motyw faceta (bruneta) siedzącego na kanapie w domu Shirley i podnoszącego szklankę z whiskey (?) w geście w stylu "cheers", który pojawia się dwukrotnie w takiej samej scenie serialu?
Luźna teoria: Steve w serialu ostanim odcinku mówi że duchy to też wyrzuty sumienia, strach itp. Może dlatego "duchem" Shirley był ten koleś, bo mimo iż on nie umarł, to Shirlwy bo czuła się winna i całe to sporkanie z nim to był jej największy błąd w życiu, rzecz której najbardziej żałowała, która ją prześladowała? Tak przynajmniej mi się to skojarzyło :)