Jak wam się podobał odcinek? Powiem szczerzę, że mnie mega zaciekawił. Ciekawa akcja i
sprawa z Naomi, staje się bardzo interesująca. Nie mam żadnego sensownego pomysłu do tego.
Kim ona jest? Co zrobiła z Castielem? I jakie ma zamiary?
Mnie zaskoczyło, że w scenach z Casem Naomi była przezroczysta... Kim ona jest?
Wg mnie w tym odcinku scenarzyści przesadzili z tym depresyjnym zakończeniem. Miałam nadzieję, że Samandriel zabawi dłużej w serialu (byłby ciekawą postacią) - chciałabym zobaczyć braterskie relacje między dwoma aniołami, a nie ciągłe mordowanie ich... Czy scenarzyści SPN choć przez kilka odcinków mogą nie zabijać pozytywnej, ciekawej postaci z wielkim potencjałem!? Niech ją bardziej rozwiną!
Ponadto znów odstawiają Casa na bok na jakieś 7 odcinków (więc serial będę w najbliższym czasie oglądała znudzona) i znów przestawiają go na "ciemną stronę" z punktu widzenia braci (my wiemy, że to nie jego wina, ale Winchesterowie nie). Zastanawia mnie ciągle czemu Misha nie jest w stałej obsadzie. Bez Casa odcinki nie są tak wciągające. Ponadto gdy nasz ulubiony anioł się pojawia, to rośnie oglądalność.
Najgorsza wada tego odcinka - TRAGICZNA PRACA KAMERĄ!! Srls, te "dramatyczne" najazdy na twarz Crowley'a były komiczne i absurdalne, przez co nie mogłam wziąć na poważnie informacji o tablicy aniołów.
No, dokładnie, ta praca z kamerą to jakiś żart. Ale i tak nic nie przebije dla mnie porażki, jaką jest postać Amelii i jej relacja z Samem... Po prostu nie kumam tego serialu. NIGDY nie było w nim nic tak beznadziejnego, bezsensownego i zupełnie bezcelowego! Już nawet Lisa i Ben byli o wiele ciekawsi, tutaj po prostu nic nie ma sensu, rozmowy tych dwójki bohaterów przypominają mi Modę na sukces, tak samo muzyka, i tak samo wszystko, co się wokół nich dzieje. Jeśli to nie będzie miało żadnego znaczenia, to chyba usunę serduszko z oceny, wcześniej ją obniżając i w ogóle uznam ten serial za stoczenie się na dno. Albo inaczej - niech po prostu nigdy już jej nie pokażą...
Też mi szkoda Samandriela, kolejna bezsensowna rzecz - jego śmierć. Nie kumam też do końca, czemu Dean zostawił Benny'ego, wcześniej przecież TAK O NIEGO DBAŁ, zabiegał i wszystko... A teraz skoro Benny go potrzebował, to dziwne,że nawet się nim nie zainteresował. Wyczuwam coś smutnego w przyszłości:(
Dean nie bardzo już mógł grać na dwa fronty, Sam zresztą również.
Jak było widać obydwaj poświęcili kogoś bliskiego - stąd rozwiązanie wątków Benny'ego i Amelii (BTW. Benny'ego szkoda, Amelii juz nie bardzo ;p)
Naprawdę szkoda Benny'ego, zdążyłam go polubić. Natomiast Amelia od początku mnie irytowała i mam nadzieję, że zniknęła na dobre.
Zgadzam się w 100% co do relacji Sama i tej weterynarz, najbardziej bezsensowny i nic nie wnoszący wątek ever. Budowali napięcie przez parę odcinków, ten związek był taką tajemnicą i tylko co jakiś czas pokazywali wspomnienia Sama, a okazało się, że absolutnie nic ciekawego się za tym nie kryje... Odcinek sam w sobie może być, ale oglądam z przyzwyczajenia, bo ciągle dzieje się to samo, są tylko inne postaci... Najbardziej szkoda mi Crowleya, kiedyś był moją ulubioną postacią, a teraz zrobił się nudny i jakiś taki.. przewidywalny? :/
Noo, zgadzam się. W sumie można podsumować, co przez odcinki 8 sezonu udało im się zepsuć:
- postać Crowleya, który zawsze kojarzył mi się z idealnym czarnym charakterem, był przebiegły, ale przy okazji wnosił humorystyczne akcenty. Teraz są jakieś idiotyczne najazdy kamery na jego twarz, rodem z oper mydlanych, a ponadto ucieka przed Winchesterami, jakby się ich bał. Plus jego demony używają do walki rąk i nóg, zamiast czegoś bardziej demonicznego lub przemyślnego.
