Pamiętam te początkowe sezony, kiedy to Sam i Dean przywiązywali przeogromną wagę do
ludzkiego życia. Pamiętam jak gorzko żałowali śmierci Meg Masters, po tym jak jej ciało zostało
opuszczone przez demona. Pamiętam także jak nieswojo się czuli, gdy po raz pierwszy zabili
demona przy pomocy Colta... jednocześnie zabijając człowieka.
Co mamy w następnych sezonach. Otóż Sammy i Dean wesoło wyrzynają opętanych ludzi przy
pomocy słynnego nożyka i walą headshoty Coltem w ogóle nie przejmując się tym co robią.
Aktualnie jestem po drugim odcinku ósmego sezonu. Hmm... ileż to nasi chłopcy
zaszlachtowali ludzi do tej pory? Niech zgadnę - CHOLERNIE DUŻO?! D:
Tak, tak, tak. Oczywiście. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to dla dobra innych ludzi, że jeden
zatłuczony demon - choćby jego śmierć była jednoznaczna ze śmiercią nosiciela - to i tak
dziesięć ocalonych ludzkich istnień.
Niemniej jednak kurde niesmak pozostaje. Niesmak jak jasna cholera.
Rozumiem Twoje zdanie. Prosiłbym jednak - jeżeli nie jest to problemem - o nieco jakby szerszą argumentację. Widzisz, bo ja akurat nie mam zielonego pojęcia, co w tym jest fajnego.
Poprostu zmienili swoje nastawienie do otaczajacego ich swiata. Ich jedyna bronia w sytuacji naglego zagrozenia zycia jest tylko zabic demona. Ciezko raczej gdy atakuje ich kilku zeby ich zwiazali namalowali pulapke i odprawili egzorcyzmy. W kazdej akcji gra rowniez toczy sie o duza sprawe nie chodzi przewaznie zabiemy jednego demona dla jednego czlowieka tylko dla calej ludzkosci...To tak samo jak kiedys nie wyobrazali sobie przyjaznic sie z czyms nadprzyrodzonym a po czasie i anioly,demony,wampiry...zmienili swiatopoglad ;p
no też mnie denerwuje to masowe szlachtowanie demonów kiedyś nieźle trzeba było się napracować aby pozbyć się 1 a teraz w minutę potrafią zasztyletować z 10 :(
pozatym że traktują to jak zabawę a co do innych ludzi w zagrożeniu starają się nadal unikać postronnych ofiar trochę to dziwne .
No cóż postęp. Dużo się nauczyli, i tak samo dużo stykają się, że śmiercią. Coś takiego zmienia człowieka. Więc moim zdaniem, nie można porównywać, że kiedyś było tak,a teraz jest tak. Do tego stracili wielu przyjaciół przez demony.
Tą bezwzględność jeszcze jestem przełknąć bo muszę przyznać że niezniósłbym jak by każdego opłakiwali :P
Ale te demony to obecnie jakieś ofermy :(
I to już mi się nie podoba :(
poza tym zrobili z nich takie mało znaczące już postaci. Praktycznie w ogóle się już nie pojawiają - oprócz Crowley'a - a jak już są to tylko po to by zabić je w ciągu kilku sekund. Takie mięso armatnie. A i Crowley nie występuje często.
nie chciałbym aby było więcej crowleya aż tak mało go niema .
akurat uważam go za ciekawą postać ale jakby było go jeszcze więcej to za bardzo by z powszechniał :P
ale pod koniec sezonu powinniśmy go częściej i tak widzieć. W końcu Winchesterowie chcą zamknąć bramy piekieł, a piekło nic nie interweniuje...