Oj, mam coś ochotę na tego typu produkcje dzisiaj. Chyba się zaczynam wkręcać w ten seriali, zwłaszcza, że ta godzinna forma mi bardzo odpowiada, bo jakby te horrory trwały po dwie godziny to pewnie bym się wynudził tylko... Przejdę do rzeczy...
Bardzo fajny odcinek reżysera "May"! Właściwie to nie jest w ogóle horror tylko bardzo czarna (a przy okazji obrzydliwa) komedia. Jest kilka zabawnych scen czy tekstów, Angela Bettis wręcz boska (to dzięki niej ten odcinek był taki sympatyczny!), świetna babka do ról komediowych, szkoda, że tak mało znana... Sama historia oczywiście niespecjalnie mądra, ale nie o to tu chodziło, bo to był z góry projekt zrobiony z przymrużeniem oka. Główny bohater, czyli ten człekokształtny robal był całkiem fajnie zrobiony, ale nie podobały mi się te przemiany Misty, choć i to miało swój kiczowaty urok ;)
Podsumowując w sumie zabawny odcinek, z horrorem mający mało wspólnego. Zauważyłem też, że stałym już elementem serialu są te ironiczne nietypowe zakończenia, charakterystyczne właśnie dla "Opowieści z krypty"... Aż brakuje tych komentarzy Strażnika Krypty na koniec, eh ;) Nie można mieć wszystkiego. "Sick Girl" to chyba jak na razie mój ulubiony spośród dotychczas obejrzanych przeze mnie odcinków.
PS - Ciekawe, że "Cigarette Burns" Carpentera jest uważane za najlepszy odcinek pierwszego sezonu skoro ja jak na razie obejrzałem tylko cztery losowo wybrane odcinki i dwa z nich były lepsze od dzieła twórcy "Halloween". Jak widać niektórzy lubią takie napuszone brednie pełne dziwactw niż lekkie historyjki puszczające oko do widza i nawiązujące przy tym do starszych osiągnięć gatunku. A taki Carpenter to zrobił coś, co jest definitywną kopią "Dziewiątych wrót" m.in. i myślał, że się nikt nie kapnie. Nie żebym był jakimś przeciwnikiem tego odcinka... Może nie miałem wtedy nastroju, takiego jak mam dzisiaj? ;)