Mam za sobą już sporo rosyjskich filmów wojennych i ich ogólny poziom jest na tyle wysoki, że na tym tle po obejrzeniu "Na bezimiennym wzgórzu", choć wrażenia miałem dobre, to nie padałem na kolana, by piać z zachwytu. Film nie jest może rewelacyjny, ale naprawdę dobry. Ogląda się miło, ciekawy montaż, aktorstwo wspaniałe. Zakończenie takie w rosyjskim stylu - z jednej strony przygnębiające, z drugiej jednak optymistyczne. Ktoś wygrał, a ktoś przegrał. Jak to w życiu, jak to na wojnie.
Trochę denerwowało mnie karykaturalne wręcz odtworzenie pojazdów - ale to akurat nigdy nie była mocna strona kina ze wschodu. Za to ładne mundury i broń ręczna. Film nie został zrobiony za furę dolarów, nie ma tu tylu scen batalistycznych, co w innych tego typu produkcjach, efekty specjalne średnie, a miejscami nawet słabe. Ale za to bardzo ciekawe techniczne niespodzianki, takie jak zbliżenie w zwolnionym tempie na lecącą kule snajperską;)
Dla fana kina wojennego i wschodnich filmów oczywiście pozycja obowiązkowa, ale dla kogoś, kto z tymi gatunkami nie jest jeszcze za pan brat, radziłbym jednak zacząć od czegoś innego.
7/10