Cały odcinek ekstra i zaskakujący aż do ostatniej minuty... no ostatnia minuta bardzoej przewidywalna być nie mogła. Poza tym sami "wydali" zakończenie- Jensen w wywiadzie sam powidział "it's a bit an eye opener" więc...
Sama tak szkoda to mi jeszcze w życiu nie było. W ogóle podziw dla nich za zagranie sceny "im proud of us" ;(
Cas który oddał wszystko dla Deana i dowiedział się o tym co się stało ;( Tylko trochę dalej nie rozumiem dlaczego nie "zdematerializował" się do bunkra ??
Jak na finał i to już 9, było świetnie i wiem że niektórzy powiedzą ile można umierać i powracać i takie tam ale o to chodzi trochę w tym serialu.
Ja czekam już na 10 sezon i nie wiem jak przeżyję te 5 (?) miesięcy :/
Jak dla mnie nawet 11, 12 i 13 sezon może powstać i będę oglądać tylko o czym mogłyby być... chociaż pewnie by się coś znalazło
Teraz czekam na Deana jako new king of hell chociaż to wymagałoby śmierci Crowley'a a tego nie chcę bo co by ie było jest dobrą postacią :D
"Tylko trochę dalej nie rozumiem dlaczego nie "zdematerializował" się do bunkra ??"
Bo nie może, anioły są wciąż pozbawione większości mocy, nie mogą latać.
no tak. chodziło mi i o ogólny powrót do bunkra czy coś nie wiem może jakaś chociaż pokazana chęć powrotu? No rozumiem dla niego ważny był Dean i zmarł ale to że metatron to powiedział niekoniecznie musi być prawdą. Chyba że Cas przestał czuć swoją bond z Deanem? w sensie czuł że go już nie ma. Bo np nie może poczuć obecności demona
Ja bym powiedziała, że Cass nie wrócił wtedy do bunkra, by na własne oczy zobaczyć, że Dean... kopnął w kalendarz tylko dlatego, że czuł się winny. Czuł, że to wszystko stało się przez niego, że stracił dużo czasu na szukanie tabletu, jeszcze ta mała pogawędka w niebiańskim więzieniu... Czuł, że nie może spojrzeć teraz Samowi w oczy.
Mnie tylko zastanawia czemu Dean miał czarne oczy jak w piosence u Iwana i Delfina, przecież stał się "iniemamocnym" demonem i powinien mieć mniej "pospolity" kolor oczu demona np. biały, czerwony lub akwamaryna.
wrócili do konwencji z piekłem.... to coś na co czekałem- więcej Crowleya... first blade też bardzo fany wątek... bedą walki może aniołów i armii Deana... ob Dean taki został... ale okiełznany... a Sam no cóż wszystko się kieruje ku temu że pewno będzie aniołem... czy cos w tym stylu... serial trwa już długo... może aż tak głęboki sie nie robi jak na poczatku... ale dalej jest mega... czuję się jak przy sezonie z ruby. lucyferem etc. powrót do lepszego supernatural ! Czekam na następny sezon !
Z kilkoma wyjątkami, to Dean umiera w nieparzyste sezony, a Sam w parzyste :P
Co jak co, ale zakończenia Supernatural ma zawsze najlepsze.
Jak dla mnie, gdyby ten serial tak się skończył to byłoby cudnie, bo myślałam, że po finałowym odcinku 5 sezonu, gdzie to naprawdę mógłby być koniec serialu, nie uda im się wymyślić czegoś magicznego. Da się? Da się!
Nie ma to jak stać się czymś, na co poluje się przez całe życie. Niby przewidywałam, że tak się stanie, ale i tak aż mną nosi. Od razu przypomniałam sobie o tym tnij(.)org/6gv0wt9, a scena z umierającym Deanem w ramionach Sama złamała mi serce na 654387432785 kawałków. Podsumowanie całego odcinka - tnij(.)org/hpt3vjq
hmmm ok i co teraz? Dean nie musi słuchać rozkazów Crowleya, więc może stworzyć własną armię w piekle jako rycerz, przejąć władzę i zostać nowym King of Hell :) oddając duszę Samowi po tym
mnie finał trochę zawiódł, no bo ile można razy ginąć - powracać, sprzedawać dusze - odzyskiwać je, być w heaven hell purgatory i wracać ot tak, finał sezonu 10 ginie Cass, finał 11 walka braci w której giną no chyba że pojawi się God i ich wskrzesi na 12...
