Fakt sezon 10 ma olbrzymi potencjał, ale zostało parę spraw i wątków do rozwiązania. Jak właściwie to będzie wyglądać? Obstawiam że uleczenie Deana może nastąpić bardzo szybko, bo jakoś nie wyobrażam sobie wtedy zwykłych spraw typu polowanie na duchy w jakieś pipidówie. A utrzymanie tempa przez cały sezon w której doszło by do walki braci? Bo myślę że takowa się odbędzie, i dobro Sama uratuje ich obu, tak jak dobro Deana uratowało ich w finale 8. Jeśli można mówić o dobru. Castiel czyli Misha ma podobno się pojawiać często, ciekawe jaką on odegra w tym role. W każdym razie role się odwróciły teraz to Dean jest tym złym, a Sam dobrym. Jak Kain i Abel, tylko inaczej. Ciekaw jest czy twórcy powrócą do wątku Michała i Lucyfera, czy zostawią go tak jak jest. Jeśli sezon 10 faktycznie będzie ostatnim to myślę że za sprawą braci mogli by pogodzić się jakoś wyżej wymienieni. A Dean (ten normalny) będzie musiał zamaczystym sierpowym dać Chuc... wróć... Bogu co o nim myśli. Powiem tak - jeśli powstanie sezon 11 to znaczy że będziemy mieli do czynienia z niesamowitymi dłużyznami, których nie da się wypełnić, chyba że były to jakiś króciutki sezon. Myślę że dobrze zrobią jeśli jednak historię zakończą 10. 10 lat zmagań!!!!!!!!!!!!!!!! A uleczenie Deana obstawiam jakoś 8-12 odcinek.
Wątków i spraw namnożyło się przez te lata. Ciekawe jak oni zamierzają to wszystko upchnąć w 10 sezonie? Bo jeśli powstanie 11 – z mojej strony będzie prawdziwy smuteczek, rozczarowanie i foch. Na 10 liczyłam z całego serca. Później – mam nadzieję, że na tym zakończą serial. Co za dużo to przecież niezdrowo a SPN zasługuje na ''odejście'' z honorem.
Oby wątek demonicznego Deana zostanie trochę pociągnięty. Ciekawe co będzie z Deanem jak już go wyleczą - bo chyba muszą wyleczyć, myślę, że nie ma innej opcji. Kain został uratowany, miłość go uratowała. Dean też zostanie, Sammy go uratuje. Tylko proszę, nie tak od razu. Myślę, że przedział odcinków 8-12 jest w pełni satysfakcjonujący dla mnie. Jestem ciekawa, kto uleczy Deana i jak skończy się problem łaski Castiela. To już chyba najwyższy czas, aby Bóg się w końcu ruszył cztery litery. Liczę też na pojawienie się Kaina, Śmierci (!) i klatki z Luckiem. Bo jeśli zostawią go tam, gdzie aktualnie przebywa - obrażę się.
Życzę wszystkim <aktorom i widzom> żeby 10 s był ciekawy.
W sumie demoniczny Dean sprawia że twórcy mogli by zaszaleć i przywrócić kilka postaci by zażegnać kryzys choćby naszego starego Boobiego czy Rufusa :D Myślę że w 10 sezonie mogą powrócić rodzice braci, tak by historia się dopełniła. Ciekawe czy Cass stanie przed wyborem zostania na Ziemi czy też powrotu do Nieba. W sumie oczami wyobraźni widzę taką scenę: Pogodzony za sprawą braci Lucyfer i Michał wracają do Nieba, Cass zegna się z Samem, a potem z Deanem, jak to oni. Ale hola - co w takim wypadku z Crowleyem? Pozostanie po tym wszystkim Królem Piekła? Co z Metatronem? Może przez Deana Sam i Castiel będą chcieli odnaleść Boga i Metatron im pomoże. I tu widzę niezłą scenę - gdzieś w słonecznej Kailforni Sam i Castiel pukają do hotelowych drzwi, a tam w hawajskiej koszuli, w okularach przeciwsłonecznych i z drinkiem z parasolka w rece drzwi otwiera im ...Chuck. Sam i Castiel jednocześnie pytają Chucka czy jest Bogiem, na co on jakby nieśmiało - Cóż no tak. Chwila konsternacji, Sam i Castiel patrzą po sobie. Chuck - Co,nie wygladam? Po czym na chwile zmienia się w starca z długą siwą brodą i białą szatą i pyta - Tak lepiej? :D
Ale mi się podoba Twoja wizja! Może zacznij pisać scenariusze do SPN? Nawet Chuck-Bóg mi się przypadł do gustu, a przypominam, że nie jestem zwolenniczką tej teorii. Ale od dziś będę, a co! Chwileczkę, Chuck na żywo, prawdziwy? W hawajskiej koszulinie z drinkiem z parasolką w ręce? Wiedziałam, że sobie leniuchuje, zamiast owieczek swych pilnować! *biegnę jak szalona przed ekran*. Taka scena musi być! Już sobie wyobrażam miny Sama i Castiela na jego widok.
