Dokładnie o tym samym pomyślałam, liczyłabym na tryumf zła! Ostatecznie PJ to cień człowieka, nawet nie może się dookreślić co do Lisbon. Zmarnuje jej młodość (już nie pierwszą). Co innego Mashburn. Z Mashburnem miałaby przyszłość :P. Giń więc Patryku, już czas Ci ulżyć w cierpieniach!
PS. Nie po raz pierwszy fan-fikcja przerasta autentyczny scenariusz XD
My to mamy głowy-nie od parady. Myślę, że jakby Heller nas zatrudnił, zbiłby fortunę! ;)
No naprawdę, szkoda, że On nie zna polskiego, mógłby się wiele od Nas dowiedzieć, nawet za free.
W dalszych losach Mentalisty (bez Mentalisty) Mashburn mógłby się nawrócić (za sprawą miłości do Teresy), przybrałby kostium bohatera (jakiś golfik z chwytliwym symbolem) i ratowałby tych, których wcześniej mordował. Nawet dałoby się to wtłoczyć w wierszyk o współistnieniu dobra i zła, coś dla fanów symboliki Blake'a.
Powiem Ci, że z tym Blake'iem lepiej to rozwiązałaś, niż hellerowe Blake Assosiation ;] Tak bardziej życiowo.
Mentalista (bez Mentalisty;]) czyli opowieść o losach człowieka rozdartego między dobrem a złem, o dokonywaniu życiowych wyborów, o odkupieniu za grzechy-myślę, że każdy by tu znalazł tu coś dla siebie. Zatem i oglądalność by wzrosła. Przewiduję 20 sezonów, co najmniej!
No, i nie zapominajmy o napisaniu kilka epizodów dla Nas. Naturalnie nakreśliłabym randkę Wojtka z Lisbon (ale taką szybką - wykorzystałaby go i porzuciła, jak to starsza kobieta młodego chłopca :P), sobie zapodałabym epizod z Mashburnem (a co? zakochałby się strasznie, ale jednak bym się Nim znudziła i oddała Lisbon), dla Milki sprowadziłabym guest'a w postaci niejakiego Dżuniora (w wypasionym garniturze), Nastasja mogłaby nieskutecznie, ale dość długo reanimować umierającego PJ'a (usta-usta, shirtless - full opcja). A dla Ciebie mam coś specjalnego - w jednym z odcinków własnoręcznie zamordowałabyś Hellera (i byłoby to morderstwo z tych niewyjaśnionych).
Dios mios! Spełniłaś moje marzenie (i Wojtka i Milki i Nastasji i Swoje:)
Zawsze marzyłam o zagraniu roli jakiegoś złego, na kształt Jokera, Hannibal'a, albo chociaż Gargamela :D A tu taka rola, czuję że moja rola życia!
I jak to się pięknie zgra-jako jego pomocnice, najpierw się z nim zaprzyjaźnię, zdobędę zaufanie, zaproszę na obiad, wspólne bieganie i 3 razy do kina. Żeby go potem z zimną krwią ukatrupić w jakiś spektakularny sposób. Motyw w końcu już mam-zepsucie jednego z moich ulubionych seriali-a przecież nie jestem jedyna, która taki motyw posiada-zatem stanę się zbrodniarką nie do wykrycia ;]
Bo dobry scenarzysta powinien obsadzać po warunkach. Uważam, że w scenie mordowania Hellera (który u mnie byłby autorem jakiejś krótkiej formy, np. rubryki komiksowej w piśmie młodzieżowym) byłabyś świetna, naturalna, z pasją, w oczach, nawet nadgarstkach. Ale uwaga, pomimo genialnego planu i kondycji (tyle wspólnie wybieganych kilometrów) - miałabyś utrudnione zadanie. Przewiduję przeszkodę w postaci ciskającej w Ciebie gołębiami (zdradziłaś się, że ich nie lubisz) Jagamigi ;-). Heller też miałby jeszcze jakiegoś asa w rękawie, już może nie gołębia, ale jakąś niewidomą na podorędziu, która później bardzo dokładnie opisałaby Cię organom ścigania (łysy, gruby chłop, 50 lat :P ).