Mnie niszczy inna kwestia.
W pierwszych odcinkach można było poznać Metatrona jako wielkiego rozku*wiacza, na którego nie ma mocnych i który jednym machnięciem dłoni zabija kilku aniołów na raz. Rozumiem, że ewentualnie jedyna broń na Metatrona to było first blade. "Zabił" więc Deana i po kłopocie. Ale ku*wa. Nagle grupka aniołów po usłyszeniu przez radio (swoją drogą głupszego motywu już chyba nie dało się wymyślić) zamyka go w celi, a wielki potężny Metatron nie używa żadnej ze swoich mocy i siedzi grzecznie w "areszcie".
Ten serial na prawdę skończył się na 5 sezonie. Do tej pory oglądałem dla sentymentu, ale to co się teraz dzieje to już są żarty z widzów i schodzenie do poziomu M jak Miłość.
Zapomniałeś o rozbitej tabliczce. Nie był po tym (jak to napisałeś) takim rozku*wiaczem....
No ale na początku jak go poznali był na tyle silny, że wparował do piekła, dał Crowleyowi po mordzie i wyciągnął stamtąd Kevina bez żadnych problemów.
Szczerze ten odcinek - był średni. Kurde przecież nie ma bata by zakończyli to teraz w 10 sezonie. Chociaż kto wie, może tak chcą zakończyć serial - śmiercią braci.
Ja nie miałabym nic przeciwko takiemu zakończeniu.
Właściwie to zniszczyli cały zamysł Kripkiego. Dean jako ten "dobry" Sam- królem piekła. Od początku Eric mówił,ze tak miało być.
Nie powiem, że Dean z czarnymi oczami nie był zajebisty! Sam też swojego czasu miał czarne oczy. Pamiętacie końcówkę 4 sezonu? Ja czekałam na Sama- megarozk*wiacza. Nie doczekałam się. Wątpię żeby teraz Dean nim został. :( A szkoda. Wydaje mi się, że scenarzyści nie mają jaj na takie zagranie. Zresztą jak się ma takiego tasiemca, trzeba mieć jakieś wątki żeby się ciągnął. Czekam na taki moment, może nawet 1 odcinek, kiedy spadnie właśnie taka bomba. Koniec świata.
Kiedy Dean umierał w ramionach Sama, przypomniał mi się 2 sezon i śmieć Sama. Jak ja wtedy płakałam. Jakby ktoś mi bliski naprawdę umarł. Śmieszne, ale koleżanka zapytała mnie czy umarł mi ktoś z rodziny? :P A teraz Dean umierał, moja ulubiona postać i nie ruszyło mnie to wcale. Łe, przecież umierał już ile? 5 razy? Był w niebie, był w piekle, był w czyśćcu. Gdzie to on nie był. :<
Marudzą fani Gry o Tron, że najlepsi bohaterowie umierają, ale to jest właśnie dobre. Wtedy martwisz się. A tu NIC.
Moim zdaniem finał rozczarowujący. Dużo bardziej poruszył mnie odcinek z Kainem, a to był dopiero początek wątku.
Szkoda mi Gadriela, odkupił się, czyli spełnił marzenia. Karzełka zamknęli do więzienia, jakie to wielkoduszne, tak jak kiedyś Abadona. He,he. Myślę, ze ma jeszcze jakieś asy w rękawie.
Przyjemne sceny z bezdomnymi. i ojojoj Miecio chciał, żeby go ktoś kochał. Jakie to romantyczne.
Och, ja też płakałam jak Sam umarł pierwszy raz. I jak Dean poszedł do piekła. A teraz? Zgadzam się, całkowita znieczulica. Zastanawiałam się tylko czy Dean zmartwychwstanie w tym odcinku, czy trzeba będzie czekać do następnego sezonu.
Ale mimo wszystko szkoda chłopaków. Ziścił się najgorszy koszmar Deana z 3 sezonu. Teraz pewnie Sam będzie próbował ratować Deana, nic z tego nie wyjdzie, stanie przed koniecznością zabicia brata i na koniec pojawi się coś/ktoś ratujący ich obu. Szkoda bo ja najbardziej lubię kiedy Winchesterowie wspólnie walczą przeciw złu całego świata, a ostatnio walczą głownie sami ze sobą.