- postać Sama - przy Amelii zachowuje się jak idiota, cały ich wątek jest idiotyczny i nic nie wnoszący do fabuły, do serialu, w którym WSZYSTKO zawsze miało znaczenie... do 5 sezonu.
- Benny - szkoda, że tak po prostu urywają jego wątek. Pewnie wrócą do niego w jakiś dramatyczny sposób, Sam nagle go zabija, na nowo kłócąc się z Deanem, czy coś takiego:/
- Samandriel - fajna postać, z którą oczywiście co się dzieje? Umiera.
- Castiel - czyżby powtórka z rozrywki z 6 sezonu? Znów będzie uznany za 'tego złego'. I jak dla mnie scena, w której ściska nóż, i przytula się do ściany, była bardziej komiczna niż dramatyczna.
Mnie od początku wkurzały kłótnie bracie, mówię sobie "kurde znowu" ale widzę że na koniec sie pogodzili także jest git ;)
po tym odcinku jestem przekonany że ten sezon będzie ostatnim na koniec zamkną bramy i piekła i nieba a naomi hmm może będzie Bogiem skoro mo moc rozkazywania aniołom i przyzywania ich kiedy chce albo jakąś jego prawą ręką skoro w którejś serii mówili że on jest na ziemi i się ukrywa
Po dzisiejszym odcinku doszłem do tego samego zdania co ty. Chociarz co do Naomi uwarzam że zostaniemy naprawde zaskoczeni tym kim ona jest naprawde.
Również przyszło mi na myśl, że poprzez ujawnienie tablicy o aniołach serial może się zakończyć w taki sposób, że raz na zawsze odizolują Ziemię od Nieba i Piekła i ludzie będą się sami ze sobą użerać. Mnie z kolei nie spodobało się, że urwali wątek z Bennym, ponieważ to również ciekawa postać i widać, że nie wiedzieli sami co z nią zrobić.
pozbyli sie i Ameli i Benniego żeby bracia sie wkońcu pogodzili i było jak za starych czasów
Nie mogłem po raz kolejny doczekać się końca odcinka, ciągle patrzyłem na pozostały czas.
Odcinek moim zdaniem tragiczny. Poziom tego serialu leci w dół na poziomie pikującego myśliwca odrzutowego. I po raz kolejny mordowanie aniołów, samandriel był chyba jedyną postacią której poziom był dobry a tak chyba nie pozostał nikt, bo crowley się wypalił tak samo castiel a cała reszta została oczywiście zabita. Przykro mi to mówić ale Supernatural skończył się na 5 sezonie który moim zdaniem był najlepszy.
Co do Naomi, myślę że jest ona fikcją. Majstrowali przy głowie Castiela i teraz widzi Naomi zamiast jakiegoś anioła który teraz rządzi na górze (prawdopodobnie archanioł ale byłoby to dziwne że Cass jeszcze nie wspomniał o innych)/
Odcinek nawet niezły. Jednak strasznie irytuje mnie to, że Crowley w tym sezonie to... cienias. Uwielbiam go, ale to co z nim robią to parodia. W końcu jest władcą piekła więc to Winchesterowie powinni czuć jakiś respekt przed nim, a nie żeby on spierdzielał przed nimi. Mam nadzieję na to, że Benny zacznie sobie trochę urozmaicać swoje menu to w końcu akcja bardziej ruszy do przodu. Bo póki co tylko wątek Naomi budzi jakieś większe emocje.
Klimat odcinka był na plus. Charakterystyczne komiczne sceny, trochę grozy, naprawdę nie mogę się przyczepić. Niestety, jak większość, zwróciłam szczególną uwagę na te najazdy kamery na Crowleya. I przerażony Castiel: uwielbiam Mishe, ale jak zobaczyłam jego minę to umarłam.
