Myślę, że ich gra jest na podobnym poziomie :).

Też tak uważam. Rigsby to po prostu trochę nieśmiałek/ciepłe kluchy. ;) Natomiast Grace przeszła przez piekło krótko mówiąc, cała sprawa z O'Loughlinem pozostawiła ślady na jej psychice, dlatego Van Pelt reaguje w wielu sytuacjach z irytacją, zniecierpliwieniem, a nawet gniewem. A takie postacie bardziej przykuwają uwagę niż łagodne uśmiechnięte aniołki.
Poza tym Owain Yeoman zawsze ma u mnie plusa za to, że gra z innym akcentem niż swój ojczysty. :)

Może to czepialstwo z mojej strony, ale z tego co nam wiadomo Van Pelt nie gra. Gra jedynie Amanda Righetti i moim zdaniem gra raczej słabo. Domyślam się, że to wyrażenie było skrótem myślowym, ale ten skrót prowadzi do pomieszania rzeczywistości ze światem serialu. Nie wiem w końcu czy porównujemy Rigsby'ego i Grace, czy może odtwórców ich ról. Prawdą jest natomiast, że w końcu odmieniają troszkę postać Van Pelt. Dziewczyna po przejściach odnalazła w sobie pazur. Jeśli chodzi o porównywanie jej osoby z Rigsbym to on zawsze wydawał mi się troszkę głupiutki. Poczciwy, wesoły, ale głupiutki. No i na pewno jest to wynikiem tego, że to raczej on zabiegał o uczucie Van Pelt a nie ona o jego. Taki układ zawsze powoduje, że osoba odtrącona wydaje nam się mniej zaradna. Co do porównania gry aktorskiej, to zdanie mam podobne jak milkaway. Owain Yeoman wspaniale ukrywa brytyjski akcent, a Amanda, jak już wspomniałam, z całej piątki głównych bohaterów najmniej podchodzi mi aktorsko. Może teraz, kiedy w końcu przestanie grać słodką idiotkę, zobaczę w niej ukryty talent? :)

Widziałam Amandę jak dotąd tylko w jednej roli oprócz Mentalisty, ale nie powaliła mnie na kolana. Fakt, że był to tylko epizod (Captain America, grała panią żołnierz ku mojemu zaskoczeniu), ale miałam wrażenie, że oglądam Van Pelt i to tę w wersji light, która przebrała się w mundur.