Ostatnia scena z przemówieniem Crowley'a naprawdę niezła.
Nie rozumiem motywu z rozbitą tabliczką. Przecież już tyle razy tabliczki pękały i puf! czary mary znów były w jednym kawałku....
Mam nadzieję, że 10 sezon będzie ostatni.
Ten serial jest już jak stary ukochany pies. Wiesz, że cierpi i trzeba go uspać, ale nie masz serca tego zrobić bo masz nadzieję, że wyzdrowieje i pobawi się jeszcze z tobą piłeczką. Tymczasem z dnia na dzień jest coraz gorzej. :(
O tym samym pomyślałem, zrobią mu egzorcyzm jak chcieli u Crawleya i po kłopocie :)
Najpierw będą musieli go złapać.... A to, biorąc pod uwagę, że znają na wzajem swoje metody, może być trudne......
I tu mamy pytanie??? Dean jako"Ludzki Dean", prawdopodobnie by się poddał, stał się bowiem tym czego najbardziej nienawidzi.... problem jest w tym ile z prawdziwego Dean'a zostało w "Nowym Dean'ie"??? Jak się zachowa "demoniczny Dean"? Moim zdaniem łatwo Sammy'emu i Cass'owi nie będzie... Przynajmniej przez kilka pierwszych odcinków.... Myślę że wszystko to zmierza do zweryfikowania twierdzenia Sam'a z 9 sezonu - że nie ingerowałby w życie Deana za wszelką cenę... Moim zdaniem cokolwiek, kiedykolwiek, którykolwiek z chłopaków powiedział .... jeden dla drugiego zrobi WSZYSTKO..... Do tej pory to częściej Dean ratował Sam'a wszelkimi sposobami.... teraz pewnie zobaczymy jak daleko posunie się Sammy.... osobiście sądzę, że dalej niż sam się spodziewa...
A są jakieś ku temu wskazania??? Sorry ale może czegoś nie pamiętam.... Chociaż w sumie, zakładając że Sammy oddał życie za "przywrócenie" brata (i dlatego pojawił się u Deana Crowley) - mogłoby to mieć "ręce i nogi" ;-) Coś w stylu....Cass "oddemonia" Deana, w wyniku czego Dean umiera i obaj bracia spotykają się "po drugiej stonie", czy też "za zasłoną"... to mógłby być całkiem niegłupi pomysł na 10 sezon... byłaby szansa na zobaczenie niektórych postaci, głupio wcześniej uśmierconych... a gdyby jeszcze gdzieś tam znaleźli Balthazara.... wybaczyłabym showrunerom wszystkie wcześniejsze grzechy ;-)
To znaczy myślałem, że jak Dean zostanie "oddemoniony" to wróci do swojej normalnej postaci czyli przebity sztyletem czyli do martwej postaci, tak samo jak jest z każdym naczyniem które demon zniszczy.
Coś w tym jest..... to najprostsze rozwiązanie, chyba że może "rycerz piekła" jest jakimś innym gatunkiem demona???
Ale to zupełnie inna sytuacja. To, co opisujesz, dzieje się gdy demon opuszcza ciało naczynia. A Dean... Cóż, Dean jako taki zmienił się w demona. Przypuszczam, że do tego czasu się zregeneruje jak normalne demony.
Teraz z Deanem jest jak z Crowleyem. Do Crowleya wielokrotnie strzelano, a sobie w najlepsze żyje w ciele agenta literackiego z Nowego Jorku.
Dean tylko tym różni się od każdego innego demona, że zamieszkuje swoje oryginalne "naczynie". Jeśli by demoniczną duszę Deana wyegzorcyzmować z jego uszkodzonego ciała, to opuszczone ciało automatycznie by umarło jak np pierwsza blond nosicielka Meg. Lecz jeśli na Demon!Deanie zostanie przeprowadzona operacja uczłowieczania, jaką nie do końca Sam zaaplikował Crowleyowi, to istnieje szansa, że Dean z powrotem będzie człowiekiem. Ciekawe tylko czy na kainopodobnego wystarczy 7 zastrzyków z oczyszczonej krwi?
Demony nie regenerują ciała nosiciela, tylko je napędzają.
