Serial miał potencjał ale już ten odcinek to dno. Po pierwsze nic się w nim nie dzieje, po drugie nic się nie wyjaśnia, a cała wojna z 4 sezonu, to ma chyba przerwę. Przejmują ładunek przestarzałej bronii i dają chcą dać go karlicy... no kto by się spodziewał, że ich wyśmieje, jeżeli już w pierwszym sezonie sami używali lepszej. Dalej próbują wyjaśnić sprawę i trafiają na ślad gangu składającego się z samych niezależnych kobiet, które nie potrzebują pomocy. Ale co mnie kompletnie wykręciło to, to że gdy do nich przyjechali to wszyscy razem w grupie szli sobie uśmiechnięci, zupełnie jakby szli w gości. Z tego co wiem, to co najmniej dwoje z nich to mają być byli żołnierze.. Żołnierze, którzy nie umieją zabezpieczyć tyłów, nie wysyłają nikogo na zwiad, tylko wszyscy z "dowódcą", który też de facto kreowany był na niezwykle inteligentnego idą prosto do bramy, gdzie zachodzi ich kilka silnych kobiet z klubu. Ludzie przecież to jest absurd. Dalej jakieś gówno dialogi nie wiadomo o czym i po co. Dla karlicy jedna osoba podpaliła magazy heroiny, juz abstrahując od tego, kto trzymał takie ilości w jednym miejscu (poza Pablo Escobarem), to ten magazyn był niestrzeżony? Nie rozumiem. Jak jedna osoba miała wejść do środka i podpalić towar? Przypomnę, że w tym odcinku jednocześnie zwraca się uwagę na nowe wyposażenie przysiadów karlicy... no tak ale z osobą z mołotowem sobie nie poradzili. Dalej jak Eze przez tyle czasu nie dowiedział się o kaszojadzie Angela? Nie był u niego?