JAK SZALEĆ, TO SZALEĆ. Twórcy mają przeogromne pole do popisu.
Oh jak tęsknie za postaciami drugoplanowymi. Mają one wyrazisty charakter, który można zauważyć już po pierwszym spotkaniu z nimi. I przede wszystkim nie są jedynie tłem dla głównych bohaterów. Żyją, niektórzy wracają, jak źle wyleczony katar, pozostali w jakiś większy lub mniejszy sposób wpływają na braci. Zawsze wyczekuje ich z niecierpliwością osoby głodnej i spragnionej.
Ja bym się nie pogniewała jakby się okazało, że to Gabriel jest bogiem i tylko udawał Aniołka :D
Po finale - jestem trochę zła, ale w sumie nie jest tak źle:)! Skoro ma być sezon 10 - to 9, chyba musiał zakończyć się tak właśnie!
Ale czuję niedosyt i nie jestem zadowolona!
Dlaczego obecnie zapanowała taka moda w serialach - aby uśmiercać wszystko i wszystkich?? Przecież taki Gadreel - to była świetna postać z potencjałem - mógł trochę pożyć! Zamiast niego - mogli zabić tą dziwną anielicę Hanę!
Co do Deana - to każdy sezon kończył się tak, że któryś z braci umierał:) lub znikał:) - zatem po prostu przyszła jego kolej?!
Pocieszam się tylko, że skoro Cass już raz wyciągnął Deana z piekła - to może to powtórzy? np. przy pomocy Sama:)
Natomiast - ta zamiana w demona!! - tu pamiętam, że jest taki cytat, że jeśli się walczy z potworami, trzeba uważać, aby samemu nie zamienić się w potwora:)! To jednak trochę dziwne - bo Dean zawsze stał po stronie dobra:) - jakkolwiek trywialnie to brzmi!!
Ja mam nadzieję że Dean sprzeciwi się swojej demonicznej naturze i zacznie wybijać demony a pod koniec sezonu wielka bitwa w której bracia zniszczą piekło i zginą w walce po czym pojawi się Bóg wskrzesi bohaterów by mogli wieść szczęśliwe życie w świecie bez demonów i zła. KONIEC
Jak na finał odcinek dość słaby. Winchesterowie byli w nim kompletnie zbędni tak na dobrą sprawę XD, cała akcja należała do Castiela.
Natomiast zdemonienie Deana - miodzio ^^ Uwielbiam, gdy łowcy zmieniają się w to, na co sami polują i to wbrew własnej woli. Szykuje się sezon specjalnie dla mnie :D
Powiem tak: wiadomo było, że skończy się źle, jak każdy sezon, ale mam wrażenie, że sytuacja jest przesrana. Choć może tylko mi się tak wydaje, bo jak oglądałam poprzednie sezony to od razu po finałowym odcinku odpalałm następny, żeby zobaczyć co się stanie i jak wybrną. A teraz - następnego odcinka brak i chyba nie wytrzymam do premiery następnego sezonu ;/
A co do zakończenia - demon Dean? Nie spodziewałam się, przyznam szczerze.
Natomiast jak wróżę następny sezon - Dean będzie ciachał tym ostrzem na prawo i lewo, a zarazem będzie próbował walczyć ze swoją nową, demoniczną naturą. Oczywiście Sam i Castiel w końcu go uleczą, tak jak to Sam próbował zrobić z Crowleyem. Zapewne dojdzie też wątek łaski Castiela, ale tu niem mam pomysłów, nie wiem co twórcy zamierzają. Jedyne czego się boję to zakończenie - nieważne jakie będzie. To ostatni sezon, więc niezależnie od tego jak ma się skończyć, chyba nie chcę tego oglądać (a zarazem nie mogę się doczekać) ;D
dla mnie odcinek spoko ale najgłupszy moment jak zamknęli Deana w tym lochu a mimo to znalazł tam miskie, zapałki i pierdoły potrzebne żeby przyzwać demona ;D
Odcinek dobry. Ostatnie 10 minut zaskoczyło mnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. W ogóle gra aktorska na wysokim poziomie, chłopaki spisali się na medal. Ale w ogóle ucharakteryzowanie Jensena jak leżał na łóżku, brawa się należą, wyglądał naprawdę na martwego.
Zaskoczyła mnie wypowiedź Crowleya na końcu, wychodziło z tego, że w sumie zależało mu w jakiś sposób na Deanie.
Spojrzenie Castiela, gdy się dowiedział, że Dean nie żyje złamało mi serce. I ten tekst Metatrona, zawsze shipowałam Destielowi, mieli od początku świetny skomplikowany "związek", ale teraz wychodzi na to, że zawsze dla niego była ważny Dean, zawsze robił wszystko dla niego. Ale wkurza mnie jedynie to, że mają tak furtkę scenarzyści otwartą, że wszystko może się wydarzyć w 10 sezonie. I dlaczego nie wytłumaczyli co z łaską Casa, tylko ta anielica wspomniała, że jak się wypali to Castiel umrze.
