Dean do Crowleya: "Masz uczulenie na pszczeli jad?" i Crowley z bzyczącą pszczółką.
Cain uciszający Crowleya pstryknięciem palców. Reakcja Deana "Naucz mnie tak robić" - Bezcenne.
Dobry, stary, tak zwany "Król piekieł" znowu namieszał tak jak chciał. Dean ma znowu cel w życiu.
Cass oficjalnie otworzył klub "wyrzutów sumienia & poczucia winy", w którym Sam powitał go serdecznym hug'iem, a pamiętacie jakie mieli problemy z uściskami :)
Nawet walka z demonami była fajna... tylko czasem trochę tęsknię za starym dobrym rzucaniem po ścianach za pomocą telekinezy. Widocznie ekipa Abaddon, to kompletne ciołki, które nie pamiętają o tej cennej umiejętności szanującego się demona ;)
A czy przypadkiem ich moc w domu Kaina nie był wyłączona? Crowley też nie mógł się teleportować. ;)
Może i chałupa Kaina na to nie pozwalała ale, tęsknota za mocarnymi, groźnymi, niezaprzyjaźnionymi demonami jak Azazel lub Alistair pozostaje.... Crowley od samego początku gadał z chłopakami pod "pieprzoną latarnią", był "pomocny", choć też pazurki ma :)
Tim Omundson z XIX- wieczną brodą, to perełka w odcinku. Kain - demon z klasą i na emeryturze, a dzięki motywowi z bratem jest bardzo ludzki i wzbudza sympatię.
Podejrzewam, że przekazanie Deanowi "piętna Lucyfera" - znamiona pierwszego mordercy, w dodatku własnego brata, może doprowadzić starszego Winchestera do jakiejś podbramkowej sytuacji.
Chyba z wielu wrogów, którzy są obecnie do zwalczenia, najmniej popularny jest skrzydlaty krasnal - Metartron anioł maniak, lub jak kto woli megaloman. Wiadomo "małe" ma manię wielkości :)
Ja wprost uwielbiam relacje na linii Dean - Crowley. Tak, namieszał, ale znowu było trochę człowieczeństwa. Jak powiedział Deanowi, że nikt nie nienawidzi go bardziej niż on sam... Uch.
"Jesteś dobry. Ale ja jestem Crowley." Mistrz.
Zastanawiałam się właśnie, jak wyjaśnią to, że Kain jest demonem, bo myślałam, że to będzie lekka przesada, ale spodobało mi się, jak przerobili jego historię.
Może napiszę coś więcej po obejrzeniu z napisami.
Ale, ale. Oglądając trailer Sharp teeth mam kolejny temat do rozmyślań. Nagle w takim momencie kolejny zapychacz (nic nie mam przeciwko nim, może tylko czasami) i to jaki! Poważnie? Jeśli takim sposobem pozbędą się kolejnej drugoplanowej postaci, to ja już nie wiem. I należy się spodziewać, że Dean ni z tego ni z owego wróci do bunkra, albo po prosu Sam do niego zadzwoni? Ech...
....albo Garth zadzwoni do obu braci... w końcu kiedyś umiał "przydzielać sprawy" znajomym łowcom :)
Garth raczej przeżyje - dzięki postrzeganiu głębi, które niezależnie od swojego stanu "cywilnego" potrafi przekazać innym ludziom. "A teraz wiecie co będzie" :) lekcja tolerancji dla wilkołaków.
Gdyby pozwoli Garthowi żyć to (dla mnie) byłaby lekka przesada bo by się okazało że chłopaki mają softspot dla wilkołaków. Madison fanom nie muszę przypominać no i nie zapominajmy że niecały sezon temu pozwolili już wilkołakowi odejść. Więc może niekoniecznie zabiją Gartha ale w jakiś sposób musi kopnąć w kalendarz. Co do odcinka chyba jak narazie najfajniejszy w sezonie.
