Witajcie.
Zawsze po obejrzeniu odcinka zaglądałam na forum aby zobaczyć czy inni mają podobne
spostrzeżenia jak ja. Natomiast co przed chwilą przeczytałam rozłożyło mnie na łopatki.
Czytałam, że wielu osobom nie podoba się, że RJ był szeryf, że w ogóle nie pasuje do postaci
mordercy. Nie widzieliśmy czy słuchał muzyki poważnej (odwołuje się do wątku Rosalind),
kilka osób zarzuciło mu "normalność". Czy oczekiwaliście pana, który ma wypisane na czole, że
jest mordercą? Wystarczy odnieść się do pobieżnej wiedzy z psychologii. Tacy ludzie często
ukrywają kim są. Stwarzają pozory. Może dlatego postać szeryfa była tak mało znacząca na
przestrzeni sezonów abyśmy nie wiedzieli co dokładnie robi i kim jest szeryf.
Myślę, że nie sama tożsamość się nie podoba wielu widzom, a jak została ona nam ujawniona, co nam nie zostało ujawnione (cała masa niewyjaśnionych wątków) i komiczne wręcz sytuacje.
Sama tożsamośc RJ'a jest jak najbardziej do przyjęcia.
Tutaj chodzi o rozwiązania fabularne odcinka. Cała sekwencja scen od momentu wypuszczenia gołębia to jakaś kpina. To wyglądało jak tani film akcji. Pościg był kabaretem. Przypominał Benny Hilla.
Poza tym Red John mówiący "nie zabijaj mnie" lub dzwoniący na 911? Serio? Przez tyle czasu był nam przedstawiany jako mistrz zbrodni, inteligentny psychopata, potrafiący niesamowicie manipulowac ludźmi, a postac którą dostaliśmy w 6x08 przeczy wszystkim tym cechom.
Zgadzam się z Waszymi argumentami dotyczącymi niewyjaśnionych wątków.
Kiedy RJ błaga o litość, widzimy człowieka, który został pozbawiony swojej władzy. Zawsze to on był przed PJ, zawsze to on decydował o wszystkim, a nagle zostaje pozbawiony tych wszystkich możliwości. Staje się bezbronny.
No i własnie tej bezbronności mieli nie ukazywać. Seryjny morderca, psychopata, manipulator, geniusz jakim był RJ mógł spodziewać się, że w bezpośredniej konfrontacji z Patrickiem może nie iśc po jego myśli, a nawet powinien się tego spodziewać m. in. dlatego, że to Patrick wyznaczył miejsce spotkania. Znał go przecież doskonale i wiedział jaki jest jego cel.
Problem w tym, że seryjny morderca tak się nie zachowuje, zwłaszcza z kompleksem wyższości. Tacy ludzie są pozbawieni wyższych uczyć, a także lęku przed śmiercią, za wszelką cenę pragną zachować swoją twarz. Nawet jego 'zwolennicy' nie pisnęli chociażby jednego słówka, sami popełniali samobójstwo bez wahania.. a tutaj wielki geniusz zła prosi o litość ? Przecież to jest jakaś paranoja.
dokładnie, od wypuszczenia gołębia to jakiś kabaret był, i ten moment gdy kobieta robi zamieszanie ... RJ zamiast wziąć pistolet od swojego nieżywego kolegi i strzelać to ucieka ....
Nie przeszkadza mi, że to szeryf okazał się RJ. Jedynie mam zastrzeżenia do zakończenia wątku RJ. Spodziewałam się, że RJ będzie zapatrzonym w siebie fanatykiem własnej wielkości, zapewne mocno szalonym, kiedy już zechce odsłonić swoje prawdziwe oblicze. Ukazali to w pewien sposób, ale taki który mnie nie zadowala. RJ powinien się chełpić i szeryf to robi, ale bardziej jak mały chłopiec, a nie dorosły mężczyzna pewien swojej mocy. Nawet to jego wyjaśnienia pewnych spraw (bomba, lista itp.) wypadło niezbyt poważnie i zostało wciśnięte na siłę.
Ktoś napisał wcześniej, że było to kiczowate kiedy przemówił głosem RJ i niestety się zgadzam. Podobnie oceniam tę chwilę gdy mówi, że jest jasnowidzem (nie rozumiem po co to było - nie dość, że nieprzekonująco wypadło to też bez związku). Wydaje mi się, że wynika to stąd, że za szybko chcieli wszystko przekazać. Jane miał się "podelektować" chwilą, a widzom nie dali tej szansy. Zresztą Jane też się jakoś bardzo nie delektuje. Miałam wrażenie jakby już się spieszył na samolot. Czekał na to wiele lat, po wszystkim planował samobójstwo, więc skąd ten pośpiech? Nie wykorzystał nawet okazji żeby mu solidnie wygarnąć.
Odcinek równie dobrze mógłby się skończyć w chwili śmierci Bertrama i dopiero w kolejnym prowadziliby rozmowę. Spodziewałam się też bardziej mrocznego, ciężkiego klimatu. Bardziej w stronę psychologii niż sensacji. Coś było nie tak z dynamiką tego odcinka, jakby brakowało punktu kulminacyjnego.
