Odcinek był w porządku, Robert Berenes wydaję się być dobrym pisarzem :) Szczególnie jestem wdzięczna za część z Castielem, dobrze napisany był jego charakter w tym odcinku. A mówiąc tak mniej na temat, podobał mi się elegancki ubiór braci, uważam, że Dean powininen częściej chodzić w płaszczu.
A Sam powinien wyrzucić sweterek w serek.... chodzić tylko i wyłącznie w dresach, bo w nich wygląda najfajniej :P
Castiel wyrasta na jakiegoś wieszcza niebios... Za jego przewodem itd, choć trzeba mu przyznać, że robi to z wdziękiem.
Dla mnie największą atrakcją tego odcinka była pani Tran, za którą szczerze mówiąc nie przepadałam do tej pory, choć miała świetne sceny w salonie tatuażu i w lombardzie (8x02 What's Up, Tiger Mommy?).
Tutaj też, przy skrzynce z kabelkami od elektronicznego zamka wykazała się silnym charakterem. W małym ciele duży duch.
Uwagi na temat hipsterskiej obsługi przechowalni były takie trochę na siłę, jednak było kilka zabawnych momentów - ekspres do kawy jako urządzenie do kontaktów z zaświatami rządzi!
I tylko szkoda, że pomimo kevinowego głosu rozsądku Sam zawiesza się nad klamką do swojego pokoju, a Dean w samotności zagłusza smutki klasyką rocka. Oj pewnie podręczą nas jeszcze tym kwasem.
Intryguje mnie tylko jedno. Ile w tym całym obrażaniu się Sama jest zwykłego wkurzenia na Deana, który przesadził lecz zrobił to z dobrych powodów, a ile "klątwy Kaina" ?
Odcinek ujdzie, Castiel dał radę w tym odcinku. Chcąc nie chcąc znowu staje się przywódcą.
jedno mnie intryguje - Cindy mówiła, że więzili 3 osoby w magazynach, ona zmarła, pani Tran, a trzecia? Mogliby wyjaśnić, bo skoro to takie ważne osoby, to trzecia może też byłaby ciekawa, a tu nic na ten temat. tylko tyle, że Sam w odpowiednim momencie wszedł do odpowiedniego magazynu :D
Było ok. Tylko Sam mnie coraz bardziej irytuje swoim zachowaniem a'la obrażona księżniczka.
Odcinek najlepszy w sezonie. Głównie ze względu na Castiela. Nie oglądam tego serialu z sentymentu, tylko dlatego że wciąż mi się podoba, ale zapychacze i braterskie dramaty ostatnio nudzą. Wiem, że coś musi być, ale gdyby tak w każdym odcinku tyle Casa (albo więcej) co w tym i Crowley to byłby to naprawdę dobry sezon.
Odcinek dobry, ale JUŻ - tak po prostu zginął anioł(Bartłomiej), po którym spodziewałem się rozwoju wątku i udziału w finałowym odcinku? Myślałem, że to będzie jeden z badassów, który przynajmniej zabije kogoś bliskiego braciom albo i nawet samego Castiela.
Ale Bart miał największy potencjał... Mógł być prawdziwym skurczybykiem w stylu agenta Smitha.
No cóż... Drżyjcie narody przed mieczem (arch)anioła Castiela - bronią która działa niezawodnie ;D
Z takimi umiejętnościami to marny byłby z Bartusia przeciwnik. Dwa razy dał się rozbroić jak ostatni kaleka. Chyba w garnizonie pełnił funkcję mięsa armatniego :D
Przecież Cass wyraźnie powiedział, że Bart głównie przebywał na tyłach anielskiej armii :)
Pewnie był wybitnym specem od "zaplecza bojowego".
Nie oglądam z napisami, mogło mi to umknąć :)
To nawet wyjaśnia jego chęć władzy. Całe życie z tyłu, to chce odmiany :D
Bardzo mi się podobał :) Szkoda że uśmiercili Barta, no i że Sam zamknął za sobą drzwi.
