Przez większość czasu zarówno zamysł i jak i wykonanie serialu są bardzo, bardzo dobre. Każdy odcinek poświęcony innemu zawodnikowi drużyny softballowej. Ukazanie problemów wewnętrznych bohaterów niezwykle dojrzałe a przy tym zabawne (chyba jedna ze śmieszniejszych produkcji pixara ostatnich lat.), jednocześnie ma w sobie szerszą opowieść i pixarową iskrę. Ciekawe ukazanie odmiennej perspektywy bohaterów na te same sytuacje, oraz wizualna reprezentacja ich odczuć (tak silnych, że dosłownie przeobrażają świat dookoła nich, co animacja fajnie ukazuje).
Dlatego po pierwszych 6-ciu odcinkach z niecierpliwością czekałem na 2 ostatnie. Obawiałem się, jak uda im się zamknąć te 6 historii w jakiś sensowny satysfakcjonujący finał z morałem. Także spore było moje zdziwienie, kiedy okazało się że z tych 2 epizodów, 1 i pół są przeznaczone na dodanie historii JESZCZE DWÓCH kolejnych postaci. xD Wątki prawie wszystkich bohaterów zostały rozwiązane w pośpiechu lub wcale. Postacie nie dochodzą między sobą do porozumienia, lecz wszystko jest załatwione w finale gdzie, "musimy wspólnie przezwyciężyć zagrożenie z zewnątrz" (w postaci wielkiego trenero-balona niszczącego stadion), i po tym już nagle wszystko jest ok, kolorowo i wszyscy czują się lepiej.
1. Laurie - jest w zasadzie jedyną postacią której problem poruszony w odcinku zostaje jakoś rozwiązany, i w jakiś sensowny sposób go przezwycięża. (ma też ona chyba najwięcej czasu ekranowego ze wszystkich, a odcinek o ojcu też skupia się w dużej części na niej)
2. Frank - okazuje się że rozwiązaniem problemu dystansowania się od swoich emocji jest poznanie meksykańskiej samotnej matki na boisku. (oby tylko te problemy z poprzedniego związku nie pojawiły się znowu, co on wtedy zrobi?)
3. i 4. Do tej pory nie wiemy jak zakończył się wątek relacji Rochelle i jej mamy. Jedyne co otrzymujemy to clifchangerowe "musimy pogadać", oraz 15 sekundowa scenka wyjaśniania sobie spraw w biegu przy finale. Fakt o chuliganach którzy właśnie włamują się do sklepu obok, został prawdopodobnie po drodze wymazany z ich pamięci. (podobnie zresztą jak sami chuligani, po całym ich character developmencie zostali po prostu wymazani z historii... a do końca liczyłem że człowiek kurczak będzie jakimś wielkim plot twistem i odegra ważną rolę xD).
5. Ira, no cóż... jakie jest rozwiązanie gdy jesteś zazdrosny że siostra nie spędza z tobą tak dużo czasu przez swojego nowego chłopaka i przez samotność chwytasz się pierwszych lepszych, niebezpiecznych ludzi? - proste, siostra musi zerwać z chłopakiem i rozgromić szemrane towarzystwo wielkim drewnianym kijem. Koniec, przytulas, an a wszystko jakieś 40 sekund.
6. Yuwen - jego szkoda mi najbardziej, ponieważ miał jeden z ciekawszych epizodów. Rozwiązanie na niedojrzałość emocjonalną jest... żadne. Ta postać nie ma dosłownie żadnego zakończenia swojego wątku, poza tym że powiedział przepraszam swojej byłej dziewczynie (10 sekundowa scena).
7. Kai - jej wątek to smutna pozostałość po usuniętym wątku transseksualnym, i widać to w tym odcinku na każdym kroku. Dysforię płciową zastąpiono na szybko niezdrową presją od ojca. Na szczęście rozwiązaniem jest 1 minutowa rozmowa, w której tata natychmiast reflektuje się nad swoim zachowaniem i roni łzę.
8. Trener - ehh.. wydaje mi się że ta postać najmniej potrzebowała "drugiego dna" i swojego własnego wątku. Wydaje się on wciśnięty na siłę, szczególnie finałowe "wzdęcie". (Ale ogromny plus za przedstawienie rady rodziców jako groźnej szarańczy - giga rel xD)
Straszna szkoda, bo serial naprawdę wiele by zyskał gdyby miał jeszcze choć jeden epizod więcej poświęcony całkowicie na finał. Liczyłem jednak że skoro w tak dojrzały, dogłębny i rozbudowany sposób zostały nam przedstawione problemy bohaterów, to ich zakończenie powinno być równie sensowne i dojrzałe. Zamiast tego mamy "Avengers assamble". Ale mimo tego finału całość nadal oceniam pozytywnie.