Niestety dla mnie było to najgorsze z możliwych zakończeń, bardzo żałuję, że to obejrzałam. Wciąż czuje niesmak.............................żenujące.
Dobrym zakończeniem byłaby śmierć bohatera, a nie takie mody na sukces.....................
Jedynie dobrze że takie spierniczenie zrobili w ostatnim odcinku a nie psuli od kilku sezonów jak np stało się to w Castle'u.
Polecam pooglądać wywiady z Comic Cony np sprzed kilku lat kiedy to reżyser zarzekał się, że nie będzie romansu Jane'a z Lisbon...............bo to nie o to chodzi w tym serialu.
Sorry dla mnie serial po ostatnim odcinku zostaje wymazany po 7 no moze po 5 dobrych sezonach bo uważam, że na 5 sezonie skończyły się mocne strony Mentalisty.
Zgadzam się. Niestety serial niesamowicie siadł od momentu odcinku z Red Johnem. Jego wątek przewijał się przez ponad 5 sezonów i został zakończony w żenujący i karykaturalny sposób.
Późniejsza praca Jane'a dla FBI była już tylko takim dodatkiem, który w zasadzie nic nie wnosił. Zero napięcia, zero oczekiwania na następny odcinek. Niestety po zabiciu RJ'a oglądałem ten serial już tylko po to aby dowiedziec się jak to się skończy, no i skończyło się w najbardziej cukierkowy i tandetny sposób jaki tylko był możliwy.
Można rzygac tęczą. Tanie sztuczki rodem z telenoweli. Nie dosc, że ślub to jeszcze oznajmienie o ciąży. No litości. Mentalista nie był takim serialem przez pięc lat. Co się stało z głowami scenarzystów i twórców?
Trzeba było odpłynąć w siną dal razem z falą czcicieli Red Johna, zniesmaczonych jego kompromitacją, a nie wkurzać mnie pisaniem o rzyganiu tęczą, Nie należę do romantycznych osobników, ale żeby tak skwitować finał naprawdę pokazywanego dyskretnie związku, i zawodzić nad raptem 4 minutowym ślubem to nie wiem jaką trzeba mieć wrażliwość.
Jakby Jane miał zginąć toby sobie strzelił w łeb, zaraz po zabiciu Red Johna, jak stoczył walkę o powrót do normalności, to zasługuje na szczęście.
Dodam, żeby zaraz nie było wielkiego bulwersu, że piszę swoje zdanie, bo nie podoba mi się nie sam fakt krytyki Twojej i kamarzy, ale ton w jakim piszecie, bo niesmak i rzyganie tęczą są grubą przesadą.
A mi się nie podoba twój ton. Spoko masz inne zdanie dobrze dla Ciebie,cieszę się, ze Ci sie podobało ale kurcze ja mam prawo napisać ze mam niesmak. Nie wiem co w tym złego. Dla mnie było to żenujące zakończenie. Jeszcze ślub bym przeżyła ale końcowe info o ciąży zabiło mnie padłam ze śmiechu.
Nie wypowiadaj sie w taki sposób bo to ty brzmisz w tym momencie chamsko a nie ja.
Tak jak pisałam polecam lekturę wcześniejszych wywiadów ze scenarzystami reżyserami jak to zapierali sie ze takie zakończenie nie jest możliwe.
Ja cały czas liczylam ze może Jane ma jednak rozdwojenie jaźni i to on jest w rzeczywistości RJ........ale cóż
A gdzie ja napisałam, że brzmisz chamsko?
Wyraźnie jest załączone zdanie, powtórzę je jeszcze raz, <Dodam, żeby zaraz nie było wielkiego bulwersu, że piszę swoje zdanie, bo nie podoba mi się nie sam fakt krytyki Twojej i kamarzy, ale ton w jakim piszecie, bo niesmak i rzyganie tęczą są grubą przesadą.>
I gdzie jest moje chamstwo? Mam tak samo zdecydowane zdanie jak Ty. Skoro padasz ze śmiechu na wieść o ciąży to raczej do mimoz nie należysz, toteż nie bawiłam się w dreptanie na paluszkach i szczebiotanie, żeby nie urazić Twej wrażliwości, ale jak widać jednak uraziłam.
Nic nie poradzę, że mam zwyczaj pisać co myślę, jak widać Ty też masz taki styl. Chyba się nie spodziewałaś, że ludzie którzy bardzo cenią finał pośpieszą Ci z na powitanie z lekiem na niesmak, i otrą łzy.
Pomysł z rozdwojeniem jaźni to dopiero jest kiczowaty i bez sensu, jak się zestawi wszystkie przesłanki z serialu.