Normalna ludzka reakcja, gdy go ratował. Jeśli tak rozumować, każdy bohater jest egoistą, bo ratuje ludzi, żeby mieć spokój wewnętrzny.
No dobra ale ta sytuacja była inna: Sam wiedział, że umiera i pogodził się z tym. Dziwi mnie zatem, czemu Sam się teraz nie chce zabić?
Właśnie. Hipokryta jeden XD
Swoją drogą, Sam też jest egoistą, jeśli woli sobie spokojnie umrzeć, mimo tego że Dean nie potrafi bez niego żyć.
A po co teraz miałby się zabijać?
Jakby się skutecznie zabił przy "uczłowieczaniu" Crowleya, to miało by to znaczenie i skutek - diabołki zapuszkowane w piekle :)
A Sam na niebiańskiej chmurce mógłby sobie powiedzieć "W końcu czegoś nie spieprzyłem!" Jednak znowu wyszło jak zwykle... czyli nie wyszło.
Nawinął się Dean i rozbudził w braciszku resztki instynktu samozachowawczego, więc Sam z własnej woli odpuścił... a teraz wstyd się przyznać i lepiej odpowiedzialność zrzucić na tego "egoistę Deana" zwłaszcza, że gdyby nie deal z Gadrielem / Zekem, to przynajmniej Kevin by przeżył.... "Oh ten zły Dean, czemu nie pozwolił mi umrzeć?"
Ps.
Oj chyba Crowley wykonał słabo swoją robotę w główce Sama z tą rekonstrukcją zdarzeń. Chłopina za cholerę nie pamięta, że powrócił do życia z własnej woli i chęci pomocy bratu.
A może to kolejny brak logiki w scenariuszu.... Nie.... to na pewno "efekt Kaina"!
On nie chciał mieć w sobie anioła, ale nie jestem pewna, czy chciał wrócić z własnej woli. Co do wcześniejszych wypowiedzi, Sam dużo przeszedł, nie dziwi mnie to, że nie ma chęci życia, kto by na jego miejscu miał? Nawet jeśli ma się rodzinę, to nie zawsze wystarczy. A co do Dean'a to wiedział, że Sam by się na takie coś nigdy nie zgodził ale i tak to zrobił, jednakże widzę sens w jego decyzjach i rozumiem jego tok myślenia. Osobiście uważam, że bracia powinni po prostu się pogodzić, mam wrażenie, że te kłótnie to już się trochę stają zapychaczami odcinków.
Trochę nie na temat, ale czy tylko ja podczas oglądania tego odcinka miałam wrażenie, że Jared jest jakiś większy niż zazwyczaj?
Odcinek miał swoje dobre momenty, ogółem wyszedł taki średnio upieczony.
Kevin? Mój ty Kopciuszku kochany!
Po tym jak kanadyjskie promo walnęło spoiler z Kevinem – jego pojawienie mnie nie zaskoczyło. Zresztą krążyły pogłoski, że to on. Mądrze doradził braciom, ale ci niestety nadal tkwią uparcie w swoim. Sam zamknął się jak ostryga. Bez noża z krótkim ostrzem lub łyżeczki nie otworzy się – czyli nie znamy jego punktu widzenia. Natomiast Dean zagłusza się muzyką „Lonely is the night” Billy Squiera, które rozbrzmiewało także na początku odcinka. Dobrze, że nie alkoholem – ale to i tak jest smutne.
Mama Tran jest po prostu rewelacyjna. Mała kobietka, a tyle ma siły w sobie. Jest jednym z ciekawszych postaci kobiecych w SPN i miło było się dowiedzieć, że przeżyła i jej hart ducha nadal jest silny.