Creep, jesteś wspaniała, że tak się o mnie (i o moją rolę) troszczysz!!! Ale układając sobie w głowie swoją przebiegłą postać, brałam pod uwagę przeszkody. Bo wiesz, nie może być za łatwo. Liczę, że się trochę pomęczę, żeby bardziej docenić swój sukces ;] Choć boję się Jagamigi-to silna kobietka. A gołębiem w twarz też strach dostać-widziałaś co zrobił Red Dżonowi...;] Zresztą podejrzewam, ze jakby nie gołąb, Jane nigdy nie dałby rady RJ-owi!!!
Ale jestem dzielna! Poradzę sobie...;)
Poradzisz sobie, tylko Go zabij i pokaż się tej niewidomej. To kluczowa postać także i tej zawiłej fabuły i nieoceniony świadek. Zależy mi na tym odcinku, bo to będzie zimowy finał piętnastego sezonu.
Też uważam, że gołąb ma się tak do śmierci RJ, jak podanie ręki do listy 7-miu. Absurdalne, komiczne? Nie (tzn. to też). Ale przede wszystkim, jak mawia Brad Pitt w reklamie Chanel No5 - nieuniknione (“Inevitable").
:D
Ok, obiecuję, że załatwię sprawę niewidomej i może od razu odblokuję katatonię Kristiny Fry'e- kobieta już tyle czasu żyje, myśląc że nie żyje i nikt się nią nie zainteresuje. Nikogo nie obchodzi, gdzie jest? Co robi?
Można by przy okazji jakieś wątek badań naukowych o życiu po śmierci, na podstawie tej postaci wkręcić do serialu-od razu wzrosłaby oglądalność, wśród grabarzy, pastorów i księży ;)
Ale to wszystko pod jednym warunkiem: Creep, Ty musisz mi pozwolić na pościg, przez pół odcinka! Heller pozwolił Jane'owi pół odcinka biegać, najpierw do Bertram'a, potem za szeryfem. Ja też tak chcę, w końcu moje bieganie z Hellerem nie może iść na marne ;)
O właśnie! Też przez cały czas myślałam, ze RJ to taki zły mentalista, a to widocznie jednak nie! Zatem wtf z tą Fry'e?
Właśnie jestem świeżo po odcinku i natrafiłam na Twój post o bieganiu, must be fate.... Chyba z tego odcinka głównie pozostanie mi pamięci scena biegnącego pod koniec Jane'a. Cóż, może moja perfidia sięgnęła zenitu - albo bruku, zależy jak na to patrzeć - ale wyrwało mi się bezwiednie "Run, Forest, run!".
Klasyczny cytat, też używam nagminnie ilekroć widzę kontekst biegowy. Co do PJ to nawet zwróciłam uwagę, że z pistoletem za pasem również biegnie, odważny (wypadki chodzą po ludziach).
Aż się prosi o kolejne nawiązanie do Pottera - "Don't put your wand there, boy! What if it ignited? Better wizards than you have lost buttocks, you know".
Czy mi się wydaje, czy nawet się nie pofatygowali wyjaśnić skąd RJ miał nazwiska siedmiu suspectów, tylko zbyli to "it was a good trick"?
I czepnę się znowu tego biegania skoro i tak już wykupiłam miejscówkę w loży szyderców, Jane wyglądał jakby grał w chowanego podczas tego pościgu w parku. Sorry, ale to wszystko wydaje mi się wymuszone i komiczne.
No nie wiem, doszłyśmy już do wniosku, że nie należy pozwalać aktorom na ingerencję w (świetny) scenariusz bo to się różnie kończy.
Z tym bieganiem to zresztą nie wiem czy Heller podoła uciekać przez całe 30 minut. A marzy mi się tzw. mastershot (jedno, długie ujęcie). Boję się że przy mastershocie kamerzysta też musiałby za Wami biec, a to by podniosło koszty produkcji (nie wiem czy zauważyłaś, ale operatorzy na ogół są dość otyli). Kamera by chodziła jak w jakimś blair witch project. Zawsze niby można ułożyć szyny pod kamerę, ale musiałyby być pewnie strasznie długie, 30 min to ile kilometrów, z 8? A mogłabyć biec po np. torach tramwajowych - byłoby taniej? Jeśli nie to myślę, że 30 minutowy bieg moglibyśmy wrzucić na DVD jako extras, wówczas nikt by nie zwracał uwagi na jakość nagrania. Albo wypuścilibyśmy to do sieci, jako kontrolowany wyciek. Widzowie cieszyliby się jak dzieci, a trzaski uznaliby za defekt wycieku.