Dean i Crowley. Fantastyczny duet. Crowley jak zawsze cudny, z tymi swoimi tekstami, brakiem wyrzutów sumienia i cwaniactwem. PERFECT. „You’re good. But I’m Crowley”. 100% Badass! Dean za to... Naprawdę lubię jak Dean wpada w akt zimnej desperacji. Wpierw pełen odwagi, włamuje się do domu pierwszego mordercy ludzkości, no bo co się może w najgorszym przypadku wydarzyć? A walka z demonami w Kainowej kuchni – piękna.
Wspaniały Tim Omundson z brodą. Uwielbiam tego aktora, więc oglądanie go na ekranie było dla mnie dużą przyjemnością. Kain bardzo mi się spodobał. Taki zdystansowany i na emeryturze. Jest potężny, nie zrobiono jednak z niego bezwzględnego mordercy i zazdrośnika. I jakie miał fajne wdzianko w pierwszej scenie. Okazało się, że Abel rozmawiał sobie z Luckiem a Kain próbował chronić brata. Ale żeby to uczynić, musiał się poświęcić i go zabić. I ta sztuczka z uciszeniem Crowleya. Mistrzostwo. Ja też chcę się jej nauczyć, proszę Kain! Tak na wszelki wypadek, bo wiadomo... człowiek mądry, to człowiek przygotowany.
Castiel i Sam mieli ciekawe sceny. Spodobało mi się jak nasz pierzasty przyjaciel próbował pokazać Samowi, że każde życie ludzkie jest wiele warte. Widać, że sporo dobrego nauczył się będąc człowiekiem. Rozbawił mnie tekst Castiela o tym, że jest dobrym kłamcą... Seriously?
I wszyscy nareszcie doczekaliśmy się uścisku między Samem a Castielem. Jestem pewna, że Jared przy tej scenie robił wszystko aby Misha miał trudność z zachowaniem spokoju. Teraz Cass wyruszył na poszukiwania Metatrona. Oby nie wpakował się w jakieś kłopoty.
Płonne me nadzieje...
W tym sezonie namnożyło się trochę tych ''głównych'' wrogów. Popatrzmy... Abaddon, Gadreel i Metatron. Najpierw niech dorwą skrzydlatego krasnala, trzeba mu przecież klapsa dać, następnie okaleczyć i zabić tak na poważnie i na zawsze. Porządek w niebie musi zostać przywrócony! Jak długo Metatron może bezkarnie łazić w te i z powrotem?
Ogółem odcinek bardzo dobry, o wiele bardziej przypadł mi do gustu niż poprzedni. A to czemu? Powód pierwszy: Kain! Chcę go znowu zobaczyć, oj szybko chcę! Powód drugi: Crowley, który jak zawsze ponosi jakość odcinka. TAK, PROSZĘ, TYLKO TAK DALEJ.
Zamieszczam dla tych, którzy nie widzieli a są ciekawi: Supernatural 9x12 promo: http://www.youtube.com/watch?v=qeDs0LFKa8w
A ja mam dwa skrajne odczucia. Bo. Dialogi były cudowne. Naprawdę. Ale całość scenariusza sprawia wrażenie, jakby odcinek był napisany na kolanie. Wszystko działo się za szybko i za dużo. Jakby chcieli błyskawicznie upchnąć w tym epizodzie zbyt wiele informacji i wątków.
I coś dziwnego się stało z Crowleyem. Fajnie, że jest zabawny i ja rozumiem, że trochę grał, coby Deana zmanipulować, ale... Chyba był odrobinkę za bardzo... Pajacowaty?
PS. Myślicie, że teraz Dean będzie nieśmiertelny? Dostał znamię Kaina, a jak prawi Biblia, dzięki temu znamieniu nie można delikwenta zabić.
Być może, że teraz to Dean będzie miał "mały pakiet naprawczy", którego zdatność do użytku upłynie wraz z zadźganiem Ababaddon tym zębatym scyzorykiem. Zobaczymy.
A z Crowleya zawsze był wysokiej klasy pajac: patrz scena w przyczepie z Cassem "bogiem" - Crowley w laczkach gotowy na śmierć :) "Wyedukuj mnie Lewysky ( Lewicki?)"
