Przyzwyczaiłam się już do nowego typu telenowel i seriali gdzie akcja dzieje się szybko, tzn. intryga i za góra 2 odcinki rozwiązanie, a tu wszystko jest takie typowe jak dla starych telenowel tupu 'zbuntowany Anioł' czyli intryga i rozwiązanie za 20 odcinków dopiero. Do tego strasznie przewidywalna. Właśnie jestem na odcinku 35 i już mogę powiedzieć, że pewnie Sara znów zmieni zdanie i na koniec wyląduje z Tino. W ogóle to wszystkie postacie działają na nerwy, zwłaszcza Sara za którą nie wiem czemu lata tyłu facetów? Chyba chodzi tylko o ładną buzię, bo jakoś nic więcej w niej nie pociąga. W dodatku wkurza z tym swoim niezdecydowaniem którego brata woli, ale od momentu gdy poznała dorosłego Tino - myślę że skończy z nim. Oświeci mnie ktoś? Bo szczerze to już mi się nie chce tego oglądać... Joaquin następny... Ułożył sobie życie z nową kobieta z którą ma córkę, by później po tylu latach wspólnego życia je olać i mieć w 4 literach dla miłości sprzed lat. Zmęczyłam się śmiertelnie tym romansidłem.