I ciekawi mnie czy Dean będzie miał taką moc jak Kain, że pstryknięciem palców będzie mógł zamknąć jadaczkę Crowleya?
Nie mogę się doczekać reakcji samego Deana na to czym się stał. Stał się tym czym gardził, tropił i zabijał.
Cieszę się, że nie czytałam spoilerów żadnych, bo odcinek zaskoczył mnie.
Shipperki Destiela, łączmy się :) Jakiś czas temu czytałam genialne fanfiction, w którym Dean stał się demonem, a Cass powoli tracił łaskę i mimo wszystko nie potrafił zostawić swojego ''człowieka''. Angst się wylewał drzwiami i oknami. Potrafię oddzielić opowiadania od rzeczywistości, tfu, serialu, ale jak po obejrzeniu tego odcinka sobie to przypomniałam, to takie WTF?
Wątek ''wypalania'' się Castiela z pewnością będzie kontynuowany w 10 sezonie. Ja nie mogę się doczekać jego reakcji na przemianę Deana. Mieliśmy już okazję zobaczyć go, gdy ujrzał znamię, ale wydawało mi się, że nie był zły, tylko raczej zrezygnowany. Biedny Sammy, choć mam wrażenie, że jeśli twórcy się nie wysilą i będziemy mieli przez pół sezonu ''Och, Dean, muszę cię zabić, ale za bardzo cię kocham. Nie mogę tego zrobić. Ale muszę. Tyle, że nie'', to będzie to lekko nużące. Myślę, że powinni wprowadzić kilka postaci drugoplanowych, bo wszystkie dotychczasowe powybijali. Trzeba tylko przetrwać te 5 miesięcy i będzie dobrze.
P.S Piszesz jak Yoda ;)
Tak wątek łaski będzie w 10 sezonie, ale ciekawi mnie czy Cas nie będzie robił coś z tą łaską by pomóc Dean'owi. Również ciekawi mnie jak pierzasty zareaguje na to, że jego "przyjaciel" jest demonem. Anioł i Demon. Fantastyczne połączenie.
Liczę na scenarzystów w tym sezonie, mam wielką, ogromną nadzieję, że wrócą pewne postacie, bo w sumie tak jak piszesz wszystkich prawie wybili. Baltazar, Gabriel i Bobby niech wrócą. Będę skakać z radości. Albo niech dadzą takie nowe postacie, które nie będą mnie irytować, a pokocham jak Destiela :D
Metatron ma łaskę Cassa, więc nie widzę problemu by ją odzyskał zwłaszcza, że siedzi teraz w kiciu ;p
Jego łaska była zużyta do zaklęcia, więc wątpię aby miał jego łaskę. Jeśli używasz składników obojętnie do czego to potem ich nie ma.
Jakoś w tym wszystkim nikt nie zwrócił uwagi na początek finałowej przemowy Crowleya:
"Your brother... bless his soul, is summoning me as I speak. Make a deal, bring you back. It's exactly what I was talking about, Isn't it? It's all become so... expected. "
Co K-rol przetłumaczył: "Twój świętej pamięci brat... właśnie mnie przyzywa. Zawrze układ i przywróci cię do życia. Właśnie o tym mówiłem. Wszystko jest takie... przewidywalne."
Sama nigdzie w kadrze nie widać, a pewnie chciałby wiedzieć, co stanie się z Deanem, więc... pewnie rzeczywiście nie żyje.
Ciekawe tylko czy wylądował w działającym jak szwajcarski zegarek piekle, czy tak jak Kevin utknął za zasłoną.
I kto teraz w tempie ekspresowym uczłowieczy Demon!Deana?
Też zwróciłam na to uwagę ;-) jednak wydaje mi się ze mamy tu małą nieścisłość w tłumaczeniu.... "bless his soul" może też znaczyć, a w zasadzie znaczy - "błogosław jego duszę" - co można powiedzieć zarówno o osobie żywej, jak i martwej.... Wiem że to tylko moje gdybanie, ale w końcu ktoś musi "oddemonić" Deana.... i raczej będzie to Sammy. No chyba, że scenarzyści naprawdę zrobią coś nieoczekiwanego - i przesuną "ciężar" początku 10 sezonu na Casa - który będzie musiał obydwu chłopaków na raz wyciągnąć tarapatów ;-)
Ale, czy pozbycie się Sama, nie było by Crowleyowi na rękę? W końcu, Łoś zawsze chciał dźgnąć piekielnego kurdupla w mózg.