W kwestii duszenia już się żaliłam gdzieś indziej, że żadnej walki nie było. Nawet gdyby ktoś chciał to wątpię, że udałoby mu się w takiej chwili utrzymać ręce na ziemi.
Co dziwne podobają mi się rzeczy z których inni się na forum śmieją. To że sławny RJ został pokonany przez okruszki i znerwicowanego gołębia było o tyle zaskakujące, że PJ wiedział kim jest RJ (ja myślałam do tego momentu, że był zaskoczony tożsamością RJ). Podobało mi się też, że RJ złamany błaga o litość, wręcz o nią skamle. Natomiast kiepsko wypadło, że nie wykorzystał żadnej ze swoich sztuczek. Mógł przynajmniej spróbować namieszać PJ w głowie.
bo on nie znał żadnych sztuczek, on był silny siłą ludzi, którzy go otaczali, jedne w czym był dobry to manipulacja i sprytne wykorzystywanie słabości, talentów, złych czynów, innych osób , a tak naprawdę to tak jak Patrick powiedział, był zboczeńcem i socjopatą.
Przy duszeniu to po pierwsze RJ był wykrwawiony w biegu a po drugie palce Jane'a szyjne tętnice uciskały i nie bardzo miał jak walczyć.
Tu było dużo psychologii, Jane świetnie odczytał osobowość RJ, on był właśnie taki pozornie silny a w rzeczywistości mitoman , któremu udało sie przy wykorzystaniu zła zbudować coś , co go w pewnym momencie przerosło, a jak został z jednym Cordero i grupka dewoto-fanatyczek to wylazło jego prymitywne ja.
Dla mnie punkt kulminacyjny, to jak Patrick realizuje zemstę, naprawdę nie widziałaś na jego twarzy tych wszytstkich tragicznych uczuć ?
Właśnie tej manipulacji i wykorzystywania słabości mi zabrakło. Miał wielu pomocników, których jakoś przekonał. Niechby spróbował wpłynąć i na Jane'a. Mógł powiedzieć coś o jego rodzinie, zasiać w nim ziarno niepewności. Nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. OK, że był silny siłą swoich "podwładnych" i zbudował coś co go przerosło, ale jak ktoś dla niego ginął to musiał w niego wierzyć. Bez bardzo rozwiniętego daru przekonywania nie wyobrażam sobie jak to możliwe. Szkoda, że w decydującym starciu nie zobaczyliśmy z tego zupełnie nic. Wyglądało to tak jakby pojawił się tylko po to, aby zginąć. Śmiem twierdzić, że to nie było jego zamiarem gdy szedł na spotkanie z PJ.
Przez "walkę" rozumiem też zwykłe chwycenie ręki, którą go duszą, próbę podrapania twarzy przeciwnika. To jest odruch, nie myśli się nad tym. Tak bardzo mi to przeszkadzało, że nawet uczuć na twarzy PJ nie widziałam. Jeśli chcieli podkreślić bezsilność RJ to przynajmniej Jane mógł kolanami zablokować mu ręce. Może szczegół, ale raziło mnie do tego stopnia jakby rzeczywiście ktoś dał mi w twarz. Szczególnie w połączeniu z takim na siłę tłumaczeniem pewnych spraw, w znacznym natężeniu, szybko, niechlujnie.
Gdybym ja miała wybrać moment kulminacyjny to byłoby to pojawienie się RJ, więc sam widzisz, że dziwnie. Do tego kilka razy pościg i przestój. Napakowali akcji za wszystkie sezony. Nie miałam nic przeciwko w poprzednim odcinku, ponieważ to była pogoń, ale czekałam, że dostanę też coś dla równowagi. W końcu Mentalisty nie oglądam ze względu na efekty specjalne.
Właśnie ludzie są rozczarowani nie osobą szeryfa jako RJ, a jego postawą po ujawnieniu swojej osoby. Już szkoda sie rozpisywać, bo wiekszość zostało napisane. Jeden z moich ulubionych seriali, ktore śledziłem odcinek po odcinku, czekając niecierpliwie na kolejny. Najważniejsza osoba, czyli RJ, przedstawiana tak śmiesznie i żałośnie, jakby te 5 wcześniejszych sezonów w ogóle nie istniało. Czuje się jakbym dostał w pysk od twórców, producentów i wszystkich, którzy przy tym serialu pracowali.
Wciąż mam nadzieję, że to nie koniec sprawy RJ, że scenarzyści robią to specjalnie, żeby zmylić widza. No cóż moze po prostu za dużo oczekiwałem.
Macie ludzie prawdziwego geniusza zła, a nie jakiegoś cymbała, który bawi się w berka, a potem dzwoni na 911. Z Jasia taki socjopata jak z koziej dupy trąba za przeproszeniem, albo Heller pisał to pod wpływem alkoholu, albo wzięli do pisania scenariusza idiotę. Do chwili obecnej nie mogę uwierzyć w to co widziałem.
http://www.youtube.com/watch?v=pOGXSFK3Xsw