Ja też się zgadzam z kamarza. Jej/jego wpis był po prostu wyrażeniem swojej opinii, bez jakichkolwiek zaczepek w stosunku do ludzi, którym się podobało. Nie to co Twoje :
"Trzeba było odpłynąć w siną dal razem z falą czcicieli Red Johna, zniesmaczonych jego kompromitacją, a nie wkurzać mnie pisaniem o rzyganiu tęczą."
Wygląda na to, że nie leży Ci, gdy ktoś ma inną opinię i się z Tobą nie zgadza.
No i co z tego, nie podoba mi się nie inna, a taka opinia, i o tym piszę, a co, nie wolno?
Twoje chamskie komentarze są poniżej wszelkiego poziomu. Tak trudno zrozumieć, że ktoś może mieć inne zdanie?
No i nie było zwykłego, taniego romansidła. Była pokazana trudna droga od przyjaźni, poprzez miłość platoniczną do miłości dusz i ciał.
Na początku, kiedy Jane miał imperatyw zemsty, niemożliwe było żeby iść w związek, bo poszłaby się rąbać wiarygodność Patricka w jego determinacji.
Jak się okazało, że serial będzie trwał po zabiciu RJ, to można było pociągnąć wątek obyczajowy, był skomplikowany, schowany w tle, i nie wiem jak to można porównać do telenoweli, chyba nie wiesz co to słowo oznacza.
Na niesmak polecam miętówki, i wara od uśmiercania Patricka, nie po to gość się tyle nacierpiał, żeby teraz ginąć.
Ależ można to porównac do telenoweli. Tak jak juz wcześniej wspomniałem z kryminału serial stał się romansidłem z akcją fbi w tle. Przez ponad pięc lat (!) buduje się napięcie, więc logicznym jest, że człowiek oczekuje satysfakcjonującego finału z Red Johnem, a nie popier.dółki ze ślubem i żałosnym łazarzem próbującym ów ślub zepsuc.
Nie można porównac do telenoweli, bo w tym gatunku elementy melodramy wysunięte są na pierwszy plan, i wątek miłosny ma wymiar patetyczno-sentymentalny, a Mentalista to procedural, siłą rzeczy z mnóstwem wątków pobocznych, i nawet jakbyś chciał wyszarpnąć stąd wątek miłosny i go nazwać telenowelą, to nie możesz, bo nie jest pokazany jako romansidło.
Po finale z RJ, serial pozostał dalej w takiej formule jakiej był, a wątkiem przewodnim, jakbyś nie zauważył, było pokazanie Patricka po zemście, czy była tym czego oczekiwał, co jest dla niego ważne w życiu i czy potrafi, jak mu kazała jego 'córka' w 5 sezonie wrócić do życia i zapomnieć o tragedii. Jeżeli cały ten proces nazywasz romansidłem, to gratki, chyba nigdy nie widziałeś i nie czytałeś romansidła.
Znowu ten sam zarzut co przy Red Johnie, to nie są żałośni przestępcy, bo pomordowali dziesiątki osób, tylko żałosny jest ich koniec, wtedy gdy zostają zaszczuci jak ranne bestie, okazuje się że brakuje im kłów, bo są tylko nienormalnymi, zwyrodniałymi, a w wypadku Lazarusa, chorymi ludźmi.
Nie ma co nazywać ślubu Jane'a i Teresy popier.dółką, bo to jest jeden z fajniejszych, optymistycznych i wcale nie szmirowatych sposobów na finał serialu.
Było budowane napięcie w różny sposób w tym serialu, w wypadku RJ, pewnie czekałeś aż on zje Patricka żywcem, a przynajmniej go nadgryzie, a tu taki zawód, gostek do ostatniej chwili próbował ograć Jane'a i tylko ograć, szponów, kopyt i rogów nie wysunął.
Wiesz w moim odczuciu rozwiązanie RJ było nie udolne dlatego, że niestety budowanie napięcia przez tyle czasu a na koniec miałam wrażenie, że twórcy sami nie wiedzieli jak rozwiązać ten wątek. Zapętlili sie w swojej intrydze i zrobili coś co było jakby nie przemyślane na "odwalcie się" od nas (moje odczucia).
Ślub Janea i Teresy był beznadziejny chociażby dlatego, że jeszcze raz odsylam do wczesniejszych wywiadów i zarzekania się, że taka opcja nie wchodzi w grę (albo scenarzysta i reżyser zna swoją postać albo nie, chyba przestal ja znać).
Ok byłam w stanie znieść ich romans bo faktycznie nie dawali tym po oczach na każdym kroku, ok było to pokazane bez narzucania się..... az do ostatniego odcinka. Tu nie chodzi o to, że liczylam na jakieś krwawe zakończenie ok niech by bylo pozytywne, ale kurcze taka ckliwość, nie pasowała mi do Mentalisty......po prostu mamy inne zdanie. Ja twoje akceptuje a ty jak chcesz. Zogodzić sie na pewno nie zgodzimy w tej kwestii.