Bartuś nie popisał się inteligencją, oj nie. Castiel rozbroił go dwa razy, a ten jeszcze się na niego rzuca. Moim zdaniem za szybko skończył martwy. Miałam małą nadzieję, że będzie mu poświęcony jakiś ważniejszy wątek, który może mieć swój koniec nawet w finałowym odcinku.
Ale co tam, płakać za nim nie będę. Dicku Roman v2.0 papa. Zginąłeś w haniebny sposób.
Okazało się, że Metatron zamknął Niebo dla WSZYSTKICH – a to skrzydlata cholera jedna!
Duszę zmarłych nie mogą przejść na drugą stronę, ich liczba rośnie z każdą chwilą i robi się naprawdę niezły tłok.
Crowley nie odpowiadał na telefony Deana, bo... już wiem czemu ale będę milczeć!
Krasnal pierzasty wyrasta na WROGA numero UNO.
Nie dość, że wyrzucił na bruk wszystkich skrzydlatych to i ludzkie duszyczki po śmierci nie mogą zawitać do nieba, tylko tkwią w "salonie zasłon".
Ciekawe co dzieje się w zamkniętym na cztery spusty niebie? Jakiś mały OBÓZ INTERNOWANIA?
Wątek zamkniętego nieba najbardziej mnie obszedł z pośród wszystkich "dokonań" Metatrona.
Cholerny mister X
Chodziło mi oczywiście o zamknięcie nieba przed ludźmi.
Może Metatron mści się na Indianach za nudne opowieści, a przy okazji reszcie też się dostało?
Ciekawe kiedy pojawi się Gadreel. Czekam i czekam na jego powrót i chyba się na razie nie doczekam.
Metatron sobie przekręcił kluczyk, zamknął wrota no i stało się ... Czy był tego świadomy tego, że ludzkie dusze będą miały przechlapane i utkną po tej "drugiej stronie" nie mając gdzie pójść?
OBÓZ INTERNOWANIA – a może nie jest tak źle. Rodzicie (czyli anioły) zniknęli a w niebie pod ich nieobecność odbywa się wielkie party. Albo wujcio Bobby zorganizował niebański garnizon dusz , który tylko czeka na okazję, by dorwać pewnego krasnala.
Ciekawe jakie jest niebo wujcia Bobbyiego? Tarty małżonki, czy spory "dzieciaków" o Chuka Norrisa?
Brak mi Bobbyiego... Balls.
Lexa, co wiesz? Dlaczego Crowley nie odbiera telefonu? Nie każ mi Cie torturować i wyciągać informacji siłą :D Crowley na pewno coś kombinuje na własną rękę, jak to on. Kiedy wysiadał z samochodu powiedział: „Znajdę Ostrze i przyniosę nowemu właścicielowi”
Nie powiedział „Znajdę Ostrze i oddam je tobie”... Tak sobie tylko głośno myślę... Tylko, że to Dean ma Znamię a bez niego Ostrze jest bezużyteczne. Wiec to chyba teoria na wyrost. Ale to Crowley. Jak chce kogoś wydymać - zrobi to.
Lexa, mów natychmiast co wiesz! Kombinuje coś na boku czy nie? :)) Powiedz mi na ucho :)
Nic nie wiem! To znaczy wiem ale nie powiem! No doobraa.... słuchaj uważnie. Nie będę powtarzać dwa razy. Ktoś może podsłuchiwać - ściany są tu tak cienkie, że aż strach! Crowley wędruje dnem morza. Gada, że Ostrza szuka ale na razie bezskutecznie. Do tej pory zgromadził sporo pamiątek: Serce Oceanu, 1,5 t diamentów oraz 16 mln karatów brylantów, aztecką monetę i inne!
Co tak patrzysz? Nie wierzysz? Przyznaję, że ŻARTOWAŁAM!
A teraz na poważnie - Crowley przeżywa kryzys wieku średniego, popadł w uzależnienie i leży w łóżeczku, jedynie w szlafroczku.