Pomysł z Kristiną bardziej mi się podoba, może jednak zostawimy to na finał zimowy 16 sezonu? W ten sposób wystąpisz w dwóch odcinkach, i będziesz miała pozytywną rolę. Tylko nie wiem czy to leży w Twoim charakterze (może jednak eutanazja jakaś)? No i masz pomysł na ożywienie Panny Fry'e? Może należałoby odszukać Jej fobię, wpadłaby wówczas w panikę, za sprawą której zapomniałaby, że Szeryf kazał jej nie żyć? Ma to sens? Albo pokażemy Jej ciało PJ'a, jak już Go Mashburn zabije, a nastazja przestanie reanimować. Jak zobaczy, że On nie żyje i się nie odzywa, a Ona chociaż też myśli że nie żyje to jednak żyje - rusza się itd., i dojdzie do wniosku, że to tylko PJ nie żyje. Bo jakby oboje nie żyli, albo żyli to mogliby porozmawiać. Tylko nie wiem czy ciemny widz to kupi. Fry też nie jest jakąś super aktorką.
Można tory puścić w kółeczko i zrobić green screen.
Kristina natomiast może się cudownie obudzić z transu z chwilą śmierci RJ - coś na kształt zaklęć w Harrym Potterze.
Faktycznie powinna się obudzić wraz ze śmiercią RJ, którego śmiertelność pozbawia mocy. Świetnie to wymyśliłaś.
Coś pięknego te Wasze koncepcje o mastershocie, szynach, Kristinie Frye połączone z nawiązaniami do Harrego Pottera!
Macie prawdziwy talent dziewczyny! :)
No dobra, zgodzę się zrezygnować z motywu biegania. Zresztą skoro w tym odcinku było go tyle, to lepiej go nie powtarzać, bo głupi, krytyczni widzowie posądzą nas o wtórność ;] Poza tym ci głupi, krytyczni widzowie mogliby nie nadążyć za akcją, po co to nam?!
A z tą Frye, hmmm. No na pewno wykorzystanie mentalistycznych sztuczek odpada, jako, że to ma być Mentalista (bez Mentalisty) :D
Fobia to dobry motyw, ponadczasowy nawet. Jak widać znakomicie się sprawdza ;) Zatem zrobimy tak: okaże się, że Frye panicznie i śmiertelnie wręcz boi się, tego że mogłoby jej się wydawać, że nie żyje, gdy w rzeczywistości żyje.
Jak Mashburn zabije Jane'a gołębiem w twarz i przytaszczy jego ciało do Frye, ta (na dobrze nam znanej zasadzie, "Gdzie jest Wally) dostrzeże, że Jane ma na twarzy rozwalonego gołębia. A ona. która nie żyje od lat, takiego gołębia na twarzy nie ma! Zaświeci jej się żaróweczka nad głową i pomyśli: Oho! Coś jest nie tak! Ten gołąb to musi być znak, że tylko jedno z nas nie żyje???!!! Ale które???? Wpadnie w panikę! Wtedy przypomni jej się jej własna fobia-strach, że może jej się wydaje, że nie żyje, a żyje i tak się przestraszy, że ożyje. Wstanie z martwych! Sama o własnych siłach i nogach pobiegnie po pizze! Widzowie będą w szoku!
Może być, czy za trudne dla tych ciemniaków, żeby pojąć ;)?
A Mashburn będzie na to wszystko spokojnie patrzył, bo to będzie działo się krótko po śmierci PJ'a, więc będzie jeszcze zły. Jednak nie będzie mógł pozwolić żeby Fry tak sobie teraz spokojnie żyła po tym jak myślała, że umarła. Ostatecznie też zabije ją ptakiem, no i wtedy to już żywa czy martwa - będzie musiała uwierzyć, że nie żyje, nawet jak będzie jeszcze żywa (ptakiem nie tak znowu łatwo jest kogoś zabić) bo będzie miała ptaka na twarzy (jak nieżyjący Jane). Uzna wówczas, że ta chwila życia, i nawet pizza, po której może mieć nawet zupełnie realną niestrawność - to była naiwna jawa. No i w końcu umrze po raz trzeci, ale pierwszy raz naprawdę (może nie ostatni).