Ja przyjęłam do wiadomości Twoje zdanie, i oczywiste jest, że masz prawo je głosić, bo jest wolność słowa, a ja nie cierpię cenzury. Istotą sprawy jest tylko to, że ja w odpowiedzi na takie opinie, które mi się wydają niesprawiedliwe, lub niesłuszne, wyrażam swoje zdanie w sposób zdecydowany, ale jak mi się zdaje umotywowany.
Na przykład stawiasz zarzut, że twórcy wykluczali opcję Jisbon, ale przecież, na początku zamierzali też zakończyć serial na rozgrywce z Red Johnem, oni nie wiedzieli jak serial będzie przyjęty i ile sezonów potrwa. Kiedy się okazało jak jest popularny, i jak jest postrzegane flirtowanie Jane'a z Teresą, zaczęli, jak to bywa z proceduralami, wykorzystywać koniunkturę ( chyba nie jesteśmy naiwni, i nie sądzimy, że takie seriale nie powstają dla kasy), na plus dla nich, że robili to w dobrym artystycznie stylu.
Wątek Red Johna uzyskał w pewnym momencie masę krytyczną, bo część publiki miała go dość, a druga część chciała go w każdym odcinku, oni musieli zdecydować, albo zakończą na RJ, albo jadą dalej. Dużo zależało od aktorów, w tym sensie, że Baker tak budował osobowość Jane'a. że można było na niej sie oprzeć, a znowu Robin tak grała zainteresowanie Patrickiem, że można było rozwinąć to w coś więcej, no i zdecydowali zrobić progres wątków charakterologicznych, a historie Red Johna zakończyć w spójnych 8 odcinkach.
Mi to bardzo pasowało, bo rozgrywka z Red Johnem trwała dostatecznie długo, żeby ją zakończyć. Co do sposobu tej końcówki, każdy ma prawo oceniać po swojemu, dla mnie było to oparte na przesłankach z przeszłości i mi się podobało.
Co do ckliwości, jak mówię nie jestem romantyczką, i gdyby przesadzono ze słodzeniem, jestem pierwsza co by to wykpiła, tutaj nic takiego nie widziałam. Widziałam faceta, co się niesamowicie ucieszył na wieść o dziecku, oby wszyscy faceci tak reagowali, ale jak Ty chcesz to nazywać ckliwością to ok, ciekawe jak wyobrażasz sobie w takim razie taką scenę. Mentalista to serial co się zmieniał, postaci się starzały, dorastały, mądrzały, dostrzegały co jest najważniejsze w życiu, a że realizatorzy poszli w happy end to dobrze, pokrzepiające jest to, że nawet po takiej tragedii można znaleźć szczęście.
Wiesz, ja sama ostatnio zastanawiałam się nad tym jak ten serial się zakończył. Wcześniej wielokrotnie pisałam już o tym, jak bardzo mi się to zakończenie podobało. Ile pozytywnych emocji we mnie wywołało. Widziałam je pięć razy, więc jakby mam pełen obraz :). Po prostu nie potrafiłam się nacieszyć szczęściem tak ukochanych dla mnie bohaterów (stąd to pięciokrotne oglądnie finału).
Trzy tygodnie temu rozpoczęłam na nowo maraton z Mentalistą. Obecnie jestem w połowie drugiej serii. Nabrałam też już dystansu do samego finału. Patrzę teraz na Jisbonów bogatsza o wiedzę na temat tego jak zakończą się ich losy. I muszę szczerze przyznać, choć nie sądziłam że to jest możliwe, że zakochałam się w nich na nowo. Wszystko do siebie pasuje. To jak ich relację się zmieniały, to jak oni sami dojrzewali i to jak ich otoczenie też ulegało zmianom.
Ale prawda jest taka, że ja od samego początku postrzegałam ich jako parę. Dla mnie nie wątek Red Johna był najważniejszy, a jednak sami głowni bohaterowie i relacje między nimi (cała paczka CBI z Jisbonami na czele).
Także podsumowując, zakończenie było fantastyczne. Dla mnie idealne. Krzepiące. Ale potrafię zrozumieć też Twój punkt widzenia jeśli np. dla Ciebie wątek Red Johna był głównym i przeważającym. Wówczas ma się zupełnie inną perspektywę i zupełnie inaczej postrzega się cały serial. Fajnie jest się różni w tak kulturalny sposób :).
Zakończono serial w najlepszy z możliwych sposobów.
Stety dla mnie było to najlepsze z możliwych zakończeń, bardzo się cieszę, że to obejrzałem. Wciąż czuje smak Clos d'Ambonnay.............................imponujące.
Złym zakończeniem byłaby śmierć bohatera, takie Dracule.....................