Nosiciele, po opuszczeniu ich ciał przez demony, umierają od ran i uszkodzeń zadanych wiele lat wcześniej
( patrz scena w autobusie s9 e2 ).
Ale z drugiej strony Abbadon całkowicie zregenerowała sobie przeciętą szyję. Właścicielka naczynia oczywiście umarła w momencie ucięcia głowy, ale wygląda na to, że ciało "odżyło" jakiś czas później.
Przypuszczalnie to tylko kolejne z niedopatrzeń scenarzystów i nie ma co się przejmować.
Po to był ten specjalny rytuał w wannie z nadpalonym ciałkiem Josie Sands, polewanym krwią ofiarnego demona współpracownika :)
Moim zdaniem ten rytuał był głównie po to, żeby ją od-usmażyć :P Rany demonów z Supernaturala po prostu znikają.
Rany tych z autobusu nie zniknęły, tylko się zasklepiły, tak jak u ludzi, których kosiarze nie mogli zabrać :P ( odcinek 4x15 Death Takes a Holiday).
Ale nie ma to większego znaczenia... Jakoś Deana magicznie połatają! (przyjaźń to magia! - My Little Pony :)
No to mnie uspokoiliście! Świetnie bo już się bałem, że coś poważniejszego się może stać:)
Co z tego że zrobią egzorcym ?? Ciało Deana zostanie puste a dlaczego? bo DEAN jest demonem .Egzorcym byłby sensowny gdyby Deana opetał Demon a nie to że sam się nim stał.
W końcu Kain nie był zwykły, zabijał tysiące ale się opamiętał bo się zakochał czyli było w nim jeszcze trochę człowieka, może z Dean' em będzie podobnie.
nie wiem, czy tak się da. może bycie demonem jest jedynym, co mu pozostało, jeśli chce żyć. chyba nie da się tego po prostu obejść, wykurzając z niego demona, bo on tym demonem właśnie jest. nie ma już zwykłej duszy. jest tylko Dean Demon. w przypadku egzorcyzmu, zostałoby tylko martwe ciało. ciekawa jestem jak będą teraz wyglądały jego stosunki z Castielem i z Crowleyem.
Ale Dean nie został opętany i egzorcym raczej nie pomoże. On stał się demonem, podobnie jak Kain niegdyś. Jego dusza się "zdemonizowała".
A mnie tam śmierć Deana poruszyła. Ale w ogóle bardzo emocjonalnie podchodzę do tego serialu ;)
Ja parzę na to od strony też tego co oni wszyscy tam czują- w sensie bohaterowie. Dla mnie wszystko tam ma wielkie znaczenie i analizuję każda setną sekundy, gest, mimikę każdziuteńkie słówko ;)
Sam jeszcze nie wie że Dean wrócił i w ogóle jak się zachowa, w końcu on stał się demonem, Dean stał się najgorszym czym mógł- ba jego demon wersja sama mu kiedyś powiedział że umrze i dokładnie tym się stania ale..., a Cas stracił najlepszego przyjaciela lub jak kto na to patrzy po tym co powiedział Metatron ukochaną osobę no bo właściwie tak to teraz rozumiem po dwóch ostatnich odcinkach- humanity nagle okazało się być Deanem Winchesterem. Nawet Crowley się przejął Deanem, ta jego mowa na końcu :o
Ale tak w ogóle wydaje mi się że niewielu było widzów którzy zdziwili się widokiem Demon!Dean'a ... Tak w ostatnich wywiadach spoilerowali sami aktorzy że szok ;(
Możliwe, że Dean nie będzie zwykłym demonem i zachowa resztki człowieczeństwa. Przecież Cain (demon) po tak długim czasie hodował sobie pszczoły i trzymał się na uboczu...nie był jakimś zabijaką. Może Dean będzie na początku zły, ale Sam go jakoś przeciągnie na stronę dobra....zobaczymy.
Bardziej podobał mi się 22 odcinek. Ten był ciut za bardzo przewidywalny.
No i Gadreel, musieli mi to zrobić.
Ciesze się jednak, że mimo tych wszystkich śmierci, które ich spotkały, wciąż jestem w stanie się wzruszyć :)
PS. To świetny pomysł pozostawić Metatrona przy życiu. Zgaduję, że ucieknie im już w pierwszym odcinku 10 sezonu.