Na koniec ciało Fry zostanie z tym ptakiem na twarzy. Skieruje to podejrzenia policji na Hellera, bo ten słaby autor komiksów dla nastolatków słynie z takich abstrakcyjnych rozwiązań. Okaże się, że zabijanie gołębiem i fobie na punkcie tych ptaków to znak rozpoznawczy jego niekonwencjonalnej twórczości. Dlatego Boogie zabije Hellera (jednym z gołębi którymi będzie miotać weń Jagamiga1), bo będzie myślała, że to On zabił całą dwójkę (przez tą fiksację na punkcie gołębi), jak dowie się, że to jednak Mashburn to w sumie nie będzie żałować Hellera, bo zasłużył za swoją słabą twórczość na granicy grafomanii. A morał będzie taki, że kto ptakiem wojuje od ptaka ginie.
Czytam to, czytam i czytam i dochodzę do wniosku, że Emmy w drodze, Złote Globy w drodze, Saturn w drodze, People Choice Awards w drodze, Teen Choice Awards w drodze...Oscar i Nobel stworzą specjalną kategorię, by nam przyznać nagrodę, która też już jest w drodze.
Ten serial to emocje, emocje i jeszcze raz emocje i...dochodzę do wniosku, że tak! będziemy bogate! I do drugiego wniosku-musimy założyć hodowlę gołębi i nająć tego gościa od tresury papug;]
Liczę zwłaszcza na Teen Choice Awards. Jeszcze najmiemy Jerzego Pilcha do napisania książki na postawie serialu to i jakieś Nike wpadnie. Wydamy też soundtrack, na który Kasia Stankiewicz nagra piosenkę "Gołębia cień" (trzeba promować polskich artystów). Wykorzystamy marketing 360 stopni. To będzie hit na wielu płaszczyznach.
Po co od razu hodować gołębie, wyłapiemy te z krakowskiego rynku - miasto jeszcze dopłaci. Wyłapałabym te warszawskie - bo mam bliżej, ale to się w stolicy źle kojarzy (była kiedyś taka afera z ludnością napływową i ich kuchnią...). Nie wiem czy potrzebny nam ten treser z Hameryki, Heller miał trochę racji - rzucanie gołębiem jest tańsze, szybsze, praktyczniejsze. Mniej jednak efektowne. Może zgłosimy się do jakiejś Politechniki to Nam miotacz ptaków jakiś zaprojektują. I strój dla Mashburna z golfem.
Ty to myślisz o wszystkim! Masz rację, trzeba działać na większą skalę. Dlaczego obok, miotacza ptaków, nie zainwestować przy okazji w elektrownię i bombę gołębiową, choć właściwie każdy gołąb to taki granat, więc już sam w sobie jest lethal weapon ;]
W ogóle skoro już myślimy na większą skalę, Creep, my musimy zrobić jakiś spin-off! Po 20 sezonach Mentalisty (bez Mentalisty), możemy już mieć niestety materiał na wyczerpaniu, więc trzeba myśleć przyszłościowo! Dlaczego by nie zainwestować w gołębia, jako naszą najlepszą drugoplanową postać- takie 'core' Mentalisty (bez Mentalisty) i stworzyć:
-sitcom "How I met your Pigeon"-historia o tym jak doszło do tego, że bohaterowie spotkali swojego pierwszego gołębia, który chlasnął ich w twarz.
-dramat medyczny "Grey(s) Pigeon-opowieść o medycznych przypadkach gołębi poszkodowanych po chlastaniu w twarz.
