Pierwsze sezony były super. Serial wyróżniał się dobrym, amerykańskim klimatem w postaci muzyki (same klasyki), autem głównych bohaterów (też klasyk), ogólnie klimatyczne amerykańskie obrazy. Do tego ciekawe historie i nieźli bohaterowie (Dean ok, Sam raczej ma trudności z wyrażaniem emocji - potrafi tylko wzdychać). 
Do dziś pamiętam odcinek o żniwiarzu z muzyką w tle "Don't Fear the Reaper". 
Później zaczęły się aniołki i diabełki. ooook., dało się przeżyć. Cas jest ciekawą postacią. 
Lecz później już było tylko z górki. 
Ciężko już się połapać kto ile razy umierał czy był w niebie czy w piekle oraz czy przypadkiem przechodził przez czyściec czy też poszedł skrótem. 
Sorki ale to jest już nudne (od chyba 3 sezonów) i najnormalniej w świecie DURNE. 
Już nawet spalenie i odrąbanie głowy nie pomaga bo znów ją wskrzeszą ;) 
 
W taki sposób to sezonów mogą "klepać" bez końca... ale już beze mnie i mojej żony :)