Destiel w 50% canonem, hell yeah!
Nie chciałam, by Dean stał się demonem. On też tego nie chciał. Został potworem, który zabił mu matkę, on i tak ma problem z zaakceptowaniem samego siebie, teraz będzie jeszcze gorzej. Choć zrobił teraz krok w dobrym kierunku. Był dumny z siebie, tak trzymać. Teraz tylko mam nadzieję, że szybko go wyleczą, bo wątek choć ciekawy, to bolesny. Może być trudno z przekonaniem Deana do poddania się leczeniu, choć też nie sądzę, by miał pracować z Crowleyem. Prędzej go zabije jak tylko go zobaczy.
Czekam na dopełnienie się paralel Kain/Abel/Colette. Kaina uratowała miłość, Deana też musi.
Czekam na minę Casa, kiedy zobaczy prawdziwą twarz Deana. To będzie bolesne.
Zamawiam trzy Oscary dla Jensena, Mishy i Jareda. Dawać je.
"Prędzej go zabije jak tylko go zobaczy"
Dokładnie :P No bo skoro:
- Dean trzyma w łapie Pierwsze Ostrze
- Crowley zmienił go w demona
- Crowley jest na wyciągnięcie ręki
To JEDYNYM logicznym krokiem jaki Crowley może teraz podjąć, jest NATYCHMIASTOWA teleportacja gdzie pieprz rośnie xD
A tak w ogóle to Crowley sprawnie uporał się z poleceniem Sama, zanim nawet ten zdążył go poprosić: ożywił Deana, tylko szkoda że z "małym" skutkiem ubocznym :P
Crowley najpierw spróbuje manipulacji, ale będzie miał na drodze trzy przeszkody: Deana żądnego krwi, Sama chcącego go rozszarpać za zrobienie tego Deanowi oraz Castiela, który też obiecał, że go zabije, jeśli ich zdradzi. Jeśli Dean będzie współpracował z Crowleyem, to maks przez trzy odcinki, na dłużej nie rozdzielą braci, bo nie będą mieli jak napisać odcinków z potworem tygodnia. Sam nie będzie tak po prostu polował, gdy Dean będzie manipulowany przez Crowleya.
Dobry finał, naprawdę dobry. Zakończenie tak przewidywalne, że bardziej się nie dało ale droga do niego.... Oprócz paru zgrzytów... Coś pięknego. Przez cały odcinek miałam nadzieję, że nikt nie zginie – w końcu zapowiadano coś, czego jeszcze nie było. A tu paczę, Metatron przebija ostrzem Deana! WHAT?! Are you kidding me? Why? Miało być odwrotnie! Istnieje takie fajne słowo, które idealnie opisuje to zjawisko. Jak ono brzmiało? Ah tak! Schemat. Doświadczamy go od kilku sezonów, niestety.
''A wszystko te czarne oczy'' *nucę sobie pod nosem* Zawsze marzył mi się Dean mroczniejszy, bardziej zdeterminowany, jak a la Purgatory i The End. Cieszę się, że ma swój wątek, który jest BARDZO ciekawy i będzie miał kontynuacje, ale... Nie zasługuje na to. Stał się tym, co zabiło mu matkę. Na co polował przez lata. Będzie teraz czuł do siebie wielką nienawiść, ile człowieczeństwa w nim pozostanie?
Niech dadzą mu spokój. BIEDNE MALEŃSTWO! Niby znają końcu zaklęcie na uleczenie demona, zobaczymy...
Jensenowi naprawdę należą się wszelkie nagrody, spisał się wyśmienicie. Widzę tam tyle uczuć... uh... W ogóle gra aktorska wszystkich, dosłownie wszystkich była niesamowita.
Szkoda, że Gadreel umarł. Ale chociaż odpokutował za swe grzechy. Nie zapomnę go.
Crowley, spryciula. Jego końcowy monolog był świetny.
Metatron to mały skur**** jak wiadomo. Nie mogę przeboleć tego, że nadal dycha.
Sam był cudowny. Jared odegrał swoją rolę bardzo dobrze.
Castiel trochę niewyraźny. Czy tylko mnie się wydaje, że nasz aniołek niby się przejął śmiercią Deana, ale jakoś w sumie nie bardzo?
10 sezon ma teraz olbrzymi potencjał. Oby został w pełni wykorzystany.