Zdumiewa mnie łatwość dostosowywania się Przemka do sytuacji. Akcja misja - pełna gotowość, srał pies przyjaciół, pracę, siostrę. Musi znów czuć się potrzebny. Ok.
Dowiaduje się o Oli, dziecku i nagle odkrywa, że przecież dziecko to coś wspaniałego i rozpływa się nad USG, pędzi w kwiatami na OIOM, serce się raduje, zęby suszą ze szczęścia.
Boszzzzzzzzzz.
Wiki go dobrze podsumowała: zakochany w zmarłej, robi dziecko innej, a z jeszcze inną się zabawia. Nieodpowiedzialny, niestały w uczuciach i co chwilę zmienia zdanie.
Żałosne były jego oświadczyny, skoro jeszcze parę dni temu beztrosko spędzał czas z Zuzą, a o Oli zapomniał. Nagle dowiedział się, że zostanie ojcem i cały świat staje na głowie, bo Przemuś zmienia zdanie i musi postąpić odpowiedzialnie.
Szczytem wszystkiego byłoby, gdyby Ola powiedziała tak. Na szczęście ustawiła go do pionu i powiedziała, że pozwoli mu widywać się z dzieckiem i tyle. Przemuś posmutniał, bo przecież spodziewał się, że kwiatki wszystko załatwią, a Ola umrze ze szczęścia i wdzięczności za jego łaskę.
Ogólnie odcinek pod względem Przemka był żałosny... jeszcze każdy mu ułatwia zamiast sprowadzić go na ziemię i udowodnić, że trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji. A tu wszyscy mu idą na rękę, Witek, Hana. A Wiki też pod koniec jakby zmiękła i go pocieszyła.
Moim zdaniem Przemek miota się tak między różnymi kobietami, bo wciąż szuka choćby namiastki Consalidy, bo ona była miłością jego życia :)