-animacja dla dzieci "Pigeon Story"-coś na kształt Toy Story
-film o superbohaterach "PigeonMan"- kostiumy uszyją przy okazji szycia golfiku dla Mashburna
Musimy też pomyśleć o promocyjnych kubeczkach z motywem gołębia, koszulkach i dzwonkach na telefon. Najlepiej wypuśćmy cały zestaw gadżetów, na kształt Hello Kitty, czyli Halo Gołąb ;]
Aha, co do Gołębia Cień-świetny pomysł! Jednak uważam, że powinnyśmy zrezygnować z Kasi Stankiewicz i pchać na siłę naszych...yyy...tzn promować ;] Wiem z pewnych i sprawdzonych źródeł, że Milka i Wojtek są po prostu świetni w utworach Stankiewicz, dlatego proponuję duet ;]
Ps. Creep, czy my jesteśmy normalne? Tak pytam bo się chciałam upewnić ;]
Że gołębie potrafią być bronią niemal masowego rażenia to już wiadomo od czasów ptasiej grypy. Sama wychowałam się na starych grach, których akcja opierała się w 50% procentach na strzelaniu do kaczek (i były to zdumiewająco grywalne produkcje na kartridżach czy nawet kasetach). Dlatego gołębia jako broń mogę spokojnie przyjąć, ale właśnie z jakimś dodatkowym akcentem (granat).
Gołębia takiego trzeba odpicować, jakby to miałby być gołąb dla Batmana czy innego Ironmena. To nie może być zwykły gołąb, tracący piórka po pierwszym zderzeniu z przeszkodą, czy uderzeniu w twarz RJ (albo innego staruszka). A postaci zabite przez gołębia możemy oznaczać montując go im na stałe na głowie (wcześniej pisałaś o gołębiu na twarzy w kontekście Fry;e), jak w tym ostatnim filmie z Deep-em ('Lone Ranger', gdzie przez cały film postać miała bodaj martwego kruka na głowie). RJ miał happy-face, my będziemy mieć gołębia na głowie.
Do imponującej listy produktów dorzuciłabym prostą (ale grywalną) strzelankę z gołębiami - na PC, ipody, ipady, ps, a nawet w formie gry planszowej (taki oldschool). Nazwiemy ją "Angry Pidgeon".
Na rynek amerykański proponuję wypromować hasło "Pidgeon pitch". Zapłacimy jakiemuś bejsboliście-miotaczowi (pitcher), żeby między meczami miotał w publiczność piłkami-gołębiami.
Możemy też przy okazji wprowadzić product placement, nawet w mniej popularnych produkcjach od Naszego 'Mentalisty bez Mentalisty', jak np. Batman. Nowy Batmobil mógłby miotać naszymi gołębimi-granatami.
Bardzo podoba mi się pomysł z Milką i Wojtkiem, śpiewającymi piosenki o ptakach (możemy wypromować nową kategorię piosenki, takie gołębie szanty, z międzynarodowym festiwalem, konkursem piosenki itd.), i inne Kasi Stankiewicz. Będziemy promować Polaków i jeszcze za duet pewnie taniej wyjdzie niż za samą Kasię :P. Sama potrafię żonglować piłeczkami (ale tylko dwoma prawą ręką, albo 3-ma w obu), więc może na teledysk bym się mogła załapać? A ty byś mogła w nim biegać. Kiedyś był taki zespół Ptaky (tak, tak przez igrek), w sumie całkiem niezły. Mogłybyśmy ich małym nakładem gotówki reaktywować, nazywając "Gołębie" (albo "Gołęby", żeby zachować jakąś ciągłość).
PS. W Grey's (ale nie Pigeon) ostatnio 'Mashburn' był, grał prawnika - i to jeszcze takiego zwykłego, nudnego (chyba mają go w jakiejś bazie aktorów z tagiem: może grać prawnika bo już 100 razy grał takie role). Rola w Naszym superserialu mogłaby uratować tego cudownego aktora od tych durnych epizodów (które później muszę oglądać, a raczej przewijać) :P
Jesteśmy normalne, to się nazywa 'odreagowanie'. Absurem w absurd. Dlatego pewnie takie Misie powstawały za komuny...
Dodam jeszcze, że podczas miotania gołębiami-granatami Milka z Wojtkiem mogliby śpiewać hita Madonny "Papa don't pitch" (tatuśku, nie miotaj).
Nie no ja strasznie fałszuję, nie wiem jak Wojtek (kolega w ogóle jakoś cicho siedzi od paru dni, może już "zszedł" z forum?). Ale jak już muszę śpiewać to może coś w klimatach nowej płyty Lady Gagi - P.U.Y. (Pigeon Under You) albo Do What U Want With My Pigeon?
