety w tandetę (Haas szukający kobiety, która zadowoli go w ten sam sposób co Virginia i widzący później jej twarz). Momentami nudny (żonę Mastersa najchętniej bym ukatrupiła) i tkliwy (Masters zauroczony Virginią), ale za to główny bohater siedzący z prostytutkami w więziennej sali to scena nie do zapomnienia. Nie jest źle. Przeczuwam, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej.
We mnie żona Mastersa wzbudza po prostu litość - ofiara swoich czasów i ego swojego męża.
Scena nalotu gliniarzy na burdel i aresztowanie kapitalne, zgadzam się. ;]
A to prawda, że czasy ponoszą główną winę za zachowanie kobiet i ich wybory (a raczej brak). Mimo to, jako kobiecie współczesnej, trudno się do tego przyzwyczaić. Nie wydaje mi się, żeby Virginia potrafiła siedzieć cicho w takiej sytuacji jak żona Mastersa, ale pewnie dlatego jest podwójną rozwódką. ; )
Serial zaczęłam oglądać tylko przez wzgląd na Michaela Sheena, ale drugiego odcinka nie dałam rady obejrzeć do końca. Wyjątkowo nudny, zero śmiesznych sytuacji. Do tego nie mogę się doszukac zalet w głównym bohaterze. Jest introwertyczny, uparty, brak w nim litości, miłości i empatii. Wyjątkową inteligencją też nie nadrabia.
Główny bohater nie musi posiadać zalet. Może być introwertyczny i mieć trudności w wyrażaniu podstawowych uczuć. W dodatku w żadnej produkcji nie potrzeba śmiesznych sytuacji. Doceniam dwie i pół linijek tekstu, ale nie ma w nich treści a wymienione cechy nie mają nic wspólnego z wadami.
?
ta wypowiedź jest skrajnie kuriozalna.
Pytanie mogłoby brzmieć "co ty wiesz o filmach?" skoro rozmawiamy o serialu, ale prawdę mówiąc odpowiedź mnie ani trochę nie interesuje.
Odpuszczanie po dwóch odcinkach. W tym momencie należy się salwa oklasków i nieustające pokłony [ah moje plecy... i łapki]. Dzięki za podzielenie się tą wybitnie ważną informacją że odpuszczasz niezły twoim zdaniem serial (6/10 wg ciebie) po dwóch odcinkach. Wiem że dziś będę spał spokojnie.
Potrafię docenić dobre aktorstwo i dialogi. Od strony technicznej serial stoi na wysokim poziomie, sceny wypadają bardzo naturalnie pomimo tego, że to dopiero początek serii. Niestety postacie i wydarzenia z serialu nie wzbudzają u mnie żadnych emocji. Nie rozumiem dlaczego miałbym poświęcać czas śledząc poczynania bohaterów, których los jest mi obojętny. Obejrzałem dwa odcinki ale nie jestem masochistą więc na tym poprzestanę. Serial ci się podoba - good for you, a teraz dowiedz się że nie każdemu musi.
...ale nie każdemu potrzebna jest taka wiadomość, że nieznany nikomu użytkownik rezygnuje z oglądania serialu
:)
I would consider that not true.
Twoje oczywiste wybory filmowe sugerują nie traktować cię poważnie w kwestii kina. Sam kosmos jest jedynie fanaberią wynikającą z chęci udowodnienia, że coś tam znaczymy.
to może kontynuując
All those moments will be lost in time, like tears in rain
oj, bo gotów jestem uznać że nie należy cię traktować poważnie w kwestii kina :)
Mimo wszystko chyba lepiej nie generalizować. 1/3 z przeszło pół miliona filmów w bazie FW jest z USA, więc chyba jakieś perełki się znajdą.
Jedynym słusznym wnioskiem wynikającym z ilości filmów w każdej bazie jest taki, że i tak nie starczy życia aby obejrzeć te choćby perełki. Więc tego.