Ale wtedy robił to - właśnie - z klasą, a w tym odcinku był jakiś taki... Nie chcę użyć słowa żałosny, bo jest dużo za mocne, ale lepszego nie umiem znaleźć ;P Owszem, był zabawny, ale tak jakby... O już wiem! Jakby chciał sparodiować sam siebie.
Może scena z filiżanką przepełniła czarę goryczy? A może żądląca pszczółka?
W każdym razie styl aranżacji wnętrz "psycho-decor" był niezły. Przyda mi się w pracy :)
Może dlatego, że przez cały odcinek SPOILER jednak udawał siebie by nabrać Deana? ;)
Niezależnie jaki był jego cel, mógł to zrobić trochę bardziej crowleyowo, złośliwie, cynicznie, wciąż zgrywając tego lepszego. I też by udawał siebie ;)
Nie wiem dlaczego, ale strasznie mi się podoba, że Dean ma znamię. Może dlatego, że jestem nienormalna i chciałabym zobaczyć mroczniejszego Deana ;)
Jak to jest z tym Crowleyem... Stracił swoje demoniczne moce? Czemu Dean może go dziergać za poły płaszcza i rzucać groźnym spojrzeniem, a Crowley pokornie truchleje i odwraca głowę (scena w magazynie). Crowley dalej jest tytułowany King of Hell, ale razem z wkroczeniem Abbadon została mu szczątkowa demoniczna siła, przejawiająca się jedynie możliwością teleportowania się? Kiedyś konfrontacja z dwoma Winchesterami nie była mu za grosz straszna, a teraz mam wrażenie, że boi się, bądź co bądź, jednego człowieka. Tak wiem, że w tym odcinku Crowley wykazał się zręcznym manipulowaniem, ale dalej odnoszę wrażenie, że stał się słabym, podrzędnym demonikiem, a nie Panem i Władcą Piekieł.
A może chodzi o krew Kewina, która płynie w jego żyłach? Może to dlatego jest taki "inny" niż zawsze?
Tak sobie tylko głośno myśle, bo nigdy nie zostało wyjaśnione po co ją sobie wstrzyknął ani jakie mogą byc tego konsekwencje.
Może byc tak jak z Samem w 6 sezonie. Od początku sezonu było widac, że coś z nim nie tak, był dziwny, a potem sie okazało dlaczego.
Oglądając te trzy odcinki, w których poruszono kwestię Crowleya ćpającego krew, odniosłam wrażenie, że proces myślenia scenarzystów przebiegał mniej więcej tak:
1. Heaven can't wait: Ale teraz walniemy zwrot akcji i zagwozdkę! Crowley wstrzyknie sobie ludzką krew! Później się zastanowimy czemu!
2. Nie pamiętam tytułu - ten z przeszłością Deana: Hmmm... Co by tu wymyślić... O, tumblr podejrzewa, że Crowley się uzależnił. W sumie niezły pomysł! Tak to wyjaśnimy!
3. Road trip: Hm. To jednak był beznadziejny pomysł. Wycofajmy się z niego załatwiającym sprawę "Dzięki, jednak nie chcę krwi." Na pewno nikt nie zauważy.
Co racja to racja.
Ale ja wiem jak się to skończy. Crowley odda władze w Piekle Abaddon, zacznie wstrzykiwać sobie ludzką krew i stanie się człowiekiem. Potem z Winchesterami zamkną Niebo i Piekło, a on zostanie na Ziemi, bo jest człowiekiem. Nigdy nie będzie tęsknił za demonami, bo ich nienawidzi. Mówił o nich do Bobbiego : to „złe, kłamliwe sukinsyny, całe ich mnóstwo i głupie na dodatek ...”.
Będzie żył długo i szczęśliwie. I tyle... Oto moja wizja przyszłości i rozwiązania sprawy krwi :D.