Crowley, zakładając że Sammy wylądował w piekle, miałby "pod ręką" swoje ulubione zabawki: świeżo zdemonionego, być może otumanionego rządzą mordu Deana i połataną duszę Sama.
Myślicie, że ich by na siebie nie napuścił?
Powracający Król Piekła zawsze dostaje to czego chce... Nieważne jak pokrętna ścieżka do tego prowadzi. Będzie przyjacielsko-sarkastyczny, pomocny, a nawet niezastąpiony, ale i tak wyjdzie na jego ;)
Z drugiej strony, Sam stojący nad tymi miseczkami do przywoływania demonów wyglądał dokładnie jak jego tatuś dogadujący się z Azazelem na początku drugiego sezonu.
Byłoby to bardzo w "samowym stylu" dać się mimochodem zabić, tracąc swoje nic nie warte życie ( z odzysku ), na rzecz istotniejszych, właściwie najistotniejszych rzeczy, bo ta cała gadka o nie ratowaniu Deana, była ściemą, robieniem bratu na złość - niech sobie pocierpi.
Masz rację odnośnie tych miseczek..... podobieństwo do działań Johna było mocne.... Nie wiem czy dobrze pamiętam... ale był chyba kiedyś taki moment kiedy Dean powiedział Samowi, że choć to on zawsze starał się naśladować ojca, jednak to Sammy jest do niego bardziej podobny....
To co napisałaś, może być bardzo prawdopodobne....Po ponownym obejrzeniu odcinka, mam podobne przeczucia odnośnie Sama... i tego jak daleko w rzeczywistości zdolny jest posunąć się dla ratowania brata... I myślę że niestety, to że Crowley pojawił się przy Deanie i jego późniejszy monolog, był bezpośrednim skutkiem działań Sama...
Samo to co mówi się o Cas - iż ma być w 10 sezonie pierwszoplanową postacią - może sugerować że obaj bracia utkną w łapach Crowleya i to Cas będzie walczył o nich...
odcinek miodzio, końcówka super, mam nadzieje że Dean jednak będzie człowiekiem :) no i czekać tyle miesięcy :( każdy serial się kończy... smutek
jest kilka seriali które lecą w lecie polecam Kamuflaż, partnerki i Czystą Krew na które nowe odcinki z niecierpliwością czekam
Ktoś kiedyś fajnie napisał: "Na końcu Dean będzie panem piekła, a Sam archaniołem". I co raz bardziej do tego dojrzewa, chociaż na moje pojawia się logiczna sprzeczność, która ma związek z lepszą częścią tego serialu (do 6 sezonu).
Dean jest potomkiem Kaina, miał być naczyniem Gabriela (archanioła).
Sam jest potomkiem Abla, był naczyniem Lucyfera (antyanioła? demona?).
Czyli Kain jest tym dobrym, a Abel tym złym?
Ale o to mniejsza m.
Sam (nie Sam sam, tylko sam) finał nie miał fajerwerków, poszło trochę kulawo. Dziesiąty i jedenasty sezon będzie o tym, jak leczyć Deana, który nie chce być leczony. Czemu po prostu nie wyślą go znów do czyśćca? Byłby tam jak w domu z swoim nowym nożykiem.
Kain opowiadał, że Lucyfer kusił Abla.
Stąd się dla brata poświęcił i postanowił z siebie zrobić mordercę, żeby Abel zginął, ale nie został potępiony. Zresztą nigdzie nie było powiedziane, kto jest czyim potomkiem.
W rozmowie z Deanem archanioł Michał zaznaczył, że od niepamiętnych czasów, czyli od pierwszego morderstwa w Winchesterach płynie krew, która ich predestynuje do bycia "naczyniami" jego i Lucyfera.
Wcale nie było rozróżnienia na potomka Kaina, lub Abla. Zaś sam "Ojciec morderstwa" znalazł w Deanie po prostu pokrewną duszę i pewnie tylko on jest w stanie przejąć od niego znamię Lucyfera.
Ja napisałam, ja napisałam! :D
Ale chwila chwila, dlaczego Dean miałby nie chcieć być leczony? Nie mamy żadnych sygnałów, na podstawie których mielibyśmy tak sądzić. Myślę, że prędzej Dean będzie chciał wrócić do człowieczeństwa... Ale nie będzie to możliwe, albo przynajmniej łatwe. Na pewno się okaże, że przepis na leczenie demona nie działa na takie kainopodobne.
Gratulacje, moje wspomnienia jednak chociaż trochę się sprawdzają.
A czy Sam chciał mieć znów duszę w 6 sezonie? [nope]
A czy Dean będzie znów chciał być (skoro już widzimy, jaką chucie robi mu mordowanie wszystkiego co się rusza) człowiekiem z ograniczeniami? [twórcy nie zawiodą fanów i też zrobią nope] A pamiętacie jak mu się w czyśćcu podobało? [a nie, zaraz, on miał tam survival lvl hardcore i był mocno zdenerwowany, jak wrócił, że Sam wynormalniał. Podobnie było po tym, jak Cas go z piekła wyjął]
Bardziej po tym finale wydawało mi się, że po scenie, gdy Hanna mówi do Casa, że gdy jego łaska się skończy i umrze, to tamten się telepie do schronu i uleczy Deana, ucinając mu ramię, potem zrobi sztuczkę al'a Picolo (z wytwarzaniem nowego ramienia) i będzie koniec.
