Naprawdę kibicowałam Lenie Dunham, ale główna bohaterka to chodzący borderowy red flag i tak się zastanawiam czy twórczyni tej postaci miała taką intencje czy kolejny raz wlała w fikcyjną postać miks swoich najgorszych cech, których sama nie jest świadoma.
Sądzę, że zamiarem reżyserki nie było to, żeby główną bohaterkę lubić, a by pokazać, że ludzie, związki, relacje nie są czarno-białe. Główna bohaterka i jej siostra zachowują się jak ofiary, nie widząc tego, jak w ten sposób krzywdzą ludzi wokół siebie. Felix ma problem, jest uzależniony, uzależnienie wpędziło go w różne krzywe akcje, do tego jest nieogarnięty życiowo. Jessica rozwija swoją karierę, jest ambitna, odważna, ale jest też denerwująca, neurotyczna i osaczająca. Warto przejrzeć się w tych bohaterach, niekoniecznie trzeba od razu z nimi sympatyzować.
Cóż...nie ma idealnych ludzi. Każdy czasem choć raz w zyciu zachowa się niefajnie..malo tego możemy być redflagami dla kogoś choć w swoim mniemaniu nie jestesmy ba..mało tego uwolniliśmy sie od ludzi którzy wiecznie sprawiają ze redflag powiewa. A mimo to....Myślę że nie ma co rzucać diagnozami typu border i łączyć to z redflqgiem . To krzywdzace wszelako. Nie każdy borde jest redflagowy i nie każde redflagowe zachowanie to od razu border. Moja siora ma bordera i nigdy nie była tedflagowa. Moj byly był kwintesencja red flagi a nie miał bordera tylko inne zaburzenia.
Chodzi mi o to że uwielbiamy szastać diagnozami i ocenami będąc przy tym znawcami wszystkiego . Nawet przy zwyklym sibie serialku Netflix. MYŚLĘ że rezyserka po prostu pokazuje życie...oczywiscie tu netflixowo podkoloryzowane ale pokazuje bohaterów w wachlarzu życia emocji zachowań. Mi osobiscie nikt charakterologicznie nie przypadł z bohaterów do gustu. Ale ogląda się całkiem ok. Aczkolwiek arcydzielo to moim zdaniem nie jest.