Nie wiem, konto jeszcze niby istnieje. Może po prostu już nie wchodzi na filmweb. Zostawił nas bez pożegnania. Scumbag.
Załamał się po ostatnim odcinku. Każdy inaczej reaguje. Pewnie zamknął się w sobie i trwa w apatii. Albo czeka na polskie napisy bo nie chce czytać spoilerów?
Na pewno zażera się schabowymi (albo gołąbkami). Jak to w depresji, człowiek ucieka w jedzenie.
A może kopie piłkę, korzystając z plusowej temperatury. W jedzenie to ja uciekłam, niestety - dzisiaj pożarłam rożka, który przetrwał chyba ze 2 m-ce w zamrażalce (wiedział na co czeka), i jednego Liona (przy batoniku już nawet spojrzałam z niepokojem na kalorie, ale nie było tego dużo). Teraz spozieram wzrokiem na ozdobną czekoladę (hand-made), którą niedawno kupiłam będąc na Łotwie, jest naprawdę ładna. Mogę ją popić również ozdobnym likierem w szklanej buteleczce w kształcie skrzypców, dla odmiany z Wiednia, tak żeby jeszcze popaść w lekki alkoholizm, zapijając smutki. Na razie zachowałam godność i tylko o tym myślę. Dylemat trochę jak z jedzeniem (lub nie) dekoracji świątecznych po świętach (te wszystkie czekoladowe mikołaje).
Mmm, kusił mnie dziś biały Lion w sklepie, ale się oparłam. Niestety i tak się obżarłam na "zdrowej" żywności.
Mam dużą wprawę w obżeraniu się zdrową żywnością. Zwłaszcza z nudów, jak za długo siedzę w domu (czyli akurat ten tydzień się kwalifikuje).
Wyjaśniło się gdzie jest kolega wertyrost. Obiecał przecież wspólny wieczór osobie, która odgadnie tożsamość RJ. Liwia (i nie wiem kto jeszcze) trafiła, więc pewnie się nią zajmuje.
Pewnie sporo osób trafiło (przy 5 podejrzanych to już było 20% szansy). To pewnie będzie miał wiele teraz wieczorów zajętych. Długo go tu nie zobaczymy :)
A może dzisiaj jest jedna wielka orgia i już jutro wertyrost powróci (jak będzie dał radę).
Że tak za jednym razem chce wszystko załatwić? To zachowanie niegodne Wojtka. On jest raczej dżentelmenem. A jak inni chłopcy zgadli, to też dostaną kolację?
To te kolacyjki skończą się pewnie na gołębiach w pięciu smakach (po taniości), A na deser bajaderka.
Ale przecież Madonna też nie umie śpiewać. Z Lady Gagi możesz 'ściągnąć' kostium (dziwnie to zabrzmiało...).
Nieeeee chę nosić mięsnej sukienki. :( To dla Wojtka raczej.
No i jestem za młoda na Madonnę. ;D Jak nie Gaga, to może Florence (Only If For A Pigeon) albo Ellie Goulding (Pigeon My Everything)?
To może kostium wielkiego ptaka z ulicy Sezamkowej? My Ci tu w dobrej wierze załatwiamy międzynarodową karierę, a Ty tylko wybrzydzasz :/. No i musi być Madonna, bo za sprawą swojego byłego męża zorganizuje Nam Dżuniora (nomen-omen na Niego też jesteś za młoda :P).
To może chociaż Fassbender...? A Madonna przecież nie jest w dobrych stosunkach z byłym. :/
Wielkiego ptaka też nie chcę, znaczy się kostium wielkiego ptaka....................
Nie musi być w stosunkach, a dzieci z Nim żadnych nie ma? To mój plan runął. Fassbender? A tfu, Niemca chcesz? Jeszcze z takim nazwiskiem?
Śliczne ma nazwisko, a Niemcem w połowie jest. ;] Kolejna propozycja boski Ewan.
Dżunior byłby po części i dla mnie, bądź utylitarna, myśl o bliźnich - dziel się :)
SS w nazwisku, od razu wiadomo, że Niemiec.