Aleee nieee, 10 [i 11, 13, 19 gdzie wrócą Leviatany bez Dicka] sezon musi być.
Co do pokrewieństw biblijnych: Bardziej właśnie mnie kusi, stwierdzenie, że jest dokładnie w tym co mi się udało wydukać. Już przed "wielką walką" było powiedziane, że są ich potomkami, jednak niejednoznacznie wskazane. Kain mógł przekazać Deanowi swoje znamię, bo tamten miał w sobie "więcej dna" tatusia szóstego, niż jego kuszonego ofertami braciszka. I odwrotnie.
O i właśnie - pamiętacie, że jak Kay przekazywał "rytualny sznyt", to padło coś takiego "Gdy znów się spotkamy, ty będziesz musiał dla mnie zrobić cośtamcośtam". [zapewne ktoś dopisze]. Może właśnie to będzie w 10 sezonie?
Kain chciał, żeby Dean go zabił przy następnym spotkaniu.
A co do Deana, nadal się nie zgadzam. Skoro Dean zdemonizował się tak samo jak Kain, to znaczy że po zdemonizowaniu nienaturalna agresja powinna go opuścić (przecież Kain się zakochał i w ogóle obiecał, że już nie będzie). Poza tym jednak Dean jest gościem, który od małego był wychowywany w nienawiści do potworów. Supermoce supermocami, ale dla rasowego łowcy przemiana w demona powinna być męczarnią nad męczarnie.
Ale Kain zakochał się dopiero w XIX wieku. Więc przyjmując, że Abel był neandertalczykiem, którego wytępił Kain - homo sapiens, to "Ojciec Morderstwa" szalał z zębatym ostrzem jakieś jedyne 190 tys. lat, nim go Colette usidliła podczas wojny secesyjnej. Mógł się chłopak naszaleć, zwłaszcza że wycinał wszystkich i wszystko co dało się zarżnąć ( nie tylko złych kolesi ) więc Agresja była jego pierwszą naturą.
Jeśli Dean stanie się Rycerzem Piekła, to nawet pierwszym ostrzem nie da się go zabić, bo jest ono źródłem jego nieśmiertelności.
Kaina też pewnie będzie trudno przekonać, żeby zabrał z powrotem swoje znamię, bo wtedy znowu stanie się niezniszczalny, a przecież najbardziej pragnie śmierci ( już ją sobie u Deana zaklepał ).
To teraz argument z innej kategorii: nie mogą zrobić 23 odcinków z Deanem - maszyną bez uczuć. Przecież Supernatural bez winchesterowych angstów to nie Supernatural :D
Kłótnia musi być! - nawet Sam ostatnio to potwierdził jakoś tak " Zabijmy Mietka, zanim znowu się pokłócimy" - SŁODKIE
Poza tym, Dean nie będzie maszyną bez uczuć. To nie robo-Dean, tylko zły, gniewny, mocarny, mhroczny (cytując Lexę) DEMO-Dean!
Tak sobie myślę, że na oddemonizowanie Deana nie wystarczy ludzka krew i trzeba będzie wtłaczać jakąś anielską... Kto się zgłasza?
Już sobie wyobrażam, że Cas oddaje swoją krew Deanowi, a przy tym bardziej wypala mu się łaska i następne odcinki będą o tym, aby uratować Castiela by trupem pierzasty nie padł.
Najbardziej oczekuję Deana i Crowleya, właśnie zastanawia mnie możliwość uciszenia Crowleya przez starszego Winchestera. Kain potrafił to zrobić pstryknięciem palców. Dean mając tak wielkie moce, może wyrżnąć wszystkie demony i uwolnić ludzi od tego wszystkiego. Ciekawe czy Śmierci mógłby się postawić. Ciekawa byłaby ta scena.
A czy nikt tu nie wspomni o parallelsach między Dean i Casem i Cainem i Collette? Bo to się aż rzuca w oczy, tym bardziej po tym, co Metatron powiedział. Bo wychodzi z jego słów to, że Castiel kocha Deana. Najpierw w odcinku poprzednim mówi: He has a weakness. He's in love... *5 przerwy*... in humanity", po czym w finale mówi, że Cas zrobił to wszystko dla Deana, że dla niego wszystko poświęcił. Z czego wynika humanity = Dean. Także najpierw mówi bodajże do Gadreela: "A marvelous story full of love, and heartbreak and love" i idzie po tym zabić Deana, co jest właśnie tym heartbreak. Plus zauważcie, że "love and love", czyli dwa rodzaje miłości. Miłość braterska/przyjacielska i?