Ta intryga to oczywiście żart z mojej strony i nie traktujcie jej poważnie. Jestem zmęczona, nie myślę jasno i dlatego takie szalone historie mi przychodzą do głowy :D
Poważnie pisząc, to zgadzam się z Pheą. Bardzo dokładnie opisałaś ich „burze mózgów”. Krok po kroku. Jakbyś tam była :D
Na pewno część fanów narzekała, że w początkowych odcinkach nic się nie dzieje, że jest za spokojnie, wiec, żeby przykuć ich uwagę wymyślili taką bombę. Udało się, Zaintrygowali wiele osób, ludzie zaczęli tworzyć teorie spiskowe a scenarzyści nie wiedzą teraz jak to zgrabnie i logicznie zakończyć, wiec rzeczywiście mogą udawać, że nic takiego nie miało miejsca. A co dalej – zobaczymy dalej ;)
Hej hej, nie spiesz się tak z tym żartem, to była moja hipoteza, dopóki się nie dowiedziałam, że twórcy zacierają ślady po Serze Gamble i pozbywają się motywu tablic ze Słowem Bożym ;D Aczkolwiek co do przewodnictwa w piekle, to ciągle mam wątpliwości. Bo nie wierzę, żeby częściowo nawet uczłowieczony Crowley poradził sobie z zarządzaniem demonami. Powinien dołączyć do chłopaków. Oczywiście jak już spektakularnie odkupi swoje winy. Czy coś.
Świetny odcinek! Duet Dean - Crowley jest genialny. Fajnie, że zrobili w tym odcinku dwa różne wątki, zawsze mi się wydawało, że Castiel trzyma Sama na dystans i nie jest do niego do końca przekonany, a tu prosze taka zmiana.
Poza tym ciekawe jak poprowadzą wątek znamienia Kaina.
najlepszy odcinek od pierwszego sezonu!!!!!!!!!!!!!!!!!! dean i crowley, lepszego polaczenia nie ma!!!!!!!!!!!1
serio? Na miny głównych bohaterów nie wiem co mam zrobić. Zostało się już chyba tylko śmiać. Sam biedaczek, Dean też biedaczek, w ogóle tak bardzo chcą się poświęcić. Z odcinka na odcinek serial ma coraz mniej sensu, sceny z założenia "groźne" są karykaturalne.
Pełno wątków porzuconych, rozwianych, mnóstwo nieścisłości. Losowo niektórych można ożywiać, innych już nie.
Crowley taki zły, a jednak bez wahania mu pomogę. Cass ma uroczystą przemowę, bo polubił kanapki, Sam bohatersko wierzga na kozetce.
Serial opiera się głównie teraz na relacjach braci, ciągle takich samych, zresztą opiera się na tym już od dłuższego czasu, co skutkuje rozmytym dramatem, bliskimi ujęciami kamery i "graniem twarzą" przy kiepskich dźwiękach w tle, rodem ze słabej telenoweli. Co się tyczy dźwięków, dźwięk dzwoneczków przy scenach z pobieraną (serio? O_o pod żuchwą) łaską Gadriela domalował kropkę nad i.
Scenarzyści wyraźnie nie mają pomysłu, pogrążają produkcję już od dłuższego czasu. Jedynym dobrym odcinkiem był ten przed świętami (9) Otworzył drogę do fajnego rozegrania reszty sezonu. Ale twórcy najpierw stworzyli sobie taką szansę, a potem z niej nie skorzystali.
I tak jak przez cały sezon Crowley + jego wątki to najlepsza część serialu.
Bardzo fajnie się ogląda duet Deana i Crowleya, żarty i intrygi tego drugiego to praktycznie jedyna rzecz która trzyma mnie przy serialu. Z drugiej strony mamy jak zwykle biednego i smutnego Sama + Cassa uczącego go człowieczeństwa...
Jeśli do tego dołożyć dwóch naprawdę miernych wrogów (Abaddon i Metatron) oraz robienie z Kaina kogoś dobrego (a był potencjał...), to ciężko powiedzieć tutaj coś dobrego.
