Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że po pierwszym sezonie zarżnięto postać Poppy? W jedynce była silna i inteligenta. W kolejnych sezonach chyba chcieli zrobić z niej silną i niezależna szefową, a wyszła wydzierająca się na wszystkich zołza, która podwładnych traktuje jak gówno ciągle się na nich wydzierając i mając za nic ich opinie. Coś im nie pykło, bo nie tak powinna wyglądać silna i niezależna szefowa. Serial idzie momentami w lewą stronę i tak jak zwykle mi to nie przeszkadza tak tutaj mi to wykrzywia obraz, jeśli feministki z fabryki snów myślą że na tym polega siła to życzę im powodzenia. Tym bardziej, że osobą która zbiera najczęściej cięgi od Poppy jest inna kobieta...