Dziwie się, że w ogóle absolutnie nikt o tym nie wspomina? Nie rozumiem już co scenarzyści robią. Czy to jest tylko robione żeby sobie jaja porobić, czy serio tu sugerują, że pomiędzy nimi jest miłość?
Mówię od razu, że nie przyszłam się tu jarać jak jakaś walnięta shipperka. Ja tam nigdy nie wierzyłam, że z nich zrobią parę, ale teraz sama nie wiem co oni wyczyniają.
To Cass nie może kochać Deana tak po przyjacielsku?
Okazało by się jaki jest rodzaj tej miłości, gdyby na miejscu Deana był np Sam. Było by widać na ile pierzasty by się w akcję ratunkową zaangażował.
Ja tam sobie myślę, że jednak by się angażował... A to, że z Deanem łączy go głębsza więź... no cóż znają się jednak nieco dłużej ;)
Oczywiście, że by się zaangażował. Sam to jego przyjaciel, ktoś na wzór brata.
Ale Dean? Czy muszę przypominać, że Naomi trenowała Casa na milionach fałszywych Deanach, żeby był w stanie zabić prawdziwego? Nie Sama, nie ich obu, tylko Deana. Albo Hannah mówiąca, żeby nie niszczył Castiel ich zaufania przekładając wszystko nad JEDNEGO człowieka. Albo Metatron mówiący, że to wszystko było dla Deana.
To już jest coś więcej, niż przyjacielska miłość.
Myślę, że scenarzyście idą w stronę Destiela, naprawdę. Można było to wszystko inaczej przedstawić.
-He loves humanity a nie is in love. Gadreel powiedział, że kocha ludzkość, nie że jest w niej zakochany.
-Who do you love otwierające sezon
-Dean i Metatron mówiący o miłości i... miłości
-Przerwy w wypowiedziach, które widzowie mają wypełnić sami: He's in love...(with Dean); Cas, I can't let you do this...(I want you to be mine); Whats broke the conection...(your love)
-Hannah i Dean mówiący o porzuceniu armii dla jednego człowieka
-Prywatne niebo Casa ma w sobie ciasto i psa, z którym Dean był utożsamiany przez cały sezon. Mało tego, Misha całkiem poważnie powiedział, że pierwsza wersja zawierała w sobie zdjęcia nagich mężczyzn z doklejoną głową Jensena
-Kain mówiący do Colette: I know you still watch over me oraz Castiel mówiący w poprzednim sezonie: I'll watch over you
-Colette wiedziała o Kaine wszystko, o wszystkich jego mordach, a mimo to kochała go bezwarunkowo i wybaczyła mu wszystko - Cas wie o tym, co Dean robił w piekle, a mimo to kocha go bezwarunkowo i zawsze mu wybacza
-Dean przedzierający się przez czyściec w poszukiwaniu Casa, choć mógł wrócić do Sama w chwili, gdy spotkał Benny'ego
-Dean przez cały sezon ósmy pragnący Casa w bunkrze
-Naomi nakazująca Casowi zabić tylko Deana
-Użycie dialogów(dokładnie tych samym, kropka w kropkę) Deana i Casa do przedstawienia romantycznej relacji wilkołaka i shiftera z Bloodlines
-Przez cały sezon dostawaliśmy romantyczną miłość przedstawioną pomiędzy człowiekiem a potworem(Garth(chłopcy dalej traktowali go jak człowieka)/Bees, Kain/Colette, Pishtaco i jej ukochany)
-Kain/Abel/Colette = Dean/Sam/Cas, nie widzę innego kandydata na miejsce Colette
-Dean obserwujący pracującego Casa podczas gdy w tle gra romantyczna muzyka
-Dean dwa razy wybrał podejście do Casa zamiast do nieprzytomnego Sama w 9x03
Tego jest tyle, że niemożliwe jest, by to był przypadek. Przypadki nie zdarzają się przypadkowo, jak to powiedział kiedyś Dean.
Nic dodać nic ująć, wszystko jest wypisane w punktach i wszystko się zgadza. Samo to, że właśnie jak zaczyna się odcinek i słowa "Who do you love" to już mówi wiele, a potem tak jak piszesz te przerwy w wypowiedziach. I w sumie non stop cały czas jest motyw miłości czy to w tym odcinku czy innych.
Też zastanawiałam się czy dla Deana taką Colette nie może być Cas. Castiel poświęcił wszystko dla niego by go uratować.
I tak jak piszesz Dean miał szansę od razu wrócić do Sama jak znalazł w czyścu Benny'ego, ale nie chłopaczyna musiała znaleźć Castiela. Tak ważny jest Sam, ale jednak widać było jak Dean'owi zależy na pierzastym. Samo to jak myślał, że zginał.