Bardzo mi szkoda Samandriela. Taki słodki, niewinny aniołek i musieli go zabić. -.-
No i nurtuje mnie jedno pytanie: dlaczego Cas nie może być po prostu Casem? Zawsze jak wraca, to albo jest lewiatanem, albo współpracuje z Crowleyem, albo uważa się za boga, albo jest bezmyślną pacynką wykonującą rozkazy jakiegoś babsztyla. Wkurza mnie to, bo pewnie na końcu znowu sprowadzi się to do walki pomiędzy Winchesterami, a niebieskookim aniołkiem. Bracia już coś podejrzewają i gdy będą chcieli pomóc Castielowi, to ta cała Naomi wyda mu rozkaz ich zabicia- idę o zakład, że tak będzie.
Końcówka podobała mi się, bo zapowiada to, na co czekam: zwykłą relację między braćmi bez żadnych, durnych napięć. Oby było tak, jak na początku.
Odcinek bardzo dobry. Mi też szkoda Samandriela. Myślałam, że pociągnie dłużej w serialu. Ciągle zabijają te biedne aniołki. Heh kiedy już myślisz, że z Castielem już wszystko dobrze, nagle pojawia się jakaś Naomi i mu w głowie miesza. Serio biedak ciągle przyciąga jakieś problemy, jeśli nie Crowley, Lewiatany, i ta sprawa z uważaniem się za Boga, to na dodatek jeszcze ona.
Te najazdy kamery na twarz Crowley'a chyba miały pokazać jakiś dramatyzm, ale tak naprawdę były wkurzające i nawet zaczęły mnie śmieszyć. Jestem ciekawa czy Benny się jeszcze pojawi. Przecież nie mogli urwać jego wątku w takim momencie. I mam nadzieję, że między braćmi w końcu się ułoży i ich relacje będą takie jak kiedyś.
A mi bardzo brakuje biegania za zjawami i innymi wendigo. Sam i Dean nie są już łowcami, tylko dwoma typami utrudniającymi sobie życie i balansującymi między aniołami i demonami. Cały czas to samo. Chociaż jak próbowali wprowadzić coś nowego - Lewiatany - to tez nie wyszło im najlepiej. Ale naprawdę, już wolałam Sama z grzybem na głowie, rozwiązującego tajemnicę śmierci swojej matki i narzeczonej, niż tego teraz. Strasznie się wynudziłam na tym odcinku.
Odcinek całkiem dobry ale irytuje mnie ze bracia są coraz" potężniejsi", leja demony w walce wręcz , chociaż kiedyś od nich zmykali. Nawet Crowley ucieka jak owieczka przed lwem. Trochę to śmieszne zaczyna się robić , to według mnie największy minus tego serialu.
A mnie najbardziej zbulwersowała banda demonów walczących tylko wręcz ; ) Co jak co, ale Crowley jako ten Król Piekła mógłby zaopatrzyć swoich sługusów w spluwy czy chociażby noże, ale nieee, przecież kule nic nie zrobią braciom W... Nie zrozumcie mnie źle, jestem po ich stronie, ale mimo tego wszystkiego co przeszli i ile to razy nie umarli, oni wciąż są tylko ludźmi, prawda? Strzał w głowę i po sprawie (przynajmniej na jakiś czas...). Widocznie demony nie uznają maszynerii i nowoczesnych wynalazków: nie ma to jak dobra bijatyka, z pięściami na nich najlepiej!
Odcinek ogólnie średni. Męczy mnie już ciągłe wałkowanie ciasta "Amelia+Sam". Mogłby je ktoś w końcu zjeść (np; Dean) XD
Może demony po prostu lubią naparzać ludzi pięściami i czuć to ryzyko gdy skaczą z gołymi rękami na swoje ofiary, tym razem na Winchesterów. Kręci je ryzyko. Nie zapominajmy, to demony. Ale scena gdy Crowley ucieka jak wystraszony zajączek, drżąc przed wszechmocnym Deanem i Samem, była strasznie zabawna. Spodziewałam się po nim czegoś innego.
I jeśli dobrze pójdzie, to nie zobaczymy już Amelii. Na scenach jej i Sama mnie mdliło. I tak pociągnęli ten nudny wątek za długo.
Uciekający Crowley też mnie rozbawił. Król Piekła zachowujący się jak strachliwe dziecko? W tym sezonie Crowley jakby spotulniał i jego wizerunek jeszcze na tym ucierpi. A przy okazji oby telenowela Sam-Amelia zakończyła się na dobre. Już nam naprawdę wystarczy tej słodyczy drodzy scenarzyści.
