Jak kevin umarł miał iść do nieba ale w 14 odcinku kevin sie pojawia jako duch że niebo jest zamknięte. Więc kiedy umarła Charile w 4odc to było tam że była przez chwile w niebie :D
Może tylko przewijały się jej najszczęśliwsze momenty życia ;D z czego najbardziej zapamiętała gwiazdkę.
Standardowo: umierasz i masz "pokaz slajdów" z własnych dokonań.
Jakby się pokaz skończył, to byłaby "za zasłonką" ;D
Nie ma co wymyślać wytłumaczenia, scenarzyści walą byki i nieścisłości niemożebnie często :P Choćby takie (uwaga, autoreklama):
http://pheavampire.deviantart.com/art/SPN-Logic-in-season-6-377317276?q=gallery% 3APheaVampire%2F4023756&qo=9
http://pheavampire.deviantart.com/art/SPN-An-eye-for-an-eye-SPOILER-378345687?q= gallery%3APheaVampire%2F4023756&qo=6
Miałam ciężki dzień, ale dzięki twojej autoreklamie nie był do końca taki zły.
Lokowanie produktu to podstawa :P
Niezła kreska - grzywka Deana jak żywa :))))
Jeszcze raz dzięki za poprawę humoru... Masz tego więcej?
Cieszę się, że się podoba :D Mam więcej :)
http://pheavampire.deviantart.com/gallery/43972316
Przejrzałam wszystko :))))
Z sąsiedniego pokoju dobiegł karzący głos "Weź się uspokój!"
Cudnie Ci wyszły te liski rysowane ołówkiem.
Miałam zacząć rysować do "Anabelli" w bardziej rozbuchanym stylu, ale przypomniałaś mi że CELNA KRECHA to podstawa.
Ps. Crowley na super "nosek". Szkoda że do lewitacji trzeba być demonem ;D
Jak to napisał ktoś w komentarzach, można być jeszcze aniołem, ale trzeba się liczyć z ryzykiem samopodpalenia ;D
och albo trzeba się wyposażyć w buty strażackie - lewitujesz dopóki się nie przepalą :D
no i zrobić odpowiednio duże kółko, żeby grzywka się nie osmaliła :D
Ale musisz spełniać warunek A - być aniołem.
Gdy umarł Bobby, nie poszedł od razu ze żniwiarzem, a i tak doświadczał scen ze swojego życia, zarówno tych szczęśliwych jak i tragicznych. Być może Charlie miała to samo. Żniwiarze są teraz bezrobotni, więc nikt po nią nie przyszedł.
Wymieniam - otóż cały sezon.
Sezon pomyłek i przesłabych scen. Zaczynając od dramatów rodem z telenoweli, tej samej twarzy Sama (nie ważne, czy się śmieje czy płacze), braci wiecznie cierpiących (taki powinien mieć tytuł teraz ten serial).
Przechodząc przez Casa nawracającego się od kanapki, łaski wyjmowanej z żuchwy przy dźwiękach dzwoneczków (serio? łaska siedzi w szczęce?) -_-. Dalej- Znów tanie teksty typu "tylko przemocą zwojujesz ten świat! i odpowiedź "dobrym będę, nie zabiję". Ile czasu można szukać bohaterów w dialogach tak słabo i płytko pisanych. W dodatku powtarzających się.
Wieczne wałkowanie tych samych tematów, heroiczne akcje, światłe sceny- wszystko tak bardzo już było i teraz powoduje tylko niestrawność.
Kończąc co losowym przywracaniu postaci z objęć śmierci. Jednego anioł przywraca, drugiego nie może, o trzeciego nawet nie zapytają, bo po co. Wszystko w drodze przypadku. Anioły żonglują mocami, raz mają, raz nie. (Cass uzdrawiał Sama po kawałeczku, ale na szczęście kawałek łaski trzymał go przy życiu... Łaskę wyjęli, logicznie Sam powinien być umierający, ale nie, nagle Cas stał się superszamanem i jednym palcem uzdrowił go do końca).
I wiele wiele innych absurdów, z których ten sezon się składa, a o których nie będę pisać, bo się już napisałam :) Myślę, że rozjaśniłam swój punkt widzenia. Serial stał się karykaturą, w dodatku bardzo nawiną. Ostatnie odcinki oglądałam i nie bardzo wiedziałam, czy wyłączyć, czy się śmiać.
Tak czy inaczej, pozdrawiam :)
To ta łaska z żuchwy maiła taką super moc ;)
Stara, przechodzona łaska Cassa pozwalała, tylko na stwierdzenie: " Coś jest nie tak z jego polem EMF... nawet JA nie potrafię go uleczyć".
ale Cass przecież nie wchłonął tej łaski, więc jej moc nie ma nic do rzeczy. Cała została zużyta do zaklęcia (swoją drogą- kurcze co za pomysł, zaklęcie lokalizujące na łaskę ze strzykawki, wszystko przy dźwięku tych nieszczęsnych dzwoneczków i w atmosferze gęstego karykaturalnego patosu)
Po prostu dla mnie ten serial już nie robi i nie działa. Jest prowadzony wyraźnie bez pomysłu, namysłu, starania i w wyniku- bez sensu.
Gadamy o różnych żuchwach - mi chodziło o podciętą żuchwę anioła zakapiora, od którego Castiel połknął super łaskę z odzysku i dzięki niej miał moc uleczenia Sama.
Ty ezz, masz na myśli pokłótą gigantyczną strzykawą żuchwę Sama, zwanego przez rdzennych mieszkańców Ameryki "Kopiącym Łosiem" :)
Resztki łaski z tego odzysku nie miały żadnego wpływu na zdrowie Sama. Jednak proces "zasysania" był dość bolesny... i dla Sama, i dla widzów, bo montażyści tym razem spieprzyli robotę.