I wydaje mi się, że specjalnie scenarzyści zrobili to, że Dean jest teraz demonem. W końcu wątek Anioła i Demona są ciekawym połączeniem.
Śmierciu jest zbyt potężny na to, żeby go nawet najsilniejszy demon zabił.
I z kim by Dean hamburgery i inne śmieco-żarełko jadł?
Ale mogli by pokazać starcie Śmierci z Deanem. Bardzo brakuje mi tej postaci w tym serialu, dużo wnosiła zawsze do odcinka.
Pięknie wyglądałaby scenka:
Dean, Śmierć i Crowley w jakiejś zabitej dechami jadłodajni. Śmierć elegancko zagryzający wielkiego hod-doga, Dean pałaszujący "Tofu-burgera" i Crowley otwierający usta, żeby to skrytykować, uciszony na wstępie równoczesnym pstryknięciem palców obu fanów fastfoodów :)
Śmierć zawsze dodaje klasy swoim występem :)
Jak Dean może być potomkiem Kaina a Sam Abla skoro są braćmi?
Sprzeczność jest z pierwotnym zamiarem twórcy serialu.
Nie podoba mi się to, że całkowicie wymazali wątek Sama jako potencjalnego króla piekła, przez cały 3 sezon był uzależniony od krwi i demonicznych mocy i tak po prostu od czasu uwolnienia Lucyfera nawet przez sekundę o tym nie pomyślał?
Moim zdaniem scenarzyści spieprzyli sprawę,oczekiwałam że Sam mając w sobie krew demona stanie się królem piekła i mega mocarzem a Dean będzie go chciał zabić jako ten dobry a tu taka niespodzianka że zrobili na odwrót.Nic się tu kupy nie trzyma.
jak dla mnie troche przegadany, liczyłem na więcej w końcu chyba jakis budżet uzbierali przez dziewięć serii
Swoją drogą to widzimy że Sam jednak nie jest taką mendą na jaką wyglądał, gdy mówił coś w stylu "ja tam pozwoliłbym ci umrzeć gdyby role się odwróciły". Dean jeszcze nie ostygł, a ten już leci go ożywiać :D
No i kolejny sezon jak w mordę strzelił już za nami. Emocji raczej nie było, rozczarowań już lekko więcej, w zasadzie to całkiem pomysłowa była scena gdzie wszyscy bili rudego, a potem poćwiartowali jego ciało :D Ahahah, że też nikt o tym nie wspomniał.
Monotonia pseudo miłości braci już lekko zaczyna żenować, raz jeden poświęca życie za drugiego, potem drugi za pierwszego i nic z tego nie wynika. Może wynikało za pierwszym razem, no ale przepraszam bardzo nie za 55.
O ile dobrze zrozumiałem, to sam jest teraz martwy, bądź kolejnym razem stał się tym żałosnym robosamem bez duszy. Szczerze mówiąc, wolałbym to pierwsze. Z dwojga złego mimo wszystko to pierwsze jeszcze ma jakiś umiar.
Jeśli byłoby tak jak zdążyłem wydedukować, mogłaby istnieć alternatywa że Sam wrócił do klatki. A kto tam jest? Nooo brawo, Lucjan i Michaś! Zapewne nie posiedziałby tam długo, bo wiecie jak to jest w SN... - wszystko musi się skończyć dobrze, no chyba że nie w finale sezonu. Dodajmy do tego jakieś ewentualne komplikacje i mamy na wolności dwóch chcących się wzajemnie pozabijać braci psychopatów. So sweet. Zauważcie również że wycinek ze świata opanowanego przez croatoan przypadał na 2014 rok. W tym momencie aż chce się zacytować słynnego działacza Antoniego M i zadać wszystkim retoryczne pytanie... Przypadek? Nie sądzę.
Co dalej: Jeśli potwierdzi się to co mówił Crowley o Ablu, no to całkiem możliwe że 10 sezon będzie miejscem starć trójki braci - Lucka i Michała, Abla i Caina noo i jak zawsze - Sama i Deana. Nie wiadomo jak scenarzyści rozegrają wkład w nową osobowość Deana, nie wiadomo jak bardzo się przejmie z bycia demonem.
W zasadzie to jak inni dobrze wspominali, może nawet stać się rycerzem piekła i zniszczyć działalność Crowleya.
Dodajmy sobie jeszcze do tego kilka niewyjaśnionych do końca wątków:
1) Kevin duchem raczej nie stał się tylko na jeden odcinek, być może w 10 sezonie będzie bardziej charakterystyczną postacią od tej z drugiej połowy dziewiątki.
2) Gabriel.. Siedzi sobie w najbezpieczniejszym miejscu w niebie.. cokolwiek to znaczy. Nie zdziwię się jak zacznie świętować zamknięcie Metatrona za kratami. Może z tej całej radości wbije mu nóż w serce... Tak za... całokształt. Nie sądzę aby wątek krasnala toczył się jeszcze długo w kolejnym sezonie. Gabriel zawsze był badassem, pytanie tylko czy aż takim.