Moim zdaniem on wiał przed Castielem, a nie braćmi. Pomimo tego, że Crowley jest Królem Piekła, to Cas jest silniejszy, co wielokrotnie udowadniał.
To bracia dobijali się, waląc w drzwi i jako pierwsi wparowali do środka, a Castiel po chwili. Ale możemy uznać, że zwiał przed całą trójką.
Castiel już wcześniej pojawił się w towarzystwie braci, więc Crowley mógł domyślić się, że zjawi się i tym razem.
Poza tym, anioły i demony mają zdolność "wyczuwania" siebie nawzajem. Crowley wiedział, że Cas jest już w środku. To oczywiście tylko moja wersja. ;)
Moim zdaniem Cass i Crowley są mega słabi, jako Angel of the Lord i King of Crossroads, byli niezlymi koksami. Potem coraz gorzej z nimi sie robilo ;/ ..Cass jeszcze jakos przejdzie, taki sympatyczny zagubiony aniolek, ale Crowley ? Gdzie ten, sarkazm i spryt ? i gdzie jego jego miażdżące punch line'y ??
Odcinek mocno średni, chociaż moim zdaniem nie tak nudny jak początkowe tego sezonu. Operator kamery zawalił sprawę, przez co scena Crowley - Samandriel straciła na powadze; przybliżenia twarzy wydały mi się po prostu komiczne. Mam nadzieję, że wątek z Amelią zostanie kategorycznie zakończony. Poziom jej rozmów z Samem jest wprost żenujący. Ciągle te same, powtarzające się dialogi do znudzenia. Jestem na nie. Szkoda Benny'ego. Jego postać wydawała się bardzo barwna i intrygująca. Liczę na to, że to jeszcze nie koniec. Hm, wątek z Naomi też nie powala, ale jednocześnie jest jedynym wątkiem, który obecnie pozostaje do wyjaśnienia. Zresztą, wszystko się okaże w nadchodzących odcinkach.
To przyszły odcinek zapowiada się zabawnie. http://25.media.tumblr.com/ea3750414d497b354c5de5efdd70cab0/tumblr_mgwftqIyiN1qb ohd3o1_1280.png Widzicie to zdjęcie? Po lewej jest Dean, a po prawej Sam... Odgrywają scenę z "Braveheart"? XD
Ahahaha, coraz lepiej. Może wykorzystają motyw podróży w czasie. Ale lepiej, żeby już się bardziej nie pogrążali ^^
Z opisu odcinka wynika że, bracia znajdą się w grze o nazwie Moondoor, więc może być ciekawie. Przekonamy się już niedługo.
Nie będą podróżować w czasie, tylko wezmą udział w takim odgrywaniu ról postaci fantasy na żywo. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Też mam taką nadzieję. Chociaż z drugiej strony - Winchesterowie bawiący się w odtwórstwo historyczne?
Sądząc po tytule odcinka ("LARP and the Real Girl") to 'odgrywanie' jest najbardziej prawdopodobne. ;) LARP to taka gra RPG na żywo, w którą się wlicza właśnie przebieranie za różne postacie i stworki z określonych filmów/książek/komiksów/gier etc.
Tak, to jasne. :) Swoją drogą, urocza była fascynacja Deana tą zabawą, jednak na dłuższą metę wolałabym żeby darowali sobie takie urozmaicenia...
I oto podróż w czasie znowu się pojawiła... :) Nawet nowego dziadka mają... xD
Obecnie oglądam serial tylko z sentymentu. Jeszcze na początku ósmego sezonu liczyłam na to, że poziom się podniesie, ale nie dość, że siadł fabularnie i nie ma sensu - to jeszcze postaci straciły wigor. Gdzie się podziały dowcipne jednowersówki Deana? Kto teraz pisze scenariusze? Może scenarzyści są tak samo zmęczeni odcinaniem kuponów od popularności jak widzowie i zwyczajnie stracili zainteresowanie bohaterami. Nie chcę zabrzmieć dramatycznie, ale boli mnie to, że ten serial zrobił sie taki gówniany,.Był czas kiedy z zapartym tchem czekałam na kolejne odcinki, a teraz? Wybaczyłam im już okropne sezony 6 i 7. Ale na ósmy nie maja kompletnie pomysłu.