Nie wiem, jak Tobie, ale mi dwa odcinki po 50 minut w zupełności wystarczą, aby ocenić, czy warto serial oglądać dalej. A Twoje pseudo sarkastyczne wypowiedzi na pewno nie pomogą użytkownikom w podjęciu decyzji czy zacząć go oglądać. Miłego dnia :)
Widzę kuriozum to twoja specjalność. Skąd wziął się wniosek co nie pomoże w podjęciu decyzji przez innych użytkowników?
Zobaczymy kto będzie się śmiał, gdy pewnego razu wrócisz do oglądania serialu.
Okazuje się że 2 godz. 42 minut nie przekonały cię do wyłączenia Avatara... [...]
Podpisuję się pod tym, bo nie zdziwię się, jeśli nagle zrobi się wielki bum na Masters of sex. Serial ma zadatki na spory hit, a kilka ważniejszych wyróżnień zgarnie na sto procent.
Śmieszne komedie w komedii to całkiem zrozumiałe, ale w dramacie obyczajowym na faktach? Dobrze, że nie kontynuujesz oglądania, pozostawmy serial nieco bardziej wyrafinowanym odbiorcom. Poza tym to trochę przykre, że sięgasz po całkiem dobre dzieło tylko ze względu na grającego tam aktora. Aspektowi historycznemu i społecznemu przydałby się większy szacunek.
Poza walorami technicznymi nie widzę żadnych walorów w filmie. a Ty Irie według czego sięgasz do seriali? Bo wszyscy oglądają?
To serial.
Jakich walorów oczekujesz po ... serialu Ty? Bo może są to jakieś kosmosy w stylu "ma mnie rozbawić tu i teraz albo w ryj". Wytłumaczysz może skąd w Twojej przewrotnej opinii wziął się wniosek, że serial który miał dopiero premierę w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej wcale nie w takiej największej stacji telewizyjnej Showtime jest oglądany przez "wszystkich"? Zdefiniuj wszyscy. Chodzi o wszystkich mieszkańców Ziemi?
Ludzie mogą sięgać do seriali zainteresowani ich tematyką? Może aktorami - Caplan? W przypadku tego serialu tematyka jest dosyć świeża, niespotykana, lekko kontrowersyjna, zrealizowana na poziomie. Już samo to, że walorami technicznymi serial przewyższa wiele popularnych seriali które oglądasz również Ty, wystarczająco dobrze świadczy o tej produkcji aby poświęcić jej dłuższy moment. Przecież nawet nie zdążyłaś dowiedzieć się do czego ma doprowadzić bieg zdarzeń fabularnych w serialu. To że czegoś w serialu po 2 odcinkach nie odnalazłaś może doskonale świadczyć o tym, że źle szukałaś.
Dlaczego nie oglądasz seriali (tfu, filmów), Bo wszyscy oglądają?
Owszem, oglądam seriale, filmy i czytam książki, które są czytane i wysoko oceniane przez moich przyjaciół oraz znajomych, bo wiem, że mają świetnie ukształtowany gust - a przynajmniej taki, który pokrywa się z moim. Sprawdzone przez nich rzeczy z reguły mnie nie zawodzą, a jeśli jednak... Cóż. Nie lubię nie być w temacie. A żeby osądzić jakąś rzecz, muszę się z nią zapoznać. Tak było chociażby z "Pamiętnikiem". Moje koleżanki zachwycały się tym filmem, ale niestety musiałam podzielić męskie gusta, bo fabuła filmu jest obrzydliwie płaska i banalna.
Ogólnie lubię kulturę mainstreamową, nie widzę w niej nic złego, ale poza rozrywką musi wzbogacać intelektualnie choć w niewielkiej części i poszerzać horyzonty. Jeśli tego nie robi, to nie marnuję na to czasu. "Masters of sex" rozgrywa się w latach pięćdziesiątych, które akurat niezwykle mnie nurtują. Uważam, że tamte czasy to kopalnia inspiracji. Warto wiedzieć coś o przełomowych dla Ameryki (a nawet świata) chwilach.
Trochę mniej w temacie - czy ten serial to nie jest przeinaczona (i to bardzo) historia Kinsey'a?