Nie wiem, czy mi się to przyśniło, ale wydaje mi się, że wcześniej był tu komentarz o tym, że główna bohaterka jest antypatyczna i bardzo ciężko jej kibicować. Ja bym powiedziała, że właściwie to prawie wszyscy bohaterowie są tutaj okropni, wredni, chamscy i tak na prawdę to trudno kibicować komukolwiek, oprócz Felixa. W ogóle mam wrażenie, że od pewnego momentu jakby zamieniają się rolami i to on zaczyna być głównym bohaterem, a Jessica staje się tylko postacią drugoplanową do jego historii.
Kluczowy dla mnie jest dialog na weselu, w którym on mówi, że póki jej nie poznał był totalnie samotny. I tu jest clue całego tego związku - ona może nie jest idealna, ma dużo wad i jest irytująca, ciężko ją znieść i - osobiście - nie chciałabym się z taką osobą kolegować. Ale za to jako jedyna wykazuje się wobec niego prawdziwym zainteresowaniem i empatią. Jego najlepszy kumpel lubił go tylko jak ćpał i balował, jego najlepsza przyjaciółka w rzeczywistości chciałaby go przelecieć i nigdy nie przestała go taktować jako swoj backup. Rodzice mają go gdzieś, a wychodzi na to, że w sumie to zawsze mieli, bo nawet nie wiedzieli że w ich domu dzieje się mu tak okrutna krzywda, a potem kiedy tylko mieli okazję wysłali go do szkoły z internatem. Jego przyjaciółki Polly, które twierdzą że są z nim bardzo blisko, wmawiają jego dziewczynie, że gość dalej bierze - więc albo nie znają go wcale i nie mają pojęcia że przestał, albo robią to celowo, żeby ją zniechęcić - w każdym razie słabo.
Dlatego z tej perspektywy trochę życzliwiej patrzę na Jessice.