3) A co z szanownym imiennikiem Chucka Norissa? Wszyscy przecież pamiętamy dobrze 5 sezon, kiedy to wziął i zniknął, konkretniej rzecz ujmując poprzez pstryknięcie palcami. Nie wiem czy zauważyliście, ale również miał maszynę do pisania i charakterek jako tako podobny do przepowiadającego przyszłość Metatrona. A skoro krasnal był przez chwilę Bogiem, to może jakieś nawiązanie? Chuck nie umarł tylko zniknął, narodził się nowy prorok, a przy tym pojawiły się teorie że jednak ten stary kopnął w kalendarz. Pochodziły wprawdzie z dialogu między postaciami ale myślę że były delikatnym naprowadzeniem twórców.
A więc podsumowując: Plusy i minusy 9 sezonu
Plusy:
-Sam, Dean, Castiel, Crowley
- Wątek Jody Mills i jej nowej "córki".
- Częściowo motyw Kaina.
Minusy:
- Abaddon. Mimo wszystko mam niedosyt jeśli chodzi o tę postać. Twórcy woleli ogłosić krasnala final bossem sezonu, a nie ewentualnie przyszłą królową piekieł. Nie twierdzę że to nie było możliwe, no bo przecież jak dobrze wszyscy wiemy to 8 sezon skończył się piosenką "It's angel raaain allleeelluuuja".
- Anioły... No przepraszam bardzo, ale ten sezon to jedna wielka porażka, którą można określić przez słowo "ANIOŁY". Pamiętacie czasy Castiela, Uriela, Anny, ewentualnie mącącego wszystkim w umysłach Zachariasza? Anioły były po prostu nietypowe, ale w pewnym sensie tajemnicze i pojawienie się ich miało jakiś klimat. A tutaj? To są normalnie jakieś jaja. Atmosfera zjechana do zera, każdy może być aniołem, nawet mała dziewczynka. Motyw kompletnie nudny i zdecydowanie zaniżający średnią sezonu
- Metatron... Apropo tego pana to każdy może zadać sobie pytanie... Ale o ch... za przeproszeniem mu niby chodzi? Bardzo dziwna postać, całkiem zmienna. Już lepszym kandydatem na to miejsce mógł być Bartholomew, przynajmniej jego postać zapowiadała się lepiej. No ale niestety, skończyła jak skończyła.
- Gadreel - Niee, ja go mimo wszystko nie polubiłem. Mowa zarówno o aktorze jak i o postaci. Wątek z samem, potem ta jego zmienność... Klimatyczne było jedynie wprowadzenie fabularne, że to on maczał w sprawie z dzikim wężem w raju. Aktor i jego stylówa... Po postu siąść i zapłakać. Większość pewnie pamięta jego " KIIIIIL MEEEE"... Hmmm właściwie to zastanawiam się dalej co było bardziej sztuczne... Ta kwestia czy płacz Beth z serialu The Walking Dead.
- Tessa - No tego to ja już kompletnie nie rozumiem... Ożywiają po kilku sezonach całkiem wyróżniającą się postać tylko po to żeby ją zabić i zapełnić fabułę serialu? Dziwny zabieg twórców i z pewnością odpychający.
- Garth wilkołakiem... Mhm, no tak - wszystko fajnie, ale po co? Czy to przypadkiem lekko nie na siłę? Ojj, chyba tak.
Kolejność sezonów od 6-9 wpasowała się w pewien schemat:
- 6, pierdoły, pierdoły, ale w końcu smoki, dziewice i feniks i śmierć Rafaela, reszta to pierdoły.
- 7 coś nowego, nie wypadło moim zdaniem tak bardzo źle. Imię szefa lewiatanów może nie przekonuje, ale mimo wszystko postać nie była nie wiadomo jak zła.
- 8, pierdoły ciąg dalszy i to przez cały sezon. Wyróżniał się jako tako jedynie Benny przez co i tak stracił głowę.
- 9, Jednym zdaniem: Spalić to zanim się rozmnoży.
Dziękuję, dobranoc.
czesc
i odrazu przepraszam za swoja wulgarność nie słowną lecz oglnościową...
czy pamiętacie??
te pierwsze sezony
te finały z tych sezonów gdy siedzieliśmy z napięciem.....
gdzie, jak mi inni świadkiem, aż się łzy kręciły w oku gdy ktoś umierał, ktoś się poświęcał, ktoś coś robił?
kocham ten serial i oglądam od początku i werzcie mi czy nie zawsze będe fanem, ale ostatnie dwa sezony to porażka. lecz skoro fanem jestem to daje jeszcze szanse na następny sezon. mam nadzieje, że mnie nie rozczaruje
właśnie chciałem pisać o tym odcinku z seri 3
you're gonna die Dean
and this............
klasyk