Mnie mordka się śmiała na widok uścisku Casa i Sama. Przez tyle sezonów na to czekałam, a tu proszę :) Hug :D
Crowley i Dean rewelacyjne przepychanki słowne. Crowley jest wielki, to całe ściemnianie. Ja czułam, że to podstęp jakiś, bo jak Król Piekła mógł nie wyczuć demona w barze ...
Kain, rozwaliła mnie ta historia i popsuła mi całą koncepcję religijną :D To kto jest ten dobry :D Ale aktor genialnie zagrał tę rolę pokłony trzeba mu bić. Ale i tak znowu odcinek ukradł Crowley xD
Castiel, ach Castiel Ty mój aniele. To jego rozwodzenie się na temat kanapki, w ogóle nie wiedziałam jak mam zareagować, fakt potem dzięki kanapce potrafił wytłumaczyć Samowi, że cały jego światopogląd się zmienił, ale jakoś nie przychodzi mi na myśl, że nawet wcześniej gotów byłby zabić Winchestera bez niczego ... Nie pasowało mi to strasznie. Ale Castiel to Castiel :D Uwielbiam gościa i ten motyw z królikiem doświadczalnym :D cały on :)
ten caly podstep Crowleya raczej naciagany , spoko mogl wyczuc demona w knajpie ale co dalej? skad wiedzial ze znajoma Winchestera bedzie znala zaklecie lokalizacyjne, to raczej nie jest standardowe u lowcow , ale ok dalej skad wiedzial ze ten demon bedzie tak glupi aby nie dosc przeciwstawiac sie Crowleyowi to jeszcze atakowac dom tego groznego Caina
oczywiscie Crowley przewidzial tez ( praktycznie go nie znajac) zachowanie Caina ( skad wiedzial ze Cain ich poprostu nie zabije?)
ale najwazniejsze skad Crowley wiedzial ze Cain wogole pozwoli zabic Abaddon? przeciez wedle jego wiedzy byla jego uczennica , nikt poza Abaddon i Cainem ( wyraznie to bylo powiedziane w odcinku)nie wiedzial ze to Cain zabil rycerzy, wiec logicznie rzecz biorac Crowley nie mial zadnych podstaw aby sadzic ze Cain im pomoze ,byly wieksze szanse ze ich poprostu zabije
jeszcze chcialbym sie odniesc co do motywacji czy logiki Deana , ogolnie po co pomaga Crowleyowi? dobrze wie ze Crowley jest zly i raczej wola nie pomagac demonom bo skutki zazwyczaj sa oplakane ( chociazby wspolpraca z Ruby czy jak w tym odcinku smierc tej lowczyni)
wiec Dean ryzykuje i niejako lamie swoje zasady po co? aby zabic Abaddon? i co mu to da? Crowley zostanie krolem piekel samodzielnie i komu to niby pomoze? wlasnie jedynie Crowleyowi, Deanowi powinno raczej zalezec aby wojna miedzy demonami trwala i wybijaly sie nawzajem, ale nie on spiskuje z Crowleyem naraza siebie ( przyjal znamie Caina nawet nie pytaja o skutki uboczne) i innych ( wspomniana lowczyni) bez zadnego pomyslunku
jego logike idealnie podsumowuje rozmowa z Crowleyem , gdzie mowi ze jak zabije Abaddon to bedzie chcial zabic Crowleya ( jakby nie wiedzial ze to nic nie da bo pojawi sie nastepny krol piekel)
mozna to bylo naprawde lepiej wykonac , wymyslic jakis pakt ze Dean pomaCrowleyowi a Crowley jakims sposobem pomaga im pokonac Metatrona czy inne anioly i wtedy taki sojusz moglbym zniesc ale teraz? nie trzyma sie to kupy
Ps watek Castiela z Samem w tym odcinku to chyba dali na sile , po to aby jednak Sam sie jakos pojawil bo poza oburzeniem Castiela ze nie potrafi klamac ( akurat nawet sie zasmialem) to cala reszta byla niepotrzebna
Abbadon jest silniejsza od Króla Piekieł dlatego Dean liczy na jego pomoc . Potem niech sie dzieje wola nieba.